Skąd Saša Stanišić 7,3
ocenił(a) na 628 tyg. temu Wiele wątków na wielu płaszczyznach–życie i umieranie, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Rodzina, pochodzenie, wiara i wojna. W skrócie – Jugosławia.
Osobista, niemal intymna opowieść. Dorosły bohater odwiedza opuszczone bośniackie miasteczka. Wspomina czasy beztroskiej młodości, ucieczkę przed zagrożeniem, zagubienie w „obcym landzie”, zauroczenie Zachodem, poczucie inności i biedy, gonitwę w poszukiwaniu szczęścia.
Wiele warstw powieści umożliwia wielopłaszczyznowe jej poznawanie. Nie ukazuje okrucieństwa samej wojny, ale skupia się na jej skutkach i ludziach, których oszczędziły kule. Porzucili rodzinne gniazda, wylecieli w świat nie potrafiąc odnaleźć już nowego domu. Tak rodzi się problem tożsamości.
To też pamiątka kolorowych lat dziewięćdziesiątych, epoki zmian – w niemieckiej szkole dla uciekinierów autor-bohater spotyka Polaka, Włocha i Turka. Każdy z jego kumpli niesie ze sobą własny bagaż emigranta, każdy jest „skądś” – to oni stworzą nową Europę, konglomerat wymieszanych nacji, talentów, przeszłości i marzeń.
Trzeci, najgłębszy poziom dotyczy rodziny – tu wątki stają się baśniowo-mityczne: umierająca babcia (kiedyś królowa visegradzkiej mafii, dziś otulona tęsknotą, kompulsywna zbieraczka rzeczy zbędnych) jest wyrocznią, która przyszłość przepowiada z fasoli , guślarką, w głowie której roją się demony, szeptunką, której lata zabierają pamięć.
Czyta się Stanišića wspaniale (co jest zasługą świetnego przekładu Małgorzaty Gralińskiej - Angelus w pełni zasłużony). Jest pora na radość i wesołkowatość, jest czas na zadumę i refleksję nad losami innych i własnym istnieniem.
Miejscami pięknie i wzniośle ale nie patetycznie. Ostatnie strony są zabawą z czytelnikiem: na ile sami możemy decydować o losie, skoro wszystko i tak zmierza ku jednemu?