Matt Whyman to autor bestsellerów, który pisze dla czytelników w każdym wieku, tworząc fikcję, porady czy wspomnienia. Jego książki dla dorosłego odbiorcy to m.in. świetnie przyjęte za granicą: Oink! My Life With Minipigs, Walking with Sausage Dogs, Man or Mouse oraz Columbia Road. Dla nastolatków stworzył Superhuman, Unzipped, XY:100, The Wild, Boy Kills Man i wiele innych. Napisał również książki dla młodszego czytelnika pod pseudonimem Jack Carson.
Pod nazwiskiem Lazlo Strangolov dał się poznać jako utalentowany autor thrillerów (nominacja do nagrody Carnegie) (Feather & Bone, Tooth & Claw).
Wraz z żoną i czworgiem dzieci mieszka w Anglii, w West Sussex.
Czytałam książkę "z doskoku",przed świętami i w trakcie,dziś skończyłam.
Nie będę hipokrytką.Opowieść mi się podobała ale szyneczkę jadłam i nie przestanę.Mięsko też lubię.Jestem córką rolnika.Od dziecka wiedziałam,że te urocze różowe prosiaczki urosną na nasze i innych pożywienie. Biegały po podwórku ryjąc gdy miały czyszczoną zagrodę. Były porządnie karmione a w swoim czasie sprzedawane.Taka to wiejska idylla.
P.S.
W kolejnej książce,którą teraz zaczęłam jest napisane,że nasze bakterie mają się dobrze ,gdy jemy wieprzowinę.
Zaskakujący geniusz świń to książka dla wszystkich miłośników zwierząt. Tych mniejszych i tych większych. Jest ciepła, pełna uczuć, miłości i trudów związanych z posiadaniem świnek. Ale każdy, kto ma kota, psa, czy chomika wie, że z posiadaniem zwierzaka wiążą się problemy. I są to często ogromne i maleńkie, irytujące nas sytuacje. A kto z nas kiedyś nie widział sytuacji, gdzie człowiek przygarniał czy kupował psa, który miał być mały a wyrastał z niego owczarek niemiecki ;)
Przeczytałam z ogromną chęcią, śmiejąc się z przygód i porównując moje stworzenia i nasze codzienne życie do ich świńsko-człowieczego mini zoo.
Pomyślcie ile radości sprawia mały zwierzak w domu. Jaki jest słodki, do głaskania i cmokania. Tak było w tym przypadku. Może to nie jest typowe zwierzę domowe, ale czemu nie?
Bohaterowie książki stanęli na wysokości zadania, wzięli pełną odpowiedzialność za swoje czyny i świnki. Nauczyli tym swoje dzieci miłości do braci mniejszych i to jest absolutnie cudowne.
Cieszę się też, że zakończenie nie przyprawiło mnie o potok łez…
Czy nie zjecie już więcej schabowego, jak mówi napis na okładce? No nie wiem. Osobiście uważam, że ludzie jedli mięso, jedzą i jeść będą i nie można się zadręczać tym, że świnia może być naszym przyjacielem a nie wędliną na kanapce, bo to od zawsze zwierzę hodowlane. Jasne, może stać się naszym przyjacielem i cudownie, że takie historie mają miejsce, ale no niestety jest to też od zarania dziejów część ludzkiej diety. A nawet jeśli nie ludzkiej, to istnieje jeszcze łańcuch pokarmowy i są zjadani i zjadacze.
Książkę polecam każdemu kto ma zwierzaki ale też każdej osobie, która ich nie ma. Zobaczcie jak cudownie jest wstawać nad ranem i karmić świnkę, która odwdzięczy się Wam radosnym chrumkaniem!
Moja ocena 8/10. Uwielbiam takie książki, na półce czeka „Mam na imię Jutro” i przypuszczam, że ją pochłonę :)