Negocjatorzy policyjni. Zawsze chodzi o życie Radomir Wit 7,9
ocenił(a) na 101 tydz. temu Ebook w abonamencie legimi.
Podobało mi się bardzo, że autor zaraz na pierwszych stronach wyjaśnia potrzebę istnienia negocjatorów. Przepraszam za przydługi cytat: „Po co ratować kogoś, kto i tak chce popełnić samobójstwo?”, zapytał kilkanaście lat temu pewien człowiek, który miał ogromny wpływ na policyjne struktury w jednym z polskich miast.“ I tu autor przytacza wypowiedź negocjatora, który opowiada mu tę historię. Po dotarciu na miejsce podchodzi on do policjantów, którzy są od początku, i pyta, co się dzieje.
„-Nie wiemy, jak ci to powiedzieć... Tam na górze stoi Krzysiek.
-Jaki Krzysiek?
-No Krzysiek, nasz dyżurny.
-Ale jak? Dlaczego?
-Przechodził z dzieckiem przez pasy... Niczego nie mógł zrobić... Wpadł w nich rozpędzony samochód. Dziecko tam jeszcze leży, zmiażdżone... On z tego wszystkiego wszedł na górę i chce skoczyć”.
A potem padło pytanie skierowane do wspomnianego decydenta: „To iść go ratować czy pozwolić mu skoczyć?”
Negocjator, który opowiada mi tę historię, zapamiętał zawstydzony i nieco w tamtym momencie tępawy wyraz twarzy swojego rozmówcy.
„A gdyby to był twój syn albo twoja córka? Iść ratować czy niech skoczy? Proste pytanie”. Nie doczekał się odpowiedzi”. Koniec cytatu.
Książka bardzo potrzebna, bo uświadamia, w jakim stanie ducha znajdują się ludzie w kryzysie, jak nieostrożnym zdaniem potrafią krewni czy nawet lekarze zniszczyć parę godzin negocjacji i pacjent sprowadzony z dachu wyrywa się lekarzowi z karetki i biegnie znowu na dach. Albo lekarka, którą po długiej rozmowie udaje się wprowadzić do pokoju, w którym jest osoba psychicznie chora, z nożem w jednej rece i niemowlakiem w drugiej. Pomimo zapowiedzi, że pani doktor ma robić to, co jej powie negocjator, wyrywa się z własnym rozkazem: „Co wy tu, ku..a, myślicie. Ja chcę ratować dziecko, dajcie mi to dziecko”. Na co chora podniosła dziecko i chciała nim rzucić o podłogę, więc negocjator z kolei powiedział pani doktor, żeby usiadła i się, ku..a, nie ruszała. I zaczął negocjacje od nowa.
Autor rozmawia też z członkami rodzin negocjatorów, którzy płacą za tę pracę współmałżonka czy ojca swoją cenę. Przedstawia opinie kilku negocjatorów. I choć był moment, gdzie pomyślałam „jak chaotycznie jest napisana ta książka”, to pod koniec wszystko się porządkuje. Autor uważa, podobnie jak negocjatorzy, że powinni oni być zatrudnieni na stałym etacie, a nie jeździć na negocjacje o każdej porze dnia i nocy dodatkowo obok swoich normalnych godzin pracy. Nie siedzieliby bezczynnie, gdyby akurat nie byli potrzebni, bo sami jeżdżą na doszkalanie, przekazują zdobytą wiedzę dalej, a jest na to ogromne zapotrzebowanie. Poza tym liczba interwencji ciągle rośnie. Przez 5 lat w moim rodzinnym mieście Łodzi istniała komórka etatowych negocjatorów. W 2016 roku ją zlikwidowano. Mam nadzieję, że pod nowymi rządami etaty dla tej grupy zawodowej zostaną przywrócone.
Do tej pracy nie wystarczą przeszkolenia i kursy. Potrzebne są jeszcze specyficzne cechy charakteru – empatia, łatwość nawiązywania kontaktu z ludźmi, umiejętność opanowania własnych emocji i zachowania zimnej krwi, szybkie łączenie otrzymanych informacji (negocjatorzy pracują trójkami) i wykorzystanie ich w nawiązywaniu kontaktu z osobą w kryzysie. Dopiero w praktyce okazuje się, czy ktoś się sprawdza jako negocjator czy też nie.
Polecam Wam tę książkę ogromnie! Popularyzujcie ją! Ta wiedza przyda się nie tylko policjantom, lekarzom czy sanitariuszom, ale i każdemu z nas, na wypadek, gdybyśmy znaleźli się jako świadek w sytuacji zagrożenia czyjegoś życia, aby nieprzemyślanym zdaniem czy zachowaniem nie zniszczyć pracy negocjatora. Świetnie napisana, czyta się ją z zapartym tchem! Dziesięć gwiazdek za ważny społecznie temat.