Jestem mamą ciężko niepełnosprawnego dziecka, właściwie już dorosłego (18 lat) chłopaka.
Mamy grono zaprzyjaźnionych rodziców którzy też wychowują dzieci niepełnosprawne.
I wiecie co?
Żartujemy sobie z siebie samych, z naszych dzieci.
Wytykany sobie żartobliwie nasze przywary, niedociągnięcia.
Nikt się na nikogo nie obraża.
Dajemy sobie do tego prawo żeby nie zwariować do końca. Oswoić choć trochę to życie pod górkę.
O tym jest ta książka.
Polecam! Wiem co mówię!
Kontrowersyjna książka, jeśli poczyta się też, co mama Mathieu i Thomasa ma na jej temat do powiedzenia. Ale nadal warta przeczytania...
Co mi się podobało:
- Humor - Tak, Jean-Louis Fournier jest humorystą, więc prawdopodobnie nie powinniśmy brać wszystkiego w tej książce za fakty. Wiele rzeczy mogło być podkolorowanych, przesadzonych i przeinaczonych, ale wciąż była to książka pełna zabawnych i szczęśliwych momentów przeplatanych z tymi łamiącymi serce i smutnymi.
- Styl pisania - Ta książka to raczej zbiór "scenek/obrazków" z życia rodziny Fournier. "Rozdzialiki" są bardzo krótkie i nie ma tu typowej fabuły.
Co mi się nie podobało:
- Powtarzalność - Książka ma dużo powtórzeń (anafor, ściśle rzecz ujmując) użytych jako figurę retoryczną. I to było OK. Ale wracanie do tych samych pomysłów, fragmentów, a nawet identycznych zdań? To wyglądało trochę tak, jakby autor chciał nimi wydłużyć książkę.