Pisarz francuski, twórca powieści odcinkowej. Sławę przyniosły mu, publikowane początkowo w „Journal des Débats”, sensacyjne powieści z życia najuboższej ludności Paryża, zawierające krytykę istniejącego systemu społecznego. Wywarły one wpływ na nastroje polityczne w przededniu rewolucji 1848 roku (Wiosny Ludów). Pisał również powieści marynistyczne, historyczne i obyczajowe.
„Czytelnik nie zapomniał dwóch gości, których bacznie obserwował trzeci, później przybyły.”
„Tajemnice Paryża” to książka, z którą wcześniej nie miałam do czynienia, a szkoda, gdyż przygoda należała do bardzo udanych. Przekonałam się, jak wiele późniejszych utworów wzorowało się na tym tytule. Powieść drukowana na łamach numerów gazety francuskiej, sto osiemdziesiąt lat temu, stała się prekursorką masowej formy literackiej. Odbierałam odcinkową osobowość powieści, wyraźnie czułam fragmentaryczność, także w tym tkwił jej urok. Mogłam wskakiwać w nią w dowolnym momencie, podążać scenariuszem zdarzeń zawartych w kilku rozdziałach, poddać się celowemu zawieszeniu akcji i niepewności, co będzie dalej, a to zachęcało do powrotów.
Narracja dostosowana do szerokiego grona odbiorcy, mniej lub bardziej obytego w świecie literatury, wynikało to z formy publikacji. Styl opowiadania wciągał, oferował wiele zajmujących przygód, niesamowitych scen, ciekawych dialogów. Wiele się działo, szybkie zwroty akcji, mocne intrygi, niekiedy przejaskrawione koloryty akcji, pełne patosu wypowiedzi, symboliczne przypisanie cech, stereotypowe potraktowanie synonimów piękna i brzydoty, przesadna dynamizacja sensacji, czy ubarwienia miejsc incydentów, ale jakże pasujące do klimatu epoki, mentalności i realiów życia, a przy tym bezpośrednio i klarownie kontrastujące zło i dobro.
Więcej na: https://bookendorfina.blogspot.com/2023/01/tajemnice-paryza.html
Audiobook zakupiony na dłuuugie spacery z pieską okazał się być gigantyczną pomyłką.
Czarno-białe postaci, te dobre tak idealne, że aż nieludzkie, czyli papierowe (tylko ze względu na osadzenie akcji w XIX w. nie piszę: plastikowe postaci). Dydaktyzm, który razi w XXI w. i schematy odpowiednie dla pensjonarek sprzed dwóch stuleci.
Sama akcja obfituje w ogrom przeciwności, które dotykają "tych dobrych",a które oni gdzieś w tle rozwiązują. Nie wiemy jak, bo w kolejnym rozdziale już mamy "cud objawiony" i rozwiązanie jest zbędne - akcja przeskakuje o kilka miesięcy i kilkaset kilometrów.
Poraża ogrom opisów,a te dotyczące świetlanych postaci są szczególnie męczące.
Odradzam.