yass/możesz czuć się bezpiecznie Szczepan Kopyt 6,1
ocenił(a) na 107 lata temu Czytałam tylko "[yass]" (w osobnym wydaniu),poniżej recenzja:
FALE. IMPRESJE O POEZJI OSTATNICH LAT
2. SZUMY, FLUKTUACJE:
„[YASS]” SZCZEPANA KOPYTA
Tytuł tomiku – połączenie yassu, współczesnego stylu muzycznego będącego zlepkiem różnych gatunków, i nawiasów, jakby wyjętych z tytułu słynnego albumu islandzkich mistrzów nastroju, Sigur Ros – zachęca, by spojrzeć na „[yass]” jako na dzieło powstałe przez nałożenie dwóch różnych „muzyk”. Najlepiej słyszalna jest ta „yassowa”: hybrydyczna, nonszalancko eksperymentująca, sprawiająca wrażenie improwizacji, w której raz chodzi o opowiedzenie żartu, kiedy indziej – o czystą radość „estetycznej kakofonii”. Dobrym przykładem wzmiankowanego humoru jest pełen lekkości utwór „popijając herbatę”, w którym poznajemy alternatywny sposób powstania kadzidełek z drzewa sandałowego:
zawsze mi się kojarzyło, że to
jacyś fakirzy oddają swoje sandały
dostąpiwszy oświecenia i stąd zapach
czy też – przyczyny nieufności podmiotu lirycznego wobec współczesnych „przepowiadaczy” przyszłości:
oraz że przestałem
wierzyć horoskopom jak większość baranów
Jednakże, zza wspomnianej humorystycznej warstwy raz po raz przeziera ta bardziej poważna, głęboka, refleksyjna, nasycona, niczym islandzkim smutkiem, szeroką gamą niewesołych obserwacji obyczajowych, kulturowych i poznawczych. Te ostatnie manifestują się choćby w wierszu * [najpierw lekcja anatomii], gdy podmiot zastanawia się:
zaczęło się od wosku, czy można cię dotknąć inaczej?
w co się zamienisz jutro, w sztuczny diament?
i drąży:
bo na początku było słowo, prawda?
naprawdę, chcę to wiedzieć, po co ostrzy się skalpel?
czy mi odpowie zderzacz hadronów w cern?
Odpowiedzi na postawione wyżej pytania o naturę świata, życia, materii nie przyniesie jednak fizyka. Bo choć konkluzja brzmi:
raczej
dotknąłem cię, doprawdy dziwne, mogło być odwrotnie
na początku był punkt, a potem próg Plancka
to przecież obecność tego progu – wartości określającej moment „po” Wielkim Wybuchu, kiedy „zaczął się” czas i przyczynowość – pozostawia domyślne miejsce na koncepcję nadprzyrodzonej mocy, która w spektakularny sposób „wypluła” z siebie znany nam dzisiaj, deterministyczny Wszechświat i, z sobie tylko wiadomych przyczyn, wycofała się w zupełne, być może, nieistnienie. Z jednej strony rysują się więc ciekawe niedookreślenia w materii tekstu, z drugiej – nie mniej intrygujące dopowiedzenia. Odrobinę niekiedy kontrowersyjne – jak wtedy, gdy podmiot liryczny „wiersza dla borata z kazachstanu” deklaruje:
czego chcemy?
dostępu do trupa boga – chcemy go powiesić
za jaja
nietrudno jednak dostrzec w powyższym fragmencie krytykę patriarchalizmu, wszystkich tych zbrodni popełnianych po dziś dzień w różnych zakątkach globu w imię takiego czy innego, męskiego boga. Kopyt jest w pełni świadomy tego niszczącego wymiaru męskości, jak i jego kulturowych uwarunkowań, gdy w „wierszyku z kiszonej kapusty” autoironicznie stwierdza:
byt, określa świadomość gładkolufowej broni.
Zarysowane powyżej próbkowo warstwy, ta lekka i humorystyczna oraz ta poważniejsza, mimo, a może z powodu dzielącej ich poetycznej i merytorycznej przepaści, dobrze się moim zdaniem komponują w niejednoznaczną całość, w której szum łagodzi „ostrość dźwięku fluktuacji”, a te go z kolei pogłębiają i uszlachetniają. Polecam gorąco (nie tylko) tym, których słuch wyczulony jest na niestandardową, pełną nieoczekiwanych kontrapunktów „muzykę współczesności”.