Jabłoń w ogrodzie, morze jest blisko. Małgorzata Braunek w rozmowie o życiu z Arturem Cieślarem Artur Cieślar 6,9
ocenił(a) na 78 lata temu Z wieloma opiniami i sposobem patrzenia na świat zarówno przez Panią Braunek, jak i Pana Cieślara się nie zgadzam, ale przecież nie o to w tym chodzi. Za to na pewno zapadnie mi w pamięć krótko i w prostych słowach opisany błędny sposób wychowania dzieci przez rodziców, bo, niestety, mam z nim do czynienia na co dzień w swoim otoczeniu. Postanowiłem wykorzystać okazję i tę opinię napisać właśnie pod kątem tego problemu. Chodzi mi tu konkretnie o trafne stwierdzenie, że współcześnie wielu rodziców traktuje swoje dziecko jak własność.
"Własność, w którą trzeba dobrze zainwestować, by później odnieść satysfakcję z dobrej lokaty. Dziecko powinno spełniać oczekiwania swoich rodziców - mamusi i tatusia. A jeśli taka "własność" zdobywa nagrody, dyplomy, oczywiście jest to zasługa rodziców, którzy otrzymują potwierdzenie, że dobrze zainwestowali swój cenny czas i pieniądze."
Tak, to zdecydowanie trafne porównanie.
Małgorzata Braunek mówi:
"Mam jakieś głębokie przekonanie co do wyborów i decyzji moich dzieci. I w tym upatruję ich siłę - mogą one przynieść wiele satysfakcji, czasami rozczarowań, ale niewątpliwie zawsze będą wielką nauką.
JAKO RODZIC MOŻESZ MIEĆ TYLKO GŁOS DORADCY, NIGDY ZARZĄDCY.
Dobrze jest mieć świadomość, że nasze dzieci są tak naprawdę wolnymi, w pełni suwerennymi ludźmi - w związku z tym powinniśmy uznawać ich niezależność. Zadaniem rodzica jest trwanie i bycie przy nich, służenie im swoim wsparciem."
Niestety, często stykam się z osobami, których rodzice nie mają tej świadomości i właśnie ich dzieci to niejakie "lokaty". Dzieci mają spełniać oczekiwania rodziców, być najlepsi we wszystkim, robić tylko i wyłącznie to, co rodzicom się podoba. Nie mają prawa do własnych decyzji, opiekunowie wiedzą najlepiej, co jest dla nich lepsze. Ryby i dzieci głosu nie mają. Tacy rodzice wymagają od swoich dzieci tego, by spełnili to, czego nie udało im się samemu osiągnąć. Chcą by ich dzieci były chodzącymi ideałami, były rekordzistami we wszystkim, a z pewnością osiągnęły ich zachcianki.
To straszne i współczuję takim dzieciakom. Bardzo często zdarza się, że takie dzieci są do tego stopnia zmanipulowane, że same tego nie widzą. Poddają się temu, a nawet uważają, że jest to słuszne postępowanie. W tym miejscu pragnę podziękować moim rodzicom, którzy traktują mnie jako wolnego, myślącego człowieka, który odpowiada za swoje wybory i sam kreuje swoje dziś i przyszłe życie. Trudno o takie zaufanie, ale myślę, że mimo że często na pewno wątpią w słuszność takiego postępowania (jak chociażby nie zmuszanie do nauki),ale w ostatecznym rozrachunku są ze mnie dumni. Z pewnością będę się starał postępować podobnie ze swoimi potomkami.