Jest to opowieść o wyprawie do lasu napisana wierszem. To niezwykła przygoda, dreszcz emocji. Gąszcz lasu, drzewa, tajemnicze knieje i manowce... Ależ trudno nazbierać jagód w dniu imienin mamy! Pośród niebezpieczeństw.
Opowieść ma tempo i wszelkie elementy atrakcyjności. Znakomicie się tego słucha. Pamiętam jak czytała mi to mama.
Jestem zauroczona tą książką. Zanużyłam się w tę krótką historię niczym w świat Alicji w krainie czarów. Jest tu wszystko co lubię: natura, coś na styku snu i rzeczywistości, Język dość wymagający (zwłaszcza dla dzieci, które często dopytywały "co to znaczy?", w efekcie książkę czytaliśmy dwa razy z rzędu, starając się by drugi raz nie był przerywany tłumaczeniem słów:),ale to spowodowało, że lektura stała się wręcz doświadczeniem, dzięki któremu przenieśliśmy się nie tylko do świata fantazji, ale także odbyliśmy podróż w czasie, gdy pradziadkowie moich dziecięcych słuchaczy byli dziećmi. Zrobiło to nas wrażenie. Ilustracje Kasi Minasowicz ubierają tę historię w gustowne, nowoczesne, wysmakowane "ubrania". Super pomysł, by wiekowy tekst połączyć z nowoczesną ilustracją. Dzięki tej książce zainteresowałam się też bardziej biografią Konopnickiej, która była niezwykłą kobietą i byłaby nią także żyjąc w dzisiejszych czasach.