Cztery pory roku w książkowych cyklach. Dlaczego większość zaczyna się od jesieni?

Remigiusz Koziński Remigiusz Koziński
07.01.2024

Władysław Reymont („Chłopi” – o czym często zapominamy – ukazywali się w odcinkach), Karl Ove Knausgård, Ali Smith oraz Magdalena Majcher zaczęli swoje pisarskie cykle od jesieni. Czyżby bogactwo natury, kolorów i zapachów było przyczyną sięgnięcia po pióro, ewentualnie nasiadówki przy klawiaturze? Czy też wydłużające się noce sprzyjają melancholii, która często jest doskonałym paliwem dla literackiej weny?

Cztery pory roku w książkowych cyklach. Dlaczego większość zaczyna się od jesieni?

To pozostanie raczej w sferze domysłów, chyba że stanie się elementem profesjonalnych literackich analiz. Mnie do przyjrzenia się cyklom książek inspirowanym porami roku skłonił… styczeń. Pierwszy miesiąc sprzyjający postanowieniom, ale i refleksjom na temat tego, jak wyglądać będzie nadchodzący rok. Czy wiosna przyjdzie szybko i będzie ciepła, a lato deszczowe? No i jesień, czy – jak to ostatnio ma w zwyczaju – długim i namiętnym pocałunkiem żegnać się będzie z ciepłymi promieniami słońca? W końcu zima – będzie słotna czy biała i skrzypiąca pod butami?

Większość z analizowanych pisarzy i pisarek zaczęła od jesieni. No dobrze, Knausgård i Anders de la Motte od schyłku lata. Na dobrą sprawę z analizowanych wyłamał się tylko Mons Kallentoft.

„Chłopi” – rok naturalny i liturgiczny

Pory roku stanowiące wątek tkaniny, której osnową są losy mieszkańców wsi Lipce, to banał. Wypracowania analizujące ten temat można liczyć w tysiącach, wiązać w pęczki i zasilać sprzedaż hurtową.

Jednak gdy usiadłem, by po raz chyba czwarty w życiu przeczytać powieść „Chłopi” Władysława Stanisława Reymonta, zdałem sobie sprawę, jak bogata jest ona w treść, obrazy, kolory, a także emocje. Osnowa oplata wątki, jest od nich zależna. Pory roku to rytm natury – na cztery w naszym klimacie. Metrum: cztery czwarte…

My zaś jesteśmy jednym, niekoniecznie najważniejszym, instrumentem orkiestry utrzymującej ten rytm. Optowałbym za którąś tam z rzędu altówką, na pewno nie za pierwszym, skrzypcowym rzędem. Natura to orkiestra przebogata – à la Mahler w wersji dla „Symfonii Tysiąca” (choć robimy, co można, by zmniejszyć jej skład do skromnej mannheimskiej wersji). Jesień sprzyja melancholii, zima jest trudna do przetrwania, szukamy wtedy schronienia, wiosna budzi się – i nas – do życia, a lato to czas obftości i gorących uczuć i emocji. Pory roku to doskonała kompozycja. Rok liturgiczny – drugi wątek dla Reymontowskiej tkaniny – jest tylko tych pór roku adaptacją. Przeskakując z tkaniny na pięciolinię: Wielkanoc czy Boże Narodzenie to pory roku rozpisane na chór śpiewający wiosenne „Alleluja” lub zimowe kolędy.

Ali Smith refleksja nad schyłkiem i przemijaniem

W pierwszym tomie poznajemy Daniela, mającego sto lat z okładem, unoszącego się między sennymi marzeniami a przebłyskami rzeczywistości. Pierwsze skojarzenie, które przyszło mi na myśl, to ostatni śmiertelny z filmu „Mr. Nobody” – unoszący się wśród nielinearnych retrospekcji, wspomnień, tęsknot i marzeń. Takich bohaterów, równoległych scenariuszy, jest we wszystkich czterech tomach kilkoro. Pory roku są zaznaczone, nie nachalnie, ale są obecne wszystkie cztery: jesień, zima, wiosna i lato. Wydają się żyć własnym życiem z powidokami bohaterów z pierwszego tomu, w drugim, trzecim… I ich ponowną, już nie widmową obecnością – latem, a więc w tomie numer cztery. To pora roku, która daje nadzieję wraz ze skwirem jerzyków przecinających niebo ostrzami swoich skrzydeł.

Ali Smith pokazuje, że Fukuyama nie miał racji. Historia nigdy się nie kończy, historie nigdy się nie kończą… No właśnie, mistrz opowieści Charles Dickens to ten drugi wątek pór roku opisywanej tetralogii. Oprócz oczywistych nawiązań: do „Opowieści wigilijnej” w „Zimie”, do „Dawida Copperfielda” w „Lecie”, są też inne. Wystarczy pomyśleć. Kiedy zacząłem szukać analogii w „Jesieni”, złorzecząc swej skłonności do analizowania, nagle… No przecież! Przerzucający się opowieściami Elisabeth i Daniel, ich filozoficzne dysputy – to przecież „Klub Pickwicka”. Wiosna – to, rzecz jasna, również Dickensowskie „Wielkie nadzieje”.

Smith nie daje gotowych odpowiedzi, tak jak nie daje ich Vivaldi. Owszem, wenecki kompozytor opatrzył nuty koncertów „Czterech pór roku” sonetami, w których literacko nawiązuje do muzycznej interpretacji, ale niczego nie narzuca, jedynie sugeruje. Zaczął od wiosny, od „wesołych ptasząt” i ich „pieśni radosnej” oddanej przez skrzypce. Wiosną w lesie słychać zięby, bogatki, czasem werbel dzięcioła. Ale to już pole dla naszej wyobraźni, przestrzeń, którą kompozytor zostawił muzykom. Niektórzy, jak Max Richter, wykorzystali ją – szukając większej liczby wymiarów niż banalne trzy.

Losy bohaterów splatają się i rozplatają. Autorka delikatnymi ruchami piórka szkicuje w ich tle: kryzys uchodźczy, brexit, pandemię. Wpływają one na opowiadane historie – jak mogłoby być inaczej. Jednocześnie wystarczy kilka zdań i uświadamiamy sobie, że zawsze coś się działo, zawsze trzeba było przeciwko czemuś głośno protestować lub nad czymś w ciszy się zastanowić. Niewątpliwym atutem jest przekład Jerzego Kozłowskiego, który pozwala zrozumieć polskiemu odbiorcy gry słowne stosowane przez pisarkę, oddaje rytm zdań, atmosferę. „Cztery pory roku” Ali Smith mają nieprzebraną liczbę warstw, prowadzą czytelnika po niezwykle skomplikowanym labiryncie skojarzeń, skłaniają do kolejnych lektur i poszukiwań ogólnej natury. Kształty nabierają znaczeń po zmianie perspektywy.

Karl Ove Knausgård – codzienny rytm pór roku

Norweski pisarz zadomowiony w Szwecji, chwilami nieco szwedzkim państwem przerażony, pisze o szczegółach składających się na codzienność. Skupiony na tu i teraz – swoim i swojego czwartego dziecka. Córki, która rozwija się i rodzi wpisana w „Jesień”, „Zimę”, „Wiosnę” i „Lato”. Knausgård zaczyna, jak Reymont i Ali Smith, od jesieni, a właściwie schyłku lata. Pisze listy najpierw do nienarodzonej córki, potem zwraca się do niej bardziej bezpośrednio, opisując jej zachowania, relacje z rodzeństwem.

Po przeczytaniu wszystkich czterech tomów miałem ambiwalentne odczucia. Spodobało mi się szczegółowe opisywanie okruchów życia. Tego codziennego, zwykłego bycia, siadania na werandzie, zajmowania się dziećmi, detalicznym, czasem katalogującym wręcz opisem z porami roku leniwie zmieniającymi się w tle. Bardzo subiektywny, żeby nie powiedzieć egoistyczny sposób opisu nie jest niczym nowym – to znak rozpoznawczy norweskiego pisarza. Po jakimś czasie przyszła refleksja. Ta nienarodzona, a potem nowo narodzona córka nie jest tylko twoja, Karlu Ove – jest wasza. Do tego tanga – biologicznie – trzeba było dwojga.

W tym wypadku było was dwoje. Oczywiście subiektywny do bólu punkt widzenia to literacki zabieg, zbójeckie prawo autora. Uwierało mnie to jednak, kiedy myślałem o tekstach „Jesieni”, „Zimy”, „Wiosny” i „Lata”.

Mons Kallentoft z północy

Przywędrowaliśmy na dobre do Szwecji. Z norweskiego pisarza ze sporymi zadatkami na egotyka płynnie przechodzimy do autora niezwykłych serii powieści kryminalnych. Nas zajmie jedna właściwie jej część – w związku z lejtmotywem niniejszego tekstu. Ta, w której zbrodnia splata się z porą roku. Kallentoft zaczyna swoją serię od „Ofiary w środku zimy”, następna jest „Śmierć letnią porą”, potem „Jesienna sonata” i „Zło budzi się wiosną”

Podałem książki w kolejności ich ukazywania się i według chronologii fabuły. Kolejność pór roku jest więc zaburzona. Pojawia się nawet „Piąta pora roku”, po której cykl przechodzi w sferę żywiołów: ziemi, wody, powietrza i ognia… Do tej pory ukazało się po polsku w sumie dwanaście tomów cyklu o komisarz Malin Fors. Kolejne nie zrobiły na mnie aż takiego wrażenia jak pierwsze cztery z ich oniryczną atmosferą, wplataniem w treść perspektywy… nieżywej ofiary zbrodni. Kiedy zetknąłem się z tą prozą po raz pierwszy, a było to jakieś dwanaście lat temu, ten sposób pisania był absolutnie nowatorski, chwycił pazurami i trzymał, póki nie skończyłem kolejnego tomu. Potem, gdzieś na etapie „Piątej pory roku”, nieco się rozluźnił. Miałem wrażenie, że tom ten, zgodnie zresztą z tytułem – doklejony jest do napisanej wcześniej tetralogii. Z drugiej strony – z czego wynika to nasze europejskie przekonanie o czterech porach roku? Klimatyczna karuzela kręci się coraz szybciej, a my wirujemy wraz z nią, odczuwając coraz większe mdłości. Cała planeta dostaje czkawki.

W pierwszych czterech książkach cyklu o Malin Kallentoft doskonale wykorzystuje to, co w porach roku wpływa na nasze samopoczucie i emocje. Zimą wilgotny ziąb wdziera się w nasze wnętrze, lektura o zbrodniach latem wplata się w odczucie dusznego gorąca. Podobnie jest z wiosną i jesienią.

Pierwsze cztery tomy ze szwedzkiego przekładało w sumie troje tłumaczy: Robert Kędzierski, Bratumiła Pawłowska-Pettersson i etatowa nieomal, jeśli chodzi o popularnych szwedzkich autorów historii kryminalnych – Inga Sawicka. Udało im się tę atmosferę przenieść do polskiej wersji.

Anders de la Motte – cóż, też ze Szwecji

Mało tego, ze Skanii, a to ojczyzna depresji, o czym wiedzą choćby miłośnicy Wallandera, który już ze trzydzieści lat temu sprawił, że czytelnicy pokochali skandynawskie kryminały. „Koniec lata”, „Jesienna zbrodnia”, „Zimowy ogień” i „Wiosenna ofiara” tworzą razem „Kwartet Sezonowy”. Mamy tu zachowany klasyczny cykl pór roku. Fabuły książek idą jednak dwoma torami, nawiązując do zbrodni, które korzenie siegają odległej o kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt lat przeszłości. Zło, które, wydawać by się mogło, ukryte zostało w mrocznych zakątkach Skanii, wywlekane jest na światło dzienne. Wraca. Anders de la Motte snuje swą opowieść, wykorzystując wątek nieuchronnego ujawnienia zbrodni niezależnie od upływającego czasu. Bohaterki i bohaterowie są różni, wspólne są nici wiodące do wydarzeń z przeszłości oraz oczywiście wspomniana już wcześniej szwedzka Skania.

Aleksandra Tyl i pastelowe emocje

Miłośnicy kryminałów powinni nas w tym momencie opuścić, bowiem „Magiczne lato”, „Karmelowa jesień”, „Anielska zima” i „Szalona wiosna” to lektury z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych. Proszę nie traktować tych przymiotników jako protekcjonalnego podejścia do tych książek. Absolutnie nie miałem takiego zamiaru. Tytuły, które sprawiają, że czytelnik czy czytelniczka uśmiechną się podczas lektury, a niekiedy również odrobinę wzruszą, bywają niezastąpione. Czasem potrzebujemy treści, która rozjaśni nasz wewnętrzny mrok. O ile wymieniane wcześniej w tym tekście literackie nawiązania do czterech pór roku można by porównać – niezależnie od odcienia – do obrazów malowanych olejem na płótnie, takich z porządnym gruntem pod spodem i grubą warstwą werniksu z wierzchu, o tyle książki Aleksandry Tyl kreślone są pastelowym sztyftem na jasnym kartonie. Są lekkie, przy przewracaniu stron na palcach pozostaje kolorowy pył. Losy bohaterów przeplatają się niewymuszenie, jakby mimochodem.

Magdalena Majcher i jej „Wszystkie pory uczuć”

Tu również pojawiają się cztery pory roku. Zresztą odnoszę wrażenie, że autorka chętnie grupuje pisane przez siebie tomy w serie, mimo że w jednym z wywiadów twierdziła, że za seriami nie przepada. Może naciski wydawcy? Kto wie… W każdym razie mamy tu następujące po sobie jesień, zimę, wiosnę i lato, a książki poruszają tematy bardziej serio. O ile cykl Aleksandry Tyl był pastelowy, z kartonem do rysowania fabuły, o tyle tu znów wracamy na solidnie zagruntowany blejtram, na który pędzel autorki nakłada kolory mocno nasycone. Są emocje, są tragedie, nie ma jednak barw wyłącznie ponurych – co to, to nie. „Wszystkie pory uczuć” – mimo że są cyklem powieści obyczajowych niebojących się tematów poważnych: traumy z domu dziecka, alkoholowego zespołu płodowego czy depresji poporodowej – nie wydają mi się lekturą depresyjną. Myślę, że pomogą wielu osobom przepracować podczas czytania swoje problemy i może nieco ułatwią życie. Magdalena Majcher pisze książki kwalifikowane często jako „kobiece” (tu jest wielki cudzysłów – drogie koleżanki: pardon, błagam). Przyznam, że lubię od czasu do czasu po takowe sięgnąć – ot, by zrozumieć nieodgadnione (no tak, sam się proszę, wiem).

Wątek czterech pór roku pozwala więc twórcom – nie tylko pisarzom (przypominam o Vivaldim i Richterze) – na rozwinięcie skrzydeł, na zaplatanie osnowy na wątku, nakładanie kolorów czy też na budowanie fabuły po prostu. Cztery przypisane są tylko naszej, wcale nie największej i nie najważniejszej na Ziemi umiarkowanej strefie klimatycznej. Zależne od orbitowania naszej planety dookoła Słońca, pewnie się zmienią. Harmonia i wyobraźnia trwać będą w sporze. Pory roku zaś, póki co, zmieniają się, a zmiana ta sprzyja naturze i… kulturze. Oby więc trwała, ku chwale oksymoronom.

Artykuł po raz pierwszy ukazał się w 2023 roku. 

Chcesz kupić wymienione wyżej książki w cenie, którą sam/-a wybierzesz? Ustaw dla nich alert LC!


komentarze [21]

Sortuj:
więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Flambir  - awatar
Flambir 10.01.2024 13:19
Czytelnik

Chętnie przeczytam artykuł o książkach o zimie (gdzie akcja dzieje się zimą, w śniegu), lubię czytać w zgodzie z porami roku.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
domekzkart  - awatar
domekzkart 08.01.2024 21:21
Czytelniczka

Jesień to taki okres na zastanowienie się, trochę nostalgii, wspomnień. Idealny czas na początek książki, ale też na czytanie  😍

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Ann-chan  - awatar
Ann-chan 07.01.2024 23:22
Czytelniczka

Obecnie także czytam książkę, która opiera się na porach roku. Jest to dzieło państwa Łozińskich  W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy. W przypadku tej książki rozpoczęto od zimy, co wprowadza w specyficzny świąteczny nastrój.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 W ziemiańskim dworze. Codzienność, obyczaje, święta, zabawy
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 09.01.2024 22:00
Redaktor

Ciekawe, czy gdzieś ten reymontowski podział nie był inspiracją. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
malenia_  - awatar
malenia_ 01.02.2023 10:23
Czytelniczka

Przychodzi mi do głowy Aneta Jadowska i jej Garstki z Ustki, też dzieją się w trakcie zmieniających się pór roku. Tom pierwszy - lato, trochę wyłamuje się z powyższego schematu. Choć pogoda nie jest jednym z głównych bohaterów to nadaje przyjemny klimat powieści. Przyznam szczerze, że specjalnie czekałam na "zimę" (bo u mnie śniegu jak na lekarstwo w tym roku 😒), żeby...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
lourdes  - awatar
lourdes 31.01.2023 23:39
Czytelniczka

a może dlatego, żeby zakończyć się piękną ciepłą dającą nadzieje i radość pora roku?  😀

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 02.02.2023 21:19
Redaktor

Kto wie - może coś w tym jest. Chociaż w przypadku wspomnianych cykli z tą radosną porą latem, bywa różnie. W "Chłopach" Jagnę też latem wywieźli...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 31.01.2023 23:18
Redaktor

Trafiłem jeszcze na Kronikę Miasta Poznania - to jest niezwykłe wydawnictwo. Dziś obchodzi, uwaga - STULECIE. Był też numer poświęcony porom roku. 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Róża_Bzowa  - awatar
Róża_Bzowa 31.01.2023 08:58
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Ciekawy artykuł.
To ja jeszcze nieśmiało nadmienię o literaturze dziecięcej, związanej z porami roku: obrazkowe 
Wiosna na ulicy Czereśniowej Lato na ulicy Czereśniowej Jesień na ulicy Czereśniowej Zima...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
 Wiosna na ulicy Czereśniowej  Lato na ulicy Czereśniowej  Jesień na ulicy Czereśniowej  Zima na ulicy Czereśniowej  Lato Muminków  Zima Muminków
Bete_Noire  - awatar
Bete_Noire 30.01.2023 11:07
Czytelnik

@Remigiusz Koziński Jeżeli z jakiegoś powodu się jeszcze łudzę i przeglądam artykuły na tym portalu, to właśnie dla takich jak ten. Z daleka od tej całej zgniłej polityki, prób forsowania swojej wizji świata między wierszami i tych wszystkich sponsorowanych potworków. Podoba mi się, bo widzę, że jako jeden z ostatnich tutaj, rozumie Pan literaturę. Rozumie Pan, że czasem...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 30.01.2023 12:01
Redaktor

Dziękuję za komplement, ale z opinią na temat portalu się nie zgadzam. Teksty są różne, na różne tematy. Większość zawartości tworzona jest przez społeczność (wielką!) skupioną wokół lubimyczytac.pl; a społeczność ta ma bardzo różne poglądy i czyta różne książki. Co do sponsoringu - utrzymywanie portalu kosztuje, podobnie, jak wydawanie książek. "Sponsorowane potworki" to...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Moni  - awatar
Moni 30.01.2023 09:19
Czytelniczka

@Remigiusz Koziński, pięknie pan pisze, artykuł na poziomie. Mam gdzieś z tyłu głowy niedawne skojarzenie literackie z filmem Wiosna, lato, jesień, zima, wiosna Ki- duk- Kima, ale nie mogę sobie przypomnieć w tej chwili. Parę cykli opisywanych przez pana mnie zaciekawiło.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 30.01.2023 09:29
Redaktor

Aż się nadąłem, a i tak jestem nadęty :). Dziękuję :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moni  - awatar
Moni 30.01.2023 10:54
Czytelniczka

O! Już mi się przypomniało- to ten piękny tomik poezji, autorstwa Justyny Koronkiewicz. Tam również cała opowieść zaczyna się jesienią. https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4891473/naturalna-kolej-rzeczy ]

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 30.01.2023 12:01
Redaktor

Dziękuję, spróbuję dopaść :) 

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Moni  - awatar
Moni 30.01.2023 12:16
Czytelniczka

Najłatwiej będzie chyba u Autorki bezpośrednio.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Remigiusz Koziński - awatar
Remigiusz Koziński 29.01.2023 22:17
Redaktor

Jak to dobrze robić różne rzeczy. Pracuję nad filmami noir i co widzę - nawiązanie... Jesienna sonata Monsa Kallentofta - pierwsze strony - jak żywcem wyjęte ze scenariusza "Sunset Boullevard" - Billy Wildera.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post