rozwińzwiń

Problemski Hotel

Okładka książki Problemski Hotel Dimitri Verhulst
Okładka książki Problemski Hotel
Dimitri Verhulst Wydawnictwo: Claroscuro Seria: z innej perspektywy literatura piękna
152 str. 2 godz. 32 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
z innej perspektywy
Tytuł oryginału:
Problemski Hotel
Wydawnictwo:
Claroscuro
Data wydania:
2013-07-08
Data 1. wyd. pol.:
2013-07-08
Liczba stron:
152
Czas czytania
2 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788362498147
Tłumacz:
Sławomir Paszkiet
Tagi:
imigracja imigrant uchodźcy Belgia Beneluks literatura belgijska rasizm ksenofobia tolerancja odmienność
Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Dom inny niż wszystkie



4620 277 108

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
63 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
946
946

Na półkach: , ,

Jedną z oznak inteligencji jest zdolność żartowania na poziomie. Wiadomo bowiem, że poczucie humoru może mieć różne poziomy i odcienie. Niełatwo przekroczyć granicę, być niesmacznym, trywialnym i żenującym. Zwłaszcza jeśli żarty tyczą się np. poważnych społecznych problemów jak życie imigrantów w ośrodku dla uchodźców.

Sztuka ta udała się autorowi powieści „Problemski hotel”. Dmitri Verhuslst spędził bowiem w podobnym ośrodku kilka dni, został bowiem poproszony przez pewne czasopismo o napisanie tekstu o uchodźcach. A gdzie mógłby dowiedzieć się o tym najwięcej jak w takim ośrodku właśnie? Zaowocowało to pomysłem do napisania powieści na ten temat i otrzymaliśmy na ten temat powieść naprawdę rewelacyjną. Autor nie tylko obnaża nieudolność i opieszałość władz w tym temacie. Swoim czarnym i absurdalnym poczuciem humoru przebija swoistą bańkę powagi i dramatu jaki otacza tych ludzi. Pokazuje, że mimo tragiczności losów swoich bohaterów jest w całej tej sytuacji spora doza humoru. I kiedy wydawać by się mogło i jednocześnie oburzyć, że „jak tam można, tak nie wolno, to skandal i nieprzyzwoite” to zastanówmy się na jednym. Czy czasem jedynym mechanizmem obronnym tych ludzi nie jest śmiech? Nawet i przez łzy? A autor znakomicie to uchwycił.

Krótka, treściwa powieść, która na niewielu stronach i w bardzo przewrotny sposób opisuje skomplikowane losy ludzi, których jedynym marzeniem było lepsze życie a pechem, że zostali złapani na drodze do niego. Polecam ogromnie.

Jedną z oznak inteligencji jest zdolność żartowania na poziomie. Wiadomo bowiem, że poczucie humoru może mieć różne poziomy i odcienie. Niełatwo przekroczyć granicę, być niesmacznym, trywialnym i żenującym. Zwłaszcza jeśli żarty tyczą się np. poważnych społecznych problemów jak życie imigrantów w ośrodku dla uchodźców.

Sztuka ta udała się autorowi powieści „Problemski...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1765
1764

Na półkach:

Niedobrze!
Tak pomyślałam, gdy zobaczyłam muchę na tylnej okładce. Bardzo niedobrze, gdy ujrzałam drugą na stronie tytułowej. Bo muchy to zwiastuny padliny, rozkładu i śmierci. A ja już czytałam taką książkę pełną much na okładce i w treści. "Oczyszczenie" Sofi Oksanen, bo o nim myślę, poraziło mnie, ale i zachwyciło. Pamiętając tamto doświadczenie, bałam się czekających mnie emocji, ale i oczekiwałam ich, jak bolesnej, ale koniecznej inicjacji świadomości, by poznać śmietnik ludzkich odpadów wyrzuconych przez poprawnie politycznie społeczeństwo i hipokryzję polityki ich krajów. Poznać drugą stronę demokracji (innych form rządów również),na którą nie ma lekarstwa, nie ma sposobu, bo to jedna z jej cech, o której się nie mówi i stosuje wobec niej środki zastępcze, doraźne.
Ośrodki dla uchodźców.
Już pierwsza scena uderzyła mnie intensywnością ambiwalentnych emocji do tego stopnia, że musiałam przerwać na moment czytanie, bo straciłam ostrość widzenia przez wzbierające łzy. Miałam przed sobą swoiste, prawdopodobne, myślowe uzupełnienie chwili towarzyszącej powstaniu znanej fotografii Kevina Cartera, należącej do topu 10 najsłynniejszych i najbardziej szokujących, której autor popełnił potem samobójstwo. Dopisany tekst, ciąg myśli, wewnętrzny monolog profesjonalisty, fotoreportera, który fotografując umierające z głodu dziecko, objaśniał mi fachowym językiem, jak uwiecznić tę chwilę od strony technicznej, by swoją wizją uderzyła w splot słoneczny każdego patrzącego na nią odbiorcy, przemówiła do największej ilości człowieczych sumień, otworzyła najwięcej ludzkich serc i… portfeli właścicieli mediów, torując drogę nie tylko informacji do ludzkości, ale i drogę na szczyty sławy autorowi. Starał się bardzo mnie przekonać, że to, co robi, jest konieczne. Tyle że główny bohater powieści, Bipul Masli, nie miał wyrzutów sumienia, a autora jednego z najsłynniejszych zdjęć dopadły później. Potem dowiedziałam się, dlaczego Bipul Musli był wolny od emocji i skoncentrowany tylko na czasie, bo chciał dziecko "sfotografować umierające. Nie umarłe, bo to może zrobić przecież każdy".
Ten niezwykle skondensowany w przekazie, pierwszy, zaledwie ośmiostronicowy, rozdzialik, będący sam w sobie perełką literacką, która może funkcjonować, jako tekst szkoleniowy dla studentów dziennikarstwa, ilustrujący meandry etyki zawodu fotoreportera, był wstępem otwierającym klamrę, którą z kolei zamykała tuż po nim druga scena. Rozegrana dziesięć lat wcześniej w 1974 roku, w Złutopii, z udziałem wtedy jeszcze Bipula-chłopca, który w dwunaste urodziny otrzymał pierwszy w swoim życiu aparat fotograficzny, pierwszą szansę zrobienia wyjątkowego zdjęcia własnej siostrze, "w tym ułamku sekundy, kiedy kula trafiła ją w środek głowy" i pierwsze za nie pieniądze. Te dwie uzupełniające się sceny to teraźniejszość i początek życia fotografa prasowego Bipula Masliego, narratora opowieści.
Jednak między nimi istniał czas Bipula-azylanta, opowiedziany w dalszej części książki, który trafił do belgijskiego ośrodka dla imigrantów. Czas, który wykorzystał do wnikliwego przyjrzenia się swoim współmieszkańcom i towarzyszom w niedoli. Takim samym uchodźcom, jak on, z różnych części świata, w których nie dało się normalnie żyć z powodów ekonomicznych, politycznych, społecznych czy wojennych. Ludzi szukających na Starym Kontynencie lepszej lub przynajmniej spokojnej, bezpiecznej egzystencji. Gotowych ryzykować zdrowiem, a nawet życiem, płynąc do niej w kontenerach. Tak jak Asia, której "pochwa została pocięta na strzępy, a ona przypuściła szturm na Fort Europa w nadziei, że podobny los nie spotka jej córeczek, bo wycinanie narządów płciowych to kultura. Niewycinanie narządów płciowych to cywilizacja". A przecież "człowiek jest ssakiem miłującym kulturę". Tak jak małomówny Igor, Ukrainiec, który chciał się zaciągnąć do Legii Cudzoziemskiej, ale ona go odrzuciła. Małoletnia Lidia, która na każdej granicy uiszczała "cło ustami na wysokości rozpiętego rozporka". Maqsood, afgański więzień polityczny o czerwonych oczach, bo w ciemnej celi wielkości windy "rozpyla się tam bez przerwy gaz pieprzowy". I wielu, wielu innych poranionych fizycznie lub psychicznie z Albanii, Kosowa, Czeczenii, Serbii, Korei, Chorwacji czy Somalii, którzy "zdani na łaskę podejrzanych przemytników ludzi. Ukrywali się w szambach, chowali w ciężarówkach przewożących świnie, w zdartych butach przemierzali góry, czołgali się pod drutem kolczastym pod napięciem elektrycznym, aż na końcu tej odysei znaleźli się wreszcie na parkingu przy autostradzie w kraju marzeń", skąd w większości zostają odsyłani z powrotem.
Bipul, uważny obserwator, zrobił każdemu z nich zdjęcie ze słów. A potem jeszcze grupowe ukazujące codzienne życie w Problemskim Hotelu, jak nazwał ośrodek dla uchodźców jeden z jego mieszkańców – Pius, za którego głowę w jego kraju wyznaczono nagrodę. Hotelu, w którym różnorodność kultur, ale i światopoglądów (filozoficznych i religijnych) czy osobowości, stwarzała również problemy jego mieszkańcom. Bipul, uczestnik, ale i stojący z boku obserwator ze zmysłem fotoreportera, wychwytywał migawki niczym sceny z prób w miarę zgodnej koegzystencji lokatorów, używając do tego wszystkiego, co oferuje warsztat literacki. Nie tylko budował fabułę, splatając losy azylantów w hotelu, w teraźniejszości, ale i nawiązywał do ich przeszłości, która przywiodła ich do tu i teraz. Tym samym powodów i przyczyn szukania innego życia. Wprowadził dynamikę wydarzeń poprzez różnorodność dramatyzmu opowieści o ich tragicznych losach, czasami zakończonych informacją prasową o śmierci uchodźców w kontenerach, odczytywanych jak swoiste nekrologii przez pozostałych mieszkańców. Przenosił w różne rejony świata, ukazując nie ich piękno, ale koszmar, którego turyści nie oglądają. I żeby ta opowieść nie przytłoczyła mnie ciężarem negatywnych odczuć, smutkiem budowanych scen, depresyjnością obrazów, niepewnością oczekiwania na azyl, wprowadza absurd, sarkazm, ironię, paradoks, drwinę i groteskę.
To dzięki tym środkom stylistycznym i kategoriom estetycznym, przebrnęłam przez ten śmietnik ludzkich odpadów.
To dlatego śmiałam się głośno, pomimo początkowych łez. Autor wiele zrobił, żeby zabolało, ale też i sporo, żeby dało się ją doczytać do końca. Przełknąć niczym gorzką pigułkę prawdy o współczesnym świecie, w którym demokracja ma również twarz uchodźcy. Jednak nie to było dla mnie w tym najgorsze. Najbardziej przytłaczająca myśl pojawiła się potem. W momencie zamyślenia nad zamkniętą książką tuż po jej przeczytaniu.
NIC mnie nie chroni przed trafieniem na ten śmietnik.
Nie daje tej gwarancji, że nie dołączę do uchodźców w wyniku klęski żywiołowej, zapaści gospodarczej, rebelii politycznej czy rewolucji społecznej. Nikt nie zapewni mnie, że nie zamienię się rolą czytelnika na rolę nikomu niepotrzebnego człowieka. Ludzkiego śmiecia.
Wstrząsnął mną ten zbeletryzowany dokument, powstały na bazie doświadczeń autora, który spędził "kilka dni w ośrodku recepcyjno-pobytowym dla cudzoziemców ubiegających się o status uchodźcy w Arendork", w Belgii. Jednak jego położenie nie ma znaczenia, bo Problemskie Hotele istnieją w całej Europie. Również u nas. I jeśli autor pisze – "Aby uniknąć nieporozumień, winien jestem zaznaczyć, że prawie połowa tych historii jest zmyślona" to tylko po to, by zaraz dodać – "żadna z nich nie zawiera kłamstwa".
Jest problem i to z gatunku tych, których nikt nie potrafi rozwiązać.
Jak to ze śmieciami bywa, z których cieszą się tylko muchy – chciałoby się dodać, naśladując czarny humor autora.
naostrzuksiazki.pl

Niedobrze!
Tak pomyślałam, gdy zobaczyłam muchę na tylnej okładce. Bardzo niedobrze, gdy ujrzałam drugą na stronie tytułowej. Bo muchy to zwiastuny padliny, rozkładu i śmierci. A ja już czytałam taką książkę pełną much na okładce i w treści. "Oczyszczenie" Sofi Oksanen, bo o nim myślę, poraziło mnie, ale i zachwyciło. Pamiętając tamto doświadczenie, bałam się czekających...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
8
4

Na półkach: , ,

Przepięknie smutna opowieść, podczas której wielokrotnie wybucha się śmiechem. To właśnie między innymi cechuje moim zdaniem najlepszą literaturę, gdy opowiadając smutną historię dodaje się do niej szczyptę humoru, (zwłaszcza czarnego i politycznie niepoprawnego),unikając tym samym patosu i pastwienia się nad czytelnikiem.

Przepięknie smutna opowieść, podczas której wielokrotnie wybucha się śmiechem. To właśnie między innymi cechuje moim zdaniem najlepszą literaturę, gdy opowiadając smutną historię dodaje się do niej szczyptę humoru, (zwłaszcza czarnego i politycznie niepoprawnego),unikając tym samym patosu i pastwienia się nad czytelnikiem.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
15468
2032

Na półkach: ,

Czasami po daną książkę sięgam z ciekawości. Zafrapowała mnie klimatyczna okłądka oraz opis. Jest to krwista, dosadna i enigmatyczna proza. Autor zamieszkał w domu dla uchodźców w Belgii. Chciał zdobyć zaufanie jego mieszkańców i wypytać o bolesne przeżycia w rodzinnych krajach, wybadać co pchnęło ich do ucieczki i podrzucenia wszystkiego.
Pierwsza migawka dotyczy Bipula Msli, fotografa, który uwieczniał drastyczne sceny w swoim kraju. Rozgłos zdobył za zdjęcie dziecka umierającego z głodu na hałdzie śmieci. Wyzuty z empatii relacjonuje na chłodno szczegóły ujęcia, jak sęp czekał na ten idealny moment, a intymność agonii dziecka w ogóle go nie ruszała. Na każdej karcie jest chaos, brud, jakaś tragedia.
Sedi z Sierra Leone, ofiary prześladowań etnicznych, poddawane obrzezaniu narządów płciowych okrutnie cierpiące kobiety, ukraiński bokser, uciekinier przed talibami, nawet były tamilski Tygrys, Das. Lidia to SOMSA, małoletnia samotna uciekinierka. Wszyscy próbują polepszyć swój los, dostosować się do nowego otoczenia, zyskać swoje miejsce. Igor uczy się francuskiego.
Modlą się w swoich językach, przestrzegają zasad, muzułmanie praktykują religie. Najmilszym bohaterem jest Stipe, wesoły łobuziak objęty obowiązkiem szkolnym.
Autor wytyka różne luki systemu,jak np brak ubezpieczenia podczas starania się o azyl. Zabija celnością ironicznych prześmiewczych komentarzy. Życie uchodźcy to paradoks- w dużej mierze jest się gościem za kolczastym drutem, odseparowanym od lokalnego społeczeństwa, więc cieszą się problematyczną, ograniczoną wolnością. Problemem są nietolerancja, bezduszność procedur, bezradność imigrantów wobec zastałej rzeczywistości.

Czasami po daną książkę sięgam z ciekawości. Zafrapowała mnie klimatyczna okłądka oraz opis. Jest to krwista, dosadna i enigmatyczna proza. Autor zamieszkał w domu dla uchodźców w Belgii. Chciał zdobyć zaufanie jego mieszkańców i wypytać o bolesne przeżycia w rodzinnych krajach, wybadać co pchnęło ich do ucieczki i podrzucenia wszystkiego.
Pierwsza migawka dotyczy Bipula...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
749
739

Na półkach: ,

„Wycinanie narządów płciowych to kultura. Niewycinanie narządów płciowych to cywilizacja. Człowiek jest ssakiem miłującym kulturę”.(str. 28)

Autor, aby opowiedzieć tą historię zamieszkał w belgijskim ośrodku dla uchodźców, mamy więc dokument, ale podany w sposób sfabularyzowany. W swojej opowieści wykorzystuje czarny humor, sarkazm, ironię, śmiech przez łzy, bo tylko tyle zostaje w beznadziei. Losy bohaterów tej książki są wstrząsające, upokarzające, bolesne fizycznie i psychicznie. Ich doświadczenia będą dręczyć ich przez kolejne lata życia, nie pozwolą spokojnie spać, dlatego drżą na myśl, że nie dostaną pozwolenia na pobyt w cudownym kraju, gdzie demokracja i wolność jednostki jest nadrzędna. Każdy w tym kraju może żyć zgodnie z wyznawanymi przekonaniami i wiarą. Niemniej, choć deklaracje są głośne i szumne to niekoniecznie prawdziwe i łatwe to realizacji. Ludzie, których przedstawia narrator i główny bohater Bipul Masli przeżyli wiele potworności w swoich krótszych lub dłuższych życiach, doświadczyli bestialstwa, biedy, zepchnięcia na margines. Wydali ostatnie pieniądze, aby w kontenerach, np. z pomidorami, albo innymi niewyobrażalnymi sposobami dostać się do raju europejskiego, kraju, w którym wolność i poszanowanie człowieka spływa po ulicach. I tu zaczyna się prawda, którą odkrywa Dimitri Verhulst, a mianowicie z jaką niechęcią czy obojętnością Belgia traktuje uchodźców. Ci ludzie, których opisuje Bipul Masali przybyli do Belgii, bo chcieli zobaczyć jak wygląda życie, nie wegetacja, czy ciągły strach, ale normalność, spokój, odrobina radości. Opowiedzieli swoje straszne historie urzędnikom w nadziei, że ci zadrżą ze zgrozy nad niesprawiedliwością i pochylą się nad tym ogromem nieszczęścia, które jest udziałem tych nieszczęśników. Niestety, ci urzędnicy, nie mają w sobie odrobiny empatii, mają za zadanie odrzucić jak najwięcej wniosków, zatem robią to na chłodno z przyczepionym uśmiechem.

Oczywiście można głośno krzyknąć, że Europa to nie gumowy balon, ale dobrze byłoby być w tym konsekwentnym i prawdomównym, nie stosować gierek, nie wykorzystywać czarnej Afryki do swoich celów, a potem odmawiać pomocy. Do opowieści autora pasuje przysłowie, że "syty głodnego nie zrozumie", a tym bardziej teraz kiedy różnica między bogatymi i biednymi jest tak duża.

Warto jeszcze wspomnieć co nieco o narratorze, który rozpoczyna swoją opowieść od ruchu migawki swojego aparatu fotograficznego celem zrobienia zdjęcia życia: „Chciałem je (dziecko) sfotografować umierające. Nie umarłe, bo to może przecież zrobić każdy” i uzyskać sławę i pieniądze. Ten początek i przedstawienie narratora pasuje do pozostałych historii, bo człowiek wyzuty z wyższych uczuć, nie będzie rozczulał się nad losem uchodźców, stąd jego ton i ironia w opowieściach pasuje do sytuacji.

Smutna, gorzka, zastanawiająca książka, która choć niewielka zwiera w środku duży ładunek.

„Wycinanie narządów płciowych to kultura. Niewycinanie narządów płciowych to cywilizacja. Człowiek jest ssakiem miłującym kulturę”.(str. 28)

Autor, aby opowiedzieć tą historię zamieszkał w belgijskim ośrodku dla uchodźców, mamy więc dokument, ale podany w sposób sfabularyzowany. W swojej opowieści wykorzystuje czarny humor, sarkazm, ironię, śmiech przez łzy, bo tylko tyle...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
207
188

Na półkach:

Dimitri Verhulst przygotowując się do napisania artykułu o uchodźcach spędził kilkanaście dni w ośrodku dla uchodźców w Arendork. Pobyt tam stał się dla niego inspiracją do napisania tej książki. Nie jest to jednak dokument, ani reportaż, a "zwykła" powieść, oparta na historiach prawdziwych ludzi. Poruszany temat jest trudny i dla wielu zapewne przygnębiający, autor jednak utrzymuje w narracji pewien poziom humoru, dzięki czemu czyta się lekko i przyjemnie. Biorąc jeszcze pod uwagę, że książka ma zaledwie 150 stron, właściwie połyka się ją w całości. A mimo to skłania czytelnika do głębszej refleksji nad problemem, którym raczej nie zaprzątamy sobie specjalnie głowy, chociaż jest ciągle aktualny i ważny.

Dimitri Verhulst przygotowując się do napisania artykułu o uchodźcach spędził kilkanaście dni w ośrodku dla uchodźców w Arendork. Pobyt tam stał się dla niego inspiracją do napisania tej książki. Nie jest to jednak dokument, ani reportaż, a "zwykła" powieść, oparta na historiach prawdziwych ludzi. Poruszany temat jest trudny i dla wielu zapewne przygnębiający, autor jednak...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
668
185

Na półkach:

Niesłychanie dobra książka na pograniczu mocnego reportażu i prozy.. prozy życia tak aktualnej dzisiaj. Uchodźctwo non fiction pokazane z dużą dawką ironii i sarkazmu. Autor, dziennikarz śledczy, spędził kilka dni w belgijskim ośrodku dla nielegalnych imigrantów poznając dogłębnie ich historie, życie przed i po ucieczce oraz pragnienia, aspiracje i lęki. Efektem tych obserwacji jest niewielka objętościowo „książeczka”, która siłą rażenia powali niejednego twardziela.. Narratorem historii jest fotograf z Etiopii- Bipul Masali, który opisuje życie zamkniętej społeczności multikulturowej próbującej odnaleźć się w nowych warunkach- licytującej się ogromem przeżytych cierpień, prosperującej dzięki sprawnie funkcjonującemu handlowi wymiennemu, pragnącej uzyskać status uchodźcy lub przyjmującej nową rzeczywistość taką, jaką jest. Hermetyczna powierzchnia i cały wachlarz jednostkowych dramatów przedstawionych bez patosu za to tnących jak brzytwa- znienacka i dogłębnie. „Problemski Hotel” dzięki wybrzmiewającej ironii i czarnemu humorowi w tak, wydawać by się mogło, nieodpowiedniej tematyce czyni swoich bohaterów prawdziwymi ludźmi, problem narastającego uchodźctwa odziera z resztek złudzeń o innej rzeczywistości, a czytelnika zmusza do refleksji nad rasizmem, tolerancją, akceptacją innych kultur..

Kolejny raz wydawnictwo Claroscuro pokazuje klasę i jakość na najwyższym poziomie!

Z wielką ciekawością obejrzę film powstały na podstawie książki.

5/6

Małgorzata Sierocińska

Niesłychanie dobra książka na pograniczu mocnego reportażu i prozy.. prozy życia tak aktualnej dzisiaj. Uchodźctwo non fiction pokazane z dużą dawką ironii i sarkazmu. Autor, dziennikarz śledczy, spędził kilka dni w belgijskim ośrodku dla nielegalnych imigrantów poznając dogłębnie ich historie, życie przed i po ucieczce oraz pragnienia, aspiracje i lęki. Efektem tych...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
197
50

Na półkach: , , , ,

Aż mi ciśnie się na usta – nigdy nie czytałam nic podobnego. Choć nawet nie umiem tego nazwać, czym jest to dzieło, tak lekkie, kiedy trzymane jest w ręku, a tak dużo znaczące. Bo to nie jest reportaż, ale też nie jest to powieść. Więc proza oparta na prawdziwych sytuacjach i inspirowana realnymi postaciami. Realnymi uchodźcami, z kości i krwi.

Zapraszam na Parapet po opowieść o tej wyjątkowej książce : www.parapetliteracki.pl/problemski-hotel

Aż mi ciśnie się na usta – nigdy nie czytałam nic podobnego. Choć nawet nie umiem tego nazwać, czym jest to dzieło, tak lekkie, kiedy trzymane jest w ręku, a tak dużo znaczące. Bo to nie jest reportaż, ale też nie jest to powieść. Więc proza oparta na prawdziwych sytuacjach i inspirowana realnymi postaciami. Realnymi uchodźcami, z kości i krwi.

Zapraszam na Parapet po...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
298
217

Na półkach:

Pełna pazurka opowieść,polecam dla osób z poczuciem humoru:)

Pełna pazurka opowieść,polecam dla osób z poczuciem humoru:)

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
528
281

Na półkach:

Anegdotyczne historie splatają się w jedną opowieść jakże na czasie: śmieszne i smutne, czarne i nieczarne jak zachodnie społeczeństwo. Pierwsze zdanie powala na kolana, potem jest już tylko lepiej. Jak dla mnie rewelacja, zwłaszcza opowieść z cegłą.

Anegdotyczne historie splatają się w jedną opowieść jakże na czasie: śmieszne i smutne, czarne i nieczarne jak zachodnie społeczeństwo. Pierwsze zdanie powala na kolana, potem jest już tylko lepiej. Jak dla mnie rewelacja, zwłaszcza opowieść z cegłą.

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    127
  • Przeczytane
    80
  • Posiadam
    17
  • Chcę w prezencie
    3
  • Niedostępne
    2
  • Niderlandy
    1
  • Prywatna biblioteczka
    1
  • 1: Fiction
    1
  • 2000-2010
    1
  • Holandia
    1

Cytaty

Więcej
Dimitri Verhulst Problemski Hotel Zobacz więcej
Dimitri Verhulst Problemski Hotel Zobacz więcej
Dimitri Verhulst Problemski Hotel Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także