Początek. Naukowa historia stworzenia

Okładka książki Początek. Naukowa historia stworzenia Jim Baggott
Okładka książki Początek. Naukowa historia stworzenia
Jim Baggott Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Seria: Wiedza i Życie - Orbity Nauki popularnonaukowa
512 str. 8 godz. 32 min.
Kategoria:
popularnonaukowa
Seria:
Wiedza i Życie - Orbity Nauki
Tytuł oryginału:
Origins: The Scientific Story of Creation
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Data wydania:
2016-06-28
Data 1. wyd. pol.:
2016-06-28
Liczba stron:
512
Czas czytania
8 godz. 32 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380694002
Tagi:
fizyka kosmologia astronomia
Średnia ocen

7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
32 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
425
120

Na półkach: , , , , ,

Trudna książka. Trudno się ją czyta. Trudno mi powiedzieć czy to tematyka czy autor. Może trochę oboje.
Książka opisuje historię świata od wielkiego wybuchu do czasu ewolucji homo sapiens (formowanie galaktyk, gwiazd, planet , naszego układu słonecznego, pierwszej komórki, ...).
Do czasu pojawienia się dinozaurów rozumiałam 10-20% opisów autora, potem na jedną godzinę przed końcem 24h czasu stworzenia nastąpiło polepszenie (przestałam wpuszczać większość tekstu jednym uchem i wypuszczać drugim). Trudne słownictwo i szczegółowe opisy zjawisk fizycznych, chemicznych i biologicznych przy czytaniu bez analizowaniu kolejnych zdań wymagało akceptacji że większość zjawisk nie zrozumiem.
Nie porzuciłam jednak czytania ponieważ jakkolwiek nie zrozumiałam szczegółowych zjawisk pozostała mi informacja że np. w wyniku skomplikowanych operacji na poziomie elektronów i protonów pojawiły się na ziemi pewne związki ... Jakie operacje, jakie związki -> czarna dziura - > ale pozostał etap formownia ziemi ;)
Po przeczytaniu książki pozostało zrozumienie jak wiele musiało się wydarzyć abyśmy się pojawili...
Tak więc tematyka czyni czytanie trudnym, ale myślę, że autor też nie pisze łatwo - czytałam kilka książek z fizyki i biologi i rozumiałam więcej -> za dużo trudnych pojęć i szczegółowych opisów procesów...

Trudna książka. Trudno się ją czyta. Trudno mi powiedzieć czy to tematyka czy autor. Może trochę oboje.
Książka opisuje historię świata od wielkiego wybuchu do czasu ewolucji homo sapiens (formowanie galaktyk, gwiazd, planet , naszego układu słonecznego, pierwszej komórki, ...).
Do czasu pojawienia się dinozaurów rozumiałam 10-20% opisów autora, potem na jedną godzinę...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
343
187

Na półkach: , , ,

Jim Baggott porwał się na bardzo trudne zadanie - chciał w jednej książce przedstawić początek: zarówno Wszechświata, naszego Układu Słonecznego, Ziemi, życia, ssaków, a na końcu ludzi jak i naszej inteligencji. A jak wyszło? No tak średnio. Mimo że książka liczy wiele stron, zbiór faktów i wiedzy, którą chce nam przekazać autor jest ogromny. Skończyło się to na tym, że każdy temat jest mocno skompresowany: autor przekazuje tylko najważniejsze informacje, często pomijając bardziej szczegółowe wyjaśnienie, które niewątpliwie pomogłyby czytelnikowi lepiej zrozumieć historię naszego (wszech)świata.
Pisanie o fizyce klasycznej, kwantowej, chemii, geologii, biologii, paleontologii a na koniec o filozofii w jednej książce może być przytłaczające dla nowicjusza i im radzę sięgnąć po książki skupiające się na mniejszej liczbie zagadnień, a po książkę Jima Baggotta sięgnąć tym, który chcą sobie przypomnieć/bardziej utrwalić wiedzę już zdobytą.
Na plus książki można również zaliczyć bardzo prosty język, dużo ilustracji oraz fakt (co sam autor podkreśla we wstępie) że książka bazuje tylko na twierdzeniach dobrze zweryfikowanych, brak w niej jakichś niepewnych hipotez co do powstania Wszechświata, czy chociażby życia ludzkiego.

Jim Baggott porwał się na bardzo trudne zadanie - chciał w jednej książce przedstawić początek: zarówno Wszechświata, naszego Układu Słonecznego, Ziemi, życia, ssaków, a na końcu ludzi jak i naszej inteligencji. A jak wyszło? No tak średnio. Mimo że książka liczy wiele stron, zbiór faktów i wiedzy, którą chce nam przekazać autor jest ogromny. Skończyło się to na tym, że...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
1
1

Na półkach:

Książka bardziej dla naukowca niż dla przeciętnego człowieka.

Jeśli chodzi o warstwę merytoryczną to książka jest na wysokim poziomie - bardzo dużo szczegółowej wiedzy. Natomiast jeśli chodzi o sposób jej przekazania to już kiepsko. Za dużo trudnych terminów, pojęć które nie są wyjaśniane. Musiałem często zaglądać się do wikipedii albo innych artykułów zanim zrozumiałem co autor chciał przekazać.

Książka bardziej dla naukowca niż dla przeciętnego człowieka.

Jeśli chodzi o warstwę merytoryczną to książka jest na wysokim poziomie - bardzo dużo szczegółowej wiedzy. Natomiast jeśli chodzi o sposób jej przekazania to już kiepsko. Za dużo trudnych terminów, pojęć które nie są wyjaśniane. Musiałem często zaglądać się do wikipedii albo innych artykułów zanim zrozumiałem...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
355
43

Na półkach:

Ogromnie zaskoczyła mnie ta książka Baggotta. Ogromnie pozytywnie. Bardzo ambitne przedsięwzięcie napisania historii od Wielkiego Wybuchu do rewolucji neolitycznej. Brawa należą się autorowi za wyrównany poziom - zarówno partie dotyczące fizyki i astronomii jak również geologii, mikrobiologii, teorii ewolucji napisane są ze znajomością tematu (w takim zakresie w jakim wymagać tego można od pozycji popularnonaukowej). Lektura lekka i bardzo ciekawa, miejscami porywająca, narracja spójna, logicza i klarowna. Szczególny podziw i wyrazy szacunku dla autora za bezstronność - pisząc o stworzeniu Baggott całkowicie powstrzymuje się od uwag na tematy "nienaukowe" - nie komentuje przekonań religijnych, mitologicznych, światopoglądowych. W odróżnieniu od Dawkinsa czy Sagana poprzestaje na przedstawieniu stanu wiedzy i kompletu faktów, bez narzucania daleko idących interpretacji i prób przekonania czytelnika, że owe naukowe ustalenia są czymś więcej niż naukowymi ustaleniami, że ich wymowa wykracza poza obszar nauk empirycznych.

Mam zwyczaj wytykania błędów edytorskich, które jednak nie wpływają na całościową ocenę dzieła (tak, właśnie dzieła) Jima Baggotta. Oto errata:

s. 131 w pierwszym akapicie pomyłkowo napisane 1He zamiast 1H. W zdaniu "Jednak po wypaleniu wszystkich jąder 1He [powinno być 1H] promieniowanie znika".

s. 132 trzeci akapit: mowa o jądrze 2He - nie ma takiego. Jest 3He i 4He. 2 to liczba atomowa helu w książce podana jako masowa.

s. 149 przypis 37: 1 Mpc podany jako 3.26 ly. 3.26 ly to jest 1 pc. Mpc to milion pc, czyli 3.26*10^6 ly.

S. 169 przypis 2 podaje, że izotop Bi-209 jest stabilny. To nie jest prawda. Żaden pierwiastek leżący za ołowiem w układzie okresowym nie ma stabilnych izotopów. Co najwyżej jest quasi-stabilny, czyli jego okres półtrwania jest niezwykle długi, rzędu czasu istnienia Wszechświata.

S.205 podaje, że Słońce ma masę 1.99*10^10 kg. Zapewne literówka, masa Słońca to 1.99*10^30 kg.

Rozdział 6 na stronach 214-215 i 222 podaje dwie wersje nazwiska Heyney i Henyey.

S. 222 - czytamy, że odległość Pasa Kuipera od Słońca wynosi 7500 km. Oczywisty błąd, pierwsza planeta od Słońca, Merkury leży 59 MILIONÓW km od naszej gwiazdy. Pluton 4500 mlm km czyli 4,5 MILIARDA km. Pas Kupiera znajduje się za orbitą Plutona, 7500 mln km, tj. 7,5 mld km.

S. 232 - nieścisłość; wrzenie zdefiniowane jako przejście ze stanu ciekłego w gazowy. To jest definicja parowania, wrzenie jest sytuacją gdy paruje cała objętość cieczy, a nie tylko jej powierzchnia.

S. 234 - problemy z jednostką gęstości. Podawana jest g/cm^2 zamiast g/cm^3.

S. 322 ostatnie zdanie na tej stronie: "Metanogeny, które żyją w naszych jelitach (i pomagają trawić pokarmy, wydzielając przy tym czasem towarzysko niefortunny produkt uboczny - metan) (...)". To nie metan nadaje aromat gazom jelitowym - górnicy byliby zadowoleni z takiej okoliczności - bo jest bezwonny. Za zapachy poobiadowe odpowiadają związki siarki, w tym głównie siarkowodór.

S. 399 podaje informację o izotopie irydu Ir-77. 77 jest liczbą atomową irydu, czyli liczbą protonów w jądrze, taką samą dla każdego izotopu, zapisywaną lewym dolnym indeksem przy symbolu pierwiastka. Liczbą określającą izotop jest liczba neutronów, "ukryta" w liczbie masowej pierwiastka, zapisywanej w lewym górnym indeksie (a tam mamy w tekście właśnie liczbę atmową 77).

Ogromnie zaskoczyła mnie ta książka Baggotta. Ogromnie pozytywnie. Bardzo ambitne przedsięwzięcie napisania historii od Wielkiego Wybuchu do rewolucji neolitycznej. Brawa należą się autorowi za wyrównany poziom - zarówno partie dotyczące fizyki i astronomii jak również geologii, mikrobiologii, teorii ewolucji napisane są ze znajomością tematu (w takim zakresie w jakim...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
588
574

Na półkach: , , , ,

Istniejemy, jako przekaźniki genów w przyszłość. Między połączeniem haploidalnych komórek płciowych, które powołały nas do życia, przekazaniem genów następnemu pokoleniu i śmiercią własnego organizmu, wypada coś robić. Polecam na przykład przeczytanie książki Jima Baggotta - "Początek. Naukowa historia stworzenia ". To intelektualnie wymagająca lektura, która lokuje się gdzieś między poglądowymi letters z 'Nature' czy 'Science' a bardziej popularnym 'Scientific American'. Przy czym ta książka ma istotną przewagę nad czasopismami - zawiera ekstrakt z ich grubych roczników, ujęty w formie syntetycznej i aktualnej na rok 2015.

Na najogólniejszym poziomie opisu zawartości pracy Baggotta można stwierdzić, że stara się ona odpowiadać na fundamentalne pytania:

• Jak powstał Wszechświat?
• Jak powstały atomy?
• Jak powstało życie?
• Jak powstał umysł, który jest zdolny zadać te pytania i znaleźć na nie odpowiedzi?

A to już ambitny plan. Jak sobie z jego realizacja poradził autor? Twierdzę, że co najmniej dobrze.

"Początek" to podróż w czasie, od kosmologicznego Wielkiego Wybuchu aż po uformowanie się społeczeństw Homo sapiens. W jej trakcie poznajemy najważniejsze naukowe ustalenia dotyczące formowania: przestrzeni, cząstek elementarnych, atomów, galaktyk, gwiazd, Słońca, Ziemi, kontynentów, atmosfery, cząsteczek organicznych, koderów białek, komórek, organizmów czy mózgu i umysłu zdolnego do analizy tych wszystkich struktur.

Do najcenniejszych metodologicznie zabiegów zastosowanych przez Baggotta, zaliczam wielokrotne akcentowanie stanu różnych teorii, hipotez czy spekulacji. Przykładów jest sporo. Powstanie układu Ziemia-Księżyc to aktualnie dyskutowany problem (str. 241) . Pochodzenie złożonych cząsteczek organicznych, które dały życie też nie jest zamkniętym tematem (str. 264-267) . Sam akt powstania życia jest fascynująco opisany, poprzez przybliżenie konkurencyjnych teorii, z dominującą koncepcją podwodnych kominów hydrotermalnych (str. 276-290).
Równie interesującym okazuje się uchwycenie przez autora, w układance z reguły spójnego obrazu świata, momentów w których nasza wiedza jest 'zszywana'. To obszary, gdzie w naszym rozumowaniu są najsubtelniejsze luki. Im poświęca się aktualnie w nauce najwięcej uwagi. Przykładem jest ciemna materia i jej niezaprzeczalny wkład w formowanie się struktur tworzących galaktyki (str.122-124) . Podobnie jest z rozumieniem momentu narodzenia się organizmów prokariotycznych, które stały się w pewnym momencie zdolne do replikacji (str. 317-325).

Moja lista przebojów najlepiej opisanych w "Początku" procesów kształtujących nasz obraz fizykalnego świata, to fragmenty stanowiące solidną dawkę pięknie podanej syntetycznej wiedzy. Takie perełki dowodzące potęgi ludzkiego umysłu. Do nich zaliczam fundamentalny opis dualizmu falowo-korpuskularnego (bez paniki - to naprawdę jest świetnie podane - str. 63-65) . Dyskusję nad procesami odpowiadającymi za świecenie Słońca i subtelnego zgrania elementów nukleosyntezy, czyli tworzenia kolejnych izotopów pierwiastków (str. 128-132) . Świetnie wypadło streszczenie aktualnie trwającej rewolucji w kosmologii w związku z wykryciem przyspieszania ekspansji Wszechświata (str. 186-193). W części dotyczącej biochemii, na moje wyróżnienie zasługuje opis przekształcania komórek prokariotycznych w eukariotyczne, w wyniku 'połykania' wyspecjalizowanych komórek, tworząc mitochondria i chloroplasty (str. 331-336). Odkrywcze były dla mnie opisy wykształcenia się apoptozy (wymiany komórek) czy 'wymyślenie' seksu jako płciowej metody tworzenia organizmów potomnych (str. 343-345).

Bardzo mocno Baggott zaakcentował znaczenie analizy stosunków izotopowych na różnych etapach formowania się struktur. Badanie ich jest jednym z najważniejszych narzędzi docierania do prawdy sprzed miliardów i milionów lat. Przykładowo okazuje się, że odpowiedni stosunek wodoru i deuteru to wąskie gardło w wyjaśnieniu składu pierwotnych gwiazd (str. 90-95) . Dobrze autor oddał znaczenie żelaza w procesie prowadzącym do wybuchu supernowych, dzięki którym mamy pierwiastki cięższe i życie jest w ogóle możliwe (str. 168) . Zaś analizy stosunków izotopów ksenonu pozwoliły określić moment powstania pierwszej ziemskiej atmosfery (str. 239-240).

Do niemal profesjonalnie podanych fragmentów zaliczyłbym opisane dość dokładnie etapy formowania się gwiazd z kontrakcją na ciąg główny (czyli rozpoczęcie reakcji termojądrowych) i umieszczenie w książce poglądowych wykresów Hertzsprunga-Russella (str. 139 i 214),które dla astronomii są tym, czym w chemii tablica Mendelejewa. Podobnie odebrałem fachowe opis formowania się Słońca (str. 208-224). Poza tym, wszelkie barwnie podane procesy biochemiczne które, poprzez szereg fascynujących rewolucyjnych rozwiązań, do których natura doszła czasem pokrętnymi drogami, uformowały życie. Stąd cały rozdział nazwany 'Kosmiczny imperatyw' (str. 263-307) to świat aminokwasów, wiązań wodorowych, łańcuchów RNA, komórkowych magazynów energii - ATP. Wszystko to podane jak najlepszy kryminał; suspens, z którego się wyłoniliśmy.

Wykresy, rysunki czy zdjęcia to dodatkowy istotny element budujący lepsze przyswajanie materiału. Niemal wszystkie grafiki wydały mi się istotne czy wręcz niezbędne. Szczególnie cenna jest kolorowa wkładka, zawierająca wyniki badań najwyższej próby. Warto je prześledzić bardzo dokładnie. Same stanowią zamknięty, solidny kawał nauki.

W kończącym książkę podsumowaniu, Baggott umieszcza nasz antropocentryzm w odpowiednim kontekście. Jest na tyle syntetyczny i wymowny, że warto go przytoczyć (str. 479-480):

"Mogłoby się wydawać, że nigdy nie chodziło o nas. Wiedząc to wszystko, naprawdę trudno nie czuć się upokorzonym. Niektórzy odrzucą to, co ta historia stworzenia mówi o nas samych, żywiąc przekonanie, że musimy być ważniejsi, że nasze życie musi więcej znaczyć, że nasze istnienie ma cel. Nauka ze swej natury nie może oferować pewności, a w naszej wiedzy i pojmowaniu świata są (i zawsze będą) luki, w których ludzie desperacko doszukujący się celu i znaczenia mogą znaleźć pocieszenie
(...)
Jestem przekonany, że morał naukowej opowieści o stworzeniu jest taki: znaleźliśmy się tu za sprawą niezwykłych historycznych uwarunkowań i przy udziale szokująco dużej dawki szczęścia. Wykorzystajcie luki w tym rozumieniu, jeśli musicie, ale bardziej prawdopodobne jest to, że w strukturze i naturze fizycznego świata nie da się znaleźć żadnego celu - jesteśmy jego przypadkowymi produktami ubocznymi, a nie powodem istnienia"

Czytajcie "Początek", bo warto. Tak dużo treści w 500-stronnicowej książce nie za często się trafia. Zapewne niektóre z ustaleń z frontu badań będą się dezaktualizować, ale podana przez Baggotta wersja nauki zawiera coś więcej niż aktualny stan faktów. To hołd oddany nauce i przede wszystkim zmyślnej przyrodzie, której zawdzięczamy wszystko.

=========================================

NIEDOSYTY
Mimo dobrej oceny, jaką wystawiam książce, pewne partie materiału zgrzytają. Opis liczb kwantowych i nadającego cząstkom masę mechanizmu Higgsa, są 'przyklejone' i zaciemniają obraz (str. 70-74) . Podobnie się ma z efektem Casimira (str. 112) i różnymi typami anizotropii promieniowania reliktowego (str. 112-113).
Z kolei pewne treści potraktował autor zbyt pobieżnie, choć zasługują na więcej uwagi szczególnie, że są kluczowymi w narracji, a do pełnego ich zrozumienia wiedza specjalistyczna nie jest konieczna. Tak został miedzy innymi potraktowany temat 'świec standardowych', czyli wyznaczników odległości stosowanych w astronomii (str. 146-147) . Podobny niedosyt miałem pod koniec książki przy opisie aktualnego stanu badań nad umysłem i świadomością (str. 449).
Z niewiadomych powodów autor miesza w głowach ludziom, podając regułę Titiusa-Bodego, która jest grą liczb i stanowi jedynie historyczną ciekawostkę bez wartości poznawczej (reguła ta opisuje dość dobrze jedną formułą odległości planet od Słońca - patrz str. 257) . Podobnie nie rozumiem celu w nazwaniu pierwotnej mgławicy pyłu i gazu, z której uformował się nasz Układ Słoneczny (nazwanej Obłokiem Neith na str. 195). Ta nazwa nigdzie poza tą książką nie istnieje, to tylko niepotrzebny zabieg literacki.

Istniejemy, jako przekaźniki genów w przyszłość. Między połączeniem haploidalnych komórek płciowych, które powołały nas do życia, przekazaniem genów następnemu pokoleniu i śmiercią własnego organizmu, wypada coś robić. Polecam na przykład przeczytanie książki Jima Baggotta - "Początek. Naukowa historia stworzenia ". To intelektualnie wymagająca lektura, która lokuje się...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
172
100

Na półkach: ,

„Początek. Naukowa historia stworzenia” – książkę tę „męczyłam” przez kilka tygodni. Daleko mi do swobodnego rozumienia nauk ścisłych, co nie znaczy, że nie lubię się z nimi mierzyć. „Początek” był dla mnie pewnym wyzwaniem, z którego wyszłam cało. Być może nie wszystko zrozumiałam, ale na wiele rzeczy otworzyłam oczy. Baggottowi udała się najważniejsza sztuka, która cechuje dobrego autora – przeczytałam jego książkę i zmieniłam sposób postrzegania świata. Przyznam się do tego, że cieszy mnie to uczucie, kiedy przeczytanie tekstu naukowego przynosi mi satysfakcję – czuję wtedy, że chociaż jestem tylko pyłkiem, to przynajmniej pyłkiem myślącym.

Lektura zaproponowana przez Jima Baggotta do łatwych nie należy, ale nie zrażałabym się już na wstępie – chociaż niektóre fragmenty potrafią swoim skomplikowaniem przyprawić czytelnika o zawrót głowy, w ogólnym rozrachunku wychodzi on ze spotkania z książką bogatszy o ogromne pokłady wiedzy. Rozumiem, że każdy z nas może się czuć lepiej lub gorzej w niektórych zagadnieniach – na przykład do mnie w ogóle nie przemawia rozdział „Załamanie symetrii, czyli o powstawaniu masy”, ponieważ nie rozumiem podstawowych pojęć, które są konieczne do jego przyswojenia (pola kwantowe, spiny, bozony, kwarki itd.). Musiałam przy nim co chwilę wpierać się encyklopediami i opracowaniami typu „ewolucja wszechświata dla idiotów”. Ale w późniejszych częściach czułam się już całkiem nieźle, chociażby w rozdziale „Terra Firma, czyli o powstawaniu zdatnej do zamieszkania ziemi”, „Pieśń lodu i ognia, czyli o powstawaniu gatunków” czy też „Cogito ergo sum, czyli o powstawaniu ludzkiej świadomości”. Ich podjęcie okazało się dla mnie dosyć proste i przyjemne, a przy tym dotarła do mnie taka ilość nowej wiedzy, że czuję się czytelnikiem spełnionym.

Skoro już opowiedziałam o tym, że „Początek” daje spełnienie i satysfakcję, to postaram się teraz wyjaśnić, skąd te wrażenia się wzięły. Co w książce Jima Baggotta sprawia, że z czystym sumieniem mogę ją polecić każdemu, kto nie jest zamknięty na wiedzę? Przede wszystkim pomimo tego, że nie wszystko było dla mnie lekkostrawne i łatwe do pojęcia, nie czułam się czytając „Początek” jak uczniak z podstawówki posadzony na zajęciach z astrofizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autor spokojnie prowadzi nas przez zawiłości wiedzy tłumacząc wszystko krok po kroku. To, co jest szczególnie skomplikowane, ilustruje odpowiednimi diagramami, fotografiami czy wykresami. Niektóre z nich stanowiły dla mnie ostatnią deskę ratunku, dzięki której nie zatonęłam w wielkich wodach wiedzy. Nie bez znaczenia pozostaje sposób prowadzenia narracji. Nie jest ona bezosobowa, surowa, pozbawiona emocji, jak ma to miejsce w podręcznikach. Jak już mówiłam, idziemy przez wiedzę razem z autorem, dlatego stosuje on narrację pierwszoosobową w liczbie mnogiej, dzięki czemu nie czytamy o tym, że obserwacja supernowych ze znacznym przesunięciem ku czerwieni pozwala na wgląd we wcześniejsze etapy ekspansji wszechświata, ale o tym, że „kiedy obserwujemy supernowe ze znacznie większym przesunięciem ku czerwieni, mamy wgląd w znacznie wcześniejsze etapy historii ekspansji Wszechświata”. Bo to przecież my, nie jakaś bezosobowa forma, jesteśmy odbiorcami przekazywanej wiedzy, my obracamy się we wszechświecie, obserwujemy go i próbujemy rozumieć! Kolejna sprawa to zakres wiedzy, jaki zawarty został w książce przez Barretta. Historia stworzenia nie kończy się na powstaniu życia na Ziemi, czy nawet na innych planetach, o czym z resztą póki co wiele nie wiemy. Historia stworzenia znanego nam Wszechświata nie kończy się nawet na powstaniu świadomości człowieka, ale to właśnie ten moment w dziejach kończy opracowanie Barretta. To moment przełomowy, nowa furtka, drzwi, które prowadzić mogą zarówno do wielkiego rozwoju cywilizacji i nauki, ale równie dobrze do upadku naszego świata, drobnego wycinka Wszechświata, którego braku ten nawet nie zauważy.

Seria „Wiedza i Życie – Orbity Nauki” wydawnictwa Prószyński i S-ka to jedna z najciekawszych naukowych serii dostępnych na rynku, przede wszystkim dlatego, że zawarta w niej wiedza nie nudzi, nie usypia, daje poczucie spełnienia i pozwala się czytać każdemu, kto posiada elementarną wiedzę na temat otaczającego nas świata, a także potrafi poświęcić na lekturę nieco więcej czasu niż w przypadku beletrystyki czy popularnej prasy rozrywkowej. Potrzeba nam więcej takich wydawnictw, abyśmy nie zgubili się w tej złożoności wszechświata i zrozumieli, jak wielką i równocześnie jak nieznaczącą cząstką Wszechświata jesteśmy.

Nie wszystkie książki, które otrzymuję do recenzji, zatrzymuję. Przynajmniej połowę przekazuję dalej. „Początek” u mnie zostaje. Zbyt wiele w nim fachowej i dobrze podanej wiedzy. Niech czeka na swoją kolej, może znowu będę chciała zatopić się w historii stworzenia. A jeśli nie, trudno, niech leży i czeka na potomnych. Myślę, że warto, bo chociaż wiedza zawarta w tej książce prawdopodobnie już zdążyła się zmienić, to sposób jej podania rekompensuje ewentualne nieścisłości. Poza tym „Początek”, chociaż całkowicie naukowy, ma w sobie nutę magiczną – złożoność procesów, które doprowadziły nas do momentu, w którym się znajdujemy, jest tak nieprawdopodobna, że czyta się o nich z niemniejszym zainteresowaniem niż mity i podania o stworzeniu świata, znane we wszystkich religiach tego świata. Paradoksalnie, racjonalna i zdroworozsądkowa opowieść o stworzeniu niesie w sobie pierwiastek tajemnicy i metafizyki.

Sylwia Tomasik

„Początek. Naukowa historia stworzenia” – książkę tę „męczyłam” przez kilka tygodni. Daleko mi do swobodnego rozumienia nauk ścisłych, co nie znaczy, że nie lubię się z nimi mierzyć. „Początek” był dla mnie pewnym wyzwaniem, z którego wyszłam cało. Być może nie wszystko zrozumiałam, ale na wiele rzeczy otworzyłam oczy. Baggottowi udała się najważniejsza sztuka, która...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

avatar
63
63

Na półkach:

Podręcznik dla inteligenta w odniesieniu do nauk przyrodniczych. Baggott opowiada o najważniejszych teoriach naukowych tłumaczących nam historię przyrody, włączając w to rodzaj ludzki. Przedstawia więc w kolejnych rozdziałach teorię względności, mechanikę kwantową, model standardowy, teorię abiogenezy, teorię ewolucji aż do filozoficznego problemu psychofizycznego. Dużą zaletą wywodu, obok przystępności (choć osobiście miałem problemy ze zrozumieniem części pracy poświęconej powstawaniu życia i złożonych komórek - tutaj autor najbardziej dał się uwieść naukowemu żargonowi),jest niewątpliwie jego umiarkowanie. Baggott starannie odróżnia rzetelne teorie od wstępnych hipotez i niesprawdzonych jeszcze eksperymentalnie pomysłów. Wskazuje, gdzie kończy się nauka, a zaczyna spekulacja filozoficzna czy wręcz fantastyka naukowa. Nie nęci też czytelnika niemalże obowiązkowymi w takich pracach popularnonaukowych rozdziałami o podróżach w czasie czy życiu pozaziemskim. Atrakcją, zdaje się myśleć autor, ma być sama nauka, a jedyną motywacją jej odkrywania pasja poszukiwania prawdy. Dzięki temu Baggottowi udało się napisać książkę, która realnie poszerza naszą wiedzę o świecie.

Podręcznik dla inteligenta w odniesieniu do nauk przyrodniczych. Baggott opowiada o najważniejszych teoriach naukowych tłumaczących nam historię przyrody, włączając w to rodzaj ludzki. Przedstawia więc w kolejnych rozdziałach teorię względności, mechanikę kwantową, model standardowy, teorię abiogenezy, teorię ewolucji aż do filozoficznego problemu psychofizycznego. Dużą...

więcejOznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    111
  • Przeczytane
    37
  • Posiadam
    23
  • Teraz czytam
    5
  • Popularnonaukowe
    4
  • Nauki przyrodnicze
    2
  • Orbity Nauki
    2
  • Popularnonaukowa
    2
  • Historia
    1
  • Ebook
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Początek. Naukowa historia stworzenia


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne