rozwińzwiń

Tarnowskie Góry Fantastycznie

Średnia ocen

7,2 7,2 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Pan Whicher na prowincji Tomasz Bochiński, Agnieszka Chodkowska-Gyurics
Ocena 6,9
Pan Whicher na... Tomasz Bochiński, A...
Okładka książki Fantastyka Wydanie Specjalne 2(59)/2018 Katierina Bacziło, Tomasz Bochiński, Carolyn Ives Gilman, Robin Hobb, Redakcja miesięcznika Fantastyka, Szymon Stoczek, David Wellington
Ocena 7,0
Fantastyka Wyd... Katierina Bacziło,&...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,2 / 10
50 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
66
28

Na półkach: ,

Poziom opowiadań bardzo nierówny, są i bardzo dobre, są średnie, ale są też kompletnie bez sensu. Moim zdaniem najlepsze z opowiadań to: "W poszukiwaniu straconego czasu" oraz "Srebro głupców". I tyle.

Poziom opowiadań bardzo nierówny, są i bardzo dobre, są średnie, ale są też kompletnie bez sensu. Moim zdaniem najlepsze z opowiadań to: "W poszukiwaniu straconego czasu" oraz "Srebro głupców". I tyle.

Pokaż mimo to

avatar
442
314

Na półkach:

Niewiele tu Tarnowskich, ale jako temat wiodący przewijają się gdzieś w tle. Same opowiadania, jak to w antologiach bywa, jedne słabsze, inne silniejsze. Co trzeba docenić to szata graficzna - bardzo estetyczne i klimatyczne zdjęcia, dobrej jakości papier. Dla pasjonatów.

Niewiele tu Tarnowskich, ale jako temat wiodący przewijają się gdzieś w tle. Same opowiadania, jak to w antologiach bywa, jedne słabsze, inne silniejsze. Co trzeba docenić to szata graficzna - bardzo estetyczne i klimatyczne zdjęcia, dobrej jakości papier. Dla pasjonatów.

Pokaż mimo to

avatar
526
287

Na półkach: , , ,

Myślałam, że będzie mi się ten zbiór opowiadań czytało ciężko. Natomiast było wręcz odwrotnie, wszystkie bardzo mi się spodobały. Szczególnie to, w którym Rybak rozrzucił srebro na pochodzie Gwarkowym. Albo to, w którym Grzegorz pozwolił by zwyciężyła w nim natura kota. Jak i to, w którym okazało się, że w Tarnowskich Górach mieszka zegarmistrz, któremu udaje się wygrywać z czasem. A to jeszcze nie koniec. Można tak wymieniać i wymieniać.

Myślałam, że będzie mi się ten zbiór opowiadań czytało ciężko. Natomiast było wręcz odwrotnie, wszystkie bardzo mi się spodobały. Szczególnie to, w którym Rybak rozrzucił srebro na pochodzie Gwarkowym. Albo to, w którym Grzegorz pozwolił by zwyciężyła w nim natura kota. Jak i to, w którym okazało się, że w Tarnowskich Górach mieszka zegarmistrz, któremu udaje się wygrywać z...

więcej Pokaż mimo to

avatar
238
151

Na półkach:

Gwiazdek wprawdzie 7 ale za całokształt. Jako całość i jako pomysł bardzo dobrze, jednak nie wszystkie opowieści porywają i przywiązują. Niemniej jednak kilka z nich wartych uwagi i chwili zastanowienia. Ogólnie nowe spojrzenie na małomiasteczkowy świat całkiem dużego miasta okraszone dozą tajemniczości i ziarenkiem absurdu. Może zainteresować nie tylko mieszkańców. Jak mawia Doug Marcaida:: "It will cut..."

Gwiazdek wprawdzie 7 ale za całokształt. Jako całość i jako pomysł bardzo dobrze, jednak nie wszystkie opowieści porywają i przywiązują. Niemniej jednak kilka z nich wartych uwagi i chwili zastanowienia. Ogólnie nowe spojrzenie na małomiasteczkowy świat całkiem dużego miasta okraszone dozą tajemniczości i ziarenkiem absurdu. Może zainteresować nie tylko mieszkańców. Jak...

więcej Pokaż mimo to

avatar
368
279

Na półkach:

Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Kupiłem ją w Tarnowskich w księgarni przy Krakowskiej. Kupiłem bo jestem lokalnym patriotą tarnogórskim. Jak dla mnie to jest najpiękniejsze miasto na świecie. Nie liczyłem na jakieś porażające swoją jakością teksty. Większość autorów nie znam. Dość dobrze znam Orbitowskiego. Książka zaskoczyła mnie: opowiadania są świetne! Bardzo różnorodne, to prawda, ale świetne. Niestety opowiadania jednego z moich ulubionych współczesnych pisarzy Orbitowskiego, moim zdaniem na tym tle jest najsłabsze. I to jest drugie zaskoczenie. Książkę zdecydowanie warto przeczytać. Bardzo warto, ale nie dla Orbitowskiego, niestety.

Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Kupiłem ją w Tarnowskich w księgarni przy Krakowskiej. Kupiłem bo jestem lokalnym patriotą tarnogórskim. Jak dla mnie to jest najpiękniejsze miasto na świecie. Nie liczyłem na jakieś porażające swoją jakością teksty. Większość autorów nie znam. Dość dobrze znam Orbitowskiego. Książka zaskoczyła mnie: opowiadania są świetne! Bardzo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
168
166

Na półkach:

(recenzja napisana dla szortal.com)

Lokalny patriotyzm v3.0
Hubert Przybylski

Lokalny patriotyzm można wyrażać na miliony sposobów. Można wziąć grabki i miotły i razem z sąsiadami posprzątać, ździebko jak w normalnie zdrowym czynie społecznym*, trawniki i chodniki wokół bloku, które się tak pracowicie zaśmiecało przez cały rok. Można wziąć rozpuszczalnik i spróbować zmyć ze ścian budynku cowieczornie sprejowany test inteligencji naszych pociech. To są proste, niewymagające większego wysiłku umysłowego**, a dostrzegalne przez wszystkich wokół możliwości. Ale można też zrobić też coś innego. Pójść bardziej wyboistą i ambitną drogą. Można spędzić kilka miesięcy na nakłanianiu znanych autorów, aby zgodzili się napisać opowiadanie, kolejnych kilka aby dopilnować, żeby owe teksty przyszły o czasie, potem zgrywać ekipę grafików, redaktorów, korektorów, drukarnię i milion innych osób i instytucji, aby wreszcie otrzymać antologię opowiadań. Tą drogą poszedł Alek Kusz, a wynik jego starań, antologia „Tarnowskie Góry Fantastycznie”, jest wyrazem miłości do rodzinnego miasta****. Czy normalny zdrowy nietarnogórzanin powinien w ogóle sięgać po tę książkę?

Stąd widziałem Wasze miny, gdy czytaliście przedostatnie zdanie mojego przydługiego wstępu. Najpowszechniejsze były wstręt, zniechęcenie i obojętność. I nie ma się co dziwić. Życie nas nauczyło, że takie antologie najczęściej są produkowane na zlecenie lokalnych polityków, a ci, jak powszechnie wiadomo, ani nie znają umiaru, ani sami przeważnie nie czytają i nie mają gustu, za to gotowi są na wiele w obronie własnego interesu. I potem trafiają do naszych rąk zbiorki opowiadań wypełnione nachalną, prolokalnierządzącą propagandą, pisane na odpiernicz*****, redagowane przez kogoś, kto zdawał z języka polskiego tylko dlatego, że miał rodzica w dyrekcji szkoły lub na kierowniczym stanowisku w wydziale oświatowym magistratu. Jednym słowem chałtura chałturą poganiana. Chyba każdy z nas się z czymś takim spotkał, bo chorobliwa moda na taką promocję miasta, a raczej jego rządzących, trawi większość miast od powiatowego w górę i pewnie nigdy nie zniknie. A to nie wszystko – dochodzi jeszcze aspekt koszerności tematu. Jeśli słyszymy o takiej „miejskiej” antologii, to od razu myślimy, że na pewno będzie sporo odniesień do topografii, pojawią się konkretne nazwy ulic, słowem, bez map wujka Gógla czytać się nie da. Cóż. Zaprawdę powiadam Wam, że „Tarnowskie Góry…” są inne. Nawiązania do miasta są w ogromnej większości przypadków bardzo nienachalne, subtelne. Czasami wręcz ich nie ma.

Jakie nazwiska pojawiają się w antologii? Znane. Wymieniam w kolejności, w jakiej zamieszczone są ich teksty: Paweł Majka, Jan Maszczyszyn, Wojciech Gunia, Robert J. Szmidt, Aleksandra Janusz, Rafał W. Orkan, Andrzej Kozakowski, Radek Rak, Tomasz Bochiński, Istvan Vizvary i Łukasz Orbitowski. Sami przyznacie, że byle kogo Alek Kusz do współpracy nie zaprosił. Co do gatunków, jakie reprezentują utwory, to, wbrew pozorom, nie będzie to sama fantastyka, a jeśli już, to nieprzesadnie nachalna. W każdym****** razie, coś dla siebie znajdą i miłośnicy obyczaju, i kryminału, i horroru, i SF, i weird fiction, i military fiction, i fantastyki socjologicznej… Długo by wymieniać. Przejdźmy do szczegółów.

Jak już wiecie, bo o tym wspomniałem powyżej, tom otwiera opowiadanie Pawła Majki ­– „Znikacz”. Jego bohater odkrywa w sobie moc mogącą zmieniać otaczający świat, potrafi dostosowywać go do swojego widzimisię. Czy egoizm i narcyzm wygrają z wszechświatem? Drugi tekst to „Przepraszam, zajęte” Jana Maszczyszyna. Jeden z najciekawszych autorów SF tu też sięga po swój ulubiony gatunek. Tyle że bohaterem opowiadania czyni osobnika z półświatka, człowieka z marginesu społecznego, któremu to, co dzieje się wokół Ziemi, a dzieje się dużo, najczęściej wisi i powiewa. Zwłaszcza gdy w tv lecą rozgrywki pucharowe. Kolejnym, mocno ponurym opowiadaniem jest „Płyną” Wojciecha Guni. Poznajemy tu chłopca, który jest obiektem dość szorstkiej miłości ojcowskiej. Czy takie zachowanie ojca ma swój powód? W podobnych okolicznościach przyrody, tylko jakiś czas później, toczy się akcja „Samarytanki” Roberta J. Szmidta, będącej przystosowaną do dzisiejszych realiów biblijną przypowieścią o dobrym Samarytaninie. Z kolei jedyna dama w tym towarzystwie, Aleksandra Janusz, każe swoim bohaterom zmierzyć się ze złodziejem czasu. „Na łóżku leżała dziewczyna” to romans grozy ze słowiańskim bóstwem w tle autorstwa Rafała W. Orkana. Dobrze Szortalowiczom znany Andrzej Kozakowski napisał szorta o odwiecznej walce z diabłem******* w klimatach SF. W „Pełni światła” Radka Raka główny bohater zmienia się w kota, z wszystkimi z tego faktu płynącymi konsekwencjami. Chowajcie buty. Drugi i ostatni szort w antologii to „Straszny i osobliwy przypadek Szmatławic Dolnych” Tomasza Bochińskiego. Mówię Wam, to, co się tam stało, to normalny zdrowy houou. Przedostatni tekst zbioru to opowiadanie Istvana Vizvary „Sklepik ze zwierzętami”. Kto prozę tego pana zna, ten się na pewno domyśla, że uwielbia on zaskakiwać czytelnika. Bardzo. Antologię kończy „Srebro głupców” Łukasza Orbitowskiego, czyli potraktowana z przymrużeniem oka historia biednej rodziny, która znajduje skarb. Leżący obok kilku świeżych trupów.

Wszystkie opowiadania są co najmniej niezłe, ale jest kilka, które podobały mi się najbardziej. Za najlepszy uważam tekst Orbitowskiego. Przez ostatnie lata przyzwyczaił mnie, a pewnie i Was też, że pisze już tylko ponurości o dziewczynkach (tudzież mordercach, psychopatach, itp.) w za ciasnych bucikach, a tu proszę – może i pojawiają się za ciasne buciki, a opowieść jest wybitnie obyczajowa, ale całość utrzymano w żartobliwym, przymróżeniowoocznym tonie. I choć momentami ździebko cierpki to humor, to jednak humor. Normalnie zdrowo nikt mnie ostatnio tak nie zaskoczył, jak Orbit. I to podwójnie, bo choć sam ostatnio przyznał, że Pratchetta nie uważa, to wyszła mu rzecz mocno pratchettowska. Drugi najlepszy tekst zbioru napisał Rafał W. Orkan. Gęsty klimat, przyprawiająca momentami o szybsze bicie serca i pełna niedopowiedzeń historia zmierzająca do mrocznego finału. Ja rozumiem, że tworzenie fabuł gier jest bardziej dochodowe********, ale narobić czytelnikom smaka, a potem ich zostawić ze śliną na brodzie? Dajcie żyć... Trzeci, najbardziej zapamiętany, bo najdziwniejszy, to utwór Istvana Vizvary. U tego autora nigdy nie można być pewnym tego, co się przeczyta zdanie dalej. Pewnie gdyby zrobić zbiór stu najbardziej zakręconych opowiadań w polskiej prozie, to ten autor okupowałby pierwsze naście czy dziesiąt miejsc. Jest jeszcze jeden tekst, który jest świetnie napisany i pod wszelkimi względami należy do ścisłej czołówki antologii. „Płyną” Wojciecha Guni chwyta za serce i nie puszcza, ale jest tak straszliwie ponury i dołujący, że raczej odradzam czytanie go w jesienno-zimowych okolicznościach przyrody. Gdyby był jeszcze tylko ciut-ciut bardziej ponury, to otrzymałby metkę opowieści o chłopczyku w za ciasnych bucikach i stanowił jedyne znane antidotum na pythonowski zabójczy dowcip.

Czy jest coś, do czego mógłbym się przyczepić? Chyba właśnie tylko do zbyt ponurego klimatu sporej części opowiadań. No nie wiem, co się z tymi autorami dzieje, ale czasami mam wrażenie, że chcą doprowadzić swoich czytelników do samobójstwa. Ja wiem, że trzeba pisać mądrze i o ważnych sprawach, ale popatrzcie ludzie – Orbitowski potrafił to zrobić w żartobliwy sposób, a więc da się. Bardzo tęsknię do czasów, kiedy można było przeczytać jakąś antologię opowiadań bez późniejszej chęci poderżnięcia sobie żył. Mam wielką nadzieję, że następne „Tarnowskie Góry Fantastycznie” nie będą tak dołujące.

Moja ocena? 7/10. Ani jeden tekst nie jest tanią chałturową prosamorzadową propagandą, żadne z opowiadań nie epatuje Tarnowskimi Górami i nie wymaga znajomości miasta. Za to, jak już wspomniałem, wszystkie są co najmniej niezłe, a kilka wręcz bardzo-dobrych-łamane-przez-świetnych. To jest antologia, której żadne miasto nie mogłoby się powstydzić. Oby tylko następne tomy nie były tak ponure…

PS. Zapomniałem wspomnieć, że cały tom ozdabiają czarno-białe fotografie Krzysztofa Millera, które dobrze podbijają klimat antologii.

PS2. Mój lokalny patriotyzm tak się wiercił, tak spinał, aż wreszcie nie wytrzymał i palnął, że nie ma tu tekstu na miarę „W leju po bombie”*********. Chyba zapomniał, że tamto opowiadanie nie było pisane dla wyrażenia lokalnego patriotyzmu, tylko dla jaj… Z drugiej strony może właśnie dlatego oddaje prawdziwego ducha typowego mieszkańca najfajniejszego miasta Polski**********.


* Gim… znaczy, młodzież tego nie zna ­– w czasach powszechnego socjalizmu była to organizowana w formie narzuconego odgórnie czynu ochotniczego forma wyrażania troski o dobro społeczne. Charakteryzowała się częstymi, nawet copiętnastominutowymi przerwami na wymianę płynów ustrojowych, przy czym dla właściwego smarowania dolewka robiona była zawsze płynami zawierającymi ilość oktanów wystarczającą do napędzenia radzieckiej miniaturowej łodzi podwodnej. Inną cechą charakterystyczną było to, że po skończonym sprzątaniu liczba petów, zwanych także kipami, kilkukrotnie przewyższała ich stan początkowy. No i trawa, znaczy perz, był bardziej wydeptany. Taki czyn społeczny to była także jedyna możliwa okazja do zobaczenia na własne oczy tzw. odgrabiania, które polegało na tym, że grabiło się nie do siebie, ale od siebie. Dzięki temu bardziej było widać, że się ktoś „przykłada do pracy” – wokół niego, na zasięg trzonka grabi, było czyściutko, co tworzyło kontrast z podwójnie zaśmieconym terenem poza zasięgiem grabi. A ile człowiek zaznał rozrywki, gdy dwie najmniej lubiące się sąsiadki z klatki stanęły zbyt blisko siebie…

** A jeśli to wszystko szło w czynie społecznym, to i fizycznego. No chyba że trzeba było potem wleźć na dziesiąte piętro, a akurat zapodany był siódmy stopień zasilania*** i windy nie działały. No i jeszcze to całe smarowanie…

*** Kolejny z cudów socjalizmu. Bo jeśli mówi się o totalnym elektrycznym blackoucie większej części kraju w czasie, gdy produkowało się więcej gigawatów energii niż dziś, a zużywało mniej, bo domowe urządzenia elektryczne przeważnie można było policzyć na palcach jednej dłoni normalnego zdrowego stolarza (czyli od jednego do czterech),to to może być wyłącznie cud.

**** Szortalowiczom młodszym wiekiem wyjaśniam, że Tarnowskie Góry to jest to miasto, które nie leży obok Tarnowa.

***** Choć za grube pieniądze. Bardzo grube.

****** Bądź.

******* Normalnie zdrowo piekliszcze i demoniszcze.

******** Autorstwa niejakiego Sapkowskiego.

********* ;P

(recenzja napisana dla szortal.com)

Lokalny patriotyzm v3.0
Hubert Przybylski

Lokalny patriotyzm można wyrażać na miliony sposobów. Można wziąć grabki i miotły i razem z sąsiadami posprzątać, ździebko jak w normalnie zdrowym czynie społecznym*, trawniki i chodniki wokół bloku, które się tak pracowicie zaśmiecało przez cały rok. Można wziąć rozpuszczalnik i spróbować zmyć...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1571
922

Na półkach:

Powyższy tytuł może mieć dwojakie oddziaływanie. Z jednej strony pewnie zachęci jakąś grupę lokalsów do kupienia książki o ich rodzinnym mieście, z drugiej może odstraszyć nabywców z reszty kraju. Antologię o międzygalaktycznych starciach? Czemu nie? O magikach? Błędnych rycerzach? Krwawych krasnalach? Również. Ale o Tarnowskich Górach? Co mnie obchodzą jakieś Tarnowskie Góry? I gdzie to w ogóle jest? Takie myślenie będzie jednak błędem, bo Tarnowskie Góry Fantastycznie jest antologią niewiele różniącą się od innych fantastycznych zbiorów tego typu. Samo miasto w jakiś sposób pojawia w każdym z opowiadań, jednak w większości z nich, jedynie w postaci wzmianki lub po prostu grając rolę miejsca akcji. Pozostałe aspekty - narracja, fabuła, talent artysty, itp. - są takie same jak w innych podobnych publikacjach.

Plusem pozycji jest różnorodność nazwisk i talentów, a na zwrócenie uwagi zasługuje fakt, że brak tu postaci nieznanych, niepewnych debiutantów. Wszyscy twórcy biorący udział w tym projekcie to literaci o mniejszym lub większym dorobku, o nazwiskach znanych w fantastycznym świecie. A jaki tego efekt? Chyba typowy. W mojej ocenie mamy tu rzeczy zupełnie niezłe, przeciętne i raczej słabe. Szczęśliwie udało się uniknąć rzeczy kompletnie nieudanych.

Do najmocniejszych punktów zaliczyłbym cztery pozycje. Dwie obszerne i dwa króciaki. Do tej pierwszej podgrupy należy opowiadanie Aleksandry Janusz - historia o, nomen omen, januszu polskiego biznesu, który chcąc wypchać kabzę, próbuje manipulować czasem. Jak nie trudno się domyślić, nie wszystko idzie jak trzeba i pojawiają się kłopoty. Mimo pewnych nielogiczności (klepsydra nie mogła stać między zegarami w pracowni, bo praca zegarmistrza byłaby niemożliwa) rzecz bardzo spójna na poziomie przedstawienia rzeczywistości, konsekwentna w obranym kierunku, napisana w lekko ironicznym tonie, z klasyczną narrację jak za dawnych lat. W stylu dawnych opowiadań, gdzie nie szło się w przesadne opisy ale w pomysłową historię. Zaraz obok, i całkiem równorzędnie, stoi historia pewnego marzyciela do którego przemówił anioł, pióra Łukasza Orbitowskiego. I jak to u tego autora bywa, rzecz jest literacko, w każdym aspekcie, na najwyższym poziomie, wciąga, bawi i nasuwa refleksje. Jedynie odrobinę zawodzi nazbyt pośpieszna końcówka, ale to drobiazg.

Równie interesująco, jeśli nie bardziej, znalazłem szorty Jana Maszczyszyna i Tomasza Bochińskiego. Oba w żartobliwym, lekkim tonie, z popkulturową grą opartą na ciekawym pomyśle. Oba pod tą wesoła powłoczką mają również warstwę intelektualną i refleksyjną. Dodatkowo, u Bochińskiego, "śląskość" w języku (przynajmniej w ocenie takiego lajkonika jak ja) robi dobrą robotę. Tak, takie rzeczy lubię.

Po drugiej stronie skali znalazł się Robert Szmidt, który rozczarował mnie płaskim pomysłem, oraz Istvan Vizvary nieposkładaną historią o niczym, jakąś rzeką absurdu bez nijakiej koherencji i myśli przewodniej. Chyba najgorsza rzecz pod względem wewnętrznej logiki. W nic nie wierzyłem i czekałem końca, a to się ciągnęło i ciągnęło. Nie wiem, może tak miało być, a ja czegoś nie zrozumiałem? Sytuacja zaskakująca, choćby z tego powodu, że znam niemal całą twórczość tego autora i jak do tej pory nazwisko Vizvary było gwarancją świetnej roboty. Szkoda.

Osobną kategorią były dla mnie opowiadania Wojciecha Guni i Radka Raka. A to z tytułu osobistej ciekawości. Oba nazwiska pojawiają się ostatnio coraz częściej w przestrzeni literackiej pop-kultury, i zazwyczaj wyrażane opinie mieszczą się gdzieś pomiędzy wyraźną pochwałą a histerycznym zachwytem. Chciałem przy okazji tej lektury choć odrobinę zweryfikować te doniesienia. No i wyszło tak sobie. Po całości zawiodłem się na Guni, bo chociaż nisza horroru nie dla mnie, to dla dobrego literata można by i warto. Na plus jakiś tam pomysł, ale reszta, zwłaszcza styl/język na minus. Jest to tak ciężkie, pretensjonalne, przerysowane. Pompatyczne figury retoryczne, nieadekwatne do opowieści. Dla mnie śmieszne w sposób budzący politowanie. Tego chyba jednak oczekują czytelnicy Lovecraftowskiej odmiany literatury. Pretensjonalności. Poza tym logika świata kompletnie mi nie działa. Z pewnością z dobrej woli po tego autora nie sięgnę. W przypadku Raka wyszło lepiej. Styl ma o wiele lepszy od Guni, ale samym opowiadaniem mnie znużył. Nie uwierzyłem mu. Nie wierzyłem w zachowania ludzi, bo chociaż poszczególne moduły czy warstwy macierzy literackiej są zupełnie niezłe, a nawet bardzo dobre, to wszystko razem mi się nie zgrywało psychologicznie. I to ciągłe uczucie zagubienia: realizm to czy symbolizm? Ani jedno do końca ani drugie.

Pozostałe opowiadania trzymają jakiś tam poziom, mają swe wady i zalety ale w mojej ocenie nie wyróżniają się szczególnie w żaden sposób.

Na koniec należy dopisać jeszcze jedno nazwisko do tej listy. Pomysłodawca i redaktor tej antologii, Aleksander Kusz, to lokalny patriota i mecenas kultury, niektórym znany jako xan4. Nakładem własnej pracy i środków oraz poświęcając czas, który z pewnością mógłby przeznaczyć na jakieś równie ważne aktywności w rodzaju spacerów ścieżkami peruwiańskich Andów czy bieganie z siatką za motylami gdzieś na stokach Kilimandżaro, stworzył chyba dość niszowy i jednak interesujący projekt. Przypuszczalnie nie zapewni mu on miejsca w książkach do historii powszechnej Europy Centralnej, ale być może za lat kilka lub kilkanaście, na Tarnogórskim rynku stanie żeliwna ławeczka z niewysoką, również żeliwną postacią, pochyloną w skupieniu nad, co za niespodzianka, całkowicie żeliwną książką. ;)

7/10

Powyższy tytuł może mieć dwojakie oddziaływanie. Z jednej strony pewnie zachęci jakąś grupę lokalsów do kupienia książki o ich rodzinnym mieście, z drugiej może odstraszyć nabywców z reszty kraju. Antologię o międzygalaktycznych starciach? Czemu nie? O magikach? Błędnych rycerzach? Krwawych krasnalach? Również. Ale o Tarnowskich Górach? Co mnie obchodzą jakieś Tarnowskie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
179
130

Na półkach:

"W tej antologii mamy przekrój przez różne rodzaje fantastyki, pokazane w bardzo ciekawy sposób. Nie każdemu muszą pasować i pewnie tak będzie. W końcu są zwolennicy urban fantasy, inni wolą science-fiction, a część jeszcze coś innego. Mnie spodobały się najbardziej te: W poszukiwaniu skradzionego czasu, Samarytanka, Sklepik ze zwierzętami i Pełnia Światła. Przyznam, że nawet krótkie "Skarbek Space" mocno mnie zaciekawiło i chciałabym poznać więcej historii. Można by stworzyć z tego coś więcej. Opowiadania typu "Znikacz", Na łóżku leżała dziewczyna" i "Srebro głupców" podobają mi się, ale bez większego szału. Nie ma w nich tego czegoś, co zachwyca i pozostaje w pamięci na dłużej. Są po prostu dobre, ciekawe i nic więcej. Najgorsze ze wszystkich, czyli "Straszny i osobliwy przypadek Szmatławic Dolnych" to według mnie kompletne nieporozumienie. Przyznam się, że czytałam je kilka razy i za każdym miałam taki same odczucie. Jednak ostateczną ocenę pozostawię Wam. Może Wy inaczej podejdziecie do tych opowiadań i będziecie mieć odmienne wrażenia od moich."

Fragment recenzji, która znajduje się w całości tutaj: https://www.felicjada.pl/2019/11/tarnowskie-gory-fantastycznie-recenzja.html

"W tej antologii mamy przekrój przez różne rodzaje fantastyki, pokazane w bardzo ciekawy sposób. Nie każdemu muszą pasować i pewnie tak będzie. W końcu są zwolennicy urban fantasy, inni wolą science-fiction, a część jeszcze coś innego. Mnie spodobały się najbardziej te: W poszukiwaniu skradzionego czasu, Samarytanka, Sklepik ze zwierzętami i Pełnia Światła. Przyznam, że...

więcej Pokaż mimo to

avatar
389
86

Na półkach:

Jak sam tytuł wskazuje akcja książki dzieje w Tarnowskich Górach. Jest to zbiór opowiadań różnych autorów i powiem, że każde z nich urzeka na swój sposób. Każde dotyczy swojej wybranej historii i ukazuje jakiś fragmencik miasta lub jego historii. Oczywiście dopisek Fantastycznie również nie jest przypadkowy, ponieważ historie zawierają elementy fantastyki. Dla podtrzymania tajemniczego klimatu powiem, że umieszczony na zdjęciu kot, nie znalazł się tutaj przypadkowo 😁
Nie umiem wskazać, która z opowieści urzekła mnie najbardziej. Książkę czyta się dobrze, rozdziały wciągają do tego stopnia, że chce się wiedzieć jak to się skończy. Dodatkowym miłym akcentem są fotografie po każdym zakończonym opowiadaniu. Można poznać z obiektywu aparatu urywki miasta i chwilowo odciążyć wzrok. Biały papier delikatnie męczy, jednak nie jest źle, ponieważ czcionka już jest spora. Mały minus mojego egzemplarza to kleks na jednej ze stron, ale wybaczam, bo wiadomo są różne przypadki i przygody. Podsumowując polecam książkę, jeżeli lubicie historie fantastyczne oparte na realnym mieście. Idealna na długie, jesienne wieczory.

Jak sam tytuł wskazuje akcja książki dzieje w Tarnowskich Górach. Jest to zbiór opowiadań różnych autorów i powiem, że każde z nich urzeka na swój sposób. Każde dotyczy swojej wybranej historii i ukazuje jakiś fragmencik miasta lub jego historii. Oczywiście dopisek Fantastycznie również nie jest przypadkowy, ponieważ historie zawierają elementy fantastyki. Dla podtrzymania...

więcej Pokaż mimo to

avatar
158
152

Na półkach: , ,

Książka jest jedyna w swym rodzaju. Wielu autorów i każda opowieść inaczej pisana. Niektóre mroczne ,inne zaś z fantastyczną nutką. Każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Czytało się dosyć szybko ( zależy jaki styl pisania miał dany autor),inne zaś nie szły mi tak szybko jak się tego spodziewałam. Są opowieści ,które były dla mnie niezrozumiałe i nie mogłam się skupić na nich ,widocznie to nie był mój styl ,ale znalazły się także takie ,które były idealne dla mnie jak np. Na łóżku leżała dziewczyna czy też Srebro głupców. Znajdziemy tam autorów takich jak: Łukasz Orbitowski ,Robert J. Szmidt , Paweł Majka, Jan Maszczyszyn, Wojciech Gunia, Aleksandra Janusz, Rafał W. Orkan, Andrzej Kozłowski, Radek Rak, Tomasz Bochiński i Istvan Vizvary. Wszystkie opowieści łączy jedno ,a mianowicie miejscowość Tarnowskie Góry. Można przez to spojrzeć trochę z innej strony na dane miejsce. Każde opowiadanie zakończone jest pięknym zdjęciem z Tarnowskich Gór. Są piękne i nie kolorowe jak w każdej innej książce, tylko czarno-białe ,które stwarzają niesamowitą głębię i charakter. Książka jest pięknie wydana. Czytając ja miałam mieszane uczucia ,ale dałam radę i przebrnęłam przez to😄. Wyciągniemy też z niej pewne spostrzeże ,co do naszego życia i dalszej przyszłości. Moim zdaniem warto sięgnąć po nią.

Książka jest jedyna w swym rodzaju. Wielu autorów i każda opowieść inaczej pisana. Niektóre mroczne ,inne zaś z fantastyczną nutką. Każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Czytało się dosyć szybko ( zależy jaki styl pisania miał dany autor),inne zaś nie szły mi tak szybko jak się tego spodziewałam. Są opowieści ,które były dla mnie niezrozumiałe i nie mogłam się skupić na...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    116
  • Przeczytane
    62
  • Posiadam
    16
  • Fantastyka
    3
  • Legimi
    3
  • 2019
    2
  • Chcę w prezencie
    2
  • 2020
    2
  • 2021
    2
  • Audio
    2

Cytaty

Więcej
Tomasz Bochiński Tarnowskie Góry Fantastycznie Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także