A.D.XIII, tom 1 Jacek Komuda 6,1
Przeglądając zbiór w bibliotece od razu rzucił mi się w oczy biust... Nie wróć, ekstrawagancka i odważna okładka. Żeby nie było. I takim sposobem pierwsza część tego projektu trafiła w moje ręce.
Lubię antologie. Kiedyś zaczytywałem się w pozycjach Pilipiuka, które nadal uważam za coś wybitnego. Wiem też jak dużą rolę odgrywa kilka pierwszych opowiadań lub wręcz pierwsze, które definiuje podejście czytelnika do całości. Czasami nawet odtrąca od dalszej lektury. I bardzo się zdziwiłem jak dobre są przedstawiane tutaj historie.
Równie ważna jest tutaj tematyka, a ta nie jest licha. Motywy anielskie, którym z reguły towarzyszą siły piekielne. Przyznam, że już sam klimatyczny wstęp napisany przez śp. Panią Kossakowską robi wrażenie. Zresztą po jej cyklu rozpoczętym od "Siewcy Wiatru" nie spodziewałem się tu nikogo innego, jak ją.
Laur pierwszeństwa przypadł opowieści Pana Komudy, która przenosi nas średniowiecznej Francji, jakiś czas po rzezi Katarów w Montsegur. Bohaterem jest poeta-rzezimieszek, który cudem unika stryczka, ale ląduje sam w butach pomocnika kata. Wtedy też jest zmuszony do brania udziału w dziwnych torturach, których tajemnicę spróbuje rozwiązać na własną rękę. Całość jest napisana sprawne, zresztą miałem już styczność z innymi pozycjami autora, więc wiem na co go stać. Na dużo.
Potem mamy już nieco słabsze opowiadanie ze stajni Adama Przechrzty, choć trzeba przyznać, że i ono ma dobry poziom. Tutaj cofniemy się jeszcze bardziej w czasie, lądują w Starożytnym Rzymie, w środek całkiem zgrabnej intrygi, a towarzyszyć będziemy pewnej ekspedycji na chwałę cezara. Całkiem fajnie rozpisane, tylko to zakończenie nieco za trywialne. Jakby go nie było de facto.
Dębski to jeden z moich faworytów, gdzie wcześniej absolutnie nie miałem kontaktu z autorem. Niemniej jego historia jest dynamiczna, arcyciekawa, mimo że miejscami czuć jest pewną wtórność. Na Ziemi pojawia się Anioł i Diabeł, który mają wspólny cel: odnaleźć nowego Mesjasza. I to poczucie, że dużo bardziej kibicujesz tej złej stronie...
Białołęcka to z kolei chyba najśmieszniejsze opowiadanie, o dwóch dawnych bożkach, które ruszają zaszaleć w współczesnym Gdańsku w ciele losowych ludzi. Natomiast opowiadanie Urbanowicz mimo mocnej tematyki, dotyczącej rzezi na Wołyniu, okazało się najbardziej rozczarowujące.
Kochański i jego laleczka była średniakiem, choć nie ukrywam, że motyw z czarnym punktem jest interesujący. Wroński również się nie popisał, ukazując nam żywot pewnego Żyda, który miał słabość do dwójki sukkubów. To chyba najbardziej nasycone erotyzmem opowiadanie w tym tomie.
Piekara zaś popisał się całkiem nieźle, wysyłając grupę najemników do Piekła. Tego Piekła. Zwrot akcji jest tutaj naprawdę zaskakujący, choć osobiście oczekiwałem innego kierunku akcji. Niemniej spełnia swoją rolę. Sędzikowska też zaprezentowała całkiem fajny koncept. Mamy Anioły Stróże, mamy Łowców i tych, którzy uciekają z czeluści, aby kryć się w ciałach ludzi i za ich pomocą czynić zło. Czytało mi się to naprawdę dobrze.
Ostatnie dwa opowiadania należą do Kozaka oraz Bochińskiego. Historia Pani Magdaleny jednak mnie zbytnio nie porwała. Mamy osobę, która podróżuje w samolotach, aby pilnować porządku w powietrzu, ale jest jedno małe ale... Jakie? Trzeba to odkryć, choć opowieść mało mi podeszła. Za to końcówka jest naprawdę fajna. "Bardzo Zły" to chyba moje top w tym zbiorze (obok "W odcieniach szarości" , gdzie akcja przenosi czytelnika do współczesnej Warszawy, a konkretnie Pragi. Tu pewien policjant zleca mocno nietuzinkowej kobiecie ze specjalnymi zdolnościami, znalezienie pewnego mordercy...
Antologie bywają różne, ale ten zbiór zaskakująco trzyma poziom we wszystkich historiach, nawet jeżeli część z nich jest mniej angażująca. Z pewnością sięgnę po drugi tom. (Patrząc na średnią, mam wrażenie że ta pozycja została nieco ukrzywdzona...)