-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński4
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1158
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać413
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński23
Biblioteczka
2024-05-29
2024-05-19
Książka ta zbudowana jest na niezwykle innowacyjnym pomyśle, żeby nie dość, że skupić się na historii badań nad jednym konkretnym narządem, to jeszcze nie ograniczać się tylko do serc ludzi. Dowiadujemy się o ciekawostkach serc płetwali, ryjówek, nietoperzy, ryb, staroraków, koni, by płynnie przejść do tego, jak oryginalne rozwiązania sercowo-naczyniowe przyczyniają się do rozwoju medycyny i pozwalają ratować serca ludzi. Całość pięknie dopełniają ilustracje, dodające nie tylko wartości faktograficznej, ale również estetycznej.
Książka ta zbudowana jest na niezwykle innowacyjnym pomyśle, żeby nie dość, że skupić się na historii badań nad jednym konkretnym narządem, to jeszcze nie ograniczać się tylko do serc ludzi. Dowiadujemy się o ciekawostkach serc płetwali, ryjówek, nietoperzy, ryb, staroraków, koni, by płynnie przejść do tego, jak oryginalne rozwiązania sercowo-naczyniowe przyczyniają się do...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-10
Nie wiem, czemu, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Dostałam prostą historię osadzoną, owszem, w ciekawych czasach. Szkoda tylko, że nie wymagała myślenia: kto okazał się zły na początku, pozostał zły do końca (lub prawie końca), przez długie dekady hodując nienawiść do dobrych bohaterów, właściwie nie wiadomo, czemu. Wygląda to tak, jakby autor nie był w stanie wyobrazić sobie dojrzewania bohaterów. Trzydzieści czy pięćdziesiąt lat to szmat czasu, naprawdę trudno uwierzyć, by spotkanie Filipa czy Alieny mogło mieć aż taki wpływ na ludzi.
Intrygi były dla bohaterów zaskakująco łatwe do przejrzenia, jakby razem z czytelnikiem śledzili knowania przeciwników, a rozwiązania też przychodziły im niesłychanie łatwo.
Wreszcie, ze wstępu od autora wydawało się, że powieść będzie o budowniczych katedry, tymczasem budowa została przesunięta na drugi czy nawet trzeci plan, za bardziej irytującymi niż ciekawymi problemami miłosnymi (dokładnie ten sam problem dotyka matkę i syna? Serio?) i w pewnym momencie nużącą już prawością i świątobliwością Filipa.
Nie wiem, czemu, ale spodziewałam się czegoś lepszego. Dostałam prostą historię osadzoną, owszem, w ciekawych czasach. Szkoda tylko, że nie wymagała myślenia: kto okazał się zły na początku, pozostał zły do końca (lub prawie końca), przez długie dekady hodując nienawiść do dobrych bohaterów, właściwie nie wiadomo, czemu. Wygląda to tak, jakby autor nie był w stanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-07
Liczyłam na coś lepszego. Niestety, toporny język, niedokończone anegdoty i wątpliwy wybór tematów (a już na pewno ich kolejność) sprawiają, że książka owszem, jest ciekawa, ale nie porusza aż tak, jakby mogła.
Irytujące jest skupienie autora na amerykańskim systemie służby zdrowia, tym bardziej, że opisywany jest tak, jakby czytelnik znał ten system. Oczywiście, w przypadku większości czytelników pewnie tak jest, ale w wydaniu polskim oczekiwałabym lepszego wytłumaczenia - może wstępu od tłumacza i pokazania podobieństw i różnic względem polskiego systemu? Do tłumacza mam zresztą więcej zarzutów: kalki językowe pojawiają się stanowczo za często, za to za rzadko tłumacz stara się ułatwić czytelnikowi zrozumienie pewnych słów czy konceptów, które dla Amerykanów mogą być oczywiste, ale dla Polaków niekoniecznie.
Wracając do autora - irytujące było wrzucanie wielu nieistotnych informacji czy to w środek zdania, czy to w nawias. Czasem z jakiegoś powodu były podawane w przypisach, które nie każdy przecież sprawdza, zwłaszcza, że znajdują się na końcu książki. Ujednolicenie anegdotek i wyrzucenie zupełnie niepotrzebnych wtrętów z pewnością ułatwiłoby czytanie. Pomogłoby również wyraźniejsze zaznaczenie przejść od jednego bohatera do innego - trzeba było naprawdę uważnie czytać, by się zorientować, że nagle przenosimy się o 50 lat w czasie do zupełnie innego lekarza czy naukowca.
Wreszcie, w ostatnim rozdziale autor podkreśla wagę rewolucji implantów, a w Podziękowaniach jeszcze raz zaznacza, że znajdujemy się w samym jej środku. Jednak z książki nie wynika, dlaczego ta rewolucja jest tak cudowna - opisane wyżej niedoskonałości skutecznie zamazują obraz i nie pozwalają dostrzec niesamowitej przemiany, jaka nastąpiła w medycynie w ciągu ostatnich 100 lat.
Liczyłam na coś lepszego. Niestety, toporny język, niedokończone anegdoty i wątpliwy wybór tematów (a już na pewno ich kolejność) sprawiają, że książka owszem, jest ciekawa, ale nie porusza aż tak, jakby mogła.
Irytujące jest skupienie autora na amerykańskim systemie służby zdrowia, tym bardziej, że opisywany jest tak, jakby czytelnik znał ten system. Oczywiście, w...
2024-04-28
Jakiś czas temu próbowałam oglądać "Turbulencje" na Netflixie... no nie dało się tego oglądać. Co innego "Anomalia" - kolejny przykład na to, że książka jest lepsza od filmu.
Mimo, że autor przedstawia historię wielu bohaterów, powieść robi wrażenie minimalistycznej, bo każdemu bohaterowi poświęcono raptem dwa lub trzy rozdziały. Można za to dzięki temu poznać najróżniejsze perspektywy na to, co się dzieje, a także przyjrzeć się różnym problemom, które dotykają ludzi na całym świecie. Wielki plus na subtelne poruszenie takich kwestii jak homoseksualność w Afryce czy pedofilia w rodzinie. Choc wątki te są tylko delikatnie nakreślone, skłaniają do myślenia, a wnioski zostają z czytelnikiem na dłużej. Mimo że nie ma tu za wiele treści stricte naukowych, nie jest to też zwykł fantastyczne czytadło. Autorowi się wierzy, że przedstawia solidną teorię naukową - i może nawet ma rację? Może jesteśmy tylko symulacją? Z pewnością jesteśmy zbiorem informacji, co więc stoi na przeszkodzie, by jakaś istota czy istoty ponad nami świetnie się bawiła, patrząc, jak ten zbiór informacji reaguje na anomalie?
Jakiś czas temu próbowałam oglądać "Turbulencje" na Netflixie... no nie dało się tego oglądać. Co innego "Anomalia" - kolejny przykład na to, że książka jest lepsza od filmu.
Mimo, że autor przedstawia historię wielu bohaterów, powieść robi wrażenie minimalistycznej, bo każdemu bohaterowi poświęcono raptem dwa lub trzy rozdziały. Można za to dzięki temu poznać...
2024-04-22
To nie tylko miła odmiana. Powieść fantasy, która nie kręci się wokół Stanów Zjednoczonych i bogów greckich albo w najlepszym razie nordyckich, tylko wierzeń latynoskich. Powieść, w której kultura hiszpańskojęzyczna dosłownie wypływa z każdej strony. Powieść, której głównym bohaterem jest transpłciowy gej. Powieść, której autor tak dobrze zna kulturę, w której osadził głównego bohatera, oraz to, co ten bohater przeżywa, że nie można mu nie uwierzyć i nie dać się porwać wartkiej akcj. To nie tylko miła odmiana. To także, mam nadzieję wyznacznik przyszłości, w której będzie powstawać coraz więcej powieści celebrujących różnorodność i tradycje - w nowoczesniej odsłonie - oraz poruszające problemy na miarę dwudziestego pierwszego wieku, zamiast nurzać się ciągle w dziewiętnastowiecznym klasizmie i motywie wybranego nie wiadomo, czemu, zbawcy.
To nie tylko miła odmiana. Powieść fantasy, która nie kręci się wokół Stanów Zjednoczonych i bogów greckich albo w najlepszym razie nordyckich, tylko wierzeń latynoskich. Powieść, w której kultura hiszpańskojęzyczna dosłownie wypływa z każdej strony. Powieść, której głównym bohaterem jest transpłciowy gej. Powieść, której autor tak dobrze zna kulturę, w której osadził...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-18
Mimo, że większa część książki poświęcona jest dwudziestoleciu międzywojennemu, najbardziej wybrzmiewa rozdział ostatni - o tym, jak życie naszych babek i prababek wpływa na nas samych. Od wyparcia po dumę, chłopskie korzenie wywołują najróżniejsze uczucia, często wymagające pomocy terapeuty. I to jest, moim zdaniem, najważniejszy wydźwięk tej książki: wieki głodu, poniżenia, pracy ponad siły, bycia zbędną, bycia matką, służącą, kucharką, nauczycielką i darmową pracownicą, wymagają przepracowania. Tak jak wspominają bohaterki ostatniego rozdziału, wciąż tłamsi nas poczucie gorszości, konieczności oszczędzania i bez sensu "zbytków" dbania o siebie czy rozpieszczania się.
Mimo, że większa część książki poświęcona jest dwudziestoleciu międzywojennemu, najbardziej wybrzmiewa rozdział ostatni - o tym, jak życie naszych babek i prababek wpływa na nas samych. Od wyparcia po dumę, chłopskie korzenie wywołują najróżniejsze uczucia, często wymagające pomocy terapeuty. I to jest, moim zdaniem, najważniejszy wydźwięk tej książki: wieki głodu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-17
Ta książka mogłaby być świeta. Jest ciekawy świat, jest konflikt między niemal anarchistyczną Kulturą a autorytarnym imperium, są różnorodni bohaterowie, jest wielowarstwowa intryga. Niestety, przed to wszystko wysuwa się główny bohater, o którym nie wiadomo nic. Nie wiemy, jak myśli, co czuje, czego chce od życia, bo przez wszystkie wydarzenia idzie obojętnie. Nawet jak coś się dzieje, nie da się wyczuć jego nastroju, a zaraz po dramatycznych wydarzeniach wraca do swojej ponurej obojętności. Bardzo utrudnia to nie tylko wczucie się w jego sytuację, zrozumienie przekazu książki i wagi wydarzeń (a jak się nad tym zastanowić, to naprawdę robią wrażenie), ale w ogóle wciągnięcie się w fabułę. Wydarzenia mogłyby się wydarzyć, ale też mogłoby nic się nie dziać, bohater mógłby przeleżeć całą fabułę na kanapie i nic by to nie zmieniło. A szkoda, bo gdy już się czytelnik wysili i pomyśli nad tym, o co tak właściwie autorowi chodziło, to dochodzi do ciekawych wniosków.
Bo z jednej strony mamy anarchię, skrajny indywidualizm i hedonizm, brak pracy, słowem - sielskie życie, Kulturę. A z drugiej strony autorytaryzm, terror, wyścig szczurów i ciągła walka o to, żeby utrzymać się na powierzchni - imperium Azad. Gdy jednak przyjrzeć się blizej, okazuje się, że to w Kulturze ludzie są tolerancyjni i każdy ma swoją przestrzeń do życia, podczas gdy w imperium ci najwyżej postawieni wydzielają sobie przestrzeń kosztem całej rzeszy tych, którym się mniej poświęciło. W Kulturze panują swobodne obyczaje seksualne, a ludzie na zawołanie zmieniają płeć, dla kaprysu, ale w imperium garstka rządzących torturuje i gwałci, żeby zaspokoić swoje rządze. Wreszcie, w Kulturze gry są tylko rozrywką, w imperium gra wyznacza być albo nie być.
Ta książka mogłaby być świeta. Jest ciekawy świat, jest konflikt między niemal anarchistyczną Kulturą a autorytarnym imperium, są różnorodni bohaterowie, jest wielowarstwowa intryga. Niestety, przed to wszystko wysuwa się główny bohater, o którym nie wiadomo nic. Nie wiemy, jak myśli, co czuje, czego chce od życia, bo przez wszystkie wydarzenia idzie obojętnie. Nawet jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-07
Mogłoby się wydawać, że to tylko zwykły kryminał z historią w tle, przynajmniej dopóki nie okazuje się, jak bardzo wszyscy mieszkańcy Szumawy są w nią uwikłani. Poza wciągającym wątkiem kryminalnym to książka o tym, do czego prowadzi ukrywanie przeszłości i nierozliczanie się z nią. Mroczne wydarzenia czają się wtedy na każdym kroku i tylko przypominają o sobie, podczas gdy ludzie odwracają od nich wzrok, usilnie starając się zapomnieć. Ale nie można zapomnieć czegoś, co się wypiera, czego istnienia się nie przyznaje.
Mogłoby się wydawać, że to tylko zwykły kryminał z historią w tle, przynajmniej dopóki nie okazuje się, jak bardzo wszyscy mieszkańcy Szumawy są w nią uwikłani. Poza wciągającym wątkiem kryminalnym to książka o tym, do czego prowadzi ukrywanie przeszłości i nierozliczanie się z nią. Mroczne wydarzenia czają się wtedy na każdym kroku i tylko przypominają o sobie, podczas gdy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-03-28
Biografia została wydana na początku lat 80., przez co wiele można dowiedzieć się nie tylko o samym Napoleonie, ale także o Polsce czasów PRL-u. Już od pierwszych stron uwagę zwracają przede wszystkim zamaszyste metafory i porównania oraz barwny język. Nieraz bawią, innym razem pozwalają lepiej wyobrazić sobie opisywane wydarzenia.
Na duży plus należy zaznaczyć stosunkową bezstronność autora jeśli chodzi o kwestie religijne i polityczne. Traktowane są one jako element, do którego wypada się odnieść, a nie pole do wysnuwania wniosków i przedstawiania opinii. Szkoda, że podobnie nie podszedł autor do sprawy polskiej. Momentami ma się wrażenie, że Napoleon jest tylko poboczną postacią, a książka poświęcona jest walce narodowowyzwoleńczej Polaków. Choć stara się autor obiektywnie oceniać stosunek Napoleona do Polski, to jednak poświęca mu dużo miejsca, a z przytaczanych wypowiedzi Napoleona jakimś cudem wyczytuje obietnice, których cesarz Francuzów nigdy nie złożył. Jego skupienie na sprawie polskiej utrudnia też uczciwą ocenę tego, na ile rzeczywiście Napoleon cenił Polaków, a na ile po prostu wykorzystywał ich fanatyzm względem niego i wolę walki.
Bardzo ciekawie został przedstawiony geniusz Napoleona jako stratega. Otóż okazuje się, że był to nie tyle geniusz, co wyćwiczenie się w walce w konkretnych warunkach - w basenie Morza Śródziemnego. Na północy Europy zwycięstwo nie było już takie pewne, a nie mogło być o nim mowy na wschodzie. Pokazuje to, jak stronniczo pokazywany jest Napoleon w kulturze masowej i jak zapisał się w świadomości ludzi. Nie był to z pewnością strateg, który byłby w stanie podbić cały świat choćby dlatego, że wiele zmiennych, jak choćby nastroje rewolucyjne ludu francuskiego, zwyczajnie ignorował.
Prowadzi to do kolejnego elementu przewijającego się przez całą książkę, a wywołującego uśmiech - podkreślanie autora, że Napoleon wpłynął na cały świat. Na świat będący mniej lub bardziej pod wpływem władców europejskich może i tak, ale to jeszcze nie cała planeta.
Biografia została wydana na początku lat 80., przez co wiele można dowiedzieć się nie tylko o samym Napoleonie, ale także o Polsce czasów PRL-u. Już od pierwszych stron uwagę zwracają przede wszystkim zamaszyste metafory i porównania oraz barwny język. Nieraz bawią, innym razem pozwalają lepiej wyobrazić sobie opisywane wydarzenia.
Na duży plus należy zaznaczyć stosunkową...
2024-02-24
Niepokojąca powieść, pokazująca, że "istoty inteligentne" - bo niekoniecznie ludzie - zawsze, nawet gdy otaczają się uświęconym tradycją prawem, dążyć będą przede wszystkim do bogacenia się i własnej wygody. Posunąć się mogą nawet do zniewolenia całej planety, żeby tylko osiągnąć nieśmiertelność.
Z drugiej strony Dosadi niezwykle przypomina Diunę - to planeta, która hartuje i wyciąga z ludzi to, co najlepsze - i to, co najgorsze.
Historia zbudowana jest na przeciwieństwach - Gowachinowie a ludzie, inteligencja i bystrość umysłu a prymitywizm, hart ducha a wygoda, kobiety a mężczyźni. Jak widać po przykładzie McKie i Jedrik, możliwe jest znalezienie równowagi.
Niepokojąca powieść, pokazująca, że "istoty inteligentne" - bo niekoniecznie ludzie - zawsze, nawet gdy otaczają się uświęconym tradycją prawem, dążyć będą przede wszystkim do bogacenia się i własnej wygody. Posunąć się mogą nawet do zniewolenia całej planety, żeby tylko osiągnąć nieśmiertelność.
Z drugiej strony Dosadi niezwykle przypomina Diunę - to planeta, która...
2024-02-19
To taka książka, którą bardzo trudno ocenić. Z jednej strony porusza bardzo ważny temat - potrzebę młodych dziewczyn bycia zauważoną i adorowaną i starszych mężczyzn, którzy tę potrzebę wykorzystują. Z drugiej strony, autor pisze o tym jakby zbyt lekko i bez jednoznacznie negatywnej oceny takiej sytuacji. Aż do ostatnich stron, kiedy to do czytelnika wreszcie wprost dociera, jak tak naprawdę czuła się Ata - i że w gruncie rzeczy została wykorzystana.
Myślę, że problemem jest tutaj czas powstania książki - została wydana w 1973 roku, a przez ten czas wiele zdążyło się zmienić. Niezmiennie jednak zadziwia, że książka w ogóle została wtedy wydana, zwłaszcza że niemal z każdej strony wylewa się seks, nie tylko heteronormatywny, przede wszystkim nie małżeński. Może jednak nie jesteśmy aż tak zakłamanym i chowającym się za tabu narodem, jak mi się wydawało?
To taka książka, którą bardzo trudno ocenić. Z jednej strony porusza bardzo ważny temat - potrzebę młodych dziewczyn bycia zauważoną i adorowaną i starszych mężczyzn, którzy tę potrzebę wykorzystują. Z drugiej strony, autor pisze o tym jakby zbyt lekko i bez jednoznacznie negatywnej oceny takiej sytuacji. Aż do ostatnich stron, kiedy to do czytelnika wreszcie wprost...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-14
To książka w stylu opowieści babci przy rodzinnym stole: trochę nie po kolei, pewne wątki są tylko muśnięte, inne stanowczo pominięte, kolejne niedokończone. Warto przeczytać choćby dlatego, że pokazuje, że na wojnie ucierpieli nie tylko Polacy - i nie tylko Polacy zostali wyrwani z korzeniami ze swojej ziemi.
To książka w stylu opowieści babci przy rodzinnym stole: trochę nie po kolei, pewne wątki są tylko muśnięte, inne stanowczo pominięte, kolejne niedokończone. Warto przeczytać choćby dlatego, że pokazuje, że na wojnie ucierpieli nie tylko Polacy - i nie tylko Polacy zostali wyrwani z korzeniami ze swojej ziemi.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-02-12
Niestety jest to typowy polski podręcznik do historii - nadmiar szczegółów całkowicie zaburza ogólny ogląd sytuacji. Nie dość, że koreańskie imiona są bardzo do siebie podobne, nazwiska często się powtarzają, a nazwy większości miast czy punktów geograficznych są egzotyczne i niewiele mówią przeciętnemu czytelnikowi, to jeszcze autorka w żaden sposób nie stara się na chwilę zwolnić potoku słów, żeby po przeczytaniu książki w pamięci uchowało się chociaż kilka najważniejszych postaci i ich osiągnięć.
Autorka na samym wstępie zaznacza, że skupi się na najwcześniejszych etapach rozwoju państw koreańskich - w porządku, niech i tak będzie, ale drugie tysiąclecie zostało potraktowane tak po macoszemu, że właściwie mogła sobie zupełnie odpuścić pisanie o tym. Brakuje szerszego spojrzenia na sytuację i wyciągnięcia wniosków - fakt goni fakt, ale ten nadmiar informacji nie pozwala na przykład na zrozumienie, co tak właściwie doprowadziło, na przykład, do podziału Korei i dlaczego ta niby bardziej demokratyczna część również dążyła do rządów autorytarnych.
Książka jest napisana topornie, czyta się ją powoli, bo każde przyspieszenie sprawia, że nagle można znaleźć się w zupełnie innym wieku, w otoczeniu zupełnie innych postaci historycznych. Wiele z przytaczanych przez autorkę faktów nie ma znaczenia. I nie przekonuje mnie, że książka jest pomyślana jako podręcznik dla studentów - ci również nie skorzystają z tego przepełnionego informacjami chaosu. Uwzględnienie tylu faktów, które chciała zawrzeć autorka, wymaga kilku tomów, a nie raptem 400 gęsto zapisanych stron.
Sięgnęłam po tę książkę z myślą, że nakreśli mi chociaż ogólny obraz sytuacji i historii Korei. Mam jednak wrażenie, że od Zjednoczonego Silla nagle przeskoczyłam do okupacji japońskiej i zaraz potem wojny domowej. Książka zdecydowanie pozostawia więcej pytań, niż daje odpowiedzi, a przystępnej historii Korei lepiej jednak szukać gdzie indziej.
Niestety jest to typowy polski podręcznik do historii - nadmiar szczegółów całkowicie zaburza ogólny ogląd sytuacji. Nie dość, że koreańskie imiona są bardzo do siebie podobne, nazwiska często się powtarzają, a nazwy większości miast czy punktów geograficznych są egzotyczne i niewiele mówią przeciętnemu czytelnikowi, to jeszcze autorka w żaden sposób nie stara się na chwilę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-01-07
To ważna książka, która pokazuje, jak dążenie do "wyższego dobra" nieraz odbywa się po trupach i z pominięciem fundamentów demokracji i państwa prawa. Z pewnością warto ją przeczytać, bo poza rozrywką dostarcza również czegoś znacznie istotniejszego: otwiera oczy na świat równoległy do tego, w którym żyją szarzy obywatele, świat, w którym jakby więcej wolno i do którego trafiają tylko wybrani. Szkoda tylko, że jest tak fatalnie napisana. Powtórzenia, ciągłe przypominanie o tym, co czytelnik już wie, sztuczne przedłużanie książki retrospekcjami tego, co wydarzyło się raptem parę stron wcześniej i czego czytelnik nie zdążył jeszcze zapomnieć, nieudolne budowanie napięcia i aury tajemniczości wiele odbiera tej książce. Trzeba naprawdę mocno przymknąć oczy, żeby tego nie widzieć i wyłuskać z powieści samą fabułę. Aż dziwne, że zdobyła taką popularność, bo przy wnikliwym czytaniu staje się zwyczajnie nie do wytrzymania. To zwykłe czytadło, aspirujące do czegoś więcej. Gdyby odchudzić tę książkę, usunąć wszystkie nieudane zabiegi stylistyczne (chociaż naprawdę ciężko nazwać to stylistyką, a nie grafomaństwem), byłaby genialna.
To ważna książka, która pokazuje, jak dążenie do "wyższego dobra" nieraz odbywa się po trupach i z pominięciem fundamentów demokracji i państwa prawa. Z pewnością warto ją przeczytać, bo poza rozrywką dostarcza również czegoś znacznie istotniejszego: otwiera oczy na świat równoległy do tego, w którym żyją szarzy obywatele, świat, w którym jakby więcej wolno i do którego...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-30
Książka, wbrew tytułowi, nie jest historią narodu żydowskiego, a raczej przedstawia proces powstawania mitu narodowego na przykładzie Żydów. Pod mit narodu wybranego, od dwóch tysięcy lat błąkającego się po świecie i cierpliwie czekającego na powrót do biblijnej ojczyzny, można podstawić dowolny inny naród - chociażby Polaków z mesjanizmem, prometeizmem i walką narodowowyzwoleńczą. Proces pozostaje ten sam.
Proces pozostaje ten sam - pełen zakłamań, naginania faktów, przemilczeń i stawiania siebie na piedestale, oczywiście w kontrze do "z natury gorszych" sąsiadów. Żydzi uwierzyli w prawdziwość Biblii i wspólne korzenie, prowadzące prosto do Abrahama, mimo że odkrycia archeologiczne mówią co innego, Polacy uwierzyli w bycie przedmurzem chrześcijaństwa i mesjaszem narodów, mimo że chociażby Rosjanie wierzą dokładnie w to samo. Jedni i drudzy wymazują z historii niewygodne fakty - jak wpływ konwersji na rozlanie się Żydów na świecie, z imperium Chazarów na czele, czy warcholstwo polskiej szlachty. Wszyscy jesteśmy wyjątkowi, niepowtarzalni, wywodzimy się ze starożytnych wielkich cywilizacji i po dziś dzień jesteśmy przykładem dla wszystkich innych. Pytanie tylko, skoro jesteśmy tacy wyjątkowi, to dlaczego Niemcy, Francuzi czy Włosi woleli stworzyć swój własny mit narodowy, w kontrze do Żydów i Słowian, zamiast zachwycać się nami i nas naśladować?
To tylko część z licznych przemyśleń, do jakich skłania ta pozycja. Niewątpliwie wielkim jej plusem jest fakt, że sam autor nie ogranicza się do narodu żydowskiego, ale wielokrotnie "podgląda" jak proces tworzenia mitu narodowego wyglądał (czy też dalej wygląda) w innych krajach. Z pewnością wywoła jeszcze wiele ciekawych myśli.
Książka, wbrew tytułowi, nie jest historią narodu żydowskiego, a raczej przedstawia proces powstawania mitu narodowego na przykładzie Żydów. Pod mit narodu wybranego, od dwóch tysięcy lat błąkającego się po świecie i cierpliwie czekającego na powrót do biblijnej ojczyzny, można podstawić dowolny inny naród - chociażby Polaków z mesjanizmem, prometeizmem i walką...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-27
Kolejna książka z serii - to powinno się omawiać w szkole. Tym razem, oprócz historii z powojennego Wrocławia, świadectwa odbudowy i zasiedlania miasta oraz pisania na nowo jego nowych, polskich dziejów, pojawiają się także wspomnienia wojny, okupacji, tajnych kompletów, łapanek. Wszystko to, co na lekcjach historii i w lekturach musi być przesiąknięte martyrologią i cierpieniem, tutaj opisane jest z dystansu, dzięki czemu nie przygnębia aż tak, a pozwala nieco poczuć grozę tamtych lat z perspektywy, wydawałoby się, najważniejszej - cywilów, zwykłych ludzi. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie właśnie to, czego ze szkoły bym się nie dowiedziała, bo tam ważniejsze były regularne bitwy, sabotaż i konspiracja - a mianowicie to, jak organizowano tajne komplety, jak porozumiewano się ze sobą, jak ustalano, co będzie nauczane i w jakim wymiarze. Rzeczy przyziemne, które jednak pozwoliły na utrzymanie jako takiego standardu, co z kolei umożliwiło studentom tajnych kompletów kontynuowanie nauki po wojnie, a nie zaczynanie wszystkiego od początku. Innym ciekawym wątkiem była wystawa, zorganizowana latem 1948 roku, mająca na celu z jednej strony zmobilizowanie ludności, rozpromowanie Wrocławia i jego twórców, a z drugiej pokazanie, jak z ruiny powstaje ważne na mapie Polski miasto. A w tle wszystkich tych opisów pobrzmiewa komunistyczna propaganda, która niepostrzeżenie przenika do słownika młodej kobiety z inteligenckiego, wydawałoby się, nie mającego nic wspólnego z komunizmem, domu.
Kolejna książka z serii - to powinno się omawiać w szkole. Tym razem, oprócz historii z powojennego Wrocławia, świadectwa odbudowy i zasiedlania miasta oraz pisania na nowo jego nowych, polskich dziejów, pojawiają się także wspomnienia wojny, okupacji, tajnych kompletów, łapanek. Wszystko to, co na lekcjach historii i w lekturach musi być przesiąknięte martyrologią i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-17
Książka otwiera oczy i pozwala chociaż na chwilę spojrzeć na świat inaczej, niż do tej pory. Poprzez analizę języka Pirahã autor charakteryzuje całe plemię, jego życie codzienne i system wartości. Kto by się spodziewał, ile informacji może kryć się w języku!
Jak każda książka o misjonarzach, ta również budzi niepokój, że autor przyjechał do Pirahã w celu zniszczenia ich kultury, zaorania wierzeń i zaszczepienia swojej wizji świata i wiary w boga równie bezsensownego, jak dla ludzi Zachodu wydawać się mogą duchy zamieszkujące brazylijską puszczę. Na szczęście jego starania spełzły na niczym, a i on sam chyba dał sobie spokój z nawracaniem, skoro stracił wiarę (brawo, Pirahã!). Zastanawiam się jednak, na ile jego praca i wnioski z niej płynące usprawiedliwiają jego liczne, ciągnące się na przestrzeni 30 lat pobyty wśród Pirahã. Akurat to plemię świetnie sobie radzi z odrzucaniem wszystkiego, co im nie pasuje do ich wizji świata, pytanie jednak, co z innymi. Czy możemy - jako biali Europejczycy czy potomkowie Europejczyków - z butami wchodzić do życia bardziej podatnych na wpływy ludzi tylko dlatego, że chcemy ich poznać? Czy chęć zbadania genezy języka, poznania innych perspektyw i spojrzeń na świat daje nam przyzwolenie na podglądactwo? W ostatnim rozdziale autor podaje argumenty za. Oczywiście, ciekawe jest dowiedzenie się czegoś o zupełnie innej kulturze, a jego opowieść o Pirahã z pewnością zmieniła moje życie. Jednocześnie czuję, że to egocentryczne. Pirahã nauczyli się czerpać radość z życia bez podkradania pomysłów innych. Dlaczego my nie potrafimy zrobić tego samego? Dlaczego zawsze musimy dążyć do absolutnego poznania? Przecież znacznie ciekawsza jest sama droga, a tę każdy może przejść sam, czerpiąc z tego, co ma pod ręką.
Kolejna kwestia - tutaj autor rzeczywiście nauczył się języka pirahã i wiedział, o czym mówi, analizując go. Z takiej perspektywy czytanie o teorii Chomsky'ego, którą autor przedstawia, jest po prostu śmieszne. Jak widać, nie wystarczy chęć stworzenia uniwersalnej teorii. Żeby była naprawdę uniwersalna, potrzeba by poznać wszystkie języki świata - a na to życia nie starczy.
Przykre jest tylko to, że polska wersja książki została zarżnięta przez tłumacza. Ignorancja i niezwracanie uwagi na szczegóły czasem jest tylko irytująca (liczne błędy gramatyczne, brakujące słowa), a czasem prowadzi do rażących błędów, zupełnie zmieniających wydźwięk zdania, przez co to staje się niezrozumiałe. Karygodne wreszcie jest pisanie, że argument ilustruje przykład w języku angielskim, po czym przedstawiane jest zdanie polskie, bez tłumaczenia choćby w nawiasie. Innym razem przykład jest podany po angielsku, mimo że bez wielkiego wysiłku można by znaleźć podobne zdanie czy cechę w języku polskim. Szybkość tłumaczenia, chociaż pozwala na wydanie książki niedługo po jej publikacji w oryginalnym języku, czego wymaga świat XXI-wieku (a może wcale nie ma takiej konieczności), sprawia, że książka traci na wartości. Zamiast skupiać się na treści, czytelnik zwraca uwagę na niedoróbki i oczywiste błędy.
Książka otwiera oczy i pozwala chociaż na chwilę spojrzeć na świat inaczej, niż do tej pory. Poprzez analizę języka Pirahã autor charakteryzuje całe plemię, jego życie codzienne i system wartości. Kto by się spodziewał, ile informacji może kryć się w języku!
Jak każda książka o misjonarzach, ta również budzi niepokój, że autor przyjechał do Pirahã w celu zniszczenia ich...
2023-12-06
To pierwsza powieść, jaką przeczytałam w całości po ukraińsku. Czytałam ją dwa lata, ze wzlotami i upadkami, kilkumiesięcznymi przerwami, kiedy żal nad pogrążoną w wojnie Ukrainą nie pozwalał mi czytać powieści napisanej w innych, lepszych czasach, i nagłymi zrywami, kiedy jednego wieczoru pochłaniałam i po kilkadziesiąt stron, czytając na głos do utraty tchu, łamiąc język na co trudniejszych słowach i rozpływając się w melodii najpiękniejszego języka Europy. Andruchowycz utkał tę powieść ze słów, historii swojej ojczyzny, marzeń, pragnień, splatając ze sobą najróżniejsze gatunki w jedną, spójną całość. Aż żal było przewracać ostatnią stronę, wiedząc, że moja podróż, podobnie jak podróż Rotskiego, właśnie dobiegła końca. Na szczęście zaraz, za chwilę, rozpocznie się następna - i oby zakończyła się w piękniejszym świecie, gdzie pisarze piszą książki, a czytelnicy je czytają, nie martwiąc się, co przyniesie jutro, i nie wzragając się na każdy, najdrobniejszy nawet, niepokojący odgłos dobiegający zza okien.
To pierwsza powieść, jaką przeczytałam w całości po ukraińsku. Czytałam ją dwa lata, ze wzlotami i upadkami, kilkumiesięcznymi przerwami, kiedy żal nad pogrążoną w wojnie Ukrainą nie pozwalał mi czytać powieści napisanej w innych, lepszych czasach, i nagłymi zrywami, kiedy jednego wieczoru pochłaniałam i po kilkadziesiąt stron, czytając na głos do utraty tchu, łamiąc język...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-04
Na plus należy zaznaczyć, że Crouch sprytnie i zgrabnie podszedł do tematu kryzysu ekologicznego. Poprzez przesunięcie akcji w przód o paręnaście-parędziesiąt (w sumie - niewiele) lat do przodu nie musi się uciekać do patetycznych przemów o alarmującym stanie naszej planety. Wystarczy napisać, że Manhattan został zatopiony, a rafa koralowa nie istnieje. Jednocześnie ludzie zamieszkujący jego świat jeżdżą nowoczesnymi samochodami, ale jedzą syntetyczne jedzenie i są poddawani permanentnej inwigilacji. Spełnienie marzeń czy koszmar?
Na minus - historia niespecjalnie porywa, brak typowego dla prozy Croucha dreszczyku emocji. Niby coś się dzieje, ale wszystko jest stonowane, a najważniejsze momenty powieści autor streszcza jednym zdawkowym zdaniem.
Niewybaczalnym minusem zaś jest zakończenie. Z głównego bohatera wyszedł dupek, który koniecznie musiał wejść z butami do życia żony i córki krótko po tym, jak pozbierały się po jego zniknięciu/domniemanej śmierci, tylko po to, żeby pochwalić się, jak to wspaniałomyślnie uratował świat - i żeby upewnić się, że ciągle odczuwa jakieś emocje. Dla jego rodziny, już straumatyzowanej, jest to kolejny cios, w dodatku mający w sobie element oskarżenia - w y r a ż a m z g o d ę, żono, na to, byś miała nowego partnera, bo widzę, że dobrze wam ze sobą, a poza tym to jestem innym (w domyśle: lepszym) człowiekiem i nie dogadywalibyśmy się. Wszystko to pod płaszczykiem dbania o bezpieczeńtwo rodziny - jakoś nie przeszkadzało mu to ujawnić, że żyje i ma się dobrze, a wręcz się z nimi spotkać, chociaż przez całą powieść uparcie powtarza, że to byłoby zbyt niebezpieczne. Może i po zmianach, jakim poddał ludzkość, kwestia bezpieczeństwa staje się nieistotna - w końcu ludzie podobno stali się bardziej empatyczni - ale wciąż pozostaje sprawa zwykłej nieuczciwości względem żony i córki. Zniszczył im życie dwukrotnie - raz, nie z własnej woli, gdy zniknął, drugi raz, całkiem świadomie, gdy stał się wielkim wyrzutem sumienia i pytaniem "Co by było gdyby". A potem jak gdyby nic odchodzi do swoich ważnych, ratujących świat spraw.
Na plus należy zaznaczyć, że Crouch sprytnie i zgrabnie podszedł do tematu kryzysu ekologicznego. Poprzez przesunięcie akcji w przód o paręnaście-parędziesiąt (w sumie - niewiele) lat do przodu nie musi się uciekać do patetycznych przemów o alarmującym stanie naszej planety. Wystarczy napisać, że Manhattan został zatopiony, a rafa koralowa nie istnieje. Jednocześnie ludzie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Nasuwają się słowa Grabaża: Ponoć wiesz już o mnie wszystko / Nie znasz mnie wcale. Historia toczy się wokół Tuckera Crowe'a i narosłych wokół jego postaci mitów. "Crowologowie" twierdzą, że są ekspertami ds. Crowe'a, że znają jego piosenki od podszewki, że nic nie jest w stanie ich zaskoczyć. Tymczasem gdy w życiu jednego z nich pojawia się Crowe we własnej osobie, okazuje się, że jest kimś zupełnie innym, niż wynika z "badań".
Z drugiej strony, jak mówi sam Crowe, jeśli chce się być sławnym i trafić "pod strzechy", trzeba samemu dopuścić ludzi pod swoją własną strzechę. Sława rodzi fanów, którzy obsesyjnie będą chcieli dowiedzieć się jak najwięcej na temat swojego idola. Mogą strawić na tym całe życie, nawet nie uświadamiając sobie, kiedy ich wyobrażenia podryfowały daleko od obiektu ich westchnień.
Pomysł na książkę jest świetny i broniłby się sam z siebie. Szkoda, że został opakowany w mało zręczny romans. Główna bohaterka, Annie, jest irytująco płaska, bezbarwna i nie wywołuje niczego poza chłodną obojętnością. Wydaje się, że życie przepływa przez nią, a ona zupełnie się tym nie przejmuje. Taki był zamysł tej postaci, fakt, jednak brakuje jej czegoś, co by sprawiło, że mogłabym uwierzyć, że to osoba z krwi i kości. Takich ludzi, wybierających najłatwiejsze opcje i pozwalających się sterować innym, jest przecież całe mnóstwo. Annie jednak nie przekonuje, zdaje się być poszarpana i posklejana z wielu niepasujących do siebie kawałków. Nawet jej powoli rosnące uczucie względem Tuckera wydaje się sztuczne.
Nasuwają się słowa Grabaża: Ponoć wiesz już o mnie wszystko / Nie znasz mnie wcale. Historia toczy się wokół Tuckera Crowe'a i narosłych wokół jego postaci mitów. "Crowologowie" twierdzą, że są ekspertami ds. Crowe'a, że znają jego piosenki od podszewki, że nic nie jest w stanie ich zaskoczyć. Tymczasem gdy w życiu jednego z nich pojawia się Crowe we własnej osobie, okazuje...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to