-
Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński17
-
ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik5
-
ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać60
-
ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant4
Biblioteczka
2024-05-29
2024-04-30
„Pierwszy i jedyny” – Imperatorze, niechaj zniknie drugie słowo – tom cyklu, który wysoko oceniłem.
„Duchy Gaunta” miały kilka niekwestionowanych zalet. Dokładnie i przekonująco opisane działania wojenne z punktu widzenia żołnierzy o różnych specjalizacjach. Skupienie się na Gwardzistach, a nie na nadludzkich Kosmicznych Marines, którzy regularnie są ukazywani w innych cyklach. Pozwala nam to łatwiej postawić się w sytuacji bohaterów. Jednocześnie niewiele tracimy z rozmachu typowego dla uniwersum, ponieważ Adeptus Astartes wspierają niekiedy Gwardzistów. Dzięki temu kontrastowi Kosmiczni Marines wypadają bardziej imponująco, niż kiedy czytamy wyłącznie o ich bataliach.
„Mistrz Wojny” posiada dodatkowo mocne punkty, których próżno szukać w poprzednich tomach „Duchów Gaunta”.
Stawka. W miarę rozwoju akcji czujemy, że tym razem nie uczestniczymy w jednej z wielu bitew. Bierzemy udział w przełomowej batalii, która może zadecydować o losach Krucjaty o Światy Sabbat.
Ukoronowanie. Nie jest to finał „Duchów Gaunta”, ale książka jest swoistego rodzaju uwiecznieniem. Ukazuje nam, że droga, którą pokonywał Ibram Gaunt wraz ze swoimi Duchami, nie była bez znaczenia. Wszelkie trudy, poświęcenie i wiara doprowadziły ich do konkretnego punktu.
Perspektywa. Możemy spojrzeć na konflikt strategicznie, oczami najwyższych dowódców. Dowiedzieć się, w jaki sposób Mistrz Wojny zarządza, planuje i podejmuje decyzje. Obserwować rozgrywki polityczne, gdzie nie tylko pragmatyzm wojenny, ale również ambicje wpływają na zakulisowe działania.
SPOILERY:
Wspomnę wyłącznie o jednym motywie, ponieważ to wokół niego oscylują wymienione przeze mnie zalety XIV tomu cyklu. Mistrz Wojny Macaroth. Fragmenty z nim to najmocniejszy punkt książki i jeden z najmocniejszych „Duchów Gaunta”.
„Szaleństwo od geniuszu dzieli bardzo cienka linia”. Pod tym cytatem jako opisem Macarotha podpisałaby się znacząca część kadry dowódczej. Mistrz Wojny bez wątpienia jest genialny. Czy jest również szalony? Na pewno jego ekscentryczność i wyalienowanie mogą niektórych pokusić o takie stwierdzenie.
Ma obsesję na punkcie danych. Wychodzi z założenia, że najmocniejszą stroną Imperium Ludzkości są pieczołowicie gromadzone informacje. Bezustannie je analizuje. Zwraca uwagę na z pozoru błahe kwestie. Gaunt określił jego podejście „mikrozarządzaniem”. Było to niezwykle trafne. Macaroth pozostawia podległym mu najwyższym dowódcą patrzenie na wojnę z szerokiej perspektywy, samemu skupiając się na szczegółach. Uważa, że o wyniku wojny mogą zadecydować drobnostki. Pojedynczy Gwardzista; niezamknięte przejście; skrzynka amunicji.
Odrobinę przypomina Thrawna, dowódcę z Gwiezdnych Wojen, który pozyskiwał wiedzę o wrogach poprzez studiowanie dzieł sztuki. Zarówno Macaroth, jak i Thrawn wierzyli, że na wojnie od liczebności i siły ognia ważniejsza jest informacja. Stosowali po prostu inne metody.
KONIEC SPOILERÓW:
Zdecydowanie jest to najlepsza pozycja „Duchów Gaunta”. Czytelnicy sięgający po poszczególne tomy cyklu wybiórczo, nie powinni ominąć tego. Choć zdecydowanie najbardziej zostanie doceniony przez tych, którzy wraz z Duchami Gaunta maszerowali przez wszystkie pola bitewne.
„Pierwszy i jedyny” – Imperatorze, niechaj zniknie drugie słowo – tom cyklu, który wysoko oceniłem.
„Duchy Gaunta” miały kilka niekwestionowanych zalet. Dokładnie i przekonująco opisane działania wojenne z punktu widzenia żołnierzy o różnych specjalizacjach. Skupienie się na Gwardzistach, a nie na nadludzkich Kosmicznych Marines, którzy regularnie są ukazywani w innych...
2024-03-30
„Ciało jest słabe”. Sentencja Żelaznych Dłoni nadawałaby się do podsumowania książki, gdyby umieścić ten rzeczownik na miejscu „ciała”.
„Ferrus Manus: Gorgon z Meduzy” jest jak dotąd najsłabszą pozycją z cyklu „Prymarchowie”. Nie jest lekturą tragiczną, lecz do bólu przeciętną. To jednak ogromny zarzut, skoro mowa o książce opowiadającej o jednym z synów Imperatora. Prymarchowie należą do najciekawszych bohaterów „Warhammera 40 000”.
Największą bolączką VII tomu jest nieproporcjonalnie mała liczba stron poświęconych tytułowej postaci. Więcej uwagi poświecono Legionowi Żelaznych Dłoni, choć nawet on został zaniedbany. W centrum książki jest wojna o jedną z planet Gardinaala. Jest to pomniejszy odłam ludzkości, który zasiedlił system gwiezdny. Małe imperium, które nie wnosi niczego istotnego do uniwersum. Nie pojawia się o nim wzmianka w innych książkach serii.
„Herezja Horusa” przedstawia nam Prymarchów, porównywanych do półbogów tak często, że przestali być czymś fascynującym. W większości książek obserwujemy ich niezrównaną potęgę. Cykl „Prymarchowie” powinien wyrwać się z tego schematu. Podjąć próbę przedstawienia nam ich z „ludzkiej” strony. Idealnym rozwiązaniem zdaje się ukazanie ich przeszłości na planetach, na których dorastali. Nie znali wtedy ojca, Imperatora, nie prowadzili do boju armii nadludzi. Dopiero poznawali swoją wyjątkowość i uczyli się ją wykorzystywać na tle zwykłych ludzi. Każdy w innych warunkach. Paradoks jest taki, że chociaż zmienili „ojczyste” planety, te światy odcisnęły piętno również na nich. Dlatego „Perturabo: Młot Olympii”, koncentrujący się na przeszłości bohatera, jest najlepszym tomem cyklu.
SPOILERY:
W V tomie „Herezji Horusa” dowiedzieliśmy się, że Ferrusa Manusa i Fulgrima łączyła silna więź. Została ona tragicznie rozerwana, kiedy stanęli po przeciwnych stronach wojny domowej. Książka o Ferrusie dawała możliwość, aby przybliżyć tę relację czytelnikom. Skoro Prymarchowie sami w sobie są ciekawymi postaciami, o ile bardziej fascynująca jest interakcja między nimi. Niestety autor nie wspiął się na wyżyny kreatywności. Sprowadził ich relację do myśli Ferrusa, że „łączy ich oboje dążenie ku doskonałości”.
David Guymer w interesujący sposób opisał społeczeństwo Gardinaala. Podzielone na kasty, z których każda ma swoją rolę. Dani członkowie są genetycznie modyfikowani do pełnienia konkretnych funkcji. Ograniczano wolną wolę, inicjatywę oraz same emocje, zwłaszcza w przypadku niższych społecznie kast. Chętnie poczytałbym o tym znacznie więcej, ale nie w książce, której motywem przewodnim powinien być Ferrus Manus. I nie w sytuacji, w której ów podział na kasty w praktyce nie zostaje ukazany w wojnie.
KONIEC SPOILERÓW:
Tomy „Prymarchów” nie łączą się ze sobą. Formuła cyklu sprzyja czytaniu go wybiórczo. Prymarcha Żelaznych Dłoni nigdy nie wydawał mi się intrygującą postacią. „Ferrus Manus” utwierdził mnie w opinii o nim.
„Ciało jest słabe”. Sentencja Żelaznych Dłoni nadawałaby się do podsumowania książki, gdyby umieścić ten rzeczownik na miejscu „ciała”.
„Ferrus Manus: Gorgon z Meduzy” jest jak dotąd najsłabszą pozycją z cyklu „Prymarchowie”. Nie jest lekturą tragiczną, lecz do bólu przeciętną. To jednak ogromny zarzut, skoro mowa o książce opowiadającej o jednym z synów Imperatora....
2024-03-17
Pozwala nam dowiedzieć się wielu rzeczy o Prymarsze Dzieci Imperatora, Fulgrimie. Jednak tom z cyklu Herezja Horusa, Fulgrim, zdecydowanie wypada lepiej.
Pozwala nam dowiedzieć się wielu rzeczy o Prymarsze Dzieci Imperatora, Fulgrimie. Jednak tom z cyklu Herezja Horusa, Fulgrim, zdecydowanie wypada lepiej.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-26
Napisałem recenzje o kilku poprzednich tomach cyklu. O tym mogę powiedzieć, że nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle pozostałych. Wyłącznie dla fanów Duchów Gaunta.
Napisałem recenzje o kilku poprzednich tomach cyklu. O tym mogę powiedzieć, że nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle pozostałych. Wyłącznie dla fanów Duchów Gaunta.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-12-06
Książka zawiera kilka przydatnych porad, które mogą przydać się każdemu. Jednak większość treści to po prostu ogólniki, które niewiele zmienią w czyimś życiu.
Książka zawiera kilka przydatnych porad, które mogą przydać się każdemu. Jednak większość treści to po prostu ogólniki, które niewiele zmienią w czyimś życiu.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-10-31
„Panowanie smoka” opisuje władanie królów z dynastii Targaryenów począwszy od Ageona I, na Aegonie III kończąc. Na wstępie zahacza również o historię Westeros.
W moim odczuciu jest to wyłącznie próba wyciągnięcia od fanów większej ilości pieniędzy. Książka nie zawiera w sobie niczego odkrywczego. Bardziej drobiazgową historię rodu Targaryenów mogliśmy poznać podczas lektury dwóch tomów „Ognia i krwi”. Z kolei treściwiej przedstawiono nam ją w „Świecie lodu i ognia”.
Uważam wszelkie zabiegi polegające na sprzedawaniu tych samych treści w innych formach za bardzo szkodliwe dla czytelników. Jednocześnie jest to wygodne i bezpieczne dla autorów oraz wydawców. Dlatego nie mogłem dać wyższej oceny. Byłaby jeszcze niższa gdyby nie fakt, że otrzymujemy różnorodne ilustracje spod pędzli wielu twórców. Nie są to wybitne dzieła, ale przyczyniają się do zwiększenia immersji w trakcie lektury. Jako praktycznie jedyny nowy element są najmocniejszą częścią książki.
Fani, którzy nie czytali „Świata lodu i ognia”, mogliby sięgnąć po „Panowanie smoka”. Losy Targaryenów są tu opisane bardziej szczegółowo. Jednak nie zawiera tak obszernego i szczegółowego przedstawienia historii oraz świata jak pierwsza pozycja. Czytelnicy mający za sobą lekturę „Ognia i krwi” nie powinni wydawać pieniędzy na „Panowanie smoka”. Jedyne powody to słabość do ilustracji bądź podejście kolekcjonerskie. Osobiście zachęcałbym do kupienia „Świata lodu i ognia”. Umożliwi to poznanie po trochu każdego z ważniejszych elementów świata wykreowanego przez George’a R.R. Martina. Kupienie dwóch tomów „Ognia i krwi” również byłoby dobrym pomysłem. Pozwoli dokładnie poznać królów z dynastii Targaryenów. Wydarzenia w nich zawarte są opisane w formie kroniki historycznej. Mnie to bardzo przekonało, lecz dla niektórych może być wadą.
„Panowanie smoka” opisuje władanie królów z dynastii Targaryenów począwszy od Ageona I, na Aegonie III kończąc. Na wstępie zahacza również o historię Westeros.
W moim odczuciu jest to wyłącznie próba wyciągnięcia od fanów większej ilości pieniędzy. Książka nie zawiera w sobie niczego odkrywczego. Bardziej drobiazgową historię rodu Targaryenów mogliśmy poznać podczas...
2023-09-16
„Krew Rzymu” ponownie rzuca głównych bohaterów na Bliski Wschód. Znajduje się tam zaprzysięgły wróg Rzymu, Partia. Bliskowschodnie królestwo w przeszłości zadało bolesną i upokarzającą klęskę legionom rzymskim pod Carrhae. Czy Rzym odniesie zwycięstwo w zbliżającej się wojnie?
Siedemnasty tom odchodzi od pałacowych intryg. Na pierwszy plan wracają działania wojenne. Tym razem jednak sytuacja wygląda odrobinę inaczej. Prefekt Katon nie działa bezpośrednio pod rzymskim dowódcą, a jednocześnie nie jest całkowicie niezależny. Musi przywrócić na tron Armenii iberyjskiego księcia, Radamista, który jest sojusznikiem Rzymu. Rzymski generał, Korbulon, przyznał Katonowi dowodzenie wyprawą do stolicy Armenii. Niestety, ambitny i narcystyczny Radamist niechętnie dzieli się władzą. Prefekt musi lawirować między okazywaniem władcy należytego szacunku a stanowczym dzierżeniem sterów dowództwa.
„Krew Rzymu” to wciąż rzetelna, szczegółowa i wiarygodna powieść historyczna. Poczytamy w niej o psujących się machinach oblężniczych, których konserwowanie zlekceważono. Będziemy świadkami treningu procarzy i przekonamy się na własne oczy, dlaczego ta niepozorna formacja jest tak śmiertelnie skuteczna. Ujrzymy realistyczną sytuację legionów, które latami gnuśniały w służbie garnizonowej, przez co prezentowały niski poziom gotowości bojowej.
Jednocześnie wraca wtórność cyklu, od której mogliśmy odpocząć przez dwa poprzednie tomy.
Zmagania z Partią dawały nadzieję na ubarwienie „Orłów imperium”. Niestety do walk dochodzi w takich warunkach, które nie dają możliwości ujrzenia różnic między formacjami militarnymi obu państw.
SPOILERY:
W siedemnastym tomie pojawia się prawdopodobnie najciekawsza kobieca bohaterka z całego cyklu. Królowa Zenobia, żona króla Radamista. Podstępna, inteligentna, bez skrupułów wykorzystuje swoją kobiecość jako broń. Jest przebiegłą aktorką. Manipuluje zarówno swoim charyzmatycznym mężem, jak i bystrym Katonem. Skrzętnie ukrywa mocne strony. Dostosowuje się do sytuacji. Jest pewna siebie. Zachowuje ostrożność i nie patrzy na innych z góry jak jej mniej bystry a pyszny małżonek.
KONIEC SPOILERÓW:
Będąc fanem historii, wojskowości i realizmu, czuję się zmęczony znaczną częścią cyklu. Obiektywnie jednak bardzo wysoko go oceniam. Zdecydowanie pozwala znacznie bardziej poczuć realia epoki niż lektura suchych faktów z publikacji historycznych.
„Krew Rzymu” ponownie rzuca głównych bohaterów na Bliski Wschód. Znajduje się tam zaprzysięgły wróg Rzymu, Partia. Bliskowschodnie królestwo w przeszłości zadało bolesną i upokarzającą klęskę legionom rzymskim pod Carrhae. Czy Rzym odniesie zwycięstwo w zbliżającej się wojnie?
Siedemnasty tom odchodzi od pałacowych intryg. Na pierwszy plan wracają działania wojenne. Tym...
2023-09-06
„Dzień cezarów” to drugi tom cyklu, którego fabuła rozgrywa się w Rzymie. Czy jest to korzystne dla „Orłów imperium”?
Szesnasty tom już na wstępie wita nas znamiennym wydarzeniem. Cesarz Klaudiusz odchodzi w zaświaty. Następcą zostaje Neron, syn jego bratanicy oraz żony, Agrypiny. Jednak nie jest on jedynym pretendentem do schedy po ojcu. Rodzony syn Klaudiusza, Brytanik, cieszy się wysokim poparciem wśród rzymskich elit.
W poprzednich tomach motyw intrygi stale nam towarzyszył. Pozostawał jednak w cieniu wojny. Tym razem jest inaczej. Zostajemy wrzuceni w sam środek spisków, knowań i podstępów, które są na porządku dziennym w stolicy cesarstwa.
„Orły imperium” wiele zyskują na owej odmianie. „Dzień cezarów” zdecydowanie jest jednym z najlepszych tomów.
Chociaż przeważają konspiracyjne działania, scen batalistycznych również nie brakuje. Jak zawsze wypadają korzystnie. Stanowią potrzebne urozmaicenie w kontekście poprzednich tomów, które przedstawiały walkę z barbarzyńcami.
Fragmenty skupiające się na prywatnym życiu bohaterów pozwalają nam odetchnąć. Ukazują nam Katona i Marco nie jako rzymskich bohaterów, a zwyczajnych ludzi. Prefekt odnajduje się w roli ojca. Centurion buduje więź z kobietą, w której nie widzi wyłącznie jednorazowej uciechy, a równoprawną partnerkę.
„Dzień cezarów” nie jest pozbawiony wad będących znakiem rozpoznawczym cyklu.
Bohaterowie drugoplanowi w większości przypadków nie mają niczego ciekawego do zaoferowania. Nierzadko odróżniają ich wyłącznie imiona.
Zwroty akcji, które mają nas zaskoczyć, często są łatwe do przewidzenia. Nie są oczywiste, ale brakuje im niuansów. Z drugiej strony fakt, że wydarzenia są oparte na historii, znacząco ogranicza kreatywność Simona Scarrowa.
SPOILERY:
Dwóch intrygantów, Narcyz i Pallas, będących w przeciwnych obozach politycznych. Z początku autor próbował nakreślić różnice między nimi. Pierwszy miał się kierować dobrem Rzymu, drugi być najzwyczajniejszym w świecie karierowiczem. Ostatecznie Scarrow odszedł od tego zamysłu. Szesnasty tom ukazuje nam ich obu jako zepsutych, egoistycznych i pozbawianych wyższych celów. Nie ma w tym cienia tego, co udało się wykreować Martinowi w „Pieśni lodu i ognia”. Stworzył postacie dwóch spiskowców, Littlefingera oraz Varysa. Teoretycznie byli przez pewien czas nawet z jednej frakcji politycznej. Jednak różnice, które czyniły z nich indywidualnych, ciekawych bohaterów, same rzucały się w oczy.
Książka pozwala nam pierwszy raz doświadczyć starcia między wojskami rzymskimi. Jest to jeden z najmocniejszych punktów „Dnia cezarów”. Nie jest to bynajmniej zwyczajna walka między bliźniaczymi jednostkami. Rzymscy legioniści ścierają się z pretorianami. Poprzez walkę autor ukazał różnice między dwiema formacjami. Biorąc za przykład wyposażenie, legioniści mają tarcze bardziej nadające się do walki w zwarciu. Pretorianie używają włóczni umożliwiających starcia na większym dystansie. Niemniej jednak, ponieważ pierwszy raz w historii cyklu doszło do takiej potyczki, szczegółów było za mało. Tym bardziej że prawdopodobnie podobne bitwy nieprędko się powtórzą.
KONIEC SPOILERÓW:
Polecam sięgnąć po „Dzień cezarów” fanom, którzy czytają cykl wybiórczo. Pozwoli on wypocząć wszystkim tym, którzy odczuwają zmęczenie zmaganiami z barbarzyńcami.
„Dzień cezarów” to drugi tom cyklu, którego fabuła rozgrywa się w Rzymie. Czy jest to korzystne dla „Orłów imperium”?
Szesnasty tom już na wstępie wita nas znamiennym wydarzeniem. Cesarz Klaudiusz odchodzi w zaświaty. Następcą zostaje Neron, syn jego bratanicy oraz żony, Agrypiny. Jednak nie jest on jedynym pretendentem do schedy po ojcu. Rodzony syn Klaudiusza, Brytanik,...
2023-07-01
„Brytania” kontynuuje przygody wojenne Macro i Katona na tytułowej wyspie.
Czternasty tom cyklu niewiele różni się od wielu poprzednich. Mogę powtórzyć to, co pisałem we wcześniejszych recenzjach.
Jest to wiarygodna, wciągająca, pełna szczegółów i drobiazgów powieść historyczna. Jednocześnie „Orły Imperium” stały się w dużym stopniu wtórne.
Zdaję sobie sprawę, że chcąc zachować realizm, autor nie jest w stanie wprowadzić szokujących zwrotów akcji. Jednocześnie nie mogę zignorować rutyny, czytając któryś tom z kolei. Ci sami bohaterowie walczący w tym samym miejscu i w tych samych czasach. Znacznie chętniej oddałbym się lekturze o innych okresach panowania Rzymu czy nawet skupiającej się na innych państwach starożytności. Z wybitnym talentem Simona Scarrowa, stałoby się to prawdopodobniej jedną z najbardziej rozpoznawalnych serii powieści historycznych.
Na razie jednak pozostaje mi liczyć na drobniejsze zmiany. Chciałbym, aby obok Macro i Katona na pierwszym planie znalazły się nowe, ciekawe postacie. Ucieszyłoby mnie również obserwowanie zmian po śmierci Klaudiusza i chaos związany z wyborem nowego cesarza. Jednak nade wszystko pragnę, żeby to była ostatnia książka, mająca miejsce w Brytanii.
SPOILERY:
Na pewno mocnym punktem „Brytanii” jest klęska kampanii prowadzonej przeciwko druidom przez legata Kwintatusa. Autor wybitnie ukazał, że nawet najwspanialsze wojsko świata może spektakularnie przegrać z barbarzyńcami. Wystarczy, że było prowadzone przez polityka, który toczy wojnę wyłącznie dla zwiększenia władzy i wpływów.
W czternastym tomie cyklu na czele plemion brytyjskich nie stoi już Karatakus. W „Braciach krwi” stał się jeńcem Rzymian. Scarrow jest dokładny, nie omieszkał więc ukazać wpływu, jaki jego brak wywiera na wojnę w Brytanii. Kiedy rzymskie legiony poniosły klęskę, rozsądniejsze postacie zdawały sobie sprawę z jednego faktu. Karatakus wykorzystałby ją i zadał druzgocący cios okupantowi. Miast tego obie strony wróciły do impasu. Celtowie nie byli w stanie przegonić najeźdźców z wyspy. Rzymianie położyć kresu oporowi plemion zagrzewanych przez druidzkich kapłanów.
Stosunki Marco i Katona, najciekawsza relacja cyklu, popadły w rutynę. Na początku „Orłów Imperium” obserwowaliśmy, jak stanowczy Macro próbuje zrobić z żałosnego Katona legionistę. Później, kiedy Katon zaczął czynić drobne postępy, Macro uczył się go szanować i dostrzegać w nim potencjał. Z czasem, wraz z nabytym doświadczeniem, Katon dorównał Macro rangą. Niedługo później nawet go przerósł, stając się prefektem. Było to z początku bardzo niezręczne dla nich obydwóch, jednak szybko przywykli. Macro, będący mentorem Katona, musiał nauczyć się odnosić do niego jak do kogoś wyższego stopniem. Będąc jednak żołnierzem z krwi i kości, szybko przywykł do nowego stanu rzeczy. Obecnie poza drobnymi, niekomfortowymi chwilami, wszystko się między nimi układa. Nie jest to niczym dobrym dla cyklu.
KONIEC SPOILERÓW:
„Brytania” nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle innych tomów „Orłów Imperium”. Do samego cyklu zachęcam wszystkich fanów powieści historycznych.
„Brytania” kontynuuje przygody wojenne Macro i Katona na tytułowej wyspie.
Czternasty tom cyklu niewiele różni się od wielu poprzednich. Mogę powtórzyć to, co pisałem we wcześniejszych recenzjach.
Jest to wiarygodna, wciągająca, pełna szczegółów i drobiazgów powieść historyczna. Jednocześnie „Orły Imperium” stały się w dużym stopniu wtórne.
Zdaję sobie sprawę, że chcąc...
2023-05-17
„Bracia krwi” przedstawiają dalsze zmagania dwóch legionistów, Macro i Katona, z plemionami celtyckimi w Brytanii. Jest to trzynasty tom cyklu.
Lektura „Orłów Imperium” jest satysfakcjonująca. Simon Scarrow dba o szczegóły tworzonej przez niego fabuły. Bardzo często można odnieść wrażenie, że opisywane wydarzenia naprawdę miały miejsce.
Fundamentem cyklu jest wojna. Jednocześnie nie brakuje w nim intryg, polityki, dyplomacji, spisków, manipulacji oraz ekonomii. Doświadczymy wszystkiego, co było integralną częścią Imperium Rzymskiego.
Nie zmienia to faktu, że zmęczenie „Orłami Imperium” nie ustępuje. Przez kilkanaście książek czytamy o przygodach tych samych bohaterów. Realizm historyczny, będący zaletą, posiada drugą stronę medalu. Mamy świadomość, że nie wydarzy się nic szokującego, jak np. najazd Brytów na kontynent. Właśnie, nieszczęśni Brytowie. Walka z nimi ma miejsce przez prawie połowę „Orłów Imperium”. Tomy „Gladiator” oraz „Pretorianin” znacząco urozmaicały cykl. Jest ich stanowczo za mało.
„Wojna jest przedłużeniem polityki”. Poniżej opiszę, jak bardzo „Bracia krwi” są zgodni z duchem tej sentencji.
SPOILERY:
Legiony rzymskie odnoszą zwycięstwo nad barbarzyńcami. W wyniku sukcesu zostaje pojmany celtycki wódz, Karatakus.
Tryumf jednak zostaje zaprzepaszczony, ponieważ zdrajca pomaga uciec groźnemu wodzowi. Przyczyną są zakulisowe rozgrywki w Rzymie, które dotykają nawet odległych prowincji. Jedna z frakcji chce kontynuować podbój Brytanii z powodów wizerunkowych. Druga pragnie wycofania wojsk z wyspy, aby podkopać reputację rywali. Każda ze stron ma swoich zauszników, doradców i agentów. Dopatrują się oni prominentnej przyszłości w cieniu popieranych przez nich członków rodziny cesarskiej.
Rzymianie spiskują nie tylko przeciwko sobie. Potrafią równie skutecznie skłócić ze sobą plemiona brytyjskie. Dzięki rzymskiemu złotu królowa Kartimandua, władczyni najpotężniejszego plemienia celtyckiego na wyspie, zawiązała z Rzymianami sojusz. Gdyby nie to posunięcie dyplomatyczne, supremacja Rzymu w Brytanii stanęłaby pod znakiem zapytania.
Bohaterowie zmieniają stronnictwa nie tylko skuszeni złotem. Niekiedy stwierdzają, że ich strona jest przegrana i przechodzą do obozu oponentów, chcąc po prostu przetrwać. Tak postąpił Septymiusz, syn Narcyza i jednocześnie jego zaufany agent. Dostrzegł, że jego ojciec traci wpływy na rzecz Pallasa, greckiego wyzwoleńca. Został podwójnym agentem, sabotując operację rodzica.
KONIEC SPOILERÓW:
Jeżeli chodzi o wydarzenia mające miejsce w Brytanii, jest to jedna z lepszych książek cyklu. Nie wyróżnia się na tyle, by otrzymała ode mnie wyższą ocenę. Nie odradzam jej lektury wiernym fanom. Ja sam nie mam zamiaru omijać żadnej książki „Orłów Imperium”, pomimo odczuwalnego zniechęcenia.
„Bracia krwi” przedstawiają dalsze zmagania dwóch legionistów, Macro i Katona, z plemionami celtyckimi w Brytanii. Jest to trzynasty tom cyklu.
Lektura „Orłów Imperium” jest satysfakcjonująca. Simon Scarrow dba o szczegóły tworzonej przez niego fabuły. Bardzo często można odnieść wrażenie, że opisywane wydarzenia naprawdę miały miejsce.
Fundamentem cyklu jest wojna....
2023-05-11
Tom trzeci „Białego Piasku”, jednego z cyklów dziejących się w cosmere, uniwersum wykreowanym przez Sandersona. To na razie jedyny przypadek, kiedy medium jest nie książka, a komiks.
Trzeci tom zdecydowanie przerasta dwa poprzednie, które były co najwyżej przeciętne.
Większość wątków zostaje satysfakcjonująco rozwiązana. Obserwujemy zmianę głównych bohaterów, która jednak jest konsekwentna z tym, jacy byli od początku. Dodatkowo wszystkie postacie wypadają wiarygodnie. Nie są doskonali. Popełniają błędy. Nie są w stanie przekroczyć niektórych ograniczeń. Nie przeszkadza to części z nich dążyć niestrudzenie do postawionych celów i szukać lepiej przystosowanych do ich umiejętności dróg.
Nie zmienia to faktu, że chociaż trzeci tom wypada lepiej od poprzednich, cykl jest najsłabszy w serii. Brandon słynie z bardzo rozbudowanych i wiarygodnych bohaterów. Akurat w tym aspekcie komiksy zdały egzamin, jednak brakuje głębi, którą zapewniały nam książki. Najmocniejszym punktem Sandersona prawdopodobnie jest kreowanie światów. Odmienne kultury, moda, prawo itp. W książkach poświęcone temu zostaje wiele stron. W komiksach sprowadza się to zaledwie do pojedynczych kratek graficznych bądź chmurki dialogowej albo narracyjnej. Czuć w tym zarówno pióro Sandersona, jak i zmarnowany potencjał.
Magia. Szanuję systemy magiczne Brandona. Żadnym z nich jednak nie zachwyciłem się tak jak tym w Powierniku Światła pióra Brenta Weeksa. Magia piasku zaprezentowana nam w Białym Piasku najmniej przypadła mi do gustu z systemów w cosmere. Jest najmniej skomplikowana. Z drugiej strony wypada widowiskowo. Nie zdziwiłbym się, jeżeli ów fakt zadecydował o przedstawieniu cyklu w formie powieści graficznej. Bardzo szanuję odmienne spojrzenie na bohatera. W innych cyklach autora główna postać była niezwykle utalentowana w magii. W Białym Piasku wszystko to, co osiągnął Kenton, zawdzięcza ciężkiej pracy oraz nieustępliwości.
Nie mam na tyle dużego doświadczenia w komiksach, aby móc rzetelnie ocenić jakość grafiki. Mogę powiedzieć, że style w mangach czy w komiksie „Watchmen: Strażnicy” bardziej mi się podobały. Prawdopodobnie jest to spowodowane nie jakością, a gustem.
SPOILERY:
Ais. Została postawiona przed wyborem: mogła ocalić albo sierociniec, albo rodzinę. Nie była w stanie podjąć decyzji. Chciała spełnić zarówno swój obowiązek, jak i uratować najbliższych. Jednak wszystko dobrze się skończyło. Zwykle taki rozwój wydarzeń jest naciągany i pozbawiony sensu. W „Białym Piasku” było inaczej. Nie przepadała za Kentonem, jednak niechętnie szanowała. Mistrz Piasku przypadkiem znalazł się w domu Ais i ocalił jej rodzinę. Dzięki temu, pomimo swoich uprzedzeń, ostatecznie zagłosowała za Kentonem.
Aarik. Pragnął spokojnego i pozbawionego obowiązku życia. Latami cieszył się swobodą i wolnością. Jednak kiedy musiał ocalić swojego przyjaciela, zrobił to. Obudził się w nim prawdziwy, wyszkolony zabójca, którego tłamsił w sobie. Coś w nim pękło. Maska beztroskiego i sympatycznego chłoptasia zniknęła. Później Kenton poprosił go, by przejął obowiązki swojego zamordowanego ojca, Lorda Generała. Aarik niemal błagał przyjaciela, aby nie składał tej prośby. Ponieważ wiedział, że nie mógłby odmówić. Nie odmówił. Bohater uciekający przed obowiązkiem przez całe życie w końcu został przez niego złapany.
KONIEC SPOILERÓW:
Przez komiksową formę zdecydowanie nie jest to jeden z lepszych cyklów cosmere. Jednak fani serii powinni po niego sięgnąć.
Tom trzeci „Białego Piasku”, jednego z cyklów dziejących się w cosmere, uniwersum wykreowanym przez Sandersona. To na razie jedyny przypadek, kiedy medium jest nie książka, a komiks.
Trzeci tom zdecydowanie przerasta dwa poprzednie, które były co najwyżej przeciętne.
Większość wątków zostaje satysfakcjonująco rozwiązana. Obserwujemy zmianę głównych bohaterów, która...
2023-04-18
Cykl „Orły Imperium” opowiada o losach dwóch przyjaciół, Macro i Katona. Obaj są rzymskimi legionistami walczącymi w różnych rejonach świata w imię Rzymu. W dwunastym tomie - „Kohorcie” -, powracają do Brytanii.
Właśnie. Walki w Brytanii mieliśmy już w kilku tomach. Simon Scarrow robi, co może, aby urozmaicić miejsce akcji. Śledzimy emocjonującą bitwę wyróżniającą się na tle wcześniejszych. Poznajemy nową postać z ciekawym potencjałem. W tle słyszymy o zakulisowych rozgrywkach pałacowych, nawiązujących do „Pretorianina”.
Niestety, to za mało. Fabuła wciąż dzieje się w dobrze nam znanej Brytanii. Rzymianie walczą z Celtami, których styl walki jest nam dobrze znany. Wciąż śledzimy losy Macro oraz Katona, których poznaliśmy tak dobrze podczas jedenastu wcześniejszych tomów. Można wiele wybaczyć cyklowi, ponieważ autor oferuje nam wysoki poziom powieści historycznej. Jednak nie wtedy, kiedy mamy wtórne miejsce akcji. Walki z gladiatorami czy intrygi pokazały, że autor potrafi wprowadzić powiew świeżości bez zmieniania czasów i głównych bohaterów. Jeżeli pragnął rzucić Macro i Katona z powrotem do Brytanii, winien był czytelnikom wprowadzenie znacznie więcej nowych elementów.
Trudno mówić o konkretnych wadach. Aspekty wojenne są opisywane z detalami, jednocześnie nie zanudzając czytelnika. Opisy otoczenia i zachowań bohatera grupowego, jakim są poszczególne grupy zamieszkujące Brytanię, wypadają bez zarzutu. Główni bohaterowie zachowują się wiarygodnie i konsekwentnie. Znamy ich słabe oraz mocne strony i jesteśmy w stanie przewidzieć niektóre z ich decyzji i reakcji. Ich stosunek do Brytanii. Marzenia o przyszłości. Wyznaczniki moralne, którymi kierują się w życiu. Simon potrafi niejednokrotnie wzbudzić w nas wrażenie, jakbyśmy czytali o autentycznych postaciach.
Nie zmienia to faktu, że często powieść zyskuje, kiedy zamiast posiadania dopracowanych szczegółów, ma oryginalne elementy. Nietuzinkową fabułę. Nieznane miejsce akcji. Nowych bohaterów, których możemy zestawiać ze starymi z poprzednich tomów. Wtedy książkę można docenić za mniej rzeczy, ale czytać z większą ciekawością.
Dokładnie tak wygląda mój obecny stosunek do „Orłów Imperium”. Szanuję i doceniam ten cykl, jednocześnie wertując kolejne stronice bez ekscytacji i wysokich oczekiwań.
SPOILERY:
Myślałem, że Kwertus, dowódca trackich kawalerzystów, Krwawych Wron, będzie najmocniejszym punktem. Bezwzględny. Budzący postrach wśród Brytów. Znający się na wojnie. Ostatecznie okazał się płytką postacią na podobieństwo większości bohaterów drugoplanowych „Orłów Imperium”. Jego koniec był całkowicie pozbawiony wyobraźni: przegrał w pojedynku z Rzymianinem. Barbarzyńca, dla którego walka jest codziennością, uległ legioniście, szkolonemu do walki w szyku.
Z kolei obrona fortu w Bruccium to prawdziwa gratka dla fanów starożytnych wojen. Nie polegała na statycznej defensywie umocnień. Gdyby tak było, Rzymianie przegraliby. Pomimo zbliżających się posiłków, które nie wiedziały o barbarzyńskiej armii pod murami fortu i najprawdopodobniej wpadłyby w zasadzkę. Dlatego elitarni kawalerzyści przebili się przez Brytów, aby powiadomić odsiecz o grożącym niebezpieczeństwie. Niestety, oddziały idące w sukurs zostały rozbite. Elitarni konni jednak przetrwali i powiadomili o niebezpieczeństwie kwaterę główną, która natychmiastowo ruszyła na pomoc oblężonemu fortowi. Czytało się o tym niczym o ciekawych wojnach historycznych. Przemyślane i wiarygodne.
KONIEC SPOILERÓW:
Nie polecam fanom zmęczonym walkami w Brytanii.
Cykl „Orły Imperium” opowiada o losach dwóch przyjaciół, Macro i Katona. Obaj są rzymskimi legionistami walczącymi w różnych rejonach świata w imię Rzymu. W dwunastym tomie - „Kohorcie” -, powracają do Brytanii.
Właśnie. Walki w Brytanii mieliśmy już w kilku tomach. Simon Scarrow robi, co może, aby urozmaicić miejsce akcji. Śledzimy emocjonującą bitwę wyróżniającą się na...
2015-09
2023-03-24
„Pretorianin” to jedenasty tom cyklu opowiadającego o losach dwóch legionistów, „Orły Imperium”. Dotychczas teatrem działań dla Macro i Katona były rubieże Imperium Rzymskiego. Po raz pierwszy fabuła koncentruje się na sercu Cesarstwa, Rzymie.
Pomimo bycia fanem historii, nie ustrzegłem się monotonii, jaka jest odczuwana po przeczytaniu kilku pierwszych tomów. Simon Scarrow starał się urozmaicać powieści, wrzucając bohaterów w różne rejony świata. Jednak zawsze chodziło o wojnę. Stawiał na drodze dwóch głównych bohaterów nowe postacie. Niestety nie były one szczególnie ciekawie napisane. Fakt, że Scarrow prawdopodobnie nigdy nie planuje uśmiercić Katona i Macro, nie sprzyja budowaniu napięcia.
Na szczęście „Pretorianin” wprowadza autentyczny powiew świeżości. Nasi bohaterowie otrzymują misję od Narcyza, zaufanego cesarskiego sekretarza, który posiada rozległą siatkę szpiegów oraz agentów. Muszą przeniknąć do Gwardii Pretoriańskiej, aby odkryć spisek na życie cesarza Klaudiusza. Ich drugim celem jest rozwikłanie tajemnicy skradzionych srebrnych monet z cesarskiej mennicy. Dzięki temu my, czytelnicy, możemy odpocząć od działań zbrojnych. Obserwujemy dwóch przyjaciół zmagających się z nowymi okolicznościami. Są zmuszeni zyskać zaufanie pretorianów, rozwikłać spisek i nie dać się zabić. Ta powieść ma w sobie drobne elementy detektywistyczne. Ostry umysł Katona próbuje dociec prawdy, układając fragmenty w całość.
Obiektywnie mam dobrą opinię na temat cyklu „Orły Imperium”. Autor szczegółowo i ciekawie opisuje działania wojenne. Jego opisy otoczenia są realistyczne, ale nie przesadzone. Macro i Katon są interesująco napisani, a relacja między nimi wypada niemal rewelacyjnie. Bardzo przyjemnie obserwuje się przemianę tych bohaterów. Zwłaszcza drugi przebył długą drogę.
Subiektywnie muszę przyznać, że nieważne, jakie nowości wprowadzi Simon, czuję się zmęczony cyklem. Uważam, że jego talent pisarski i wiedza historyczna się marnują. Byłoby znacznie lepiej, gdyby pisał zaledwie po kilka książek dziejących się w różnych okresach starożytnego Rzymu. Przybliżyłby czytelnikom nie tylko czasy panowania Klaudiusza, ale również innych cesarzy. „Zużycie materiału” przestałoby być odczuwalne. Jednak autor miałby zdecydowanie trudniej. Musiałby kreować nowych bohaterów i zdobywać drobiazgowe informacje na temat różnych czasów.
SPOILERY:
Bardzo cenię fragment, w którym Katon zdzierał togę z cesarza Klaudiusza. Czynił to, by go ratować, ale ów krzyczał „mordują!”. Brzmi absurdalnie, ale dzięki temu, co wiemy o cesarzu, wyszło wiarygodnie.
Ciekawie również wypadli Neron i Brytanik. Było ich bardzo mało w „Pretorianinie”, czego żałuję. Katon ocalił życie temu pierwszemu. Mam nadzieję, że ten wątek zostanie poruszony w kolejnych tomach.
Spodobało mi się również przedstawienie Gwardii Pretoriańskiej. Simon Scarrow ukazał nam nastroje panujące wśród gwardzistów. Ich organizację. Presję odczuwaną przez cesarzy, aby zaskarbiać sobie względy elitarnej formacji. Nie sposób było czytać bez emocji o bezczelnym cynizmie pretorianów. Potrafili rozmawiać między sobą, że jeśli nie będą wystarczająco zadowoleni z cesarza, obiorą sobie nowego. Żołnierze mający kluczowy wpływ na politykę. Przekleństwo Cesarstwa.
KONIEC SPOILERÓW:
Oczywiście jest to pozycja obowiązkowa dla wiernych fanów „Orłów Imperium”. Polecam ją również tym, którzy czytają cykl wybiórczo. Jest to na pewno przyjemna odmiana dla czytelników zmęczonych tomami dziejącymi się w Brytanii. Cykl na pewno wart uwagi wielbicieli powieści historycznych, nawet jeżeli szybko zatraca oryginalność.
„Pretorianin” to jedenasty tom cyklu opowiadającego o losach dwóch legionistów, „Orły Imperium”. Dotychczas teatrem działań dla Macro i Katona były rubieże Imperium Rzymskiego. Po raz pierwszy fabuła koncentruje się na sercu Cesarstwa, Rzymie.
Pomimo bycia fanem historii, nie ustrzegłem się monotonii, jaka jest odczuwana po przeczytaniu kilku pierwszych tomów. Simon...
2015-08
„Przybyłem, kupiłem, przeczytałem”. Te słowa mógłby wypowiedzieć Juliusz Cezar w Egipcie. Wystarczyłoby, że zamiast udania się do komnat Kleopatry, przekroczyłby progi Biblioteki Aleksandryjskiej.
XIX tom posiada mocne strony, do których przyzwyczaiły nas „Orły Imperium”. Wiarygodne opisy działań wojennych oraz szczegółowe przedstawianie realiów epoki. Jednak nie ma w sobie zbyt wiele nowych elementów, które wyróżniałyby go na tle całości. Wyspa Sardynia podobna do Italii i brygantowie, będący niczym więcej, jak kolejnymi barbarzyńcami, to za mało. Klaudia Akte, kochanka Nerona, jest pozytywnym akcentem i jedną z najciekawszych postaci drugoplanowych w całym cyklu. Jednak nie jest w stanie wpłynąć na opinię o książce.
SPOILERY:
Katon i Marco się pożegnali. Był to pierwszy tom, w którym nie mogliśmy śledzić losów tego drugiego. Z jednej strony doceniam takie urozmaicenie. Z drugiej nic nie stało na przeszkodzie, żeby Scarrow opisywał nam również przygody Macro. Zakończenie jednak tłumaczy ów zabieg.
Apoloniusz, którego poznaliśmy w poprzednim tomie jako agenta generała Korbulona, pozostał u boku Katona. Wywiad i skrytobójstwo to jego talenty. Nie przekonał mnie sposób, w jaki ukazano go w „Wygnańcach Rzymu”. Jest mniej wyrachowany, uleglejszy i przyjaźniejszy względem Katona. Można odnieść wrażenie, że autor próbował wybielić jego postać na siłę. Czyni go to zdecydowanie mniej intrygującym bohaterem. Liczę, że przyszłe tomy skorygują jego portret.
KONIEC SPOILERÓW:
Podczas recenzji każdego tomu mogę wyłącznie powtarzać, że „Orły Imperium” to niezwykle realistyczny i szczegółowy cykl. Niestety, te same zalety są jednocześnie wadami. Realizm historyczny znacząco utrudnia napisanie czegoś, co zaskoczy czytelników.
„Przybyłem, kupiłem, przeczytałem”. Te słowa mógłby wypowiedzieć Juliusz Cezar w Egipcie. Wystarczyłoby, że zamiast udania się do komnat Kleopatry, przekroczyłby progi Biblioteki Aleksandryjskiej.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toXIX tom posiada mocne strony, do których przyzwyczaiły nas „Orły Imperium”. Wiarygodne opisy działań wojennych oraz szczegółowe przedstawianie realiów epoki. Jednak nie ma w...