Advertisement
rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Książka z intrygującym konceptem fabularnym, ale bardzo nierówna, przebrnąłem przez "Hex" w ciężkich bólach, autor coraz sili się na opisywanie kondycji społeczeństwa, stawiając mało wyszukane tezy że najgorszymi potworami jesteśmy my sami, ludzie a nie paranormalne byty. Do tego głównymi bohaterami czyni ignorantów i pożytecznych idiotów których stawia w roli tych mądrzejszych i bardziej oświeconych niż pozostali mieszkańcy Black Spring. Dlatego bardziej kibicowałem radnemu Mathersowi czy Jaydenowi i generalnie stałem przez całą powieść w opozycji do rodziny Grantów i szefa HEXu. Ciężko się czyta powieść gdy ma się poczucie że protagoniści są jedną wielką chodzącą pomyłką ale autor usilnie forsuje ich poglądy jako te słuszne i właściwie.

Książka z intrygującym konceptem fabularnym, ale bardzo nierówna, przebrnąłem przez "Hex" w ciężkich bólach, autor coraz sili się na opisywanie kondycji społeczeństwa, stawiając mało wyszukane tezy że najgorszymi potworami jesteśmy my sami, ludzie a nie paranormalne byty. Do tego głównymi bohaterami czyni ignorantów i pożytecznych idiotów których stawia w roli tych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako slasher powieść się jak najbardziej się broni, brakowało mi takich czytadeł utrzymanych w klimacie i stylistyce "Piątku trzynastego" czy "Halloween", choć finał czy raczej jego brak nieco rozczarowuje, spodziewałem się większych fajerwerków, wygląda jakby autor postanowił nagle zakończyć powieść pod koniec aktu drugiego. Mam za to wiele zastrzeżeń do polskiego wydania. Jak długo żyje nie spotkałem się z tyloma błędami. Wygląda jakby książka w ogóle nie przeszła redakcji. Rozumiem że można nie zauważyć paru literówek,.ale w tej powieści jest ich co najmniej kilkadziesiąt jak nie więcej. Z rosnącym zdumieniem trafiałem na kolejne a nie jestem jakiś wyjątkowo spostrzegawczy. Bardzo często nie są odmieniane prawidłowo końcówki żeńskie i męskie jakby tekst wyszedł z translatora google i komuś nie chciało się sprawdzać kto mówi daną kwestię, obok siebie w zdaniu pojawiają się synonimy tych samych wyrazów, zgubionych literek w wyrazach trudno zliczyć. Zastanawiam się czy ktoś czytał tą książkę zanim poszła do druku, skąd wynika taka ilość amatorskich wręcz błędów. W innych książkach od Domu Horroru, które czytałem na Legimi tego nie zauważyłem, ale tu redakcja leży i kwiczy. Jeśli planowane jest elektroniczne wydanie powieści warto się pochylić nad błędami i porządnie to zredagować.

Jako slasher powieść się jak najbardziej się broni, brakowało mi takich czytadeł utrzymanych w klimacie i stylistyce "Piątku trzynastego" czy "Halloween", choć finał czy raczej jego brak nieco rozczarowuje, spodziewałem się większych fajerwerków, wygląda jakby autor postanowił nagle zakończyć powieść pod koniec aktu drugiego. Mam za to wiele zastrzeżeń do polskiego wydania....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zakochałem się w tym pomyśle i jak tylko przeczytałem opis wiedziałem, że to będzie dobra powieść. Nie zawiodłem się, ostatnie dwieście stron to dreszczowiec pierwszej klasy,niesamowicie trzymający w napięciu. Choć jak teraz myślę, istnienie Instytutów torturujących dzieci nie miało sensu. Oddziały zabójców którzy tak sprawnie porywały nielatów równie dobrze mogły przecież eliminować ludzi, wskazanych przez prekognitów. I nie kupuję tłumaczenia Kinga, że płatny zabójca może się pomylić. Przecież porywacze dzieci przez 70 lat nie popełniali błędów i nie sądzę by zamordowanie kaznodziei czy jakiegoś senatora choćby przez otrucie czy spowodowanie wypadku, było jakimś wielkim wysiłkiem. W Polsce podobno działa seryjny samobójca i to często w bezceremonialny sposób a i tak nikt nie udowodnił jeszcze jego istnienia. Takie są moje refleksje po przeczytaniu tej książki. Bardzo dobrej skądinąd.

Zakochałem się w tym pomyśle i jak tylko przeczytałem opis wiedziałem, że to będzie dobra powieść. Nie zawiodłem się, ostatnie dwieście stron to dreszczowiec pierwszej klasy,niesamowicie trzymający w napięciu. Choć jak teraz myślę, istnienie Instytutów torturujących dzieci nie miało sensu. Oddziały zabójców którzy tak sprawnie porywały nielatów równie dobrze mogły przecież...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kocham komiksy, kocham superbohaterów, dlatego obok tej książki nie mogłem przejść obojętnie. Niestety wszystko co ciekawe, kończy się na samym opisie fabuły. Podobno pan Sanderson to najjaśniejsza gwiazda współczesnej fantastyki. Jeśli w istocie tak jest, nie dziwię się, dlaczego ten gatunek jest omijany przez mainstream szerokim łukiem. Napisać, że to powieść tendencyjna to nic nie napisać. Świat przedstawiony jeszcze się broni, choć mam wrażenie, że to bezczelna autozżynka z "Z Mgły zrodzonego", tyle, że popiół i mgłę zastąpiły stal i ciemności, a nieśmiertelnego Boga-tyrana, zły Superman. Najgorzej wypada główny bohater, którego przemyślenia wewnętrzne są przerażająco naiwne, głupkowate i męczące. Rozumiem, że to powieść skierowana dla młodzieży, ale czy daje to autorowi prawo do takiego spłycania bohaterów? Dialogi napisane koszmarnie, rozwiązania fabularne czasem urągają inteligencji czytającego. Autor nawet nie stara się silić na oryginalność i zaskoczyć czytelnika. Jego bohater po prostu jest wszechwiedzący, zawsze w rękawie ma jakąś informację, ciekawostkę dzięki której udaje mu się wyjść cało z opresji. Szkoda tylko, że w tej swojej nadludzkiej wiedzy stał się irytujący i niewiarygodny. Jako dziecko, które przeszło potworną traumę - na jego oczach dokonano przerażającej masakry, zabito mu ojca - ma David potencjał na ciekawą postać. Szału nie robi też styl pisarski Sandersona. Autor skupia się głównie na opisach akcji i dialogach, co może tłumaczyć komiksowy rodowód książki, trudno w otulonych ciemnościami stalowym Newcago doszukać się klimatycznych akapitów. Jedyne co ratuje powieść, to zaskakująca końcówka, autor sprytnie cały czas podsuwał czytelnikowi rozwiązania pod nos. Nie wiem jednak czy znajdę siłę by sięgnąć po kolejny tom.

Kocham komiksy, kocham superbohaterów, dlatego obok tej książki nie mogłem przejść obojętnie. Niestety wszystko co ciekawe, kończy się na samym opisie fabuły. Podobno pan Sanderson to najjaśniejsza gwiazda współczesnej fantastyki. Jeśli w istocie tak jest, nie dziwię się, dlaczego ten gatunek jest omijany przez mainstream szerokim łukiem. Napisać, że to powieść tendencyjna...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Cóż, po Bachmanie spodziewałem się czegoś lepszego. "Wielki Marsz" to jedna z moich ukochanych książek, w "Uciekinierze" punkt wyjściowy jest podobny, mamy antyutopijne społeczeństwo, w którym ludzie biorą udział w okrutnych, krwawych widowiskach transmitowanych w TV. Powieść pozbawiona jest zbędnych opisów, czyta się ją szybko, niestety na dobrym pomyśle się kończy. Chciałoby się, żeby główny bohater wykazywał się większym sprytem i inteligencją a przeciwnicy i postacie poboczne były bardziej wyraziste. Potencjał został zmarnowany, "Uciekinier" to taka pulpowa powiastka sensacyjna, w dodatku mocno przewidywalna, bo jak się skończy książka odgadłem z łatwością.

Cóż, po Bachmanie spodziewałem się czegoś lepszego. "Wielki Marsz" to jedna z moich ukochanych książek, w "Uciekinierze" punkt wyjściowy jest podobny, mamy antyutopijne społeczeństwo, w którym ludzie biorą udział w okrutnych, krwawych widowiskach transmitowanych w TV. Powieść pozbawiona jest zbędnych opisów, czyta się ją szybko, niestety na dobrym pomyśle się kończy....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Lśnienie" to pierwsza powieść Kinga, którą przeczytałem i od której zaczęła się moja miłość do tego pisarza. Dziś pozostaje obok "Wielkiego Marszu" chyba moją ulubioną pozycją Króla, więc lektura kontynuacji była rzeczą obowiązkową. Nie nastawiałem się na fajerwerki. Przebić pomysł horroru o nawiedzonym hotelu odciętym od świata, w którym zamknięta została trzyosobowa rodzina jest rzeczą niemożliwą, chyba nawet dla Stephena Kinga. I fajerwerków nie dostałem, choć "Doktor Sen" to powieść napisana sprawnie. Niestety mam jeden zarzut, który powtarzam od jakiegoś czasu. Stephen King stał się wtórny i czasami mam wrażenie jakby tworzył historię na podstawie jakiejś wymyślonej przez siebie formułki, której skład jest zawsze taki sam. W udanym "Panu Mercedesie" nie podobało mi się, że główny bohater otacza się pomocnikami, którzy pomagają mu schwytać tytułowego zabójcę. Burzy to cały klimat, bo nie oszukujmy się, King mistrzem dialogów nie jest, a relacje między bohaterem i jego sprzymierzeńcami są dosyć infantylne. W kontynuacji "Lśnienia" dostajemy podobny schemat. Póki Dan Torrence jest upadłym człowiekiem walczącym ze swoimi demonami, powieść jest naprawdę ciekawa. Potem czar pryska, bo głównym przeciwnikiem Dana nie jest on sam lecz banda starców-wampirów wysysających esencję życiową z dzieci obdarzonych jasnością. O ile "Lśnienie" było horrorem psychologicznym najwyższej próby "Doktor Sen" to raczej horror sensacyjny.

"Lśnienie" to pierwsza powieść Kinga, którą przeczytałem i od której zaczęła się moja miłość do tego pisarza. Dziś pozostaje obok "Wielkiego Marszu" chyba moją ulubioną pozycją Króla, więc lektura kontynuacji była rzeczą obowiązkową. Nie nastawiałem się na fajerwerki. Przebić pomysł horroru o nawiedzonym hotelu odciętym od świata, w którym zamknięta została trzyosobowa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Świetny zbiór mikropowieści, King w dobrej formie. Najlepszy, najmocniejszy utwór, którym Stephen przywalił mi jak obuchem w głowę zdecydowanie "Dobry interes". Porażająca historia, straszniejsza niż mordercze klauny i nawiedzone hotele. Najmniej podobał mi się "1922". To bardziej powieść obyczajowo-psychologiczna, choć nie brakuje tam różnych sugestywnie opisanych okropieństw.

Świetny zbiór mikropowieści, King w dobrej formie. Najlepszy, najmocniejszy utwór, którym Stephen przywalił mi jak obuchem w głowę zdecydowanie "Dobry interes". Porażająca historia, straszniejsza niż mordercze klauny i nawiedzone hotele. Najmniej podobał mi się "1922". To bardziej powieść obyczajowo-psychologiczna, choć nie brakuje tam różnych sugestywnie opisanych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiem, że nieładnie oceniać książkę, której nie przeczytało się nawet do połowy, ale nie dałem rady. King niestety rozmienia się na drobne, mam wrażenie, że już dawno zatracił się dla mamony a pisanie to dla niego (Choć Pan Mercedes mu się udał) jedynie źródło zarobku a nie pasja. Szkoda, że nie bierze przykładu z G.R.R Martina, który "Wichry zimy" pisze już pewnie z pięć lat i końca nie widać. Ale jak powiedział mój ulubiony pisarz, chce stworzyć dzieło kompletne, które przejdzie do historii, a narzekania fanów mało go obchodzą.
Co można powiedzieć o tej książce? Opowiadania słabiutkie, te które King uznał za jedno z najlepszych o samochodzie zjadającym ludzi to raczej standardy Guya N. Smitha, pisarza horrorów klasy C. Napaliłem się na reklamowane na obwolucie "Życie po życiu" o facecie, który przeżywa swoje życie ciągle od nowa i popełnia te same błędy. Genialny pomysł, nawet na powieść a co dostajemy? Opowieść o urzędniku z zaświatów, który przyjmuje zmarłych petentów i karze im wybierać drzwi - albo umarły przeżywa wszystko od nowa, albo przechodzi do "krainy wiecznej szczęśliwości". Podobnie z "Wrednym dzieciakiem". Temat arcyciekawy ale fabułka przeciętna.
Jedyny w miarę dobry tekst to "Batman i Robin", plus za zaskakujące zakończenie. Być może kiedyś powrócę do tej książki i się przemogę, ale na razie szkoda mi czasu, za dużo książek do przeczytania by tracić czas na odgrzewane kotlety. Bo te opowiadania to odgrzewane kotlety, wyciągnięte gdzieś ze strychu, tuningowane. Nie tędy droga Królu, szanuj swój talent, przecież pieniędzy i tak masz jak lodu.

Wiem, że nieładnie oceniać książkę, której nie przeczytało się nawet do połowy, ale nie dałem rady. King niestety rozmienia się na drobne, mam wrażenie, że już dawno zatracił się dla mamony a pisanie to dla niego (Choć Pan Mercedes mu się udał) jedynie źródło zarobku a nie pasja. Szkoda, że nie bierze przykładu z G.R.R Martina, który "Wichry zimy" pisze już pewnie z pięć...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaczyna się świetnie. Mamy enigmatyczny prolog, w którym giną ludzie zabici w wypadku przez tajemniczego psychopatę w masce klauna. Potem poznajemy głównego bohatera opowieści, Kermita (sic) Williama Hoghes'a, emerytowanego detektywa, którego życie skończyło się gdy wysłano go na emeryturę. Will ma to do siebie, że jest stary (62 lata na karku, choć polski emeryt mógłby popukać się w głowę, wszak pracuje 5 lat dłużej), gruby, nieszczęśliwy. Nie rozwiązał kilku ważnych spraw, w tym sprawy Pana Mercedesa, jednak Pan Mercedes wysyła mu intrygujący list, w którym próbuje go zmusić do samobójstwa. Ale Will jest uparty, list motywuje go do tego by jednak nie włożyć sobie lufy pistoletu w usta i pociągnąć za spust, lecz zająć bezczelnym szalonym gnojkiem.
Książka zaczyna się intrygująco, ciekawie, ale niestety im dalej tym coraz gorzej. King nie byłby sobą gdyby nie uwikłał głównego bohatera w mało prawdopodobny romans. Tym razem z, młodszą o dwie dekady (a wyglądającą jeszcze młodziej) kobietą, w dodatku milionerką. I choć kocham Kinga, nienawidzę jak opisuje relacje damsko-męskie, on po prostu tego nie potrafi - jest nadzwyczaj toporny i mało utalentowany. Nie wspominając o tym, że nie jest konsekwentny w budowaniu postaci. Hogdes to wrak człowieka, podstarzały eks-gliniarz z bebechem a jednak po jednym spotkaniu zaciąga niezłą laskę do łóżka i się w niej (a ona w nim) zakochuje. Jeśli miałbym jako pisarz budować dramat człowieka, który nie ma po co żyć (albo tylko po to by złapać mordercę) nie obdarowywał bym go takimi nagrodami jak powodzenie u kobiet. Ohydny spasiony typ byłby znacznie ciekawszy niż emerytowany detektyw z niską samooceną. Finał w zupełności rozczarowuje,zważywszy na to, że antagoniści się nawet nie spotykają. Samo śledztwo czy też droga do OSTATECZNEJ KONFRONTACJI jest naciągane. King rzuca swoim bohaterom wszystkie sztampowe kłody pod nogi, byle to on a nie policja wzięli udział w kluczowych dla fabuły wydarzeniach. Trzeba jednak Mistzowi przyznać jedno, potrafi kreować znakomite czarne charaktery, którym w pewnym momencie chce się kibicować. Pamiętam Harolda z "Bastionu", pierwowzór Bradego z "Pana Marcedesa", któremu z nieukrywanym sadyzmem życzyłem powodzenia w jego niecnych planach. Tutaj King za arenę finałowych wydarzeń wybiera koncert boysbandu i choć stara się być obiektywny, to chyba nienawidzi "One Right Direction" (czy jak tam się nazywają, w książce to zespół Round Here) jak większość jego czytelników. Masakra na koncercie artysty pokroju Biebera była by tragedią, ale miała też w sobie jakiś sadystyczny smaczek. Zważywszy na to, że działania głównego bohatera miały w sobie raczej objawy egocentrycznego szaleństwa a nie detektywistycznej rozwagi, finał, w którym czarny charakter realizuje swój plan zabijając setki ludzi, byłby bardzo ciekawy. Mimo wszystko "Pana Mercedesa" czyta się bardzo dobrze, choć nie jest to specjalnie dobra książka. Ale King rzadko schodzi do poziomu grafomana ("Komórka" to niechlubny przykład) i kto jak kto ale świetnie potrafi budować napięcie. Z tego względu daje trochę zawyżone i niezasłużone do końca OSIEM.

Zaczyna się świetnie. Mamy enigmatyczny prolog, w którym giną ludzie zabici w wypadku przez tajemniczego psychopatę w masce klauna. Potem poznajemy głównego bohatera opowieści, Kermita (sic) Williama Hoghes'a, emerytowanego detektywa, którego życie skończyło się gdy wysłano go na emeryturę. Will ma to do siebie, że jest stary (62 lata na karku, choć polski emeryt mógłby...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to