-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać1
-
ArtykułyMoa Herngren, „Rozwód”: „Czy ten, który odchodzi i jest niewierny, zawsze jest tym złym?”BarbaraDorosz1
-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
Biblioteczka
Jane Austen zmarła w wieku niespełna 42 lat i pozostawiła po sobie nie tylko powszechnie znane powieści, ale również niedokończone utwory. Prace nad „Sanditon” przerwała jej śmierć, „Watsonów” nigdy nie skończyła z nieznanych przyczyn, a „Lady Susan” to wczesna w dorobku pisarki powieść epistolarna, której nie wydano za życia Austen. Te trzy – w zasadzie krótkie – utwory zostały wydane w nowym tłumaczeniu – Doroty Tukaj – przez wydawnictwo MG.
„Lady Susan” to opowieść o podstępnej i pełnej uroku uwodzicielce, która po śmierci – znacznie starszego od siebie – męża szuka najlepszego rozwiązania własnej sytuacji życiowej. Z jednej strony pragnie wydać za mąż młodą i niekochaną córkę, z drugiej sama chętnie zawarłaby ponowne małżeństwo – jednak z mężczyzną nie tylko bogatym, ale i przystojnym. Akcja powieści rozwija się za pośrednictwem wymienianych listów, a tytułowa postać w korespondencji do przyjaciółki nie ukrywa swoich prawdziwych zamiarów. Rodzina męża Lady Susan, u której ta się zatrzymuje, przeżywa nie lada obawy, widząc jak zaleca się do dużo młodszego brata pani domu. I chociaż rozwój zdarzeń jest dość przewidywalny, a charakter głównej bohaterki nieco jednoznaczny, to jest to ciekawy przykład początków prozy Austen. Widać po tej próbce jak bardzo rozwinęła się pisarka i jak ewoluował jej styl pisania.
Niedokończone „Sanditon” i „Watsonowie” (tych ostatnich wydawnictwo zdecydowało się oddać czytelnikom w wersji dokończonej przez anonimową autorkę) to historie, które są o dużo bliższe miłośnikom Jane Austen. Rozwijają się w kręgach małych społeczności, a ich bohaterkami są młode panny na wydaniu. Pozornie romansowy wątek ma charakter czysto praktyczny – małżeństwo w XIX wieku jest nie tylko życiowym celem kobiet, ale gwarantuje w wielu przypadkach spokojną i miarę pewną przyszłość (chociaż jest to epoka w której śmierć przy porodzie jest ryzykiem wpisanym w życie mężatek). Jak zauważy jedna z bohaterek „Watsonów” - „musimy powychodzić za mąż. Jeśli chodzi o mnie, całkiem dobrze radzę sobie jako panna” [1]. Z drugiej strony jej siostra – główna bohaterka, która dzieciństwo i wczesną młodość spędziła jako wychowanka zamożnego wujostwa, a smutną odmianę losu i wypadnięcie z łask przyniosło jej niespodziewane powtórne zamążpójście ciotki – powie „żeby być tak upartą w dążeniu do małżeństwa – żeby gonić za mężczyzną jedynie ze względu na jego pozycję – to po prostu wstrząsające, to mi się w głowie nie mieści. Prawda, że ubóstwo jest wielkim złem; ale dla kobiety wykształconej i uczuciowej nie powinno, wręcz nie może być złem największym. Wolałabym raczej zostać nauczycielką w szkole – a gorszego zajęcia nie umiem sobie wyobrazić – niż poślubić mężczyznę, którego nie lubię” [2]. Rozdziały „Watsonów” napisane przez Austen są zaledwie zalążkiem powieści, chociaż można już poczynić pewne przypuszczenia, co do dalszego rozwoju akcji. Ciąg dalszy dopisany w późniejszych latach nie ma w sobie już nic ze stylu pisarki i jest jedynie próbą dokończenia historii.
„Sanditon” traktuje o nadmorskim, rozwijającym się dopiero uzdrowisku i relacjach towarzyskich zawiązujących się w nowej społeczności. Ostatnia powieść Austen skrzy się charakterystycznym dla autorki humorem i zachwyca świetnie skonstruowanymi postaciami. Akcja urywa się nagle i pozostawia czytelnika z poczuciem żalu. Brak ciągu dalszego jest jednym z najbardziej dotkliwie odczuwalnych w historii literatury. Chciałoby się dalej zanurzać w tę historię, śmiać z jej bohaterów i chłonąć klimat powieści.
„Lady Susan. Sanditon. Watsonowie” to niewątpliwa gratka nie tylko dla miłośników prozy Austen. Nawet w oderwaniu od twórczości pisarki czyta się je z zaciekawieniem i uśmiechem. To opowieści z czasów nie tak odległych historycznie, ale jakże różnych od współczesności. Konwenanse, podróże bryczkami i powozami – to świat, który miał zupełnie inny rytm i koloryt. Czy warto tęsknić za czymś, czego się nie przeżyło? Nie wiem. Ale na pewno warto poznać te czasy na kartach książek.
[Recenzja opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Jane Austen, „Lady Susan. Sanditon. Watsonowie”, tłum. Dorota Tukaj, wyd. MG 2023 , s. 151.
[2] Tamże, str. 152.
Jane Austen zmarła w wieku niespełna 42 lat i pozostawiła po sobie nie tylko powszechnie znane powieści, ale również niedokończone utwory. Prace nad „Sanditon” przerwała jej śmierć, „Watsonów” nigdy nie skończyła z nieznanych przyczyn, a „Lady Susan” to wczesna w dorobku pisarki powieść epistolarna, której nie wydano za życia Austen. Te trzy – w zasadzie krótkie – utwory...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Ruchome piaski” to kontynuacja debiutanckiej powieści Lucyny Leśniowskiej „Niebieska łódka”. W pierwszym tomie poznaliśmy Julię i Zygiego – mieszkających w małej nadmorskiej miejscowości nastolatków, którzy przeżywają pierwsze miłości, rozterki okresu dojrzewania i uczą się odpowiedzialności. Oboje wyrażają siebie w artystyczny sposób – ona przez malarstwo i sztukę, on szuka swojej życiowej drogi w muzyce. Kolejne lato Julii i Zygiego oznacza nową historię, ale i ciąg dalszy dorastania tej dwójki. Znowu przenosimy się do malowniczej Jastarni i obserwujemy lato nad morzem i coraz bardziej złożone problemy wkraczających w dorosłość nastolatków.
Tym razem Julia i Zygi debiutują w nowej roli – prowadzących zajęcia na koloniach szkolnych. Stają również przed nowymi wyzwaniami – tym razem to Zygmunt dostaje swoją życiową szansę, a jego przyjaciółka zmaga się z chorobą alkoholową ojca. Zmieniają się także relacje między nimi – chociaż nadal pozostają w związkach z innymi osobami, to coś przyciąga ich ku sobie. „Ja i Julia byliśmy niczym akord tristanowski – wypełnieni niepokojem i tęsknotą za czymś, czego wspólnie nie przeżyliśmy” [1].
W „Ruchomych piaskach” do paczki przyjaciół dołącza Damian pochodzący ze Śląska, który uczy dzieci malarstwa. Więcej miejsca Leśniowska poświęca także braciom Wiktorii i matce Zygiego. Na pierwszy plan zaś wysuwają się problemy Julii, która coraz gorzej radzi sobie z sytuacją rodzinną i przeżywa twórczy kryzys. Ogarniają ją leki – powracają dawne obawy, a przyszłość jawi się w ciemnych barwach. Czeka ją długa droga, aby poznać samą siebie. „Nadal bałam się wody. Bałam się też alkoholizmu ojca, jego porywczości i wulgaryzmów. Bałam się przyszłości bez perspektyw, ale w tej chwili czułam, że nic się nie dzieje bez powodu. Wszystko ma swój cel, nawet to zachodzące słońce” [2]. Również Zygi musi się zmierzyć ze starymi traumami, a jego trudna więź z matką staje się jeszcze bardziej skomplikowana. Czy muzyka może okazać się jego przepustką do sukcesu i spełnienia marzeń?
„Ruchome piaski” podobnie jak „Niebieska łódka” zostały napisane pięknym, urzekającym stylem. Portrety psychologiczne bohaterów są nieoczywiste i wielowymiarowe. U Lucyny Leśniewskiej nie ma miejsca na łatwe oceny, a postaciom trudno przypiąć jakiekolwiek łatki i zaszufladkować. Pisarka z wyczuciem porusza się po świecie emocji nastolatków i opisuje ich lęki. Świetnie oddaje atmosferę niewielkiej miejscowości i obrazowo opisuje jej malowniczość. Akcja toczy się powoli, ale ciekawie i ukazuje zwykłe, codzienne życie bohaterów, którzy muszą mierzyć się z brakiem akceptacji, niską samooceną i koniecznością uwierzenia we własne siły.
Historia Julii i Zygiego pozornie przypomina tysiące innych – opisujących pierwsze miłości i wyzwalanie się z toksycznych relacji. A jednak jest wyjątkowa – i to nie tylko dzięki subtelności z jaką została opowiedziana – ale przede wszystkim dlatego, że nie operuje stereotypami. Bohaterowie nie są powierzchowni, nie zachowują się sztampowo – przeciwnie są prawdziwi, a ich uczucia i emocje rzeczywiste. „Ruchome piaski” to powieść nie tylko dla młodzieży, ale i – a może zwłaszcza – dla dorosłych. Mówi się, że okres dojrzewania to nie tylko piękne wspomnienia, ale i piekło młodości – pierwszych porażek i zawodów - do którego nikt nie chce wracać. A może właśnie takie literackie powroty mają za zadanie przypomnieć nam, co nas ukształtowało i doprowadziło do życiowego etapu na którym jesteśmy?
[Recenzja opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Lucyna Leśniowska, „Ruchome piaski”, wyd. Marpress 2023 , s. 157.
[2] Tamże, s. 284.
„Ruchome piaski” to kontynuacja debiutanckiej powieści Lucyny Leśniowskiej „Niebieska łódka”. W pierwszym tomie poznaliśmy Julię i Zygiego – mieszkających w małej nadmorskiej miejscowości nastolatków, którzy przeżywają pierwsze miłości, rozterki okresu dojrzewania i uczą się odpowiedzialności. Oboje wyrażają siebie w artystyczny sposób – ona przez malarstwo i sztukę, on...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Od tygodni spała snem tak lekkim i niespokojnym, że usłyszała ich, kiedy weszli na podwórze. Musiało być bardzo wcześnie. Przez wytarte zasłony do pokoju sączyło się blade światło, wydobywało z półmroku kontury mebli, omiatało ściany i nadawało otoczeniu jednolity, zimno-szary kolor. Wsłuchiwała się w te głosy, a jej strach rósł. Nie mogła wprawdzie rozróżnić słów, ale to nie był znajomy, chropowaty jidysz porannych handlarzy. Z podwórka kamienicy dochodził język rosyjski, napastliwy, nieznoszący sprzeciwu. Mówiły co najmniej trzy osoby, ich głosy niosły się echem, odbijały od ścian kamienicy i ze zwielokrotnioną siłą docierały nawet tu, na drugie piętro [1].”
Jest majowy poranek 1881 roku, gdy w Piotrkowie, w mieszkaniu młodej nauczycielki rozpoczyna się rewizja rosyjskich władz. Zofia jest podejrzana „o szerzenie wśród uczennic materiałów wywrotowych” [2], a poszukiwane są zakazane książki i broszury – takie, które mogą zostać uznane za patriotyczne i szerzące polską kulturę. Ordynarne przeszukanie to dopiero początek szykan organów ścigania. Wkrótce Zofia będzie zmuszona do przyjęcia jakiejkolwiek posady, żeby się utrzymać. I w ten sposób trafi do Milicza – niedawno wynajętej ziemskiej posiadłości, w roli guwernantki jedenastoletniej Basi.
„Gdy powracają cienie” to powieściowy debiut Aleksandry Gehrke, kryminał osadzony w realiach XIX - wiecznego zaboru rosyjskiego. Już od pierwszych stron przyciąga uwagę czytelnika niezwykle wyrobionym stylem i pięknym, starannym językiem. Bardzo łatwo przenieść się do początku lat 80. XIX wieku i przemierzać wraz z bohaterami powieści piotrkowskie ulice. Akcja toczy się niespiesznie, a mimo to nie sposób oderwać się od lektury i nie analizować zachowań i potencjalnych motywów zbrodni wszystkich bohaterów.
Aleksandra Gehrke zabiera czytelnika do świata pełnego konwenansów i zasad, gdzie życie toczyło się utartym rytmem, a urodzenie i stan posiadania decydowały o pozycji w towarzystwie. To czasy z jednej strony pasjonujące elegancją, szykiem i dystynkcją, z drugiej zniechęcające klasowością społeczeństwa, sztywnością reguł społecznych, podwójną moralnością i brakiem równości. Chociaż autorka wybiera okres z dziejów Polski w którym nie ma jej na mapach, a nierówności społeczne szerzą się w najlepsze, to odmalowuje go w takim sposób, że chce się poznać te czasy i zanurzyć w opowiadaną historię. A jest w co się zanurzać, bo kryminalna intryga jest rozbudowana, fabuła bogata w szczegóły, a bohaterowie z krwi i kości.
Zofia wplątuje się w sieć powiązań i zdarzeń, a zagadkowa śmierć jej pracodawczyni tylko komplikuje i tak niełatwe już życie. Po raz kolejny czekają ją przesłuchania i spotkania z poznanymi już wcześniej w dramatycznych okolicznościach przedstawicielami rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości. Jednocześnie poznajemy tę historię również z punktu widzenia dwóch śledczych – Polaka i Rosjanina, których na przekór sytuacji polityczno – społecznej łączy przyjaźń. I to jest kolejny walor tej powieści – przekraczanie stereotypowego myślenia i czarno – białego podziału na dobro i zło. Gehrke porusza temat stosunków polsko – rosyjskich w trakcie zaborów w życiu codziennym i społecznym. Pokazuje trudności z jakimi musiały mierzyć się związki Polek z Rosjanami i Rosjanek z Polakami, ostracyzm związany z narodowością i powody kolaboracji z rosyjską władzą.
Jednak przede wszystkim „Gdy powracają cienie” to wytrawny kryminał ze sprawnie zarysowaną akcją i bardzo bogatym tłem historycznym. Zachwyca w nim dbałość o szczegóły i drobiazgowość w opisach życia codziennego. Kontekst historyczny epoki został potraktowany z pietyzmem, Gehrke dba o każdy element i drobiazg – od właściwego nazwania popularnych środków lokomocji (kto wie jaka była różnica między doktorką a lando?), przez precyzję w opisie mebli po zawiłości medykamentów dostępnych w aptekach. Również rzeczywiste zdarzenia (powstanie styczniowe, represje po powstaniu) zostały przedstawione zgodnie z historią. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do struktury rosyjskich organów ścigania i systemu prawnego. Nawet moda – damska i męska jest ściśle osadzona w realiach epoki.
Współczesne kryminały często epatują przemocą, a ich autorzy posługują się nie tylko wulgarnym językiem, ale także wulgaryzują rzeczywistość. Gehrke wie, że nie trzeba szokować opisami, słownictwem, aby wywrzeć wrażenie na czytelniku. Potrafi wywoływać emocje bez sięgania po najprostsze formy wyrazu. Nawiązuje w ten sposób nie tylko do klasyki kryminału i Agathy Christie, ale wykazuje się szacunkiem wobec czytelnika, pozostawiając pewne kwestie niedopowiedziane i otwarte.
„Gdy powracają cienie” to kilkaset stron świetnej prozy, błyskotliwej, będącej intelektualną zabawą, ale też podróżą w czasie. Wyróżnia się tym samym w gatunku kryminałów retro (gdzie często kuleje intryga albo sceneria historyczna), ale przede wszystkim wybija się przenikliwością i dojrzałością stylu w kategorii debiutów. I po takie kryminały chce się sięgać – nie tylko dla rozrywki, ale także poszerzania wiedzy i intelektualnej pożywki.
[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Aleksandra Gehrke, „Gdy powracają cienie”, wyd. Empik Go 2023, s. 2.
[2] Tamże, str. 4.
„Od tygodni spała snem tak lekkim i niespokojnym, że usłyszała ich, kiedy weszli na podwórze. Musiało być bardzo wcześnie. Przez wytarte zasłony do pokoju sączyło się blade światło, wydobywało z półmroku kontury mebli, omiatało ściany i nadawało otoczeniu jednolity, zimno-szary kolor. Wsłuchiwała się w te głosy, a jej strach rósł. Nie mogła wprawdzie rozróżnić słów, ale to...
więcej mniej Pokaż mimo to
Ranga małżeństwa
„Niewątpliwie jednak liczba majętnych mężczyzn na tym świecie nie dorównuje liczbie pięknych kobiet, które na nich zasługują” [1].
Jeszcze w XIX wieku w niemal wszystkich grupach i klasach społecznych zawarcie małżeństwa było dla kobiety gwarancją pewnego bezpieczeństwa. Chociaż mogła jako żona cierpieć niedostatek i padać ofiarą przemocy, to paradoksalnie dzięki małżeństwu nie znajdowała się poza nawiasem społeczeństwa. Stare panny najczęściej nie miały środków do życia, były zdane na pomoc innych i spotykały się z uszczypliwymi uwagami. Stąd małżeństwo zdawało się być życiowym celem każdej kobiety, a presja aby je zawrzeć była ogromna.
„Mansfield Park” jak żadna inna z powieści Jane Austen poświęcona jest rodzinie i związkom. Fanny Price to uboga siostrzenica żony zamożnego posiadacza ziemskiego, przez którego zostaje przyjęta na wychowanie. Dziewczynka dorasta wraz z kuzynostwem w komfortowych warunkach – w dobrze utrzymanej posiadłości położonej w malowniczej okolicy. Jednak Fanny nie funkcjonuje na równych prawach z pozostałymi członkami rodziny – przydzielono jej nieogrzewaną sypialnię, a z czasem może korzystać z dawnego pokoju do nauki, przy czym nie przysługuje jej możliwość rozpalania w nim kominka. Rola ubogiej krewnej narzuca też i inne ograniczenia – Fanny spełnia każdą prośbę i polecenie ciotek, ubiera się skromnie, jest cicha, pokorna i zna swoje miejsce w Mansfield Park.
Kuzynki Bertram wchodzą na rynek matrymonialny, co staje się okazją do obserwacji panujących obyczajów i moralności młodzieży. Bo przecież „ze wszystkich transakcji na świecie małżeństwo jest tą właśnie, w której człowiek najwięcej oczekuje od drugiego, a sam jest najmniej uczciwy” [2]. W dodatku w Mansfield Park zaczyna coraz częściej gościć rodzeństwo pastorowej z pobliskiej plebanii. Nowe znajomości skutkują nie tylko flirtami, rozrywkami i wspólnymi spacerami, ale również dyskusjami, które obnażają niejednokrotnie moralność rozmówców i ich materializm. Bo czyż rzeczywiście, „małżeństwo jest dla każdego jeśli jest to małżeństwo odpowiednie. Nie jestem za tym, żeby się daremnie poświęcać; trzeba wychodzić za mąż wtedy, kiedy można wyjść za mąż z korzyścią” [3]? Ponadto nie zawsze wymiany poglądów prowadzą do twórczej i intelektualnej konwersacji, w większości rozmów królują banały i obiegowe opinie. Jak powie jedna z urodziwych bohaterek „mówię to, co mi się wydaje powszechną opinią, a opinia jeśli powszechna, na ogół jest słuszna” [4].
„Mansfield Park” to również uwieczniony obraz codzienności z początku XIX wieku. Austen zamknęła w niej migawki z życia dwóch sfer – zamożnych posiadaczy ziemskich i zubożałej klasy średniej. Znudzona i żądna zabawy młodzież zamierza w Mansfield Park wystawić sztukę (której treść Austen przedstawia jako wątpliwą moralnie – co nie przetrwało próby czasu), ich rówieśnicy, którzy nie mieli tyle szczęścia z urodzenia, w tym czasie już pracują i nie dbają o zachowanie dobrych manier.
Zasadniczym problemem, oprócz roli małżeństwa w życiu, podejmowanym przez Austen w tej powieści jest moralność i postawy etyczne. Młode pokolenie zaczyna kwestionować tradycyjne wartości, nie traktuje małżeństwa poważnie, angażuje się w liczne flirty i przelotne znajomości. W pewnym sensie następuje kryzys rodziny – rodzice nie są autorytetami, małżonków nie łączą głębokie więzy. W tym kontekście przesłanie „Mansfield Park” nie przetrwało do współczesnych czasów, archaiczne zdaje się być oczekiwanie potępienia rozwódek (podczas gdy rozwiedziony mężczyzna mógł liczyć na powrót na łono społeczeństwa, kobieta była praktycznie wyeliminowana na zawsze z życia towarzyskiego). Gdzieś obok toczy się również wątek Fanny, od której oczekuje się wdzięczności i posłuszeństwa za okazaną jej łaskę. Austen nieco moralizuje starając się udowodnić, że skromność i pokora popłaca, a za każdy występek czeka kara.
„Mansfield Park” to okno, przez które możemy oglądać świat sprzed ponad dwustu lat oraz przyglądać się stosunkom społecznym w Anglii i podpatrywać ówczesną codzienność. I chłonąć niepowtarzalny, skrzący się humorem styl Jane Austen.
[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Jane Austen, „Mansfield Park”, przeł. Anna Przedpełska – Trzeciakowska, wyd. MG, 2023, str. 5.
[2] Tamże, str. 52.
[3] Tamże, str. 49.
[4] Tamże, str. 124.
Ranga małżeństwa
„Niewątpliwie jednak liczba majętnych mężczyzn na tym świecie nie dorównuje liczbie pięknych kobiet, które na nich zasługują” [1].
Jeszcze w XIX wieku w niemal wszystkich grupach i klasach społecznych zawarcie małżeństwa było dla kobiety gwarancją pewnego bezpieczeństwa. Chociaż mogła jako żona cierpieć niedostatek i padać ofiarą przemocy, to...
„Wszystko zaczyna się w dniu, w którym na znanym mi dotąd świecie pojawiają się pierwsze rysy. (…) Na pierwszy rzut oka wygląda to jak typowy sobotni poranek – wszystko wydaje się zwyczajne. Powinienem był jednak wyczuć pismo nosem. Jestem wszak mistrzem gry pozorów…” [1].
Jonathan ma szesnaście lat i żyje w latach 70. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Pozornie jest przeciętnym nastolatkiem, usiłującym odnaleźć swoje miejsce w życiu. Jednak on sam uważa, że jest popsuty i desperacko stara się naprawić – być taki jak inni. Jonathan wychowuje się bez matki, która zmarła przy jego narodzinach, mieszka z ojcem prowadzącym rozrywkowy tryb życia. Jednak to nie trudna sytuacja rodzinna, ani brak popularności w szkole i brak akceptacji przez rówieśników sprawia, że chłopiec czuje się zepsuty. To jego orientacja seksualna – odbierana przez niego i jego otoczenie jako coś, co można wyleczyć – sprawia, że nastolatek zmaga się z problemami, które go przerastają.
15 grudnia 1973 roku Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne przestało uznawać homoseksualizm za zaburzenie psychiczne (Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła homoseksualizm z Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób dopiero 17 maja 1990 roku), jednak nie oznaczało to końca stosowania terapii konwersyjnej i innych praktyk mających na celu zmianę orientacji seksualnej.
„Ziggy, Stardust i ja” to powieściowy debiut Jamesa Brandona i próba zmierzenia się z tematem homofobii, szerzenia tolerancji, ale również przeciwdziałania rasizmowi – na gruncie literatury kierowanej do młodzieży. I w tym gatunku literackim to niewątpliwe książka wyróżniająca się ujęciem problemu. Chociaż w tle nie brakuje wątku romansowego, to jednak nie na nim skupia się fabuła. Problemy Johnatana również nie należą do popularnych dylematów nastolatków, a sytuacje w których musi się odnaleźć przerosłyby większość dorosłych.
Brandon porusza w swojej powieści nie tylko kwestię społecznego ostracyzmu wobec osób homoseksualnych w latach 70 XX wieku, ale także metod leczenia rzekomej choroby – za jaką uznawano wówczas homoseksualizm. Jonathan zostaje poddany drastycznej terapii z użyciem bodźców elektrycznych, która ma sprawić, że będzie odczuwać obrzydzenie wobec obrazów, jakie dotychczas wywoływać mogły w nim ekscytację.
Jednocześnie z dorastaniem zaczynają zachodzić w życiu głównego bohatera inne zmiany. Poznaje Weba – indiańskiego nastolatka, który nieoczekiwanie pojawia się w szkole w ostatnich tygodniach nauki przed wakacjami. Ta znajomość spada jak grom z jasnego nieba, a Web szybko odnajduje nić porozumienia z wyalienowanym rówieśnikiem. Razem słuchają muzyki i snują marzenia. Dotąd samotny Jonathan szukający zrozumienia w wyimaginowanym świecie, gdzie mógł rozmawiać ze zmarłą matką i swoim idolem, zaczyna dojrzewać emocjonalnie i podejmować decyzje mogące ukształtować jego przyszłe życie. Zderza się z problemem rasizmu i walki o równość, w tym o prawa kobiet.
„Ziggy, Stardust i ja” to opowieść o społecznym wykluczeniu i odnajdowaniu samego siebie. To chwytający za serce obraz dorastania będącego walką o każdy dzień. Brandon pisze prostym, ale specyficznym stylem – wyróżniając kursywą i wielkimi literami część tekstu, co nie tylko jest sygnałem dla czytelnika, kiedy akcja przenosi się do wyobraźni głównego bohatera, ale niesie również za sobą ładunek emocjonalny. W tle historii Jonathana toczy się codzienne życie lat 70. XX wieku, Brandon akcentuje najważniejsze wydarzenia polityczne, społeczne i kulturowe – ciekawie odmalowując realia życia i amerykańskie rodziny.
Umysł nastolatka często jest zagadką, łatwo zapominamy o tym, co czuliśmy dorastając i jak trudno było wejść w dorosłość. „Ziggy, Stardust i ja” umożliwia mentalną podróż do wewnętrznego świata nastoletniego chłopca oraz podróż w czasie i przestrzeni – do momentów w historii Stanów Zjednoczonych, które nie mogą nikogo napawać dumą. To swoiste rozliczenie się z przeszłością, ale również przytyk do teraźniejszości. I tego właśnie oczekujemy po dobrej literaturze – wywoływania w nas dyskomfortu, zmuszania do przekraczania barier i zachęcania do poznawania innych światów.
[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] James Brandon, „Ziggy, Stardust i ja”, przeł. Piotr Cieślak, wyd. beYA, 2023, str.9.
„Wszystko zaczyna się w dniu, w którym na znanym mi dotąd świecie pojawiają się pierwsze rysy. (…) Na pierwszy rzut oka wygląda to jak typowy sobotni poranek – wszystko wydaje się zwyczajne. Powinienem był jednak wyczuć pismo nosem. Jestem wszak mistrzem gry pozorów…” [1].
Jonathan ma szesnaście lat i żyje w latach 70. XX wieku w Stanach Zjednoczonych. Pozornie jest...
Jane Eyre – jedna z najbardziej znanych literackich heroin. Uwięziona w XIX wiecznych konwenansach, żyjąca w ubóstwie i ograniczona pozycją społeczną. Jak odnalazłaby się w XXI wieku? Czy byłaby przysłowiową szarą myszką, czy jej wewnętrzna siła i hart ducha sprawiłby, że stałaby się niepokorną kobietą sukcesu?
Rachel Hawkins w „Pokoju na piętrze” przenosi dobrze znaną opowieść w czasy współczesne i reinterpretuje ją, tworząc zupełnie nową, zaskakującą historię. Jane wyprowadza psy mieszkańców zamożnej dzielnicy, kiedy przypadkowo poznaje Eddiego – bogatego i przystojnego wdowca, który od razu zwraca na nią uwagę. Znajomość rozwija się szybko, chociaż Rochester niedawno stracił żonę w niewyjaśnionych okolicznościach.
„Pokój na piętrze” toczy się w stylu thrillera psychologicznego, i chociaż każdy, kto zna „Dziwne losy Jane Eyre” może przewidzieć pewne elementy fabuły, to Hawkins stworzyła swoją własną wersję losów Jane, a niejednokrotnie rozwój akcji może zaskoczyć. Nie brakuje w niej zagadek, napięcia i zaskoczeń.
Jane ucieka od przeszłości i kreuje swój wizerunek, bo „chcę istnieć wyłącznie w świecie Eddiego, wskoczyć do niego w pełni uformowana, bez przeszłości, którą dałoby się poznać” [1]. Niespodziewanie w nowym życiu czeka na nią dobrobyt, luksus i eleganckie znajome. Uświadomi sobie, że „zawsze sądziłam, że chodziło mi wyłącznie o pieniądze, ale kiedy w tej chwili patrzę na Emily, rozumiem, że pragnęłam też tego. Ludzi, którzy by się o mnie troszczyli. Którzy by mnie akceptowali” [2]. Jednak o akceptację w tym środowisku nie jest łatwo, zwłaszcza że Jane zajmuje miejsce zmarłej tragicznie żony Eddiego.
Jednocześnie z historią Jane toczy się historia tej drugiej – pani Rochester. Idealnej żony, kobiety sukcesu, która od zera zbudowała finansowe imperium, lojalnej przyjaciółki, pani domu zaangażowanej w lokalną społeczność. Jak można konkurować z piękną, zawsze doskonale ubraną i posiadającą swój styl poprzedniczką, która w dodatku nie żyje, więc nikt nie mówi o niej źle? Jane zdaje się być jej przeciwieństwem – poza młodością, ma jedynie bagaż doświadczeń. Nie ma za to pieniędzy, wykształcenia i obycia. Domowy budżet dotąd ratowała w specyficzny sposób i nikt nie wziąłby jej za damę.
W tym wszystkim, gdzieś pomiędzy tkwi Eddie – najbardziej zagadkowa z postaci. Pewny siebie, rozsiewający urok i tajemniczy. Może „facet, który przecenia własną inteligencję, to taki, którym łatwo manipulować. Okazuje się jednak, że to również facet, który potrafi stanowić prawdziwe zagrożenie” ? [3]
„Pokój na piętrze” to pozornie lekka, trzymająca w napięciu opowieść. Kryją się jednak w niej nie tylko liczne nawiązania i międzypokoleniowy dyskurs z najbardziej znaną z powieści Charlotte Brontë, ale również ciekawie nakreślone postacie zainspirowane bohaterami „Dziwnych losów Jane Eyre”. Hawkins pisze językiem pełnym humoru i odniesień do współczesności, momentami wręcz potocznym, łatwym w odbiorze. Perypetie Jane bawią, ale i wywołują mieszane uczucia. Trudno zresztą polubić jakąkolwiek z postaci „Pokoju na piętrze”, co jest najlepszym dowodem na niejednoznaczność tej powieści.
Miłośnicy prozy Charlotte Brontë znajdą u Hawkins wiele ciekawych smaczków i niejednokrotnie zachwycą się swoistą grą z oryginałem. Fani thrillerów zostaną natomiast zaskoczeni przewrotnością i złożonością tej historii. Historii, która zaczyna się w deszczowy dzień, w który nie sposób wyjść na spacer…
[Recenzja została opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Rachel Hawkins, „Pokój na piętrze”, przeł. Katarzyna Rosłan, wyd. W.A.B., 2023, str. 48.
[2] Tamże, str. 185.
[3] Tamże, str. 343.
Jane Eyre – jedna z najbardziej znanych literackich heroin. Uwięziona w XIX wiecznych konwenansach, żyjąca w ubóstwie i ograniczona pozycją społeczną. Jak odnalazłaby się w XXI wieku? Czy byłaby przysłowiową szarą myszką, czy jej wewnętrzna siła i hart ducha sprawiłby, że stałaby się niepokorną kobietą sukcesu?
Rachel Hawkins w „Pokoju na piętrze” przenosi dobrze znaną...
„Zdawać by się mogło, iż Emmie Woodhouse – urodziwej, bystrej i zamożnej, z wygodnym domem oraz przyjemnym usposobieniem – udało się zgromadzić niektóre z najbardziej szczodrych błogosławieństw życia. Przeżyła już wszakże dwadzieścia jeden lat bez większych tragedii czy zmartwień” [1].
„Emma” to jedna z najbardziej wyrazistych powieści Jane Austen, w dodatku z wyjątkowo charakterystyczną bohaterką. Tytułowa Emma jest dziewczyną wiodącą nader komfortowe życie – nie brakuje jej pieniędzy, urody, pozycji towarzyskiej, przyjaciół i atencji. Za to nie zaszkodziłaby jej lekcja pokory i odpowiedzialności za własne czyny – i przed takimi wyzwaniami właśnie staje. XIX - wieczne realia nie były łaskawe dla kobiet. Te z wyższych sfer nie musiały pracować, ale nie zawsze to zwalniało je z obawy o przyszłość i swój byt. Najczęściej jedynym celem życia kobiety było małżeństwo – mniejsza o to, czy udane – byle tylko zapewniające odpowiednią pozycję społeczną i finansową. Zresztą nawet zaręczone panny często zwracały się do swych narzeczonych nadal per pan, a nie po imieniu. Nie o szczęście w związku chodziło, ale o realizację obowiązków narzucanych przez otoczenie. Emma za mąż wychodzić jak na razie nie musi – dobrze usytuowany i bogaty ojciec zapewnia jej nie tylko fizyczne wygody, ale i poczucie własnej wartości.
Świat angielskiej klasy wyższej w XIX wieku to specyficzny zbiór zasad i konwenansów. Pozornie wymarzony nieograniczony czas wolny i brak obowiązków wcale nie musiał przynosić szczęścia. Emma nie pracuje, pełni funkcję pani domu (jej matka nie żyje od wielu lat, starsza siostra ma własną rodzinę, a ukochana niania właśnie wyszła za mąż) i wydawać mogłoby się, że jest niezależna. A jednak ograniczają ją role i oczekiwania społeczne – dobroczynność, spotkania towarzyskie i to, co wypada, a co nie. Emma zdaje się nie odczuwać tej swoistej klatki ograniczeń społecznych w jakich ją zamknięto z racji urodzenia. Dobrze się bawi jako bogata panna na wydaniu, wykorzystując swoją pozycję towarzyską do swatania par i wpływania na życie innych. Tylko czy młoda dziewczyna posiada tyle doświadczenia życiowego i mądrości, aby móc z powodzeniem ingerować w życie innych?
Austen w „Emmie” zgrabnie operuje poczuciem humoru i tworzy wiele zabawnych sytuacji, wręcz nawiązując do komedii omyłek. Intrygi tytułowej bohaterki wywołują uśmiech, a delikatna ironia i szczypta cynizmu sprawiają, że całość powieści utrzymana jest w lekkim i pozytywnym tonie. Nie sprawia to jednak, że postacie stają się płytkie – przeciwnie charakterystyki postaci Austen są przenikliwe i błyskotliwe. Bogata galeria drugoplanowych bohaterów nadaje historii głębi i sprawia, że pozornie błahe perypetie ludzi prowadzących styl życia polegający na bywaniu u innych – stają się zajmujące. „Emma” została napisana nieco sarkastycznym i humorystycznym stylem, a postacie wysławiają się po częstokroć w bogaty i ozdobny sposób – typowy dla XIX wiecznych powieści.
Jane Austen w swoich powieściach portretowała codzienność jaką znała, kpiła ze społecznych konwenansów i skostniałego porządku rzeczy. Na przekór swoim czasom wychwalała silne i zdecydowane kobiety. Jednocześnie jak na kliszy utrwaliła epokę w której żyła – jej niewielki wycinek, dotyczący jedynie życia w określonych sferach towarzyskich, ale bardzo dokładny. I ten świat – dawno minionych pojęć, zwyczajów i rozrywek – wciąż żyje na kartach jej powieści.
[Recenzja opublikowana na innych portalach czytelniczych]
[1] Jane Austen, „Emma”, tłum. Edyta Głód, wyd. MG 2023 , s. 7.
„Zdawać by się mogło, iż Emmie Woodhouse – urodziwej, bystrej i zamożnej, z wygodnym domem oraz przyjemnym usposobieniem – udało się zgromadzić niektóre z najbardziej szczodrych błogosławieństw życia. Przeżyła już wszakże dwadzieścia jeden lat bez większych tragedii czy zmartwień” [1].
więcej Pokaż mimo to„Emma” to jedna z najbardziej wyrazistych powieści Jane Austen, w dodatku z wyjątkowo...