-
ArtykułyZawodne pamięci. „Księga luster” E.O. ChiroviciegoBartek Czartoryski1
-
Artykuły„Cud w dolinie Poskoków”, czyli zabawna opowieść o tym, jak kobiety zmieniają światRemigiusz Koziński3
-
ArtykułyUwaga, konkurs! Do wygrania książki „Times New Romans“ Julii Biel!LubimyCzytać8
-
ArtykułyWygraj egzemplarz „Róż i fiołków” Gry Kappel Jensen. Akcja recenzenckaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-05-20
2024-05-19
2024-05-17
Podobnie jak część pierwsza, jest to bardzo przyjemna lektura na jeden dzień/jedną dłuższą podróż pociągiem. Zauważyłam też, że autorka stanowczo się wyrabia - ten tom perypetii Florki czyta się już o wiele lepiej niż poprzedni, dialogi wypadają naturalniej, a poszczególne sceny są nieco mniej ,,oderwane'' od siebie. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji!
Podobnie jak część pierwsza, jest to bardzo przyjemna lektura na jeden dzień/jedną dłuższą podróż pociągiem. Zauważyłam też, że autorka stanowczo się wyrabia - ten tom perypetii Florki czyta się już o wiele lepiej niż poprzedni, dialogi wypadają naturalniej, a poszczególne sceny są nieco mniej ,,oderwane'' od siebie. Jestem bardzo ciekawa kontynuacji!
Pokaż mimo to2024-05-16
Generalnie to Bride jest dla mnie dużym pozytywnym zaskoczeniem i bardzo miłym powrotem do trendu paranormal romance, który świecił triumfy kiedy byłam nastolatką. Lekka, łatwa i przyjemna, nie udaje czegoś, czym nie jest, a przy tym autoironiczna - naprawdę dobrze się bawiłam przy lekturze!
Generalnie to Bride jest dla mnie dużym pozytywnym zaskoczeniem i bardzo miłym powrotem do trendu paranormal romance, który świecił triumfy kiedy byłam nastolatką. Lekka, łatwa i przyjemna, nie udaje czegoś, czym nie jest, a przy tym autoironiczna - naprawdę dobrze się bawiłam przy lekturze!
Pokaż mimo to2024-05-09
2024-05-05
Całe pisarstwo Amora Towlesa przypomina cudowny deser jakim chce się delektować jak najdłużej i którego smak pozostaje w pamięci na lata. Podobnie jak ,,Dżentelmen w Moskwie", ,,Dobre Wychowanie'' wzbudza w czytelniku słodko-gorzką nostalgię do czasów, które już bezpowrotnie przeminęły, miejsc, które już nie istnieją i zasad, które zostały już dawno porzucone. Ta książka jest staromodna w najlepszym tego słowa znaczeniu i aż trudno uwierzyć, że została napisana w 21. wieku. Co za perełka.
Całe pisarstwo Amora Towlesa przypomina cudowny deser jakim chce się delektować jak najdłużej i którego smak pozostaje w pamięci na lata. Podobnie jak ,,Dżentelmen w Moskwie", ,,Dobre Wychowanie'' wzbudza w czytelniku słodko-gorzką nostalgię do czasów, które już bezpowrotnie przeminęły, miejsc, które już nie istnieją i zasad, które zostały już dawno porzucone. Ta książka...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-26
2024-04-26
2024-04-12
2024-04-10
2024-03-27
Muszę przyznać, że niezwykle miło było po latach wrócić do perypetii Mii. Książka może i zdezaktualizowała się pod względem popkulturowo-społecznych nawiązań (Mia i Michael w 2024 roku na pewno nie rozmawialiby o Star Treku i Buffy, a raczej o nowej Dunie) ale absolutnie nie pod względem uczuć, jakie wywołuje w czytelniku. Przyjemne, lekkie pisarstwo dla nastolatek, nie wywołujące zażenowania w osobach dorosłych. Wielkie brawa dla Prószyńskiego za to wznowienie - co za piękne nowe okładki! No cóż, teraz trzeba będzie znowu zebrać całą serię, bo pierwszy Pamiętnik to stanowczo książka, którą kończy się z apetytem na kolejne tomy. I może nareszcie doczekamy się wydania tomu ostatniego?
Muszę przyznać, że niezwykle miło było po latach wrócić do perypetii Mii. Książka może i zdezaktualizowała się pod względem popkulturowo-społecznych nawiązań (Mia i Michael w 2024 roku na pewno nie rozmawialiby o Star Treku i Buffy, a raczej o nowej Dunie) ale absolutnie nie pod względem uczuć, jakie wywołuje w czytelniku. Przyjemne, lekkie pisarstwo dla nastolatek, nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-03-18
2024-03-17
Bardzo zgrabnie napisane i przyjemne cosy fantasy z elementami lekkiej makabry - myślę, że zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy mogą spędzić przy tej lekturze miłe popołudnie. T. Kingfisher, jak zawsze, nie zawodzi.
Bardzo zgrabnie napisane i przyjemne cosy fantasy z elementami lekkiej makabry - myślę, że zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy mogą spędzić przy tej lekturze miłe popołudnie. T. Kingfisher, jak zawsze, nie zawodzi.
Pokaż mimo to2024-03-08
Raczej zbiór krótkich esejów/relacji o sytuacji życiowej Europejskich Romów około lat 90. niż solidnie opracowana analiza społeczno-psychologiczna - niemniej, przeczytałam książkę z zainteresowaniem i skończyłam ją z apetytem na więcej treści poruszających ten temat, więc zasadniczo bardziej polecam niż odradzam.
Raczej zbiór krótkich esejów/relacji o sytuacji życiowej Europejskich Romów około lat 90. niż solidnie opracowana analiza społeczno-psychologiczna - niemniej, przeczytałam książkę z zainteresowaniem i skończyłam ją z apetytem na więcej treści poruszających ten temat, więc zasadniczo bardziej polecam niż odradzam.
Pokaż mimo to2024-03-05
Niezwykle rzadko, i to trzeba powiedzieć na wstępie, pojawia się biografia napisana w taki sposób, że czytelnik nie może się od niej oderwać. ,,Na plebani w Haworth" jest jednak taką książką. Pochłonęłam tą 600-stronnicową cegłę w dwa dni i, szczerze mówiąc, od dawna nie byłam tak zaangażowana w lekturę jakiejkolwiek, nawet najlepiej napisanej, powieści.
Dzieje sióstr Bronte to materiał tak fascynujący jak i frapujący dla biografa. Z jednej strony są to niewątpliwie postaci wybitne, intrygujące w swojej dziwaczności, hermetyczności i oderwaniu od świata. Z drugiej strony owa izolacja czyni z nich momentami bardziej duchy niż kobiety. O ile Charlotte Bronte nawiązała podczas swojego życia kilka znajomości, które pozwoliły wypełnić luki w jej życiorysie, to Anne i Emily skazane są na egzystencję w cieniu siostry i byciu postrzeganym przez jej pryzmat. To co jednak wiemy o trzech siostrach (i ich ojcu, i bracie, i dwóch pozostałych siostrach, które wraz z matką znikają z historii nim ta może się na dobre zacząć) i co Anna Przedpełska - Trzeciakowska przedstawia w swojej książce, jest tragiczne, dojmująco smutne i zadziwiające. Ostatnią część ,,Na plebani.." czyta się ze ściśniętym gardłem i łzami w oczach. Trudno nie czuć żałości, kiedy odchodzą tak wybitnie uzdolnieni ludzie i to w tak prozaiczny sposób. Ciche śmierci Anne, Emily i Charlotte są zakończeniami ich cichych żyć, ale życia te, w swojej cichości, skłaniają do refleksji nad nad bogactwem wewnętrznym, które niektóry ludzie noszą w sobie nigdy niezauważone i niedocenione.
Książka jest porywająca. Niezrozumiała jest dla mnie jednak decyzja stylistyczna autorki ( a może wydawcy?) żeby spolszczyć wiele (choć nie wszystkie, a ta niekonsekwencja jest dodatkowym grzechem) imion bohaterów, którzy są przecież postaciami historycznymi. Jeżeli w tekście mogły się pojawić Ellen czy Fossy, nie widzę powodu dla którego Emily stała się Emilią. Jest to dla mnie na tyle dotkliwe przewinienie, że odejmuję jedną gwiazdkę od oceny. Z pozostałych minusów - książce wyraźnie brakuje bogatszej bibliografii, większej ilości zdjęć czy rycin. Momentami autorka pozwala sobie również na osobiste komentarze, podkreślając wiele cech Charlotte jako ,,staropanieńskie". Jest to nieco niesmaczne w 21. wiecznej książce. Przedstawianie realiów to jedno, brak zachowania obiektywizmu i ocena opisywanych postaci bez chociażby dopisku ,,w mojej ocenie/ osobiście uznaję, że" - to zupełnie inna kwestia. Niepotrzebne były moim zdaniem też oceny i wartościowanie książek sióstr przez samą autorkę - wystarczyło poprzestać na przedstawieniu jak były one oceniane przez inne osoby, recenzentów, itp.
Koniec końców, jest to jednak pozycja wybitna. Tak jak już wspominałam, wywołać żałobę po straconym talencie w biografii jest ciężko, a przynajmniej mi takie doświadczenie jak dotąd zdarzyło się po raz pierwszy. Dla fanów sióstr Bronte, literatury angielskiej, czy też osób nawet pobieżnie zainteresowanych tematem - lektura obowiązkowa.
Niezwykle rzadko, i to trzeba powiedzieć na wstępie, pojawia się biografia napisana w taki sposób, że czytelnik nie może się od niej oderwać. ,,Na plebani w Haworth" jest jednak taką książką. Pochłonęłam tą 600-stronnicową cegłę w dwa dni i, szczerze mówiąc, od dawna nie byłam tak zaangażowana w lekturę jakiejkolwiek, nawet najlepiej napisanej, powieści.
Dzieje sióstr...
2024-03-02
2024-03-01
Świetne zakończenie bardzo solidnej młodzieżowki która, co miło mi stwierdzić po tym re-readzie, elegancko się broni nawet w oczach dorosłego już czytelnika. Riordan to niezwykle sprawny pisarz i czytanie jego książek nadal jest dla mnie bardzo przyjemną i angażującą rozrywką. Dorosłym fanom polecam odświeżyć sobie tą serię jako odskocznię od "poważniejszych" lektur, nadal bawi!
Świetne zakończenie bardzo solidnej młodzieżowki która, co miło mi stwierdzić po tym re-readzie, elegancko się broni nawet w oczach dorosłego już czytelnika. Riordan to niezwykle sprawny pisarz i czytanie jego książek nadal jest dla mnie bardzo przyjemną i angażującą rozrywką. Dorosłym fanom polecam odświeżyć sobie tą serię jako odskocznię od "poważniejszych" lektur,...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-02-28
2024-02-26
2024-02-18
Wybitna wiwisekcja żałoby, która sprowadziła jednego z największych literackich geniuszów 20 .wieku do punktu, do którego sprowadza każdego z nas - rozpaczy. Książka sama w sobie jest ogromnie ważna i bardzo poruszająca, ale muszę powiedzieć, że jestem bardzo zażenowana decyzją tłumacza o tak mało wiernym przetłumaczeniu tytułu. Jak jest nawet wspomniane we wstępie, "A Grief Observed" ma ogromne znaczenie dla zrozumienia sensu tej książki i absolutnie nie mogę zrozumieć takiej literackiej samowolki w tej kwestii. Co więcej, wielokrotnie w tekście słowo ''żałoba" zastępował ten nieszczęsny ,,smutek" właśnie. a przecież smutek i żałoba to dwa różne uczucia! Żałoba zwykle owszem zawiera w sobie smutek, ale jest pojęciem o wiele szerszym i bardziej złożonym. Ogromny, ogromny błąd (ze strony tłumacza? Wydawnictwa?) moim zdaniem. Częściowo odebrał on tej książce wartość, bo właściwe słowa (słowa autora) mają znaczenie.
Wybitna wiwisekcja żałoby, która sprowadziła jednego z największych literackich geniuszów 20 .wieku do punktu, do którego sprowadza każdego z nas - rozpaczy. Książka sama w sobie jest ogromnie ważna i bardzo poruszająca, ale muszę powiedzieć, że jestem bardzo zażenowana decyzją tłumacza o tak mało wiernym przetłumaczeniu tytułu. Jak jest nawet wspomniane we wstępie,...
więcej Pokaż mimo to