rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek któraś z postaci literackich irytowała mnie tak bardzo jak Spence Douthit i jego żona Mound. Bieda spowodowana wielkim kryzysem, w efekcie którego masowo plajtują najbardziej intratne fabryki, to jedynie tło do nakreślenia faktycznego problemu - próby odnalezienia się w sytuacji, na którą pozornie nie ma się wpływu. Piszę pozornie, gdyż, jak czytelnik może dowiedzieć się z książki, główny bohater konsekwentnie dąży do przyjęcia postawy "co robić, aby nie musieć robić i żyć jak pączek w maśle". Cudowna manna z nieba wkrótce spływa na Spencea (pod postacią znacznej jak na tamte czasy sumy pieniędzy), a ten, jak można się było spodziewać po kimś o inteligencji kija od miotły,trwoni wszystko w jeden dzień, dochodząc ponownie do punktu wyjścia.

Czytają "Ziemię tragiczną" odnosiłam wrażenie, że sam autor gardzi swoimi postaciami,przekonująco udowadniając, że żyją one w biedzie, będącej bardziej efektem przyzwyczajenia (i paradoksalnie wygodny)aniżeli faktycznych problemów społecznych, a jedyne na co je stać, to nieustanne utyskiwanie na swój marny los.

Spence i jego żona Mund to ludzie bez polotu, wybierający najkrótszą drogę do osiągnięcia celu - bezwzględne żerowanie na innych i nieudolne próby wzbudzania litości, najbardziej zagorzale realizując swój plan wobec starszej córki. Hipokryzja, głupota i życiowa inercja, to najdobitniej pośród wielu innych, dające o sobie znać przywary głównych bohaterów. Cieszę się, że książkę czyta się szybko, gdyż w innym wypadku musiałabym zaopatrzyć się w pokaźną ilość herbaty z melisy...

Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek któraś z postaci literackich irytowała mnie tak bardzo jak Spence Douthit i jego żona Mound. Bieda spowodowana wielkim kryzysem, w efekcie którego masowo plajtują najbardziej intratne fabryki, to jedynie tło do nakreślenia faktycznego problemu - próby odnalezienia się w sytuacji, na którą pozornie nie ma się wpływu. Piszę pozornie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzy opowiadania tematycznie rozbieżne, lecz łączy je jeden dominujący aspekt: poczucie niemocy w stosunku do bezwzględniej rzeczywistości. Jeden z czytelników zauważył, że "wolnym można być dopiero będąc niezależnym od nikogo". Powiedziałabym wiec, że opowiadania te skłaniają ku refleksji- nigdy nie zazna się wolności, gdyż nasze wybory zawsze uwzględniają innych, podyktowane są w oparciu już o sam fakt istnienia drugiego człowieka.

W opowiadaniu Intymność, główną bohaterką jest kobieta (Lulu) miotająca się miedzy dwoma mężczyznami - mężem Henrykiem i kochankiem Piotrem. Sytuacja ta byłaby jeszcze możliwa do zaakceptowania, gdyby do głosu doszły jakiekolwiek pozytywne uczucia, natomiast w tym wypadku Sartre karze wybierać swojej udręczonej bohaterce,pomiędzy różnymi odcieniami zła i trwać w beznadziei (bez względu na okoliczności). Cóż to w istocie za koszmarny wybór, który uwzględnia, albo życie przy boku nudnego, flegmatycznego męża - impotenta, albo rozsadzanego przez testosteron, lecz brutalnego i nieczułego kochanka? Decyzja może zostać osadzona jedynie na "moralnej powinności" a nie świadomej woli. Zdaje się, że autor celowo skonfrontował ze sobą tak charakterologicznie rożne męskie sylwetki, aby na ich tle w jaskrawszym świetle przedstawiać chwiejną osobowość Lulu.

Pokój to generalnie opowiadanie o granicach jakie wyznaczamy między tym co normalnie i nienormalne. Pomimo tego, że głównym bohaterem jest Piotr ( psychicznie chory mężczyzna nieustannie przesiadujący w zaciemnionym tytułowym pokój), moją uwagę bardziej zwróciła postać jego żony, gdyż to właśnie na jej barkach ciąży (podobnie jak w przypadku Lulu) przymus bycia "pomiędzy", nigdy nie będąc sobą. Niezmiennie odrzucająca nietaktowane namowy ojca ( typowego mielczanina -hipokryty),skłaniające do ubezwłasnowolnienia Piotra i zamknięcia go w szpitalu, dzielącego, oględnie mówiąc, ludzi na tych jego pokroju i "nie ludzi", uparcie trwa przy mężu, lecz również i w jego towarzystwie nie odnajduje spokoju. Ewa nie należny do żadnego że światów ( ani normy ani szaleństwa), gdyż nie jest wystarczająco "zdefiniowana", aby na stałe się w którymkolwiek z nich zadomowić a nie umiejętność ta, jest moim zdaniem największą przyczyną jej osamotnienia.

Trzy opowiadania tematycznie rozbieżne, lecz łączy je jeden dominujący aspekt: poczucie niemocy w stosunku do bezwzględniej rzeczywistości. Jeden z czytelników zauważył, że "wolnym można być dopiero będąc niezależnym od nikogo". Powiedziałabym wiec, że opowiadania te skłaniają ku refleksji- nigdy nie zazna się wolności, gdyż nasze wybory zawsze uwzględniają innych,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tiendriakow na kartach powieści "Zaćmienie", nie dokonuje niczego odkrywczego lustrując instytucje jaką jest małżeństwo, lecz robi to w tak bezpretensjonalny sposób, że czyta się ją z przyjemnością.
Motyw przewodni- dramat dwojga ludzi, którzy pozostawieni "sami sobie" ( jako młode małżeństwo ze świeżo uwitym gniazdkiem), próbują budować relacje w oparciu o wyświechtane i przestarzałe wyobrażenia. Gdzieś między wierszami, nachalnie wybrzmiewa kolejny problem - rozdźwięk pomiędzy tym kim naprawdę jesteśmy a tym, jak chcą widzieć nas inni ( szczególnie ukochana osoba). Pozory, to właściwe słowo, określające wzajemne stosunki bohaterów, którzy usilnie dążą do nadania sensu swojemu życiu, poprzez sam fakt istnienie drugiej osoby. On, traktuje ją jak swoją muzę, niemal boginie, której "wspaniałość", ma przyczynić się do przyspieszenia jego kariery naukowej. Ona, skwapliwie chwyta się tej "roli". Finalnie, dochodzi do nieuniknionego rozpadu, iluzje ustępują miejsca nieukrywanemu gniewowi i pretensjom. Książka smutna, nie niepozostawiająca nadziei a przez to okrutnie prawdziwa. Polecam każdemu, kto pragnie spojrzeć na swój związek z nieco większym dystansem ;)

Tiendriakow na kartach powieści "Zaćmienie", nie dokonuje niczego odkrywczego lustrując instytucje jaką jest małżeństwo, lecz robi to w tak bezpretensjonalny sposób, że czyta się ją z przyjemnością.
Motyw przewodni- dramat dwojga ludzi, którzy pozostawieni "sami sobie" ( jako młode małżeństwo ze świeżo uwitym gniazdkiem), próbują budować relacje w oparciu o wyświechtane i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już miałam potraktować tę książkę, jako kawałek względnie dobrej, umilającej czas opowieść, ale ckliwe i miałkie zakończenie, w stylu " wszyscy żyli ( a raczej nie żyli) długi i szczęśliwe", zmusiło mnie do odjęcia jednej gwiazdki

Już miałam potraktować tę książkę, jako kawałek względnie dobrej, umilającej czas opowieść, ale ckliwe i miałkie zakończenie, w stylu " wszyscy żyli ( a raczej nie żyli) długi i szczęśliwe", zmusiło mnie do odjęcia jednej gwiazdki

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu recenzji tej książki spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Autor mnoży potencjalnych zabójców bohaterki Lauren, co miało prawdopodobnie przyczynić się do spotęgowania w czytelniku napięcia i uczynić powieść barwniejszą, a doprowadziło jedynie do treściowego rozcieńczenia fabuły. Nie przekonało mnie również nienakreślenie postaci samego mordercy, u którego Kellerman nie potrudził się w zasadzie o żaden intrygujący portret psychologiczny. Motyw zbrodni również niezbyt chwytliwy- sprawa testamentu i konflikt rodzinny, nie jest tym co mogłoby skłonić mnie do dłuższej refleksji. Największy zarzut kieruję w stronę ostatnich kilkunastu stron książki, na których autor podejmuje nowy wątek i wyjaśnia tajemnice zgonu innej bohaterki, wobec czego mamy wątpliwą przyjemność zapoznać się z cała historią w pigułce.

Ciało i krew oceniam jako książkę poprawną, a dla mnie takie książki są najgorsze ( gorsze nawet od tych złych), ponieważ nie wywołują we mnie żadnych trwalszych emocji. Można przeczytać, jeśli nie ma się nic lepszego pod ręką, a o to, jestem pewna, nie trudno...

Po przeczytaniu recenzji tej książki spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. Autor mnoży potencjalnych zabójców bohaterki Lauren, co miało prawdopodobnie przyczynić się do spotęgowania w czytelniku napięcia i uczynić powieść barwniejszą, a doprowadziło jedynie do treściowego rozcieńczenia fabuły. Nie przekonało mnie również nienakreślenie postaci samego mordercy, u...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ta posłużyć by mogła do adaptacji jakiegoś niewygórowanego intelektualnie horroru kasy B, podczas trwania którego przeczekuje się bezsenność, lub gdy chcemy zaserwować sobie dawkę typowego "odmóżdżenia" po znoju dnia codziennego. Niby to wszystko poprawne i na jako takim poziomie, lecz o dreszczach przeszywających ciało i przyspieszonym biciu serca z pewnością nie może być mowy. Zaliczenie autorki do grona najwybitniejszych twórców horroru, jest moim zdaniem ogromnym nadużyciem.

Książka ta posłużyć by mogła do adaptacji jakiegoś niewygórowanego intelektualnie horroru kasy B, podczas trwania którego przeczekuje się bezsenność, lub gdy chcemy zaserwować sobie dawkę typowego "odmóżdżenia" po znoju dnia codziennego. Niby to wszystko poprawne i na jako takim poziomie, lecz o dreszczach przeszywających ciało i przyspieszonym biciu serca z pewnością nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wstrząsająca. Druzgocąca. Obrzydliwa. Niepokojąco pociągająca. Prawdziwa. Genialna. Wszystkie te cechy odzwierciedlają " Żer" Dennisa Coopera. Mogę bez cienia przesady powiedzieć, że żadna książka nie wywołała we mnie dotychczas tylu ambiwalentnych emocji. Nie raz zmuszona byłam walczyć z własną wolą, która kazała mi natychmiast przestać czytać, a chorą ciekawością jak się zakończy ta makabryczna historia...Dotrwałam jednak do końca, obciążona kłębowiskiem refleksji na temat niemożności pojęcia ludzkiej natury i nieprzespaną nocą.

Autor umiejętnie wprowadza czytelnika w środowisko gejowskie, będące scenerią, w której rozgrywa się opowieść. Fabuła przebiega dwutorowo. Z jednej strony figurują opisy homoseksualnych relacji, tych bardziej sentymentalnych lub opartych wyłącznie na cielesności, z drugiej (co stanowi motyw przewodni) wybrzmiewają fantazmaty głównego bohatera dotyczące nieopanowanej potrzeby mordu. Bez wątpienia nie jest to zwyczajna książka o szalonym mordercy i jego ofiarach, lecz wzbogacona o doskonały portret psychologiczny postaci, zmagającej się z neutorycznymi skutkami wspomnień z dzieciństwa. Język stanowi kolejny atut. Jest bezkompromisowy, bezlitosny i niebywale barwny. Autor nie przebiera w słowach ( które momentami budują nastrój mogący dosłownie przyprawić o mdłości), lecz taki sposób werbalizacji doskonale odzwierciedla fabułę.

Trudno jednoznacznie stwierdzić o czym właściwie jest "Żer". Książka jest na tyle nieszablonowa, że każdy czytelnik może odczytać ją zgodnie z własną wrażliwością. Dla mnie jest to opowieść o niemożności ostatecznego spełnienia, zarówno fizycznego jak i emocjonalnego, o docieraniu do granic człowieczeństwa, maniakalnych próbach doświadczenia poczucia nieograniczonej wolności, oraz o zgubnym znaczeniu wydarzeń z dzieciństwa, które rzucają cień na dorosłe życie.

Nie polecam osobom wykazującym homofobiczne zapędy, oraz nadwrażliwym na krew i inne wydzieliny ludzkiego ciała...Reszta niech przeczyta na własną odpowiedzialność

Wstrząsająca. Druzgocąca. Obrzydliwa. Niepokojąco pociągająca. Prawdziwa. Genialna. Wszystkie te cechy odzwierciedlają " Żer" Dennisa Coopera. Mogę bez cienia przesady powiedzieć, że żadna książka nie wywołała we mnie dotychczas tylu ambiwalentnych emocji. Nie raz zmuszona byłam walczyć z własną wolą, która kazała mi natychmiast przestać czytać, a chorą ciekawością jak się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę przyznać, że moje oczekiwania wobec tej książki po przeczytaniu recenzji wzrosły. Miałam nadzieję doświadczyć emocjonalnej mieszanki wybuchowej a niestety z lekkim poczuciem zawodu zamknęłam jej ostatnią stronę...Sam pomysł umieszczenia bohatera w świecie bez innych ludzi, ich nagłe, niewytłumaczalne zniknięcie jest wręcz idealnym polem do psychologicznego " przemaglowania" głównej ( i jak by nie było) jedynej postaci. Autor natomiast zaniechał wdrążenia się w umysł Jonasza, na rzecz opisów opustoszałego krajobrazu, czy powtarzalności działań przez niego podejmowanych. Właśnie taki sposób wykreowania bohatera, jest dla mnie największym zarzutem wobec tej książki. Jonasz zadziwiająco szybko przechodzi do porządku dziennego względem niecodziennej sytuacji w jakiej się znalazł, a jego czyny z każdą kolejną stroną wydają się coraz bardziej automatyczne i przewidywalne. Ciśnienie podnoszą, raz po raz przytaczane opisy nocnych poczynań Jonasza,które zarejestrowane na taśmie filmowej moją uświadomić mu przerażającą wiedzę o sobie samym. Końcówka nieco rozczarowująca.Dla mnie doskonale pasujące byłoby zakończenie niczym w " Fight Club"... :D

Muszę przyznać, że moje oczekiwania wobec tej książki po przeczytaniu recenzji wzrosły. Miałam nadzieję doświadczyć emocjonalnej mieszanki wybuchowej a niestety z lekkim poczuciem zawodu zamknęłam jej ostatnią stronę...Sam pomysł umieszczenia bohatera w świecie bez innych ludzi, ich nagłe, niewytłumaczalne zniknięcie jest wręcz idealnym polem do psychologicznego "...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stylistycznie porządnie napisana i na tym superlatywy się kończą. Książka mnie nie ujęła, nie wywołała w zasadzie żadnych godnych zapamiętania emocji. Bohaterka, opisując symptomy swojej choroby, przed i w trakcie kolejnych ataków paniki konsekwentnie stosuje powtórzenia, co po pewnym czasie zaczyna drażnić. Ile razy można informować o szybszym biciu serca czy mrowieniu w nogach, nie wywołując w czytelniku zniecierpliwienia i chęci odwrócenia strony w nadziei na coś bardziej "konkretnego"?. Cała historia pomimo sygnowania jej takimi alarmującymi zwrotami jak " lęk" czy "koszmar", wydaje się być rozmyta i miałka. W moim odczuciu autorka śliska się jedynie po powierzchni problemu, a ja miałam nadzieję zagłębić się, wgryźć w jego tkankę. Lektura dobra do poduszki. Przeczytałam ją szybko, być może dla tego, że wraz z narastającym znużeniem, niecierpliwie wyczekiwałam końca...

Stylistycznie porządnie napisana i na tym superlatywy się kończą. Książka mnie nie ujęła, nie wywołała w zasadzie żadnych godnych zapamiętania emocji. Bohaterka, opisując symptomy swojej choroby, przed i w trakcie kolejnych ataków paniki konsekwentnie stosuje powtórzenia, co po pewnym czasie zaczyna drażnić. Ile razy można informować o szybszym biciu serca czy mrowieniu w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewykorzystany potencjał. Interesujący pomysł, na osobliwą przemianę wewnętrzną głównej bohaterki, która oscyluje pomiędzy powolną utratą wiary w prawdziwą, czystą miłość a upodobaniem do traktowania siebie jako kawałka mięcha z dziurą...i to by było na tyle. Koncept, choć wyraźnie dający się odczytać, nie pozostał w pełni zrealizowany. Końcówka mdła, dla mnie zbyt sentymentalna, prawie ckliwa, co zupełnie nie przystaje do dosadnych opisów wcześniejszych wydarzeń. Postacie, przez to że szablonowe ( szczególnie nieokrzesany Rzeżnik- negatywny męski prototyp) stają się jednowymiarowe.Styl nierównomierny. Czasem autorka zaskakuje pięknem i trafnością wypowiedzi, ale równie często zdarza się jej silić na "poetyckie" refleksje, co momentami trąci grafomaństwem zdesperowanej piętnastolatki. Duży plus za pomysł, reszta bardzo średnia.

Niewykorzystany potencjał. Interesujący pomysł, na osobliwą przemianę wewnętrzną głównej bohaterki, która oscyluje pomiędzy powolną utratą wiary w prawdziwą, czystą miłość a upodobaniem do traktowania siebie jako kawałka mięcha z dziurą...i to by było na tyle. Koncept, choć wyraźnie dający się odczytać, nie pozostał w pełni zrealizowany. Końcówka mdła, dla mnie zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dla mnie ta książka jest apoteozą subtelności, niedosadnych, ulotnych gestów, słów czytanych między wierszami. Piękna lektura, dająca do myślenia, czym jest prawdziwa miłość nierzadki okupiona cierpieniem i wyrzeczeniami.Z pewnością warta uwagi.

Dla mnie ta książka jest apoteozą subtelności, niedosadnych, ulotnych gestów, słów czytanych między wierszami. Piękna lektura, dająca do myślenia, czym jest prawdziwa miłość nierzadki okupiona cierpieniem i wyrzeczeniami.Z pewnością warta uwagi.

Pokaż mimo to


Na półkach:

W moim przekonaniu książka jest dość nierównomierna, gdy weźmie się pod uwagę sposób budowania napięcia oparty o losy głównego bohatera- Ferdynanda. O ile pierwsza połowa zagęszczona została wątkami biograficznymi ( co czytało się dużo ciekawiej), w drugiej zostały one zepchnięte na dalszy plan, a fabuła powędrowała w stronę obszernego opisu zajęć związanych z inną postacią. Taki sposób poprowadzenia akcji mnie nieco znużył i muszę z przykrością przyznać, że prawie do końca książkę przemęczyłam. Po dobrze rokującym początku, spodziewałam się takiego samego rozwoju fabuły, a tu klops...Moja rozczarowanie wynika chyba również z faktu, że zbyt wiele oczekiwałam po samym tytule - czegoś dekadenckiego, zanurzonego w egzystencjalizmie,cięższego, bardziej pesymistycznego,czegoś na kształt Kafki czy Thomasa Bernharda. Opis "Śmierci na kredyt" zasiała we mnie przekonanie, że w obrazach literackiego świata doświadczę uczucia odrazy, niechęci,czy zdegustowania- nic takiego się jednak nie stało.Owszem, autor nie przebiera w słowach i daleki jest od estetyzowania poszczególnych wydarzeń, ale nie robi na pewno tego w sposób, który mógłby mnie zdruzgotać, czy jakoś bardziej zniesmaczyć.

Język jest dużym atutem tej książki. Celowo używana lapidarność upodabnia go do mowy potocznej, rynsztokowej a błyskotliwość pozwala na śmiałe,niekiedy ostre, bezpośrednie poczucie humoru.

Słowem, dla mnie jest to książka o chłopaku, któremu się nie udało we wszystkich aspektach życia, Czytając, nie raz podśmiewałam się ze współczuciem, gdyż czego się Ferdynand nie podjął, płonęło na panewce.
Bez wątpienia nie jest to postać jednowymiarowa. Celine nakreślił na tyle interesującą, niejednoznaczną osobowość, że czytelnik nie raz zachodzi w głowe, czy bardziej nie znosi Ferdynanda, czy otoczenia w którym przebywa. Tym samym zarysowuje sie ciekawy problem dotyczący cech wrodzonych a determinacji środowiska na określony charakter.Ja sama nieustannie lawirowałam pomiędzy rosnąca niechęcią do głównego bohatera a jego rodziną, nie wiedząc już komu w ostatecznym rozrachunku oddać sprawiedliwość.

W moim przekonaniu książka jest dość nierównomierna, gdy weźmie się pod uwagę sposób budowania napięcia oparty o losy głównego bohatera- Ferdynanda. O ile pierwsza połowa zagęszczona została wątkami biograficznymi ( co czytało się dużo ciekawiej), w drugiej zostały one zepchnięte na dalszy plan, a fabuła powędrowała w stronę obszernego opisu zajęć związanych z inną...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trudno jest mi spojrzeć obiektywnie na tę książkę, ponieważ jej fabuła została w mojej głowie nierozerwalnie sprzężona ze specyficznym filmowy obrazem Davida Lyncha, i ani się obejrzałam, jak zaczął na nią rzutować . Jeśli jednak oczekuje się od Gifforda tego, czego podjął się reżyser, kreując tylko sobie właściwą niepowtarzalna atmosferę, w której poczucie niepokoju, absurdalność czy irracjonalizm są na porządku dziennym, to można się nieco zawieść. W książce akcja wydaje się bardziej statyczna, spokojna w gruncie rzeczy normalna (brak w niej elementów magii czy odwołań do postaci "nie z tego świata", co w filmie stanowiło właściwie równorzędny plan z przewodnim motywem podróży). Do lektury ostatecznie przekonał mnie charakterystyczny, zaskakujący sposób prowadzenia rozmów między głównymi bohaterami, podczas których rzeczy ważne, niekiedy przerażające czy budzące sprzeciw stoją na równi z dyskusjami na temat kobiecych czasopism czy niekończących się upałów. Brak tu zbędnego językowego patosu i umoralniającego filozofowania, bo i postacie raczej nie są osobowościowo skomplikowane. Odznaczają się prostolinijnością i wyznają zasadę, że należy brać to, co życie przynosi, choć niektórzy pewnie stwierdziliby, że cechuje je nic innego jak tylko głupota i naiwność – i pewnie również mieliby rację ;). Mnie urzekła ta planowana prostota wypowiedzi, motyw podróży, idealistyczna, znosząca wszystkie przeciwności losu miłość i okładkowi bohaterowie: Saylor – zawadiacki odpowiednik Jamesa Deana i Elvisa Presleya w jednym i Lula – stereotypowo nieporadna kokietka, trzpiotka z seksownym ciałem.

Trudno jest mi spojrzeć obiektywnie na tę książkę, ponieważ jej fabuła została w mojej głowie nierozerwalnie sprzężona ze specyficznym filmowy obrazem Davida Lyncha, i ani się obejrzałam, jak zaczął na nią rzutować . Jeśli jednak oczekuje się od Gifforda tego, czego podjął się reżyser, kreując tylko sobie właściwą niepowtarzalna atmosferę, w której poczucie niepokoju,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka spodobała mi się jedynie pod względem językowym. Czarny humor i ironia, to cechy, które cenie w publikacjach, a które poniekąd uświadczyłam w Polce. Tematyka natomiast zupełnie nie dla mnie. Ponad trzystu-stronicowy opis symptomów ciąży, po krótkim czasie czytania zaczyna stawać się przewidywalny i wprawiać z znużenie. Śmiało można opuścić sobie parę stron, bez ryzyka, że straci się z akcji coś ważnego, oprócz kolejnych wynurzeń na temat mdłości czy puchnięcia kończyn.

Książka spodobała mi się jedynie pod względem językowym. Czarny humor i ironia, to cechy, które cenie w publikacjach, a które poniekąd uświadczyłam w Polce. Tematyka natomiast zupełnie nie dla mnie. Ponad trzystu-stronicowy opis symptomów ciąży, po krótkim czasie czytania zaczyna stawać się przewidywalny i wprawiać z znużenie. Śmiało można opuścić sobie parę stron, bez...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na pierwszy plan tej książki, z mojego punktu widzenia, wysuwa się nie tyle kryzys tożsamości głównego bohatera( czyli niemożność pogodzenia się z tym kim sie jest, co prowadzi do swoistego "przeistaczania" przeszłości) , ale kryzys jego męskości, oczekiwań z nią związanych i roszczeń stawianych sobie za życiowy cel. Autor umyślnie przywołuje stereotypowo traktowane damsko- męskie relacje, w których mężczyznę upatruje się jako stronę waleczną, odważną i zawsze stawającą na wysokości zadania ( również, a może i szczególnie w łóżku), utwierdzając czytelnika w przekonaniu, że takie podejście jest jedynie naiwnym, pobożnym życzeniem, mającym niewiele wspólnego z rzeczywistością.

Moim zdaniem Frisch zwrócił uwagę na bolesną i gorzką do przełknięcia prawdę, że nigdy całkowicie nie wyzwolimy sie od skutków decyzji podejmowanych w przeszłości, że mają one niebotycznie większe znaczenie w teraźniejszości niż byśmy chcieli to zaakceptować, nie tyle ze względu na nas samych, ale w szczególności na osoby nam bliskie.

Na pierwszy plan tej książki, z mojego punktu widzenia, wysuwa się nie tyle kryzys tożsamości głównego bohatera( czyli niemożność pogodzenia się z tym kim sie jest, co prowadzi do swoistego "przeistaczania" przeszłości) , ale kryzys jego męskości, oczekiwań z nią związanych i roszczeń stawianych sobie za życiowy cel. Autor umyślnie przywołuje stereotypowo traktowane damsko-...

więcej Pokaż mimo to