Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Już dawno nie przeczytałam tak dobrej komedii kryminalnej. Jest zachowany balans pomiędzy zagadką (zagadkami!) kryminalną, poczuciem humoru i tłem polityczno-obyczajowym. Świetne dialogi, przy niektórych wybuchałam naprawdę szczerym śmiechem, co jest rzadkością. Na dodatek w wykonaniu Maćka Stuhra - perełka!

Już dawno nie przeczytałam tak dobrej komedii kryminalnej. Jest zachowany balans pomiędzy zagadką (zagadkami!) kryminalną, poczuciem humoru i tłem polityczno-obyczajowym. Świetne dialogi, przy niektórych wybuchałam naprawdę szczerym śmiechem, co jest rzadkością. Na dodatek w wykonaniu Maćka Stuhra - perełka!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka ma 41 lat. Od tego czasu nasza wiedza na temat spectrum autyzmu bardzo się rozwinęła. W tamtych czasach wszyscy byli raczej bezbronni. Teraz wiemy znacznie więcej (co nie oznacza, że już wszystko) o mechanizmach tego zaburzenia i przede wszystkim, jak pracować z takim dzieckiem – jaki zastosować rodzaj terapii. Wszystko to oczywiście biorę pod uwagę. Ale coś trudno mi uwierzyć, że 19-letni chłopak, który opiekował się Kajem był tak dojrzały. Za dużo w tej małej książeczce jest dla mnie patosu, wylanych przez opiekuna łez. Może jestem totalnie nieczułą osobą, ale najbardziej żal mi było Henrika, młodszego brata Kaja, który jak to w przypadku takich dzieci, był na drugim planie. Naprawdę, powiedzenie 6-letniemu chłopcu, że to on jest starszym bratem, nie załatwia jego poczucia niesprawiedliwości, uzasadnionej złości. On tak samo jak Kaj potrzebował zainteresowania i miłości.
Książka jest apelem o zrozumienie, podążaniem za dzieckiem, o miłość. I w porządku. Ale ciągle mam przed oczami horror posiadania takiego dziecka. Czasami książka wydawała mi się, jakby napisana była na potrzeby ruchu pro-life. Nie wylewałam łez, raczej chciałam ją jak najszybciej skończyć.

Książka ma 41 lat. Od tego czasu nasza wiedza na temat spectrum autyzmu bardzo się rozwinęła. W tamtych czasach wszyscy byli raczej bezbronni. Teraz wiemy znacznie więcej (co nie oznacza, że już wszystko) o mechanizmach tego zaburzenia i przede wszystkim, jak pracować z takim dzieckiem – jaki zastosować rodzaj terapii. Wszystko to oczywiście biorę pod uwagę. Ale coś trudno...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mam to szczęście, że mieszkam na takim osiedlu wielkiego miasta, że widok z każdego okna jest widokiem na zieleń, rano budzi mnie śpiew ptaków, na spacerze spotykam jeże, a czasami gdzieś przemknie kuna. Ale też widzę, gdy oddalę się parę kilometrów od mojego miejsca przeklętą betonozę, co szczególnie latem jest nie do zniesienia. A jednak książka mnie nie porwała. Doceniam zachęcanie do uważnego patrzenia i wskazywanie na nasze delikatnie mówiąc przywary w traktowaniu miejsc, w których żyjemy. Jednak coś jest w stylu pisania Książka, który powoduje, że po jakimś czasie czułam znużenie taką ilością nazw roślin, świat ptaków średnio mnie interesuje, a koncentracja na Warszawie oddala mnie od tych czułych spacerów. Może, gdyby to była opowieść o moim mieście pewnie bardziej bym się zaangażowała.
Jednocześnie z pewną satysfakcją odkryłam, że jestem orędowniczką dzikarium w moim przydomowym ogródku - porośniętym chwastami, "pełnym nieładu i zaniechania, który owadom i ssakom wychodzi na dobre".

Mam to szczęście, że mieszkam na takim osiedlu wielkiego miasta, że widok z każdego okna jest widokiem na zieleń, rano budzi mnie śpiew ptaków, na spacerze spotykam jeże, a czasami gdzieś przemknie kuna. Ale też widzę, gdy oddalę się parę kilometrów od mojego miejsca przeklętą betonozę, co szczególnie latem jest nie do zniesienia. A jednak książka mnie nie porwała. Doceniam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słuchowisko jest rewelacyjne. Nie wiedziałam, że Sapkowski był taki progresywny - niezbywalnym prawem kobiety jest pełna swoboda wyboru. Brawo!!!

Słuchowisko jest rewelacyjne. Nie wiedziałam, że Sapkowski był taki progresywny - niezbywalnym prawem kobiety jest pełna swoboda wyboru. Brawo!!!

Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiwisekcja krwawej dyktatury. Dla mnie ciekawe było przyjrzenie się nie tylko postaci samego Trujillo (spełnia wszystkie kryteria tyrana), ale przede wszystkim jego współpracownikom. Co dzieje się z ludźmi, którzy znajdują się w orbicie takiego bandyty, który ma w swoich rękach pełnię władzy. Jak kształtuje się ta zależność, oparta nie tylko na strachu, ale chyba w jeszcze większej mierze na ogłupieniu i zatraceniu jakiejkolwiek moralności. To widać przede wszystkim w postawie i czynach ojca Uranity. Doprowadził się do skrajnego upadku jako człowiek i ojciec. Pewnie takie samo robactwo otacza Putina i innych mniejszych lub większych dyktatorów. Takimi tchórzliwymi wyznawcami, ludzkim planktonem otacza się też nasz „mały dyktatorek”, na szczęście odsunięty od władzy. Skala nieporównywalna, ale gdyby rządził ponad 30 lat, kto wie, do czego by doprowadził.
Jeden z wysokich oficerów, który w końcu przyłączył się do spisku przeciwko Trujillo, widział to w ten sposób: „… zniknęła jego waleczność i poczucie honoru, a pojawił się paraliż rozumu, służalcze posłuszeństwo i szacunek. Często pytał, dlaczego sama obecność Szefa – jego wysoki głos i nieruchome spojrzenie – unicestwiły go moralnie.”

Wiwisekcja krwawej dyktatury. Dla mnie ciekawe było przyjrzenie się nie tylko postaci samego Trujillo (spełnia wszystkie kryteria tyrana), ale przede wszystkim jego współpracownikom. Co dzieje się z ludźmi, którzy znajdują się w orbicie takiego bandyty, który ma w swoich rękach pełnię władzy. Jak kształtuje się ta zależność, oparta nie tylko na strachu, ale chyba w jeszcze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą można odczytywać na wielu poziomach. Oczywiście jako powieść polityczno-historyczna z towarzyszącymi faktycznym wydarzeniom teoriami spiskowymi. I tak jak to bywa najczęściej w sytuacjach, gdy jakieś zdarzenie nie jest do końca wyjaśnione, granica między faktami a interpretacjami jest tutaj dość płynna. Bo drugi poziom to pokazanie mechanizmu powstawania „spiskowych teorii dziejów” – skąd się biorą, dlaczego tak ludziom są potrzebne i cieszą się taką popularnością. Jednym z ciekawszych wątków książki jest pokazanie ich wymiaru globalnego (społecznego), ale też indywidualnego (motywacje Carballo, które poznajemy dopiero na końcu tej opowieści i wiele kwestii staje się dla nas zdecydowanie bardziej czytelnych i mających swoje uzasadnienie). Świetnie to podsumował sam autor w jednym z wywiadów: „Jako gatunek my, ludzie jesteśmy opowiadaczami i zaczynamy wymyślać własne opowieści, kiedy oficjalne wersje dziejów nam nie wystarczają. Jeśli mamy do wyboru brak historii i historię zbudowaną w półprawd, najbardziej nawet niewiarygodną, wybierzemy tę drugą."
To też książka o mechanizmach władzy. Opowiada o Kolumbii, ale tak dzieje się wszędzie tam, gdzie nie ma demokracji, gdzie decydentami stają się ludzie nie myślący ani o rozwoju swojego kraju, ani o ludziach w nim żyjących, ale „najwyższym dobrem” jest dla nich utrzymanie tej władzy dla siebie. To wtedy kłamstwa, manipulacje i brutalna siła stają się podstawowymi narzędziami wpływania na obywateli. I wtedy jest to pożywka dla rozwoju teorii spiskowych. W swojej fabularnej warstwie to też przecież książka szpiegowska. Na dodatek po części autobiograficzna i jakby było tego mało o pisaniu książek. Biorąc to wszystko pod uwagę to niezaprzeczalnie dzieło monumentalne, ale jednocześnie takie, które świetnie się czyta, wzbogaca naszą wiedzę i zachęca do refleksji, jak my interpretujemy świat i do jakiego stopnia naginamy tę interpretację do naszych preferencji politycznych. Czy to dla poparcia aktualnej władzy, czy to dla wyobrażeń jak inna powinna ona być.

Książka, którą można odczytywać na wielu poziomach. Oczywiście jako powieść polityczno-historyczna z towarzyszącymi faktycznym wydarzeniom teoriami spiskowymi. I tak jak to bywa najczęściej w sytuacjach, gdy jakieś zdarzenie nie jest do końca wyjaśnione, granica między faktami a interpretacjami jest tutaj dość płynna. Bo drugi poziom to pokazanie mechanizmu powstawania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ależ to doskonale napisany kryminał. Wielowątkowy, trzymający w napięciu, z wartką akcją i ciekawymi bohaterami. Bardzo doceniam poruszenie problemu przeniesionego zespołu Münchhausena.

Ależ to doskonale napisany kryminał. Wielowątkowy, trzymający w napięciu, z wartką akcją i ciekawymi bohaterami. Bardzo doceniam poruszenie problemu przeniesionego zespołu Münchhausena.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby nie audiobook czytamy przez Filipa Kosiora i nominacja do nagrody Wielkiego Kalibru, zapewne sama z siebie nie sięgnęłabym po ten kryminał. I pewnie niewiele bym straciła. Zdaję sobie sprawę z kryzysu bezdomności, ale nie jest to środowisko, które w jakikolwiek sposób mnie interesuje, szczególnie to na Dworcu Centralnym w Warszawie. Mogę się pochylić nad indywidualnym losem i historią konkretnego człowieka, ale rozgrywki pomiędzy prymitywnymi gangsterami, skorumpowanymi policjantami i mieszkańcami dworców absolutnie nie są w kręgu moich zainteresowań. Nie obchodzili mnie bohaterowie, no może oprócz całkiem nieźle wykreowanej postaci Miłosza, ale opisy siłowni i walk zniechęciły mnie do lektury dodatkowo. Zakończenie tyle samo dziwaczne, co zaskakujące. Mam nadzieję, że nie znajdzie się w finale. Czuję się po lekturze brudna.

Gdyby nie audiobook czytamy przez Filipa Kosiora i nominacja do nagrody Wielkiego Kalibru, zapewne sama z siebie nie sięgnęłabym po ten kryminał. I pewnie niewiele bym straciła. Zdaję sobie sprawę z kryzysu bezdomności, ale nie jest to środowisko, które w jakikolwiek sposób mnie interesuje, szczególnie to na Dworcu Centralnym w Warszawie. Mogę się pochylić nad indywidualnym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To książka na równi kryminalna, co i obyczajowa. I ten drugi wątek powoduje, że bardziej ją doceniam, niż gdybym skupiła się tylko na zagadce pewnego samobójstwa (które poddawane jest oczywiście w wątpliwość). Za wartościowe uznaję tło społeczno - polityczne, na którym autorka osadziła swoją fabułę - czarne protesty, strajki kobiet, hipokryzja polityków, koszmar przebywania z fanatykami, którzy niemalże każdą wypowiedź są skłonni odczytywać jako obrazę ich uczuć religijnych. W takim kraju żyjemy i brawa dla autorki, że utrwaliła na kartach swojej powieści ten smutny, opresyjny dla większości z nas (nie tylko kobiet) czas. Ale to przede wszystkim książka o hipokryzji w związkach, o tym jak staramy się ukryć nasze niepowodzenia w relacjach, które miały być przecież miłością i szczęśliwością do końca naszych dni. O tym, jak to co na zewnątrz wydaje się być udanym małżeństwem, za zamkniętymi drzwiami skrywa samotność, kłamstwo, zdradę, pozór bliskości, chłód emocjonalny. Najgorsze, że w wielu wypadkach się na to godzimy, żeby tylko utrzymać dla innych tę zakłamaną fasadę małżeńskiej idylli. Jest też o macierzyństwie - i to tym zmęczonym, frustrującym. I o kobietach, które dokonują wyborów, żeby matką nie zostać. Te wszystkie tematy są ważne, dotyczące każdej z nas. A kryminał? Ten był dla mnie na drugim planie, co niekoniecznie umniejszyło moje zadowolenie z lektury. To debiut powieściowy Agnieszki Gracy i to momentami jest wyczuwalne. Ale z zainteresowaniem będę śledziła jej następne powieści.

To książka na równi kryminalna, co i obyczajowa. I ten drugi wątek powoduje, że bardziej ją doceniam, niż gdybym skupiła się tylko na zagadce pewnego samobójstwa (które poddawane jest oczywiście w wątpliwość). Za wartościowe uznaję tło społeczno - polityczne, na którym autorka osadziła swoją fabułę - czarne protesty, strajki kobiet, hipokryzja polityków, koszmar przebywania...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nigdy nie przypuszczałam, że tak zachwycę się komiksem. Ale cóż się dziwić, skoro zawiera dwie pasjonujące historie - opowieść o chłopcu, który miał marzenia i opowieść o kraju, o Turcji, która z kraju idącego kiedyś drogą demokracji i świeckości, znowu zmienia się w państwo reżimu autorytarnego. Gdzie religia zaczyna dominować nad laickością państwa, a populizm nad pluralizmem. To komiks na równi autobiograficzny, co polityczny i społeczny, czym zaskarbił sobie moje serce. Zantagonizowane społeczeństwo, fanatyzm religijny wielu niewykształconych, konserwatywnych obywateli, łamanie praw człowieka, nieograniczona władza jednego oszołoma. Wcale to nie jest dalekie od tego, co działo się w Polsce i z jaką prędkością zmierzaliśmy w kierunku podobnym do Turcji. Na szczęście zdarzył się 15 października i mam nadzieję, że nie zmarnujemy tej szansy. Czekam na drugi tom.

Nigdy nie przypuszczałam, że tak zachwycę się komiksem. Ale cóż się dziwić, skoro zawiera dwie pasjonujące historie - opowieść o chłopcu, który miał marzenia i opowieść o kraju, o Turcji, która z kraju idącego kiedyś drogą demokracji i świeckości, znowu zmienia się w państwo reżimu autorytarnego. Gdzie religia zaczyna dominować nad laickością państwa, a populizm nad...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się szybko, ale czy z wielkim zainteresowaniem? W moim przypadku tak średnio. Jest oczywiście zagadka kryminalna a i rozwiązanie wcale nie tak oczywiste. Dla mnie to jednak bardziej książka o tym, czego nie widzimy w pozornie szczęśliwiej rodzinie a utrata wzroku w wypadku głównego bohatera jest raczej pretekstem do pokazania tego problemu. Z jednej strony dość intrygujące, z drugiej zaś niestety banalne.

Czyta się szybko, ale czy z wielkim zainteresowaniem? W moim przypadku tak średnio. Jest oczywiście zagadka kryminalna a i rozwiązanie wcale nie tak oczywiste. Dla mnie to jednak bardziej książka o tym, czego nie widzimy w pozornie szczęśliwiej rodzinie a utrata wzroku w wypadku głównego bohatera jest raczej pretekstem do pokazania tego problemu. Z jednej strony dość...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie dosyć, że to niezwykle klimatyczny i nietuzinkowy kryminał, to na dodatek doskonała zabawa w poszukiwanie nie tylko "kto zabił", ale przede wszystkim w odkrywanie różnych tropów historycznych, politycznych i literackich. Dostajemy galerię wspaniałych postaci na czele z Gombrowiczem, który zdecydowanie chce się "odpolaczyć" i w ciętych ripostach doskonale charakteryzuje nasze dwudziestolecie międzywojenne. Jest oczywiście dziennikarz faszysta (polski) i antysemita oraz plejada sławnych szachistów. I oczywiście nasz główny bohater - detektyw bystry, uważny i utalentowany. Nic dziwnego, skoro to przeniesiony nieco w czasie wybitny polski myśliciel, filozof, psycholog Stanisław Abramowski. Akcja nie pędzi z pieca na łeb. Czubaj daje nam poczuć atmosferę tego rejsu, poznać bohaterów i poczuć niepokój oraz niezbyt piękne oblicze samej końcówki II Rzeczpospolitej. Wspaniale spędziłam czas przy tej lekturze, która wynosi taki gatunek jak kryminał na zdecydowanie wyższy poziom.

Nie dosyć, że to niezwykle klimatyczny i nietuzinkowy kryminał, to na dodatek doskonała zabawa w poszukiwanie nie tylko "kto zabił", ale przede wszystkim w odkrywanie różnych tropów historycznych, politycznych i literackich. Dostajemy galerię wspaniałych postaci na czele z Gombrowiczem, który zdecydowanie chce się "odpolaczyć" i w ciętych ripostach doskonale charakteryzuje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo ciekawy i odbiegający od innych kryminał. Głównie ze względu na głównego bohatera, Kosmę. To chłopak w spectrum i intrygujące jest śledzić, jak zmaga się ze swoją neuronietypowością. Oprócz tego małe miasteczko i zbrodnia sprzed wielu lat. Sporo zwrotów akcji. Oczywiście zaczęłam od ostatniego tomu serii, ale w niczym to nie przeszkadza. Teraz sięgnę po tom pierwszy.

Bardzo ciekawy i odbiegający od innych kryminał. Głównie ze względu na głównego bohatera, Kosmę. To chłopak w spectrum i intrygujące jest śledzić, jak zmaga się ze swoją neuronietypowością. Oprócz tego małe miasteczko i zbrodnia sprzed wielu lat. Sporo zwrotów akcji. Oczywiście zaczęłam od ostatniego tomu serii, ale w niczym to nie przeszkadza. Teraz sięgnę po tom pierwszy.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Już dawno nie miałam tak zmiennych, wręcz „sinusoidalnych” odczuć przy czytaniu książki. Jest równie intrygująca, co nużąca. Sam początek, to niemalże hitchcockowskie rozpoczęcie opowieści – jest tajemnica, ciekawy pomysł, rodzą się pytania: „jak to się stało?”, „dlaczego?”. Chciałam śledzić tę historię, dowiedzieć się jak najwięcej, zrozumieć i poznać drogę, która doprowadziła Jozuego do takiego końca. I fakt – dowiedziałam się. Tylko jak już doszłam do tego momentu byłam tak zmęczona tą ilością rozważań, metafor, powtórzeń, biblijnych i popkulturowych odniesień, uwikłań w filozofię, że sama historia przestała mnie angażować. Można się pogubić, czy to w dalszym ciągu powieść, czy tylko przebrany w tę formę esej, a publicystyka i erudycja autora przygniata fabułę. Im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym odleglejsze były dla mnie postaci Jozuego i Jerycha – to nie byli ludzie „z krwi i kości”, to symbole różnych postaw, gadające głowy, które Fuentes powołał, aby przedstawić swoje zatroskanie Meksykiem, przemycić swoją diagnozę. Oni chyba sami się pogubili, a ja razem z nimi, co zależało od ich wyborów, decyzji (woli) a co od przypadku lub manipulacji (fortuny)
Na dodatek kobiece bohaterki są raczej odpychające – szorstka i chłodna Maria Egipcjanka, przebiegła, manipulacyjna Asunta, bezbronna narkomanka Lucha Zapata, okrutna Antigua Concepcion, okrutnie potraktowana matka głównych bohaterów, kobiety będące wyłącznie obiektami seksualnymi. Jakoś nie czułam, żeby Fuentes pochylał się nad ich losem. Tak, jakby w Meksyku nie było mądrych, odważnych i ciepłych kobiet.
Nie porwał mnie też wplatany od czasu do czasu realizm magiczny. To taka książka, do której wsypano tak dużo przypraw, że straciła swoją wyrazistość, przesłanie i cel.

Już dawno nie miałam tak zmiennych, wręcz „sinusoidalnych” odczuć przy czytaniu książki. Jest równie intrygująca, co nużąca. Sam początek, to niemalże hitchcockowskie rozpoczęcie opowieści – jest tajemnica, ciekawy pomysł, rodzą się pytania: „jak to się stało?”, „dlaczego?”. Chciałam śledzić tę historię, dowiedzieć się jak najwięcej, zrozumieć i poznać drogę, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po powieść Noblisty. Nie dosyć, że czyta się ją bardzo potoczyście, to przede wszystkim porusza ważne, a tak rzadko poruszane tematy. Zdecydowanie poszerzyła moją wiedzę o wydarzeniach w Afryce Wschodniej z początków XX wieku i rolę Niemców w kolonizowaniu tej części świata. Wplecione w historyczne wydarzenia losy: Khalifa, Ilyasa, Afiyi i Hamzy są doskonałym przedstawieniem zła wyrządzonego Afryce przez białego człowieka. Bardzo doceniam wielowymiarowość postaci pojawiających się na kartach książki, ich zróżnicowane postawy, motywacje. Jest to też książka obyczajowa pokazująca, jak w czasach tak skomplikowanych i trudnych nasi bohaterowie żyli, pracowali, zawiązywały się przyjaźnie, jaka była pozycja kobiet. I oczywiście jest to też opowieść o miłości. Tej dobrej, spełnionej szczęśliwej.

Bardzo się cieszę, że wreszcie sięgnęłam po powieść Noblisty. Nie dosyć, że czyta się ją bardzo potoczyście, to przede wszystkim porusza ważne, a tak rzadko poruszane tematy. Zdecydowanie poszerzyła moją wiedzę o wydarzeniach w Afryce Wschodniej z początków XX wieku i rolę Niemców w kolonizowaniu tej części świata. Wplecione w historyczne wydarzenia losy: Khalifa, Ilyasa,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tak naprawdę to nie wiem, czym jest "To nie jest Miami". Trochę reportaż, trochę esej, trochę wspomnienia samej autorki. Takie migawki z Meksyku, a właściwie z jednego miasta - Veracruz. To, co je na pewno łączy to wszechobecna przemoc, narkotyki, sytuacja kobiet i sporo wątków kryminalnych. Ale to chyba nie same historie są ważne, bo raczej nie ma w nich nic odkrywczego, nie zawierają też jakiejś głębszej analizy socjologicznej. Ważny jest sam sposób opowiadania o nich, który miesza fakty z interpretacją, co ma oddać (chyba?) ducha tego miasta i uwarunkowania kulturowe tych wydarzeń, nieco zanurzone w tamtejszych legendach, albo stające się legendami. Ciekawe jest też jak Melchor pokazuje niejednoznaczność poszczególnych historii, zmienia punkty widzenia. A jednak po skończonej lekturze czuję niedosyt.

Tak naprawdę to nie wiem, czym jest "To nie jest Miami". Trochę reportaż, trochę esej, trochę wspomnienia samej autorki. Takie migawki z Meksyku, a właściwie z jednego miasta - Veracruz. To, co je na pewno łączy to wszechobecna przemoc, narkotyki, sytuacja kobiet i sporo wątków kryminalnych. Ale to chyba nie same historie są ważne, bo raczej nie ma w nich nic odkrywczego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, która jest naprawdę bardzo potrzebna. Dużo o niej słyszałam, ale jednak zaskoczyła mnie różnorodność zagadnień, które porusza. Żałuję, że nie porozmawiałam o historii swojej babci, jak jeszcze żyła. Świetnie napisana.

Książka, która jest naprawdę bardzo potrzebna. Dużo o niej słyszałam, ale jednak zaskoczyła mnie różnorodność zagadnień, które porusza. Żałuję, że nie porozmawiałam o historii swojej babci, jak jeszcze żyła. Świetnie napisana.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Bez patosu, bez wielkich słów, a przede wszystkim romantyzowania - o zwykłych ludziach w czasie wojny, o której chyba wszyscy myśleli, że w takim wymiarze nie może się zdarzyć w XXI wieku. Jest to dla mnie o wiele bardziej przejmujące niż opisy działań militarnych, bo dotyczy codziennych spraw, zwyczajnego życia, które po prostu nagle się kończy: już nie masz domu, dziecko nie może iść do przedszkola, nie możesz kupić chleba, w twoje mieszkanie trafia bomba, śpisz w piwnicy i tak dalej, i tak dalej. Jesteśmy tak blisko i obyśmy nigdy nie musieli tego przeżywać. A mam wrażenie, że obojętniejemy albo uciekamy od tematu. Pewnie po części ze strachu. W książce nie ma wielkich bohaterskich czynów, mesjanistycznych wizji. Są za to historie, które pokazują, że najważniejsze często są te z pozoru małe, historycznie nic nie znaczące działania - pomoc drugiemu człowiekowi, zaangażowanie w wolontariat, wspólne gotowanie, tworzenie murali. To one pozwalają uciec chociaż na chwilę od bezradności, od ciągłego strachu, od niepewności. To takie niby małe, al jakże ważne formy sprzeciwu, pokazanie swojej niezgody. Prosty język i niezwykłe historie zwykłych ludzi.

Bez patosu, bez wielkich słów, a przede wszystkim romantyzowania - o zwykłych ludziach w czasie wojny, o której chyba wszyscy myśleli, że w takim wymiarze nie może się zdarzyć w XXI wieku. Jest to dla mnie o wiele bardziej przejmujące niż opisy działań militarnych, bo dotyczy codziennych spraw, zwyczajnego życia, które po prostu nagle się kończy: już nie masz domu, dziecko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To niewielka książka, ale o bardzo przemyślanej konstrukcji. Zaprasza nas do wspólnego odbycia swego rodzaju emocjonalnej podróży w przeszłość, aby dowiedzieć się, jaki mieli na nas wpływ ludzie, których na dłużej lub krócej spotykaliśmy na naszej drodze. Jako wprawkę do tej wyprawy możemy potraktować doświadczenia narratorki/autorki(?). Spotkała takie osoby, które mogą być wzorem, które chciałaby naśladować, które są swoistym drogowskazem. Coś pewnie z nich wzięła. Są tacy, którzy uczą nas tego, jacy na pewno nie chcemy być, są pierwsze miłości, które zostawiają w nas trwały ślad i są osoby najważniejsze, jak matki, rodzice, którzy też na swojej drodze spotykali ludzi, którzy mieli na nich wpływ. I tak dalej, i tak dalej - niekończący się cykl oddziaływań. Bardzo ważne w książce jest umieszczenie postaci matki na końcu, chociaż była przecież początkiem kształtowania się naszej bohaterki. Ale właśnie takie jej umiejscowienie pokazuje nam, że to jacy jesteśmy ma swoje źródło w doświadczeniach kilku pokoleń wstecz. Czyli znowu - wszystko to przez te matki (żart, ale coś w tym jest). Świetna inspiracja, żeby prześledzić swoje relacje.

To niewielka książka, ale o bardzo przemyślanej konstrukcji. Zaprasza nas do wspólnego odbycia swego rodzaju emocjonalnej podróży w przeszłość, aby dowiedzieć się, jaki mieli na nas wpływ ludzie, których na dłużej lub krócej spotykaliśmy na naszej drodze. Jako wprawkę do tej wyprawy możemy potraktować doświadczenia narratorki/autorki(?). Spotkała takie osoby, które mogą być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Piekło rodzin, a przede wszystkim kobiet w katolickiej Hiszpanii czasów Franco. Nielegalne adopcje, kradzieże dzieci, handel dziećmi to główny temat reportażu. Ale nic takiego nie mogłoby się zadziać, gdyby nie tzw. „frankizm socjologiczny”, czyli zgoda całego niemalże społeczeństwa, które siedziało cicho i podporządkowywało się temu, jak traktowane są kobiety, dziewczynki, dzieci. W tym haniebnym procederze uczestniczyła cała „elita” – urzędnicy, sędziowie, prawnicy, lekarze, pielęgniarki, księża i zakonnice. Niedawno przeczytałam inny reportaż: „Irlandia wstaje z kolan” i gdy porówna się sytuację kobiet w tych krajach, to jest ona bliźniaczo do siebie podobna. Co je łączy? Dominująca pozycja kościoła katolickiego. Chyba w dzisiejszych czasach już prawie nikogo nie zaskoczy, że jest to instytucja łamiąca podstawowe prawa człowieka, wręcz przestępcza. Jeżeli coś w jakimś kraju działo się złego, z dużym prawdopodobieństwem kościół miał w tym swój udział. W tamtych czasach (wcale nie tak dawnych, bo to druga połowa XX wieku), wszystkimi instytucjami pomocy społecznej, ochrony zdrowia, opieki nad kobietą zarządzał kościół. A ponieważ Hiszpania do dzisiaj ma konkordat, którego zapisy gwarantują nietykalność archiwów kościelnych, to nie ma do nich dostępu. Sprawa pozostanie pewnie niewyjaśniona.
Niezmiennie dla mnie przerażające jest odkrywanie następnych form przemocy wobec kobiet, które nie miały praktycznie żadnych praw - nie mogły się rozwieść, szły do więzienia za zdradę męża, ale to prawo nie stosowało się wobec mężczyzn. Aż do połowy lat 80-tych w więzieniach były kobiety osadzone za "cudzołóstwo".
Bardzo doceniam, że powstają takie reportaże, które wreszcie wydobywają na światło dzienne koszmar nadużyć władzy i świeckiej, i kościelnej.

Piekło rodzin, a przede wszystkim kobiet w katolickiej Hiszpanii czasów Franco. Nielegalne adopcje, kradzieże dzieci, handel dziećmi to główny temat reportażu. Ale nic takiego nie mogłoby się zadziać, gdyby nie tzw. „frankizm socjologiczny”, czyli zgoda całego niemalże społeczeństwa, które siedziało cicho i podporządkowywało się temu, jak traktowane są kobiety, dziewczynki,...

więcej Pokaż mimo to