-
ArtykułyMama poleca: najlepsze książki dla najmłodszych czytelnikówEwa Cieślik19
-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1184
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać433
Biblioteczka
2024-05-29
2024-06-02
2024-06-01
2024-05-30
2024-05-30
2024-05-28
2024-05-27
2024-05-26
Pamiętacie uroczego brzdąca z dylogii „Lies”, który zamalowywał farbkami dziury w ścianach? Na pewno go pamiętacie! No więc nic z niego nie pozostało. Ups. Rhodes Covington jest Artystą przez duże A. Osiągnął dokładnie to, co przewidziała mu jego Goldie, jednak sukces zawodowy, nie przekłada się na życie prywatne. Jest ułożony, rygorystyczny i bardzo dokładny. Dream Callahan wprost przeciwnie. Ta młodziutka, roztrzepana dziewczyna od pierwszych stron pokazuje nam, że będzie ogromnym problemem dla dyktatora, znaczy dla dyrektora Covingtona. Od początku wiemy, że „Love me, my dear” nie będzie lekką historią. Dlaczego? No bo Rhodes, ten sporo starszy od Dream mężczyzna, nie dość, że jest jej dyrektorem, to jeszcze szczerze jej nie znosi. Jednak droga od nienawiści do pożądania jest bardzo krótka, dlatego też między naszą dwójką zacznie pojawiać się sporo iskier. Ale oprócz wieku i pozycji, jest jeszcze jedno — przeszłość, o której ciężko zapomnieć. Zwłaszcza gdy ojciec twojej kochanki, był terapeutą twojego wuja i tym sposobem poniekąd wie o tobie wszystko. Chociaż do czytania „Love me, my dear” nie trzeba znać dylogii Lies, jednak gdy wiecie, co działo się na Bronksie, ta historia uderzy w Was inaczej, bo znajdziemy tutaj sporo nawiązań do tego, co było. W końcu trudno, żeby ich nie było, skoro Goldie była dla Rhodesa jak matka. Polubiłam bohaterów i jestem fanką słownych przepychanek między nimi. Pecha Dream nie idzie nawet opisać, bo dosłownie czego by nie zrobiła, to albo zrobi to źle, albo zostanie na tym przyłapana. Może też skomentować np. życie łóżkowe swojego dyrektora, a on jak na złość pojawi się wtedy za nią. Dlatego też Dream oprócz zdobywania wiedzy w elitarnej akademii, odbywa w niej kary. Książkę czyta się bardzo szybko i nie raz i nie dwa, parskniecie sobie pod nosem. Jak potoczą się losy Dream i Rhodesa? To odkryjemy w drugiej części dylogii, czyli w „Hate me, my dear”.
Pamiętacie uroczego brzdąca z dylogii „Lies”, który zamalowywał farbkami dziury w ścianach? Na pewno go pamiętacie! No więc nic z niego nie pozostało. Ups. Rhodes Covington jest Artystą przez duże A. Osiągnął dokładnie to, co przewidziała mu jego Goldie, jednak sukces zawodowy, nie przekłada się na życie prywatne. Jest ułożony, rygorystyczny i bardzo dokładny. Dream...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-22
Nowojorska elita kojarzy się z blichtrem, przepychem, fałszem, plotkami i ciągłą rywalizacją. Dlatego Jessiah Coldwell uciekł do Australii, gdzie mógł być sobą. Helena Weston kocha Nowy Jork, jednak zostaje odesłana do deszczowej Anglii. Po trzech latach wraca, by oczyścić imię swojej zmarłej siostry. Będzie to ciężkie, bo socjeta już wydała wyrok: to Valerie Weston zabiła swojego narzeczonego Adama Coldwella. Konflikt między Westonami a Coldwellami sięga dawnych czasów, jednak wydarzenia z zaręczynowej imprezy przelały czarę goryczy. Trish Coldwell — jedna z najgorszych postaci, jakie spotkacie, zrobi wszystko by, Westonowie znaleźli się na dnie. I w tym całym niepięknym chaosie znajdziemy Helenę i Jessiaha, którzy wciąż nie pogodzili się z utratą rodzeństwa. Co gorsza, teraz to oni muszą zająć ich miejsce, dlatego obydwoje zmuszani są do wszystkich imprez, na których króluje przepych. Kupiła mnie ta książka. I chociaż opowiada ona o bogaczach, to próżno tu szukać nawiązań do drogich marek czy miejsc, jak to miało miejsce np. W uniwersum Magnolii Park, czy serii Plotkara. Tutaj mamy dwudziestoletnią Helenę, która po prostu chce odkryć prawdę. Ona czuje, ba, ona wie, że jej siostra nie mogła zabić siebie i Adama, jednak wszyscy są przeciwko niej. Jessiah z kolei został wyciągnięty ze swojego życia i wylądował w apartamencie zmarłego brata. Na każdym kroku czuje jego obecność, jak i niewyobrażalny smutek, bo w przeciwieństwie do sióstr Weston, bracia Coldwell nie mieli zbyt dobrej relacji. Akcja toczy się powoli i w podobnym tempie rodzi się uczucie między naszymi bohaterami. Uwielbiam to, że zarówno Jessiah, jak i Helena koncentrują się na wszystkim, a umyka im to, co mają pod nosem, bo właśnie to zagwarantuje nam atrakcję do kolejnych części. A mamy tutaj sporo zagadek, bo oprócz niejasnych okoliczności śmierci Valerie i Adama, mamy mnóstwo wydarzeń z teraźniejszości. Wiemy, że coś dzieje się z rodzicami Heleny, Lincoln Weston też jest dla mnie zagadką, no i mamy najmłodszego Coldwella, który zmaga się z nieprzepracowaną traumą. Wisienką na torcie, ale taką trującą jest Trish Coldwell, która pociąga za wszystkie możliwe sznurki w Nowym Jorku. A po stracie jednego syna, z pewnością nie pozwoli na to, by kolejna Westonówka zniszczyła jej rodzinę. Książkę czyta się bardzo szybko i zostajemy wręcz wciągnięci w wydarzenia. Jesteśmy świadkami śledztwa Heleny, jak i tego, jak Jessiah powoli zaczyna inaczej na to wszystko patrzeć. Jestem niesamowicie ciekawa, co będzie dalej i mam nadzieję, że kolejne dwie części zostaną szybko wydane.
Nowojorska elita kojarzy się z blichtrem, przepychem, fałszem, plotkami i ciągłą rywalizacją. Dlatego Jessiah Coldwell uciekł do Australii, gdzie mógł być sobą. Helena Weston kocha Nowy Jork, jednak zostaje odesłana do deszczowej Anglii. Po trzech latach wraca, by oczyścić imię swojej zmarłej siostry. Będzie to ciężkie, bo socjeta już wydała wyrok: to Valerie Weston zabiła...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-19
2024-05-19
Arya Roth była zakazanym owocem. I to zarówno dla czternastoletniego Nicholaia Ivanova, jak i dorosłego już Christiana Millera. Mija dwadzieścia lat, kiedy Arya i Christian się spotykają. Ona nie ma pojęcia, kim on jest, z kolei on aż za dobrze wie, kim jest przepiękna kobieta przed nim. Córką wroga, córką mężczyzny, który zniszczył mu życie. Dlatego Christian Miller, świetny prawnik przysięga sobie, że doprowadzi do upadku Conrada Rotha. Okazja spada mu wręcz z nieba, bo do kancelarii, w której pracuje, zgłasza się kobieta, która oskarża ojca Aryi o molestowanie seksualne. L.J. Shen ponownie to zrobiła i podejrzewam, że z każdą kolejną książką będzie podobnie. „Bezwzględny rywal” porwał mnie do tego stopnia, że przeczytałam to na raz. Zostałam wciągnięta do świata skrzywdzonego prawnika i zagubionej specjalistki od PR. Podczas czytania dopadła mnie cała paleta emocji, nie zliczę, ile razy chciałam wykrzyczeć „Christian ja wiem, jak jest, ale na boga, powiedz jej prawdę”. Oczywiście Christian mnie nie posłuchał. Bardzo podoba mi się to, jak przebiegała relacja naszych bohaterów. Bo chociaż niesamowicie między nimi iskrzyło, tak przez sporą część czasu nic z tym nie robili. Dogryzali sobie, źle sobie życzyli, a pod koniec dnia w domowym zaciszu snuli o sobie fantazje. Uwielbiam przyjaciół Christiana i bardzo się cieszę, że kolejne części będą właśnie o nich, bo jestem strasznie ciekawa, jak potoczą się ich losy. Polubiłam naszych bohaterów. Obydwoje zostali wykreowani w bardzo prawdziwy sposób i bardzo podoba mi się to, że mimo upływu lat, wciąż czuli się przy sobie bezpiecznie. Muszę przyznać, że mam słabość do postaci kobiecych wychodzących spod pióra autorki, bo to już któraś przeczyta przeze mnie jej książka i na razie, wszystkie bohaterki bardzo polubiłam. L.J. Shen porusza tu ważny temat i muszę powiedzieć, że zostało to przedstawione w bardzo prawdziwy sposób i cieszę się, że pokazane zostało to, że prawda zawsze wyjdzie na jaw.
Arya Roth była zakazanym owocem. I to zarówno dla czternastoletniego Nicholaia Ivanova, jak i dorosłego już Christiana Millera. Mija dwadzieścia lat, kiedy Arya i Christian się spotykają. Ona nie ma pojęcia, kim on jest, z kolei on aż za dobrze wie, kim jest przepiękna kobieta przed nim. Córką wroga, córką mężczyzny, który zniszczył mu życie. Dlatego Christian Miller,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-12
Wydaje mi się, że bohaterki tej historii nie muszę przedstawiać osobom, które czytały Cat and Mouse Duet. Sibby, a dokładniej Sibel pojawia się nam w dylogii i jej specyficzny sposób bycia z pewnością zwrócił Waszą uwagę. Tutaj dostajemy wyjaśnienie tego, jak doszło do skrzyżowania się dróg Sibby i Zade’a. Miałam spore oczekiwania, ale nie zostały one niestety zaspokojone. Dlaczego? Bo spodziewałam się czegoś „WOW”. Liczyłam, że historia Sibby sprawi, że opadnie mi szczęka i będę zachwycona, a po lekturze poczułam się tak, jakby ta historia nie musiała wcale powstać — tak jak w przypadku innej książki autorki tj. „Where’s Molly”. Zwłaszcza że wiemy, że Sibby dostanie swoją własną dylogię, w której śmiało, można by było wcisnąć to, co H.D. Carlton zafundowała nam tutaj. Jestem troszeczkę zawiedziona, bo liczyłam, że udzieli mi się klimat domu strachów, a to nie nastąpiło. Najmocniejszym punktem „Satan’s Affair” jest według mnie epilog, który bardzo mi się podobał. Plusem jest to, że książkę czyta się bardzo szybko, ale to głównie za sprawą tego, że liczy ona mniej niż dwieście stron.
Wydaje mi się, że bohaterki tej historii nie muszę przedstawiać osobom, które czytały Cat and Mouse Duet. Sibby, a dokładniej Sibel pojawia się nam w dylogii i jej specyficzny sposób bycia z pewnością zwrócił Waszą uwagę. Tutaj dostajemy wyjaśnienie tego, jak doszło do skrzyżowania się dróg Sibby i Zade’a. Miałam spore oczekiwania, ale nie zostały one niestety...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-05-12
„Jesteś latarnią w moim mroku. (…) I w tej ulotnej chwili, przeszył mnie dreszcz w obawie przed zbliżającym się zgaśnięciem tego światła.”
Seth Weston w jednej chwili stracił ojca — swoje oparcie i przyjaciela, a zamiast czasu na żałobę, na jego barkach wylądowała firma. Mężczyzna w oczach wszystkich jest zimnym strategiem, który wszystko musi mieć zaplanowane. Mało kto jednak wie, że ten sam Seth od jedenastu lat zmaga się z ogromnym ciężarem, który spędza mu sen z powiek. Zamiast odetchnąć i skoncentrować się na sobie, jego priorytetem jest firma oraz bracia z mamą.
Beverly Heart to kompletne przeciwieństwo Setha. Młodziutka, chaotyczna i radosna kobieta ląduje w Weston’s Company i odkrywa, że podczas gdy jej świat przepływa w odcieniach różu, tak jej szef jest istnym władcą ciemności. Jednak pozory mylą i ta radosna dziewczyna ukrywa w sobie wiele bólu. Przeciwieństwa się przyciągają, więc nie zdziwi nikogo to, że Seth powoli zacznie dostrzegać inne kolory, a Beverly odkryje, że jednak jest coś warta.
Uwielbiam tę historię. Seth i Beverly to postacie, które idealnie do siebie pasują. Chociaż różni ich wszystko, tak są dla siebie lekarstwem. W tle przewijają się nam bohaterowie pierwszej części, którzy zagwarantują nam mnóstwo zabawnych scen i dialogów.
Przepadłam dla „Black Lies” na wattpadzie, ale papierowa wersja jest tak dopracowana i dopieszczona, że jeszcze bardziej doceniłam twórczość Asi.
Książkę czyta się bardzo szybko, wręcz nie chce się jej odkładać.
Relacja Setha i Beverly rozwija się w odpowiednim tempie i możemy dokładnie zaobserwować, kiedy przechodzi na wyższy poziom.
Postacie są bardzo dobrze wykreowane i chociaż większość z nas, nie ma na głowie firmy, czy na kontach milionów — jesteśmy w stanie się z nimi utożsamić. Wisienką na torcie jest przyjaźń Beverly i Phoenixa, która skradła moje serce. Uwielbiam ich wspólne sceny i to, jaka więź się między nimi narodziła. Mam nadzieję, że ten wątek zostanie pociągnięty w „White Lies”.
„Jesteś latarnią w moim mroku. (…) I w tej ulotnej chwili, przeszył mnie dreszcz w obawie przed zbliżającym się zgaśnięciem tego światła.”
Seth Weston w jednej chwili stracił ojca — swoje oparcie i przyjaciela, a zamiast czasu na żałobę, na jego barkach wylądowała firma. Mężczyzna w oczach wszystkich jest zimnym strategiem, który wszystko musi mieć zaplanowane. Mało kto...
2024-05-08
[współpraca reklamowa: @aleksandramrorers.autorka & @wydawnictwo_amare]
Zły czas, złe miejsce.
Zły człowiek.
Jeanny wiodła normalne, by nie powiedzieć, że nieco nudne życie w porównaniu do jej rówieśników. I chociaż można stwierdzić, że niczym się nie wyróżniała, to jednak wpadła w szpony mężczyzny, który zgotował jej piekło.
Przyznam, że podczas czytania, a zwłaszcza na samym początku czułam niepokój — co może świadczyć o tym, że autorce udało się stworzyć odpowiednią otoczkę. Jednak po pewnym czasie moje emocje opadły. Jeanny ląduje w domu porywacza i w sumie jakoś ciężko było mi wczuć się w to, co tam przeżywała. Może to wynikać z tego, że nie jestem fanką narracji trzecioosobowej i tutaj może bardziej by mi pasowało, jakby to nasza bohaterka doszła do głosu.
Oprócz głównego wątku, mamy też drugi, który zaintrygował mnie nieco bardziej, bo nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy.
Jeśli chodzi o kreację bohaterów, to jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, to bardziej podobało mi się to, jak został przedstawiony Jason. Chociaż to on jest czarnym charakterem, tak autorce udało dobrze przedstawić się jego historię. U Jeanny mi czegoś brakowało. Wiem, że była młodziutka i że to, co ją spotkało, było straszne, jednak wydaje mi się, że mogła być nieco wyraźniejsza i zdeterminowana.
Książkę czyta się szybko i płynnie mimo tego, że dotyka trudnego tematu.
Bardzo podobało mi się zakończenie i cieszę się, że autorka wybrała taką drogę.
[współpraca reklamowa: @aleksandramrorers.autorka & @wydawnictwo_amare]
Zły czas, złe miejsce.
Zły człowiek.
Jeanny wiodła normalne, by nie powiedzieć, że nieco nudne życie w porównaniu do jej rówieśników. I chociaż można stwierdzić, że niczym się nie wyróżniała, to jednak wpadła w szpony mężczyzny, który zgotował jej piekło.
Przyznam, że podczas czytania, a zwłaszcza...
2024-05-08
Ależ to było dobre!
Przysięgam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka tak bardzo mnie wciągnęła. Wszystko, dosłownie wszystko mi pasowało i mam ochotę wszystkim Wam wcisnąć tę historię.
Sloan i Rowan spotykają się w dość niecodziennych warunkach. Dlaczego niecodziennych? Bo obydwoje są seryjnymi mordercami, którzy polują na innych seryjnych morderców. Od samego początku między tą dwójką iskrzy, jednak dawkują sobie i nam tę znajomość. Organizują coroczne zawody polegające na polowaniu na seryjnych morderców — i muszę tu Wam powiedzieć, że Brynne Weaver zaserwowała tutaj potężną dawkę czarnego humoru, który pokochałam.
Sloan jest świetna w tym, co robi, jednocześnie jest nieśmiała i skryta. W jej głowie jest milion myśli, milion wątpliwości i obaw i wtedy wkracza Rowan, który wie, jak rozładować napięcie.
Mamy perspektywę obojga bohaterów i chociaż obie są świetne, to bardziej uśmiałam się na rozdziałach Rowana.
Uwielbiam, po prostu uwielbiam relację naszych bohaterów. To wszystko rozgrywa się na przestrzeni lat. Spotykają się i odchodzą, a ich uczucia wciąż się wzmacniają.
Musimy pamiętać, że zarówno Sloan, jak i Rowan to mordercy. W swoich łowach kierują się jednak pewnymi wytycznymi, które mówią jasno — eliminujemy złych ludzi.
Podczas czytania czułam się tak, jakbym oglądała serial, albo sama przeniosła się do świata naszych bohaterów.
Jeśli zdecydujecie się na lekturę, to zapoznajcie się z listą TW, która jest dość długa.
Ależ to było dobre!
Przysięgam, że nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka tak bardzo mnie wciągnęła. Wszystko, dosłownie wszystko mi pasowało i mam ochotę wszystkim Wam wcisnąć tę historię.
Sloan i Rowan spotykają się w dość niecodziennych warunkach. Dlaczego niecodziennych? Bo obydwoje są seryjnymi mordercami, którzy polują na innych seryjnych morderców. Od samego...
2024-05-02
2024-05-04
2024-04-24
Ember w dniu swoich urodzin dowiaduje się, że jej ojciec zginął. Żołnierze na progu domu nie mogli zwiastować niczego innego. Zamiast świętować, musi pogodzić się ze stratą i na swoje barki wziąć opiekę nad matką, bratem i siostrą. W tym całym tragicznym zgiełku pojawia się Josh Walker. Gwiazda hokeja, nowy sąsiad i trener młodszego brata Ember. Ich drogi kilkukrotnie się krzyżują, aż nasi bohaterowie zrozumieją, że tę drogę muszą pokonać razem. Sęk w tym, że Josh ma pewną tajemnicę, która mogłaby zniszczyć wszystko, co udało się im stworzyć.
Chciałam, żeby ta historia mi się podobała, ale coś mnie w niej drażniło. I jeśli miałabym być szczera, to powiedziałabym, że powodem mojego nastawienia jest Ember. Miałam z nią problem, bo chociaż próbowałam ją zrozumieć, postawić się na jej miejscu, to wciąż ja podchodziłabym do tego inaczej.
Plusem tej historii jest Josh, którego polubiłam, jednak nie do końca zgadzałam się z jego wyborami. Co więcej, powiedziałabym, że „Każdym skrawkiem duszy” to taka książka, po przeczytaniu której, nie wiem co powiedzieć o bohaterach. Bo December wzięła na swoje barki chyba wszystkie nieszczęścia świata, zapominając o sobie, jednocześnie mówiąc reszcie, co mają robić i jakie decyzje mają podejmować. Z kolei Josh był hokeistą, był przystojny i pewnie był wspaniałym człowiekiem, ale jedyne co wiemy, to że był niesamowicie przystojny i każda dziewczyna go chciała.
Nie do końca jestem fanką tego, jak szybko potoczyła się relacja naszych bohaterów, a już wręcz nie znoszę tego, że Ember w pewnym momencie jedyne, o czym myślała to seks z Joshem. Dziewczyno, uspokój się.
Wątek żałoby też w moim odczuciu pozostawiał wiele do życzenia.
Książkę czyta się bardzo szybko, ale odnoszę wrażenie, że Rebecca Yarros tworzy swoje historie już trochę schematycznie. Przebiegu możemy się domyślić, bo już w kilku poprzednich jej książkach było podobnie i to zaczyna mi się nie podobać.
Ember w dniu swoich urodzin dowiaduje się, że jej ojciec zginął. Żołnierze na progu domu nie mogli zwiastować niczego innego. Zamiast świętować, musi pogodzić się ze stratą i na swoje barki wziąć opiekę nad matką, bratem i siostrą. W tym całym tragicznym zgiełku pojawia się Josh Walker. Gwiazda hokeja, nowy sąsiad i trener młodszego brata Ember. Ich drogi kilkukrotnie się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2024-04-30
2024-04-28
Cukierek albo psikus — zazwyczaj to te słowa padają podczas Halloween. Jessica Martin usłyszała „Picie czy wyzwanie” i to z ust osoby, z którą łączyły ją pewne niewyjaśnione sprawy. Co złego może wydarzyć się podczas halloweenowej imprezy? Jessica zderzy się ze ścianą, która otaczała ją od lat a Manson Reed, który był przez nią upokarzany, będzie na to patrzył z uśmieszkiem na twarzy. „Wyzwanie” to wprowadzenie do historii, która już za niedługo zagości na naszych półkach i muszę powiedzieć, że nie potrafię się jej doczekać. „Wyzwanie” to jedna noc. Jedna impreza. Jedna dziewczyna. Czterech mężczyzn. Przed sięgnięciem po książkę, uważnie przeczytajcie ostrzeżenie i zapoznajcie się z tym, co możecie tutaj znaleźć — żeby potem nie było niespodzianki i zdziwienia. „Wyzwanie” zabiera nas na studencką, amerykańską imprezę, która opisana jest tak, że możemy sobie wyobrazić głośne basy muzyki, zapach potu, piwa czy trawki. W tym wszystkim jest Jessica, która w czasach liceum była jedną z najpopularniejszych dziewczyn, teraz staje w domu znajomego i dziwi się, że zastaje tam szkolnego dziwaka, z którym na dość specyficzną historię. Dziewczyna uwielbia rywalizować i nienawidzi przegrywać, dlatego odpowiedź na wyzwanie rzucone jej przez Masona musi być jedna. Sęk w tym, że to nie jedyny powód, dla którego dziewczyna zgodzi się zostać cudzą niewolnicą — ale to odkryjecie podczas czytania. Mason nie jest już tym samym dzieciakiem i Jess wielokrotnie się o tym przekona podczas ich wspólnej nocy. Można pomyśleć, że przez te wszystkie lata chłopak doznał wielu upokorzeń, za które w końcu ma okazję się zemścić, jednak gdy przyjrzymy się temu bliżej, odkryjemy, że to wszystko było świetnie zaplanowane i połączy to przyjemność z czymś pożytecznym.
Cukierek albo psikus — zazwyczaj to te słowa padają podczas Halloween. Jessica Martin usłyszała „Picie czy wyzwanie” i to z ust osoby, z którą łączyły ją pewne niewyjaśnione sprawy. Co złego może wydarzyć się podczas halloweenowej imprezy? Jessica zderzy się ze ścianą, która otaczała ją od lat a Manson Reed, który był przez nią upokarzany, będzie na to patrzył z uśmieszkiem...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to