Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Chyba każde dziecko przechodzi przez ten etap. Etap Własnego Zwierzątka. Czyli czas ciągłych próśb, błagań, żądań, szantaży, obietnic: tak, będę go karmił! Wyprowadzał! [ewentualnie – sprzątał klatkę] Będę się lepiej uczył! Będę ci więcej pomagał! No wiesz, mamo?! Co ty mówisz? Przecież nigdy mi się nie znudzi! Proooooszę…!

Oczywiście najczęściej chodzi o psa. Rzadziej o kota, królika czy chomika. Jeszcze rzadziej o rybki. Bo po co komu rybki? Przecież nie można ich wziąć na ręce, przytulić, zabrać na spacer, nie da się z nimi spać, ani nawet ich pogłaskać. Wprawdzie niektóre wyglądają ładnie, ale… ile można na nie patrzeć? Nuda!

Tak sądzicie? A zatem posłuchajcie Marysi. Bohaterka Gupikowa Moniki Kowaleczko-Szumowskiej opowiada o tym, jak w jej domu pojawiło się akwarium. I chyba ani przez chwilę nie było z nim nudno! Niemal każdy dzień dostarczał nowych wrażeń: począwszy od zakupu rybek, nadawania im imion, przez powiększenie hodowli, nieszczęsną przygodę ze zbrojowniczkami, rybką w wannie i toalecie, zalanie przedłużacza, pojawienie się narybka, ospę… Czytelnicy szybko zrozumieją, że do rybek można się przywiązać! Co więcej, można o nich napisać ciekawą książkę dla dzieci. I to naprawdę wciągającą!

Oczywiście trudno to uznać za zasługę samych gupików. Nawet tak sympatycznych jak Halinka i Roman czy Mamuśka i Junior. Siłę Gupikowa po części stanowi oczywiście umiejętnie prowadzona narracja, ale przede wszystkim – jego sympatyczni bohaterowie (noszący zresztą imiona dzieci autorki). Wszystkich chciałoby się poznać: mądrego i statecznego Wojtka, pracowitą i odpowiedzialną Marysię, trochę zwariowanego Mikołaja, małą Zosię, zarażającą śmiechem opiekunkę Madzię, córkę zapalonego akwarysty. I jeszcze mamę, odreagowującą swe rodzicielskie stresy bieganiem oraz sceptycznego wobec rybiej hodowli tatę.

Warto też zauważyć, że skoro autorka nadaje opisywanym postaciom imiona członków swojej rodziny, to oddając głos Marysi, poniekąd wciela się… we własną córkę. To wcale niełatwe zadanie (ciekawe, co o całej opowieści sądzi prawdziwa Marysia?), ale trzeba przyznać, że narracja jest dość wiarygodna. Jedyne co można jej zarzucić to niemal całkowite pominięcie szkolnego i towarzyskiego życia dzieci (poza wątkiem Mikołajowego egzaminu). Nie ma tu kolegów, przyjaciółek, zadań domowych, stresujących sprawdzianów, lubianych lub irytujących nauczycieli… A przecież to dość istotne elementy codzienności nastolatków. Tymczasem Monika Kowaleczko-Szumowska ograniczyła grono pojawiających się w książce bohaterów niemal wyłącznie do członków najbliższej rodziny. Być może nie chciała zbytnio rozbudowywać historii, celowo czyniąc ją jednowątkową. Albo po prostu opisała tę część życia dzieci, którą zna najlepiej, będąc jej uczestnikiem i naocznym świadkiem?

Nie ulega jednak wątpliwości, że miło jest odwiedzić Gupikowo. Chociażby po to, by poznać ciekawą, ciepłą i zżytą rodzinę jego właścicieli.
Karolina Mucha
http://www.biblioteczkamalucha.pl/recenzje/2014/11-04-gupikowo.php

Chyba każde dziecko przechodzi przez ten etap. Etap Własnego Zwierzątka. Czyli czas ciągłych próśb, błagań, żądań, szantaży, obietnic: tak, będę go karmił! Wyprowadzał! [ewentualnie – sprzątał klatkę] Będę się lepiej uczył! Będę ci więcej pomagał! No wiesz, mamo?! Co ty mówisz? Przecież nigdy mi się nie znudzi! Proooooszę…!

Oczywiście najczęściej chodzi o psa. Rzadziej o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Kot kameleon Emilia Dziubak, Joanna Wachowiak
Ocena 7,5
Kot kameleon Emilia Dziubak, Joa...

Na półkach:

Natalia wcale nie chciała jechać do babci Anieli. Niespecjalnie za nią przepadała, uważając za wyjątkowo dziwną osobę. Ale co mogła zrobić, kiedy rodzice zdecydowali, że zawiozą córkę właśnie tam? Mogła tylko wyrazić swoją złość i frustrację, co uczyniła jeszcze głośniej, kiedy już na miejscu odkryła, że nie ma ze sobą ani swoich zabawki, ani konsoli do gry. To wszystko wina podstępnego czarnego kota!

I jak ona teraz wytrzyma cały weekend – na nudnej wsi, u babci, która nawet nie ma telewizora?!

Na szczęście zarówno sama babcia, jak i jej dom, niemal natychmiast zaskakują Natalię, wcale nie odpowiadając wyobrażeniom (obawom) dziewczynki. Już pierwszego dnia pani Aniela prowadzi wnuczkę na strych. Tam dziewczynka przymierza trochę staromodne kapelusze (a jest przy tym wyjątkowo wybredną „klientką”), znajduje zdjęcie potrzebujące poukładania, ogląda pamiątki z dzieciństwa swojej mamy. To właśnie wśród nich trafia na prawdziwy skarb: małe, kolorowe szkiełko – fragment dawno rozbitej witrażowej lampy. Spoglądając przez nie dziewczynka widzi zupełnie nieprawdopodobne rzeczy: czerwone wulkany i ogromne lizaki, niebieskie morze, pełne strasznych stworów (wystarczy wymienić wijące się w nim sznuronury czy kolcooki), zielonego ślimaka – olbrzyma, kameleona, wrak statku, a nawet… smoka. Czy to czary? Czy w domu babci – wiedźmy, właścicielki czarnego Blekota, Natalia zacznie wierzyć w magię? I kim właściwie jest kot kameleon?

Kot kameleon to kolejna udana publikacja Joanny Wachowiak – autorki mądrych i ciepłych opowiadań, które ukazały się dotąd w trzech tomikach: Opowiastki dla małych uszu, O czym nie śniło się dorosłym oraz Ja chyba śnię. Najnowszą książkę pani Joanny warto jednak polecić nieco starszym czytelnikom – raczej początkującym uczniom niż przedszkolakom. Zwłaszcza, że poręczny format, oraz bardzo duże litery już na pierwszy rzut oka zachęcają do samodzielnej lektury. Podobnie jak krótkie rozdziały i proste – zarówno pod względem budowy, jak i znaczenia – zdania. Czytanie z pewnością umilą też klimatyczne (niektóre niemal magiczne) ilustracje Emilii Dziubak.

Ale tak naprawdę to nie sprzyjająca lekturze forma czy uzupełniające tekst obrazki stanowią największą siłę książki. Warto przede wszystkim docenić, że w tej prostej, wcale nie tak oryginalnej historii (przymusowy pobyt na wsi czy tajemniczy strych trudno uznać za wyjątkowo nowatorskie pomysły) Joannie Wachowiak udało się przemycić naprawdę cenne przesłanie: to my sami decydujemy o tym, jaki świat widzimy wokół siebie. Bo prawdziwą magią może się posługiwać każdy z nas.
http://www.biblioteczkamalucha.pl/recenzje/2014/11-14-kot-kameleon.php

Natalia wcale nie chciała jechać do babci Anieli. Niespecjalnie za nią przepadała, uważając za wyjątkowo dziwną osobę. Ale co mogła zrobić, kiedy rodzice zdecydowali, że zawiozą córkę właśnie tam? Mogła tylko wyrazić swoją złość i frustrację, co uczyniła jeszcze głośniej, kiedy już na miejscu odkryła, że nie ma ze sobą ani swoich zabawki, ani konsoli do gry. To wszystko...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Poczytaj mi, mamo. Księga piąta Wiera Badalska, Adam Bahdaj, Wanda Chotomska, Barbara Lewandowska, Małgorzata Musierowicz, Ewa Skarżyńska, Julian Tuwim
Ocena 8,0
Poczytaj mi, m... Wiera Badalska, Ada...

Na półkach:

Upadł system, kilkukrotnie zmieniła się moda, wszystko wokół wygląda zupełnie inaczej. I dzieci, dla których te bajki powstawały, już dawno nie są dziećmi. Zajmują się bardzo ważnymi sprawami w swoim bardzo dorosłym życiu. Pewnie mają już własne pociechy. Może nawet wnuki?


Po co więc wracać do „ich” opowiadań? Po co ponownie publikować te wszystkie stare wierszyki? Przecież obecnie nie brakuje autorów – bajkopisarzy, poetów, grafików, ilustratorów – tworzących dzieła bardziej trafiające w gusta dzieci wychowanych przez nowoczesnych rodziców i ich niestrudzonych „pomocników” – migające ekrany. Zresztą, czy współczesne przedszkolaki, przyzwyczajone do amerykańskich i azjatyckich bohaterów, w ogóle zrozumieją powstałe w szaro-burym Peerelu historyjki? Czy będą chciały przeglądać towarzyszące im obrazki – takie proste, niewyszukane, rzadko zachwycające kolorystyką?


Zrozumieją.


Będą chciały.


Może nie wszystkie, nie z równym zapałem. Ale na pewno te wrażliwe, potrafiące słuchać i mimo ponętnych ofert nowoczesności wciąż proszące: poczytaj mi, mamo! , odnajdą w nich to, co ważne, docenią ich wartość i zapamiętają na długo.


Miłośników książeczek Poczytaj mi, mamo, reaktywowanych w serii Z Biblioteki Wydawnictwa „Nasza Księgarnia” , raczej nie trzeba specjalnie zachęcać do sięgnięcia po kolejny tom wierszy i opowiadań. Można jednak rozbudzić ich czytelnicze apetyty, zdradzając, jakie perełki tym razem czekają na czytelników – i to zarówno tych najmniejszych, ze zdumieniem słuchających powstałych przed trzydziestu- i czterdziestu laty bajek, jak i tych znacznie starszych, ocierających podczas lektury sentymentalne łzy.


Na początek wielka wyprawa: poszukiwanie wieloryba! Niezwykła podróż z panem Maluśkiewiczem, który przemierza oceany w… łupince orzecha. Później czekają nas jeszcze odwiedziny w świecie owadów (razem ze zmniejszoną do rozmiarów biedronki Zosią), spotkanie na złocistej plaży z mokrym łakomczuchem oraz spacer ze ślimakiem, dobrze znającym swoje miejsce na świecie i odpornym na wszelkie mieszkaniowe pokusy.


Oczywiście te kilka intrygujących eskapad to jeszcze nie wszystko! W Księdze piątej poznamy bowiem niezwykłą babcię, która potrafi dowieść wyższości hulajnogi nad rowerem oraz czworo przyjaciół, odkrywających, jak trudno zbudować wspólny dom – bo przecież nawet najbliższych ludzi mogą różnić ich potrzeby, pasje, upodobania. W międzyczasie zobaczymy przemykającego przez kwitnący sad czarnego kota – konesera muzyki, gotowego dla niej zrezygnować nawet z kolacji (!). Zresztą zasłuchany w słowicze trele kocur to nie jedyny opisany przez Adama Bahdaja bohater, który dla sztuki poświęca to, co przyziemne i prozaiczne. Historia pszczółki Bze-Bze z Malowanego ula – samotnej, pogardzanej przez towarzyszki, a nawet ukaranej za próbę ozdobienia ula – nie tylko wzrusza, ale i na długo zapada w pamięci. Podobnie jak opowieści Małgorzaty Musierowicz: o siejącym postrach w zerówce Bijaczu, a jeszcze bardziej – o zarozumiałej Paulince, która straciła zainteresowanie swego pierwszego adoratora przez… kredki. No, może nie tylko kredki.


Warto sięgnąć po te bajki ocalone, przypomniane. Wiadomo: dobra literatura, podobnie jak dobre wino, po latach wciąż smakuje wybornie.
http://www.biblioteczkamalucha.pl/recenzje/2014/11-08-poczytaj-mi-mamo-ksiega-piata.php

Upadł system, kilkukrotnie zmieniła się moda, wszystko wokół wygląda zupełnie inaczej. I dzieci, dla których te bajki powstawały, już dawno nie są dziećmi. Zajmują się bardzo ważnymi sprawami w swoim bardzo dorosłym życiu. Pewnie mają już własne pociechy. Może nawet wnuki?


Po co więc wracać do „ich” opowiadań? Po co ponownie publikować te wszystkie stare wierszyki?...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chyba każdy przechodzi przez ten etap. Czas marzeń o niezapomnianych przygodach, wielkich sekretach, mrożących krew w żyłach tajemnicach! Zagadkach, które tylko my bylibyśmy w stanie rozwiązać, wprawiając innych w zdumienie i podziw.
Czas, kiedy zawód detektywa wydaje się najwspanialszy na świecie.
Nic dziwnego, że tak wiele przeznaczonych dla najmłodszych pozycji nawiązuje do tych dziecięcych pasji. Wystarczy wymienić lindgrenowskiego Blomkvista, kasdepkowego Pozytywkę czy – w przypadku starszych czytelników – stworzone przez Joannę Chmielewską Tereskę i Okrętkę. A takich postaci w literackim świecie żyje znacznie więcej! Do ich grona dołączyły właśnie dwie kolejne – bohaterki Tajemnic Zatoki Delfinów Magdy Podbylskiej.
Narratorka Tajemnic (której imienia czytelnicy nie poznają) spędza wakacje ze swoją kuzynką Jo oraz ciocią Ellie w tytułowej Zatoce Delfinów, w małym miasteczku nad brzegiem oceanu. Dziewczynki nie mają tam zbyt wielu sąsiadów, ale i tak się nie nudzą, bo niemal każdy mieszkaniec Zatoki przeżywa coś zagadkowego. Sprzedawca pocztówek próbuje dociec, kto podrzuca suche gałęzie pod drzwi jego sklepu. Pani Smith szuka swoich zaginionych warzyw, lodziarz – skrzyni z rurkami (niezbędnymi do sprzedaży lodów!), pan Charles – torby z zakupami, pani Hayley – New Yorka, a kucharz – czapki (bez której, jak wiadomo, nie może przecież ugotować obiadu). W międzyczasie mieszkańcy narzekają na tajemniczy remont, do przeprowadzania którego nikt nie chce się przyznać oraz dziwne zachowanie ptaków, zajmujących dach domu kapitana. A, i jeszcze to włamanie w sklepie z ceramiką…
Dziewczynki mają więc pełne ręce roboty. I wypróbowaną metodę rozwiązywania zagadek – opartą na notowaniu faktów i odbywaniu rozmów z wszystkimi podejrzanymi. Ich przygody może i znacząco nie różnią się między sobą, ale z pewnością w żaden sposób nie zagrażają psychice małych czytelników: wszystko tu jest „normalne”, bezpieczne i spokojne.
Brak elementów budzących strach czy negatywne emocje sprawia, że Tajemnice bez obaw można polecić uczniom pierwszych klas szkół podstawowych. Do lektury zachęcą ich także duża czcionka oraz liczne ilustracje. Poza tym nawet, jeśli będą czytali zalewie po kilka stron dziennie, raczej się tu nie pogubią, dzięki wyjątkowo prostej fabule, ograniczonej liczbie postaci oraz jednowątkowym rozdziałom. Szkoda tylko, że autorka z takim upodobaniem nadaje swym bohaterom obcojęzyczne imiona. Czyżby tym samym chciała dołączyć do grona twórców światowej literatury detektywistycznej dla najmłodszych? Jeśli tak, chyba nie tędy droga…
http://www.przepisnamilosc.pl/dobra-strefa/strefa-blogow/blogi/biblio-teczka-malucha/item/1307-zagadki-dla-detektywek

Chyba każdy przechodzi przez ten etap. Czas marzeń o niezapomnianych przygodach, wielkich sekretach, mrożących krew w żyłach tajemnicach! Zagadkach, które tylko my bylibyśmy w stanie rozwiązać, wprawiając innych w zdumienie i podziw.
Czas, kiedy zawód detektywa wydaje się najwspanialszy na świecie.
Nic dziwnego, że tak wiele przeznaczonych dla najmłodszych pozycji nawiązuje...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Bo na tym pieskim świecie to się bardzo liczy,
by iść na sześciu łapach i na jednej smyczy (Marek Majewski)

Mijając je na chodniku, na ogół nie poświęcamy im zbyt wiele uwagi. Jeśli już, oceniamy wygląd, umaszczenie, wielkość, czasami współczując właścicielom, że mimo deszczu, wiatru czy śniegu muszą towarzyszyć swemu czworonogowi podczas spaceru.
Chyba że sami pokochaliśmy kiedyś psa.
To zmienia perspektywę. Wtedy wiemy, jak wiele dobra skrywają te często niepozorne kształty.
O tym właśnie pisze Renata Piątkowska w swojej najnowszej książce: Najwierniejsi przyjaciele. Niezwykłe psie historie. Każde z zamieszczonych tu opowiadań (inspirowanych prawdziwą historią!) prezentuje sylwetkę psa, który dokonał czegoś niezwykłego, zdumiewając wszystkich wokół swoją odwagą, ufnością, oddaniem, bezinteresownością, a przede wszystkim – wiernością.
Warto poznać każdego ze sportretowanych (także graficznie) dziesięciorga bohaterów. Wielu z nich zapamiętamy pewnie na długo. Jak Barry’ego – ratownika górskiego, Czarusia, który uratował przed zamarznięciem małą Hanię oraz Imkę – zastępczą mamę dla… jeży. Trudno też wymazać z pamięci najwierniejszych z wiernych: Dunaja, który mimo głodu, pragnienia, słoty i zimna przez trzy dni warował u boku potrąconego przez samochód przyjaciela czy Hachiko, dziesięć lat (!) wypatrującego na dworcu swego pana.
Najwierniejsi przyjaciele to książka z wielu względów godna polecenia: starannie wydana, wzruszająca, napawająca optymizmem, o bogatej, wartościowej treści. W dodatku doskonale nadaje się dla najmłodszych adeptów czytelnictwa: duża czcionka, proste i krótkie zdania oraz stosunkowo liczne ilustracje ułatwią im samodzielną lekturę.
Bo książka przeznaczona jest oczywiście dla dzieci. Ale do lektury zachęcam też starszych czytelników. Pewnie podczas lektury i w ich oczach nie raz pojawią się łzy.
http://www.przepisnamilosc.pl/dobra-strefa/strefa-blogow/blogi/biblio-teczka-malucha/item/1310-najwierniejsi-przyjaciele

Bo na tym pieskim świecie to się bardzo liczy,
by iść na sześciu łapach i na jednej smyczy (Marek Majewski)

Mijając je na chodniku, na ogół nie poświęcamy im zbyt wiele uwagi. Jeśli już, oceniamy wygląd, umaszczenie, wielkość, czasami współczując właścicielom, że mimo deszczu, wiatru czy śniegu muszą towarzyszyć swemu czworonogowi podczas spaceru.
Chyba że sami...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od okładki. Jej krzykliwość i dramatyzm przyciągają wzrok.
Ale niekoniecznie zachęcają do lektury.
Trudno ten jaskrawy róż czy nienaturalne ułożenie ciała bohaterki skojarzyć z literaturą najwyższych lotów. Przynajmniej nie w jej tradycyjnym wymiarze.
W dodatku te opisy. Po co mielibyśmy wkraczać do rzeczywistości, która dla bohaterki Jonathana Lee okazała się piekłem w czystej postaci?
Powód jest jeden. Bo Joy to naprawdę dobra książka. Wciągająca, zdecydowana, konkretna proza, w dodatku błyskotliwa i zabawna. A do tego – rewelacyjnie skomponowana. I nawet jeśli kogoś odstraszają perwersyjne zachowania seksualne bohaterów albo nie zawsze brzmiące naturalnie dialogi, to właśnie kompozycja sprawia, że autorowi można wiele wybaczyć.
Na wielogłosową narrację składają się bowiem wydarzenia poprzedzające tajemniczy upadek młodej prawniczki oraz wypowiedzi pozostałych bohaterów – do pewnego stopnia stanowiące następstwo wypadku. Co ciekawe, monologi kolejnych postaci nie stanowią różnych opisów tego samego wydarzenia. Ich adresatem nie jest bowiem funkcjonariusz policji, ale terapeuta, którego zadanie zakłada raczej ofiarowanie emocjonalnego wsparcia niż poznanie wszystkich szczegółów tragicznego piątku. Dzięki temu poznajemy gadatliwego Dennisa (męża Joy), egocentrycznego seksoholika Petera (jej współpracownika), narzekającą Barbarę (sekretarkę) oraz radosnego Samira (pracownika siłowni). Każde z nich uzyskuje prawo głosu, nieskrępowanego dzielenia się swymi przeżyciami. W ten sposób Lee za pomocą krótkich, przeplatających się wypowiedzi, szkicuje wyraziste portrety bohaterów o różnych światopoglądach, kompleksach, antypatiach.
Czy taka proza zainteresuje tylko tych, którzy sami od podszewki znają korporacyjną rzeczywistość? Niekoniecznie. Przecież nie tylko w życiu Joy coś pęka.
A czasami – jak sugeruje okładka książki – takie drobne pęknięcia powodują wielki upadek.

Zacznijmy od okładki. Jej krzykliwość i dramatyzm przyciągają wzrok.
Ale niekoniecznie zachęcają do lektury.
Trudno ten jaskrawy róż czy nienaturalne ułożenie ciała bohaterki skojarzyć z literaturą najwyższych lotów. Przynajmniej nie w jej tradycyjnym wymiarze.
W dodatku te opisy. Po co mielibyśmy wkraczać do rzeczywistości, która dla bohaterki Jonathana Lee okazała się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To książka, która pochłania. Wciąga i angażuje. Otwierając ją, w jednej chwili przenosimy się do górskiej doliny, od pierwszych stron dźwigając ciężar poczucia winy i odrzucenia, jaki nosi dziesięcioletnia Cadi, opowiadająca tę pełną tajemnic historię. Historię ostatniego zjadacza grzechu złączoną z losem tych, którzy go nim uczynili oraz tych, którzy przynieśli mu wyzwolenie.
Zwyczaj wybierania zjadacza grzechu, którzy w zamian za poczęstunek przyjmowali na siebie moralne wykroczenia zmarłych osób – znany był w XIX wieku w Anglii, Szkocji i Walii, a wraz z imigrantami przedostał się do Ameryki. I właśnie górskie obszary Stanów Zjednoczonych wybrała Francine Rivers, by z charakterystyczną dla siebie wrażliwością i fantazją ukazać rozgrywającą się tam tragedię ludzkich dusz poprzez przedstawienie losów jednego z pożeraczy grzechu.
Wszystko tu jest ciekawe – temat, fabuła, narracja, bohaterowie. Trudno nie dać się wciągnąć do tego świata małej wioski, ukrytej pośród górskich szczytów, gdzie przewinień jest tak wiele, że zjadacz grzechu niemal dla każdego wydaje się ostatnią deską ratunku. Zresztą, czy będziemy się przed tą rzeczywistością bronili? Któż z nas nie lubi tajemnic – mrocznych zagadek z bliższej i dalszej przeszłości? Pieczołowicie strzeżonych sekretów, tak wpływających na wszystkie aspekty teraźniejszości. W dodatku kwestie poświęcenia jednostki w imię dobra zbiorowości, zbawienia oraz grzechów ludzką miarą niewybaczalnych dla wielu pozostają ważne i godne refleksji.
Wierni czytelnicy Francine Rivers nie będą zawiedzeni. Pisarka robi dokładnie to, co zawsze. Sięga do źródeł historycznych oraz zakamarków swej wyobraźni. Kreuje postacie, które ożywają, by na długo pozostać w czytelniczej pamięci. Tworzy fabułę, przypominającą krętą ścieżkę, gdzie każdy zakręt intryguje. Niekiedy sięga po patetyzm, budując wręcz teatralne sceny. Wykorzystuje wszystkie swe literackie zdolności w jednym celu: by głosić prawdę o Jezusie.
By ukazywać nieoczywistość wiary.

To książka, która pochłania. Wciąga i angażuje. Otwierając ją, w jednej chwili przenosimy się do górskiej doliny, od pierwszych stron dźwigając ciężar poczucia winy i odrzucenia, jaki nosi dziesięcioletnia Cadi, opowiadająca tę pełną tajemnic historię. Historię ostatniego zjadacza grzechu złączoną z losem tych, którzy go nim uczynili oraz tych, którzy przynieśli mu...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

To cud! Arcydzieło!
Takimi określeniami opisują tę książkę aktorzy grający w powstałym na jej podstawie filmie. Czy słowa te stanowią jedynie część marketingowej strategii?
W tym wypadku – nie. Powtórnie narodzony to powieść naprawdę niepospolita. Piękna, choć piękno to bywa trudne i smutne, a nie słodko – kiczowate. A przecież oscyluje wokół popularnych, oklepanych tematów: opowiada o miłości, wojnie, pragnieniu macierzyństwa, rodzicielstwie. I o życiu, toczącym się swym nierównym rytmem, nie szczędząc przy tym bólu, ściśle splatając teraźniejszość z przeszłością.
Na początku wszystko wydaje się jasne: Pietro to syn Gemmy i Diega – fotografa zmarłego w Sarajewie w czasie oblężenia miasta na początku lat 90. Ale podróż, jaką po szesnastu latach odbywają matka i syn, ukazuje niekompletność tych odsłoniętych na początku kart. Autorka ciągle – do ostatnich stron – ma w rękawie kilka asów. Używa ich z rozmysłem, pojedynczo; dzięki temu zdecydowanie wygrywa partię, bo ta historia ze z góry znanym zakończeniem zmienia się w zaskakującą, pełną niespodzianek opowieść. I właśnie dlatego stanowiąca ramy powieści wyprawa nie przypomina sentymentalnej wycieczki, lecz raczej podróż w głąb życia – przeoranego pługiem wojny, podobnie jak cała sarajewska rzeczywistość.
Ciekawa treść oraz odważne poruszanie tak trudnych kwestii jak bezpłodność czy ludobójstwo, to nie jedyne zalety tekstu Mazzantini. Do fenomenu Powtórnie narodzonego przyczynia się także poetycka wrażliwość autorki, zgrabnie wplecione porównania i metafory, nie tylko nie zaburzające rytmu tekstu, ale wręcz nadające mu nowe, głębsze wymiary. Trudno nie dostrzec też wyczulenia Mazzantini na szczegóły, gesty, zmiany wyrazu twarzy. I to chyba właśnie ta pokrojona rzeczywistość, skrawki prawdziwego życia, zszyte w literacki gobelin, nie pozostawiają obojętnym wobec książki.
Książki wciągającej i angażującej. Nie mieszczącej w sobie banału. Daleko w tyle pozostawiającej filmową adaptację.
Książki, którą warto przeżyć.

To cud! Arcydzieło!
Takimi określeniami opisują tę książkę aktorzy grający w powstałym na jej podstawie filmie. Czy słowa te stanowią jedynie część marketingowej strategii?
W tym wypadku – nie. Powtórnie narodzony to powieść naprawdę niepospolita. Piękna, choć piękno to bywa trudne i smutne, a nie słodko – kiczowate. A przecież oscyluje wokół popularnych, oklepanych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

…bezkresne niebo, na którym migotają miliony gwiazd (gwiazd, których jest więcej niż ziaren piasku na Ziemi!). Nieustannie wyglądający inaczej, choć w perspektywie naszego życia właściwie niezmienny Księżyc. Słońce tak wielkie, że mogłoby w swoim wnętrzu pomieścić ponad milion kul ziemskich. A do tego wciąż gdzieś tam krążące asteroidy, meteory, komety i – najbardziej przerażające – czarne dziury. Sporo tego, prawda? A wszystko nieco przytłaczające: swoim wiekiem, wielkością, siłą oddziaływania, a nawet ilością. Jak to ogarnąć, uporządkować, zrozumieć?

Zadanie nie należy do najłatwiejszych. Tym bardziej warto docenić zaproszenie i zarazem bilet w trójwymiarową podróż pośród gwiazd, jakie stanowi publikacja Wszechświat. Dzięki tej pozycji możemy nie tylko ogromnie poszerzyć swoją wiedzę, poznać nowe pojęcia, czy wyjść ponad uproszczone, stereotypowe myślenie o tym, co dalekie, nieosiągalne, a przecież stale obecne (czytając chociażby o rodzących się i umierających gwiazdach, fascynującym Księżycu, czy też najszybszych na świecie promieniach słonecznych). Lektura Wszechświata przynosi też jeszcze bardziej wartościowe owoce, bowiem choć zawiera przede wszystkim ścisłe, konkretne informacja ze świata nauki, skłania do filozoficznych, czy wręcz religijnych przemyśleń. Nowa perspektywa, jaka wyłania się podczas czytania krótkich (zaledwie dwustronicowych), aczkolwiek treściwych rozdziałów, pomaga dostrzec ambiwalentną pozycję człowieka – tak małego wobec niewyobrażalnego ogromu wszechświata, a zarazem tak niezwykłego i niepowtarzalnego w kosmosie pełnym „pustych”, pozbawionych życia planet.

Wszechświatto książka jak najbardziej godna polecenia: fascynuje, zdumiewa, uczy. Jej ogromną zaletą są – typowe także dla innych publikacji Wydawnictwa Debit – liczne wypustki, kółka do przekręcania, klapki. Bez wątpienia znacząco ułatwiają one pojmowanie opisanych tu (powiedzmy szczerze, raczej trudnym językiem) procesów i mechanizmów. Ponieważ zaś te „dodatki” naprawdę dobrze współgrają z tekstem, nie może być mowy – na szczęście! – o przeroście formy nad treścią. Szkoda tylko, że zawarte w książce informacje nie zostały poszerzone o historię poznawania wszechświata, ale być może tego typu wiadomości warto pozostawić czytelnikom na kolejne, bardziej profesjonalne i „dorosłe” lektury. Wszechświatma przede wszystkim pomóc w pokonaniu bariery grawitacyjnego zabiegania i braku czasu, umożliwiając tym samym wystartowanie w nieznającą ograniczeń podróż.
Publikacja Wszechświat realizuje to zadanie w stu procentach.
http://za-kochanie.pl/index.php/dobrastrefa/blogi/biblio-teczka-malucha/item/1079-wszechswiat

…bezkresne niebo, na którym migotają miliony gwiazd (gwiazd, których jest więcej niż ziaren piasku na Ziemi!). Nieustannie wyglądający inaczej, choć w perspektywie naszego życia właściwie niezmienny Księżyc. Słońce tak wielkie, że mogłoby w swoim wnętrzu pomieścić ponad milion kul ziemskich. A do tego wciąż gdzieś tam krążące asteroidy, meteory, komety i – najbardziej...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka okupująca amerykańskie listy bestsellerów, sprzedająca się lepiej niż saga o Harrym Potterze czy Kod Leonarda da Vinci, zaczyna się dość banalnie. Młoda, inteligentna i niezbyt pewna siebie studentka literatury angielskiej w zastępstwie koleżanki ma przeprowadzić wywiad z młodym potentatem finansowym. Nic o nim nie wiedząc, wyrusza na spotkanie niewiarygodnie bogatego biznesmena. Choć wydają się reprezentować dwa różne światy (nie tylko z uwagi na kwestie finansowe, lecz także pod względem sposobu życia i wyznawanych wartości), dość szybko ulegają wzajemnej fascynacji. Kolejne spotkania wiodą ich prostą ścieżką do pogłębienia znajomości. W ten sposób niewinna dotąd Anastasia wkracza do mrocznego i pełnego odcieni szarości świata Christiana Greya, a E. L. James czyni kilka kroków ponad to, co sztampowe i standardowe.

O czym jeszcze opowiada pierwszy tom najpopularniejszej za oceanem trylogii? Co wyróżnia go spośród setek innych tytułów? Raczej nie jest to kwestia wyrobienia literackiego, bowiem powieść Pięćdziesiąt twarzy Greya należy do nurtu literatury popularnej, kierowanej do masowego odbiorcy. Lekki, prosty styl i dominujący tu czas teraźniejszy sprawiają, że książkę czyta się szybko – mimo, iż nie należy ona do najkrótszych (polskie wydanie liczy ponad 600 stron). Trudno przypuszczać, by czytelników szczególnie pociągała też fabuła, bo ogranicza się ona właściwie do jednego wątku: skomplikowanej relacji pomiędzy głównymi bohaterami. Wszelkie inne tematy (przyjaźń, poszukiwanie pracy, sytuacja rodzinna) zostały ograniczone do tego stopnia, że pod koniec książki większość postaci pobocznych właściwie znika, a wszystko, co mamy okazję śledzić, rozgrywa się pomiędzy tytułowym Greyem i samą narratorką.

Można zatem przypuszczać, że klucz do sukcesu powieści był jeden: erotyka. To ona zdaje się tu bowiem odgrywać główną rolę. Opisy seksualnego „szkolenia”, któremu Christian poddaje Anę, bywają tak drobiazgowe i pełne detali, że niekiedy przypominają wręcz tekst instruktażowy (stąd pewnie nota wydawcy na okładce, że książce tej mężczyźni wiele zawdzięczają). Jednak kontrowersyjne upodobania głównego bohatera, jego pociąg do przemocy i zadawania bólu sprawiają, że trylogia E L James prócz milionowego grona czytelników ma również sporą rzeszę przeciwników, którzy uznają tekst za obsceniczny czy pornograficzny. Chociaż pisarka stara się poruszyć w swej powieści również romantyczne struny, pokazując, że ciągły fizyczny kontakt może stanowić drogę do zakochania, w wielu punktach trudno wspomnianym krytykom odmówić racji. Być może jednak niebywała popularność Pięćdziesięciu twarzy Greya wskazuje na to, że właśnie taki rodzaj pisarstwa – w którym jakiekolwiek tabu czy poszanowanie intymności właściwie nie istnieją, a pożądanie i seks zastąpiły nieśmiałe spojrzenia, niedopowiedzenia, niekiedy nawet - rozmowy – wejdzie do kanonu literatury jako nowa formuła romansu. Romansu doby XXI wieku.

Książka okupująca amerykańskie listy bestsellerów, sprzedająca się lepiej niż saga o Harrym Potterze czy Kod Leonarda da Vinci, zaczyna się dość banalnie. Młoda, inteligentna i niezbyt pewna siebie studentka literatury angielskiej w zastępstwie koleżanki ma przeprowadzić wywiad z młodym potentatem finansowym. Nic o nim nie wiedząc, wyrusza na spotkanie niewiarygodnie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Okładka książki Ciało człowieka. Trójwymiarowa podróż po ludzkim organiźmie Sue Harris, Emily Hawkins
Ocena 7,0
Ciało człowiek... Sue Harris, Emily H...

Na półkach:

Czy książka Ciało człowieka może nas w jakiś sposób zaskoczyć? Czy zaproponuje swym czytelnikom coś, czego się nie spodziewają? Czy ludzkie ciało – z którym mamy przecież do czynienia każdego dnia – skrywa przed nami jakieś tajemnice? Warto to sprawdzić!

Nasz bilet wstępu (albo raczej brama wyjazdowa) to okładka. Nietypowa: patrząc na dużą, uśmiechniętą czaszkę z pustymi oczodołami łatwo poczuć się dość nieswojo. Nasuwają się wątpliwości: czy to aby na pewno książka przeznaczona dla dzieci? Odpowiedź jest raczej jednoznaczna: tak, choć prawdę mówiąc także i dorośli mogliby z niej sporo skorzystać. Warto jednak pamiętać, że Ciało człowieka zainteresuje przede wszystkim tych czytelników, którzy przynajmniej od kilku już lat tkwią w trybach edukacyjnej maszyny. Zwłaszcza dla nich informacje zaprezentowane na trójwymiarowych obrazkach, licznych wypustkach, przekręcanych kółkach i klapkach stanowić będą ciekawą i przyjemną odmianę od podręcznikowej codzienności. I co to? Nagle okazuje się, że działanie układów krwionośnego czy pokarmowego to nie kolejna nudna tabelka do wykucia, ale niezwykle sprawnie (a przy tym zrozumiale!) funkcjonujące mechanizmy! A przy okazji ich zgłębiania można poznać odpowiedzi na dziesiątki intrygujących pytań: co dzieje się w płucach? Po co rosną nam paznokcie? Czemu musimy spać? Skąd się biorą sny? Co kryje się pod skórą? Czy liczba kości może się zmieniać? Jak działa oko?

Tym, co przyciąga uwagę podczas pierwszego zetknięcia z Ciałem człowieka jest oryginalna i atrakcyjna (zwłaszcza dla młodych czytelników) forma książki. Na szczęście nie stanowi ona jedynej wartości publikacji – zawarta w niej treść również prezentuje wysoki poziom. Dzięki temu podróż po ludzkim ciele może okazać się nie tylko przyjemną, ale też wielce pożyteczną i wartościową przygodą.
http://za-kochanie.pl/index.php/dobrastrefa/blogi/biblio-teczka-malucha/item/1075-cialo-czlowieka

Czy książka Ciało człowieka może nas w jakiś sposób zaskoczyć? Czy zaproponuje swym czytelnikom coś, czego się nie spodziewają? Czy ludzkie ciało – z którym mamy przecież do czynienia każdego dnia – skrywa przed nami jakieś tajemnice? Warto to sprawdzić!



Nasz bilet wstępu (albo raczej brama wyjazdowa) to okładka. Nietypowa: patrząc na dużą, uśmiechniętą czaszkę z pustymi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://za-kochanie.pl/biblio-teczka-malucha/item/343-czas-postrzega-si%C4%99-sercem

http://za-kochanie.pl/biblio-teczka-malucha/item/343-czas-postrzega-si%C4%99-sercem

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://za-kochanie.pl/biblio-teczka-malucha/item/670-fonsito-i-ksi%C4%99%C5%BCyc

http://za-kochanie.pl/biblio-teczka-malucha/item/670-fonsito-i-ksi%C4%99%C5%BCyc

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

http://za-kochanie.pl/dobra-strefa/strefa-ksiki/item/692-bia%C5%82a-jak-mleko-czerwona-jak-krew

http://za-kochanie.pl/dobra-strefa/strefa-ksiki/item/692-bia%C5%82a-jak-mleko-czerwona-jak-krew

Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to