Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Po dwóch latach przerwy i dziesięciu książkach Pan Chmielarz osłonił przede mną całkiem inne oblicze. Niewiarygodne, jak z pisarza kryminałów przeistoczył się w twórcę fantasy, horroru i westernu w jednym. Gdzieś tam w którymś miejscu wspomina o dawnych autostradach, więc to może być także jakaś wizja postapokaliptyczna, ale z powrotem chyba do czasów średniowiecza, kiedy walczy się kuszą, włócznią i mieczem, w zbroi i konno.

Wpłynąć w tę pogmatwaną mieszankę epok, gatunków literackich (i narodowości bohaterów) było jednak bardzo trudno. Upominałam się cały czas o wklejkę z mapą wyrysowanych królestw i miast. Byłoby łatwiej poruszać się w tej krainie rycerzy, poszukiwaczy żywmetalu, potworów-chudzielców i żlebodźwiedzi. Więc najpierw trzeba zrobić rozeznanie w Korporacji, Federacji, Nowej Holandii i Bramie Północy, ale potem już czytanie idzie całkiem z górki.

Autor poruszył wyobraźnię, chociaż typowo nowatorskich elementów znawcy tego typu literatury znajdą pewnie niewiele.

Bohaterowie są za to wyraziści, choć niejednoznaczni, bo noszą w sobie bohaterstwo i okrucieństwo, podłość i szlachetność - tu wielki plus, zwłaszcza dla kreacji doktora.

Akcja wartka, pełna zwrotów, odkrywających zaskakujące tajemnice i nowe oblicza uczestników nie pozwala się zanudzić, tak, że w pewnym momencie kibicowałam tym, którzy walczą z tytułową królową (wredną ciałem i duchem) uciekając się do wszelkich sztuczek, chociaż ich postępowanie niekoniecznie jest w pełni moralnie dobre.

Odwieczna walka dobra ze złem, walka o ojczyznę, o miejsce do życia - to wartości, które w tym podłym, brutalnym i zdradzieckim świecie wysuwają się na pierwsze miejsce – i to także duży plus.

Jest mrocznie, gęsto, brutalnie, strasznie, niesmacznie i wulgarnie. Znakomity klimat groźnego świata, w którym głód przerzedza szeregi ludzi, a żywmetal, niczym niegdyś złoto, rozpala umysły jednych prowadząc do bogactwa, a innych pchając w przepaść.

Ostra mieszanka zadowoli wielbicieli horrorów i fantastyki, a że w finale pisze się o kolejnych rozgrywkach wojennych kto wie, czy autor nie tworzy kontynuacji. Nawet bym się skusiła. Bo ten galimatias był dla mnie, wbrew wszystkiemu, całkiem zjadliwy, chociaż nie bez uwag. Mniej wulgaryzmów, mniej nachalnych kobiet w małomiasteczkowym barze plus załączona mapa – i ja kupuję tom drugi z ochotą.

Po dwóch latach przerwy i dziesięciu książkach Pan Chmielarz osłonił przede mną całkiem inne oblicze. Niewiarygodne, jak z pisarza kryminałów przeistoczył się w twórcę fantasy, horroru i westernu w jednym. Gdzieś tam w którymś miejscu wspomina o dawnych autostradach, więc to może być także jakaś wizja postapokaliptyczna, ale z powrotem chyba do czasów średniowiecza, kiedy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Na szczęście zasługuje każdy. Niektórym przychodzi ono łatwo i bez wysiłku, bo pewnie urodzili się pod dobrą gwiazdą. A może skorzystali ze sprzyjających okoliczności, albo dokonali dobrych wyborów: szkoły, partnera, stylu życia. Inni ciągle borykają się z ciężkim losem i mają pod górkę, mimo starań i dobrych chęci. Upragnione spełnienie osiągają późno albo tylko na chwilę. Los bywa niesprawiedliwy i przewrotny – nic nowego.

A jak jest z tym szczęściem u bohaterek Anny Karpińskiej w książce z ubiegłego roku? Raz lepiej, raz gorzej. Słodko-gorzko. Ale nie ustają w podążaniu za nim przez ponad czterysta stron. Bo naturalnie jest to kolejna pozycja, od której ciężko się oderwać, chociaż tu i ówdzie pojawiają się przejaskrawienia i przesłodzenia. A w moim wieku takie rzeczy da się wychwycić zbyt łatwo.

Niemniej autorka pełnymi garściami bierze na tapetę to, czym żyją współczesne polskie (i nie tylko) rodziny. Strata rodzica, porzucenie niechcianego dziecka, samotne macierzyństwo, zdrady, romanse...Duży plus za podjęcie tematu wychowywania dziecka z zespołem Downa i jego postrzeganie w społeczeństwie.

Portrety obu bohaterek - Romy i Marceliny - które naprzemiennie uraczają nas opowieściami ze swego życia, nie mają w sobie nic, co byłoby nierealne i niemożliwe. Popełniają błędy, pakują się w krótkotrwałe, niepotrzebne związki w młodości, ale potem dzielnie walczą z chorobami dzieci i spełniają w macierzyństwie albo biznesie. Są adorowane, kochane, ale także odrzucane. W Marcelinie i Romie czytelniczki odnajdą całe możliwe spektrum kobiecych zachowań, pragnień, marzeń i upokorzeń. Znajdą też siłę i energię oraz determinację w dążeniu do równowagi i tytułowego szczęścia.

Mężczyźni za to których spotykają, to albo dokumentni dranie, albo nader wyrozumiali i wybaczający, zakochani niczym nastolatkowie, chłopcy. Powiedzmy, że w takie jednostronne i spłaszczone zero- jedynkowe, lub jak kto woli, czarno-białe kreacje mężczyzn uwierzę, ale z trudem.

Mimo kilku tragedii, mnóstwa perypetii i wielu wylanych łez, które nie ominą czytelnika, Pani Anna wkłada, jak zawsze, w tę opowieść wiele optymizmu. Pokazuje wiarę w dobro człowieka, siłę rodziny i potrzebę mówienia prawdy w relacjach z najbliższymi. I to jest, moim zdaniem, klucz do popularności jej powieści, które chce się po prostu czytać. Czasem dla relaksu, a czasem ku pokrzepieniu ducha.

Na szczęście zasługuje każdy. Niektórym przychodzi ono łatwo i bez wysiłku, bo pewnie urodzili się pod dobrą gwiazdą. A może skorzystali ze sprzyjających okoliczności, albo dokonali dobrych wyborów: szkoły, partnera, stylu życia. Inni ciągle borykają się z ciężkim losem i mają pod górkę, mimo starań i dobrych chęci. Upragnione spełnienie osiągają późno albo tylko na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Tytuł tego zbioru czterech opowiadań jest wielce mylący i może powodować błędne skojarzenia i konotacje z kryminalną treścią. A to literatura piękna przez duże P. Nafaszerowana filozofią, metafizyką, psychologią i sporą dawką emocji.

“Trucicielka” jest pierwszym opowiadaniem w zbiorze i w wydaniu polskim to jemu przypisano tytuł główny (w oryginale francuskim zbiór opisano tytułem trzeciego opowiadania “Koncert Pamięci anioła”). Najlepiej byłoby, jak pisze autor w posłowiu, zwanym tu dziennikiem autora, nazwać tę książkę “Rozdźwięki miłosne”.

Bo we wszystkich tych niewielkich rozmiarami formach Schmitt, już po raz jedenasty, dał mi się poznać jako genialny, choć oszczędny kreator słowa i dociekliwy filozof. Wykorzystując minimum słów zawarł ogromny ładunek myślowy dotyczący meandrów ludzkiej miłości. W każdym jej odcieniu i formie. Miłość małżeńska, miłość rodzicielska, miłość do Boga, a wreszcie miłość własna. Miłość nie zawsze spełniona i szczęśliwa. Albo tylko na początku, bo w miarę upływu lat więcej w niej rutyny, pułapek, zdrad aż do nienawiści włącznie. Na każdym etapie wymagająca jednak maksymalnego poświęcenia.

To także opowieści o tajemnicach nigdy nie wyjawionych, przebaczeniu, obsesji zemsty, władzy i sławy.

Schmitta interesuje zwłaszcza moment przemiany człowieka, który pod wpływem różnych okoliczności, albo napotkanych osób dokonuje w sobie radykalnym zmian w postrzeganiu świata i ludzi. Z tłamszącej w sobie wieloletnie tajemnice o dokonanych zbrodniach staruszki w gotową do pokuty i kary pokorną, pobożną kobietę (“Trucicielka”). Z egoisty i karierowicza w altruistę, a z poczciwca w potwora i kanalię (“Koncert Pamięci anioła”). Z surowego, oziębłego ojca w kochającą i oddaną głowę rodziny (“Powrót”). Albo na odwrót - z kochającego męża i ojca w cynicznego polityka, który dla kariery nie waha się poświęcić dobra własnej rodziny dla podwyższenia wyników wyborczych (“Elizejska miłość”). Ta przemiana w każdym opowiadaniu jest tematem głównym, choć niekoniecznie każda okaże się długotrwała.

Oprócz tego elementem przewijającym się w każdej opowieści jest postać świętej Rity, choć pokazana w zupełnie różnych kontekstach.

Opowiedziane przez Schmitta historie to przykład wielkiej erudycji, inteligencji i wrażliwości oraz znawstwa psychiki ludzkiej. Takiej przenikliwości w opowiadaniu o fundamentalnych prawdach skomplikowanej ludzkiej egzystencji nie da rady przypisać wielu autorom, a tylko tym najwybitniejszym. Bo we wszystkich opowiadaniach każdy czytelnik odnajdzie pytania, które wprawią go w niemałą konsternację i zakłopotanie. A to chyba najlepszy dowód na wielkość tej literatury.

Pisarstwo Schmitta zawsze jest dla mnie wyjątkowe. Czyta się je szybko, a długo przeżywa i rozpamiętuje. Jestem fanką pisarza od pierwszego spotkania pięć lat temu i pozostanę do końca.

Tytuł tego zbioru czterech opowiadań jest wielce mylący i może powodować błędne skojarzenia i konotacje z kryminalną treścią. A to literatura piękna przez duże P. Nafaszerowana filozofią, metafizyką, psychologią i sporą dawką emocji.

“Trucicielka” jest pierwszym opowiadaniem w zbiorze i w wydaniu polskim to jemu przypisano tytuł główny (w oryginale francuskim zbiór opisano...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“...w tkance miasteczka Pirbright jątrzyło się wiele ran, które nie chcąc się zagoić, obrastały naroślami plotek i niedopowiedzeń. Pośród nich była jednak prawda, która doprowadziła do zbrodni”.

Z Anną Rozenberg zetknęłam się po raz pierwszy w ubiegłym roku i było to bardzo satysfakcjonujące spotkanie. Potem zostałam zalana innymi książkami i to nazwisko gdzieś przepadło, aż do ostatniej bytności w bibliotece. Szkoda tylko, że nie sprawdziłam, że to już trzeci tom z inspektorem Davidem Redfernem. Fabuła powraca wielokrotnie do jego poprzednich spraw, także prywatnych śledztw i dlatego muszę sięgnąć po wcześniejsze tomy serii, a czytelnikom polecam czytać w kolejności.

“Wszyscy umarli” to sprawnie i inteligentnie napisany kryminał, nad którym co rusz unosi się duch Agathy Christie, czego autorka ma świadomość przywołując kilka razy niezapomnianego detektywa Poirota. Dla mnie Redfern, pomijając wygląd zewnętrzny (bo tu o wiele młodszy jamajski Szkot nijak się ma do dystyngowanego Belga), przypomina Poirota, chociażby przez fakt, że mając do pomocy cały zespół policji sam układa kryminalne puzzle i na koniec, posługując się niezwykłą intuicją i dedukcją, precyzyjnie odtwarza całą, bądź co bądź, mocno zagmatwaną, misterną i perfidną, intrygę kryminalną.

Dodatkowo wiele z wydarzeń rozgrywa się w starych, rodowych siedzibach arystokracji angielskiej, a mury i salony tychże kryją niejedną tajemnicę, niejedną zdradę i niejedno nieślubne dziecko...To znowu jeden z elementów w powieściach Agathy.

Ale oprócz tego inspektor buszuje po pubach, rozwalających się starych domach, z podwórkami wypełnionymi złomem i czym kto chce, a mierzy się ze zmową milczenia, która na prowincji nie jest czymś wyjątkowym. Mamy tu środowisko małomiasteczkowe, w którym wszyscy się znają, mało lubią, a jedynie tolerują i gdzie zawiść, zazdrość i zakłamanie mają się całkiem nieźle. Te wszystkie elementy przywodziły mi ciągle na myśl serię angielskich kryminałów “Morderstwa w Midsomer”, którą parę lat temu oglądałam pasjami.

Przedstawione przez autorkę morderstwa w Pirbright, nieopodal miasta Woking przypadły mi do gustu, bo znalazłam tu wszystko, co cenię w kryminałach. Tajemnice sięgające wielu lat wstecz, zderzenie historii ze współczesnością, świetną kreację głównego śledczego i... mnóstwo typowej angielskiej pogody, a ta, jak wiemy, jedynie potęguje mroczny i gęsty klimat. I w dodatku wykonanie, podobnie, jak poprzednio, znakomite - świetna konstrukcja i doskonałe pióro.

Jedna tylko rzecz mnie zastanowiła. Sprawdzanie stanu konta zamordowanego niemal na samym końcu śledztwa. Przecież to prawda stara jak świat, że gdy długo nie wiadomo, o co chodzi, w grę wchodzą pieniądze. Ale może już zbyt sporo naczytałam się tej literatury i próbuję się wymądrzać.

Polecam wielbicielom Agathy i nie tylko, bo to rzecz w prawdziwie starym, angielskim stylu.

“...w tkance miasteczka Pirbright jątrzyło się wiele ran, które nie chcąc się zagoić, obrastały naroślami plotek i niedopowiedzeń. Pośród nich była jednak prawda, która doprowadziła do zbrodni”.

Z Anną Rozenberg zetknęłam się po raz pierwszy w ubiegłym roku i było to bardzo satysfakcjonujące spotkanie. Potem zostałam zalana innymi książkami i to nazwisko gdzieś...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

“Mocną więź” Magdaleny Majcher czytaną w ubiegłym roku pamiętam do dziś z detalami. “Małe śmierci” zapiszą się w mej pamięci jeszcze dłużej. Co powoduje, że treść wielu kryminałów i thrillerów, które czytam pasjami, po jakimś czasie umyka, a historie opowiedziane przez autorkę należą do tych niezapomnianych?

Autorka starannie dobiera tematy. W każdej fabule mamy do czynienia z prawdziwymi, autentycznymi zbrodniami z naszego rodzimego podwórka. Takimi, które wstrząsały opinią publiczną i bulwersowały, angażowały maksymalnie media i nie schodziły z pierwszych stron gazet. Ale krótkie, oficjalne artykuły, bądź szybko przesuwające się po ekranie obrazki, choćby najbardziej wstrząsające, za chwilę zostają zastąpione nowymi i nie ma w nich czasu na refleksję ani zadumę. Nikną w natłoku innych, nie pozostawiając po sobie śladu, że były czymś wyjątkowym, bezprecedensowym, niepowtarzalnym.

Pani Majcher z tej sieczki wiadomości tworzy literackie cudeńka, które każdego czytelnika muszą poruszyć i zmusić do stawiania pytań o problem winy i kary. Dysponując jedynie suchymi faktami opisującymi samo śledztwo i przebieg procesu sądowego, autorka tworzy rozbudowane, fabularne opowieści wnikając głęboko w uczucia wszystkich uczestników wydarzeń. Nikt, kto odegrał w opisywanej sprawie choćby niewielką rolę, nie zostaje ograniczony tylko do danych osobowych. Autorka buduje szeroki rys charakterologiczny i osobowościowy, pokazując intencje, odczucia i motywy działań. Dostajemy więc opowieść o silnym ładunku emocjonalnym, która wnika w czytającego do głębi, wstrząsa i nie pozwala o sobie zapomnieć.

W całej gamie negatywnych emocji nie ma patosu, górnolotnych słów, a wszystko opisane jest językiem prostym i nieskomplikowanym, a przez to tym bardziej porażającym.

Ocenę wydarzeń autorka zawsze zostawia czytelnikowi. A ten, podobnie jak ja, musi odpowiedzieć sobie na wiele pytań. O kondycję polskich rodzin, w którym czyjeś problemy pozostają poza zainteresowaniem i nie warto ich ujawniać, bo przecież “co ludzie powiedzą”. O zmowę milczenia środowiska, w którym przemoc w rodzinie jest znana, ale to nie “nasz problem” i najlepiej nic nie zauważać. O kondycję państwa chętnie ferującego wyroki, ale stojącego z daleka od cichych, zahukanych, maltretowanych, notorycznie gwałconych kobiet, którym ani pomoc społeczna, ani jakakolwiek instytucja nie poda ręki i nie uwolni od tyrana-męża i despotycznej teściowej. O kwestie światopoglądowe i religijne, w których kobieta - żona i matka - ma ściśle wyznaczone role i które tak ochoczo powtarzane są nadal przez kościelnych hierarchów bez oglądania się na winy mężów. Z nimi wiążą się także zasady wychowania dziewcząt na dobre, pokorne i posłuszne w każdej sytuacji oddane żony. Bo pierwsze, drugie i kolejne dziecko niechciane nie jest problemem gwałcącego męża, ale kobiety i to tylko ona poniesie karę.

Czy po ćwierćwieczu od opisywanych wydarzeń państwo na pewno lepiej wypełnia swoją rolę? Czy nastąpiła w tej materii jakaś rewolucja mentalna ? Czy nie znając prawdziwej wersji wydarzeń nadal łatwo nie ferujemy wyroków i nie oceniamy? Czy brak empatii nie pozostawia nas obojętnymi na nieludzkie cierpienie człowieka?

“Małe zbrodnie” to nie tylko studium rodzinnej tragedii, nieszczęśliwego małżeństwa i szokującej zbrodni dzieciobójstwa, to ponadczasowa opowieść o złu tkwiącym w człowieku.
“Kat nie rodzi się katem. Kata czynią z człowieka inni ludzie, choć przecież to zło też nie zaczęło się od nich, oni również dostali je w spadku. Zło jest cierpliwe. Może czekać nawet kilkadziesiąt lat, żeby zebrać plony. Przechodzi z pokolenia na pokolenie, wypatrując najsłabszego ogniwa, które mu się podda, i wówczas zaciera z satysfakcją ręce.” (s. 231)

Polecam każdemu! Warto!

“Mocną więź” Magdaleny Majcher czytaną w ubiegłym roku pamiętam do dziś z detalami. “Małe śmierci” zapiszą się w mej pamięci jeszcze dłużej. Co powoduje, że treść wielu kryminałów i thrillerów, które czytam pasjami, po jakimś czasie umyka, a historie opowiedziane przez autorkę należą do tych niezapomnianych?

Autorka starannie dobiera tematy. W każdej fabule mamy do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Jeśli “Goliat” ma być ostatnim tomem serii o przedwojennym Kłodzku, to jest to koniec brawurowy i spektakularny.

Kłodzko latem 1923 roku jawi się w nim jako prawdziwa stolica zbrodni i przestępczego świata. Jest nie tylko siedliskiem miejscowych rzezimieszków, sutenerów i kieszonkowców, ale przyciąga element napływowy w postaci mafii prosto ze stolicy Republiki Weimarskiej. Miejscowi to przy nich płotki i łachudry. Bogaci mafiosi z Berlina, sprawnie zorganizowani, lokują w Kłodzku swoje wtyki w policji i w świecie biznesu. Zdają się być nietykalni i nie do ruszenia. Ale i nawet oni muszą ulec w starciu z wachmistrzem Franzem Koschellą i kapitanem Wilhelmem Kleinem, który tym razem nieco schodzi na drugi plan. Jeśli liczyli na brak inteligencji prowincjonalnej policji musieli mocno zweryfikować te poglądy, a interesy niestety zwinąć.

Pan Duszyński nie skąpi widowiskowych, ale przy tym drastycznych scen pogoni za bandytami a to w podziemiach twierdzy kłodzkiej, a to po dachach kłodzkich kamienic. Glatz staje się miejscem strzelanin i regularnych bijatyk przypominając jako żywo stare westerny. Tym bardziej, że autor często i chętnie wprasza czytelnika w nielegalne przybytki rozpusty i wielbicieli heroiny.

Równocześnie na terenie miasta dochodzi do makabrycznych mordów, których zapowiedź śledczy odnaleźli w cyklu obrazów inspirowanych wizjami kłodzkiego, nieżyjącego już, księdza- samobójcy. To tylko zagęszcza i tak mroczną, niepokojącą i bardzo duszną, nie tylko z powodu lipcowego żaru, atmosferę.

Genialny klimat retro, który odczuwamy wszystkimi zmysłami na każdej stronie, precyzyjnie podane tło obyczajowe, pomysłowa intryga kryminalna (a zwłaszcza narzędzie zbrodni, które niejednego czytelnika zaskoczy, albo nawet wprawi w osłupienie, ale zdradzać nie będę), doskonale skrojeni bohaterowie, szczypta magii i mistycyzmu oraz świetny, plastyczny język to przepis autora na znakomitą książkę. Z tych, jakie zwykliśmy nazywać nieodkładalnymi. Nie można się oderwać. Polecam!

Jeśli “Goliat” ma być ostatnim tomem serii o przedwojennym Kłodzku, to jest to koniec brawurowy i spektakularny.

Kłodzko latem 1923 roku jawi się w nim jako prawdziwa stolica zbrodni i przestępczego świata. Jest nie tylko siedliskiem miejscowych rzezimieszków, sutenerów i kieszonkowców, ale przyciąga element napływowy w postaci mafii prosto ze stolicy Republiki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

To moje dziewiąte spotkanie z twórczością Hanny Greń, chociaż jak sama pisze w posłowiu “Pięć i pół śmierci” jest dwudziestą pierwszą książką w jej dziesięcioletnim dorobku. Po pierwszej lekturze, prawie trzy lata temu, za każdym razem biorę autorkę do ręki z przyjemnością i wiem, że dostanę solidny kryminał osadzony we współczesnych obyczajowych realiach.

Tym razem Pani Greń serwuje czytelnikom mocno rozbudowaną intrygę, która jest faktycznie całym łańcuchem, niestety nikomu niepotrzebnych, śmierci. Tych morderstw zaplanowanych z zimną krwią jest trzy, jedno nieplanowe i nagłe, a usiłowań zabójstw również trzy, co śledczy skrupulatnie sobie zliczyli jako półtora zabójstwa. Więc statystyka się zgadza, idealnie, jak w tytule. Pięć i pół śmierci. A gdybyśmy mieli szukać motywów, nie znajdziemy nic absolutnie odkrywczego. Stare jak świat dwie fundamentalne prawdy, że do mordów dochodzi albo z powodu odrzuconej miłości, albo pieniędzy. Zazdrość, namiętność, zaborczość, chciwość potrafią zrobić z człowieka istnego demona, albo jak kto woli maszynę do zabijania.

Mocno pogmatwana opowieść, którą trzeba uważnie czytać, by nie pomylić występującego tu rodzeństwa biologicznego, przyrodniego, albo par kochanków. Pani Hanna zaserwowała czytelnikom niezły galimatias damsko-męski i powikłane drzewa genealogiczne dwóch rodzin. Wyliczyłam całkiem sporo, czyli więcej niż dotychczas, wulgaryzmów i wcale pikantną scenę. Więc, chociaż nie czytałam całego dorobku autorki, ta pozycja wydaje mi się być o wiele odważniejsza obyczajowo.

Fabuła osadzona w Bielsku-Białej, Szczyrku i Kozach tknie autentycznością, styl jak zwykle ciekawy i niewymagający, świetne realistyczne dialogi, wartka akcja, kilka błędnych tropów, wiele wątków znakomicie dopracowanych i pomysłowo, ale bardzo precyzyjnie powiązanych, trudne śledztwa i utrzymujące się cały czas napięcie podtrzymujące ciekawość. Przeoczyłam mordercę, ale przy tej autorce nie da się inaczej.

Jednym słowem Greń w doskonałym wydaniu i z nieco ostrzejszym pazurem. Pełna satysfakcja i przyjemność czytania. Polecam!

To moje dziewiąte spotkanie z twórczością Hanny Greń, chociaż jak sama pisze w posłowiu “Pięć i pół śmierci” jest dwudziestą pierwszą książką w jej dziesięcioletnim dorobku. Po pierwszej lekturze, prawie trzy lata temu, za każdym razem biorę autorkę do ręki z przyjemnością i wiem, że dostanę solidny kryminał osadzony we współczesnych obyczajowych realiach.

Tym razem Pani...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Dla mnie totalna nowość. O ile kryminały skandynawskie czytałam i czytam pasjami, to w kryminalnym światku Islandii nigdy nie byłam. Z wielkim zainteresowaniem podążałam za bohaterami po ulicach Reykjaviku i Akranes nie tylko na kolejnych stronach, ale i na mapach google 😊

Autorka ma interesujące pióro i umie zawładnąć czytelnikiem. Przynajmniej mną. Bo chociaż niejeden czytelnik mógłby uznać tę opowieść za mało zajmującą i zwyczajnie nudną, bez wielkiego bum w postaci jakichś krwistych morderstw, ja odebrałam ją jako fascynujące studium uwikłania kobiety z coraz to większym natężeniem napięcia.

To uwikłanie widać nie tylko w procederze, w jakim zmuszona jest uczestniczyć, ale także w płaszczyźnie rodzinnej i uczuciowej. “To nie była pułapka, jak określała swoje uwikłanie. To była sieć. Sieć, która się zaciska, im bardziej ona się miota, im bardziej chce się uwolnić”.

Emocji w tej książce nie brakuje. Czyta się nieźle i szybko. Szeroko rozbudowana jest warstwa obyczajowa i nieznacznie góruje ona nad kryminalną. Zależności i powiązania pomiędzy kilkorgiem osób mają naturę nie tylko rodzinną i służbową, a na jaw wychodzą szokujące tajemnice.

Sonja - główna bohaterka – to typ kobiety nie bez wad, ale gotowej na wszelkie niebezpieczeństwa dla swojego syna, od którego ją skutecznie i niemal całkowicie odizolowano. Nigdy nie podejrzewałaby, że uda się jej trwać w przestępczym świecie, znosić pogróżki, przemoc i upokorzenie, ale plan, który obmyśliła mający na celu odzyskanie dziecka skutecznie ją determinuje do działania. Czy da radę wydostać się z pułapki, w którą wpadła, polecam poczytać.

Fabuła prowadzona z perspektywy trzech osób pozwala wniknąć w tę historię z różnych punktów widzenia, wtargnąć w ich uczucia, rozterki, pragnienia i motywy podejmowanych decyzji.

Wprawdzie nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione do końca, ale nabrałam przekonania, że w kolejnych tomach znajdę kontynuację. Sprawdziłam i faktycznie tak jest.

Z przyjemnością zatem sięgnę do kolejnych tomów i postaram się zrobić to w miarę szybko.

Dla mnie totalna nowość. O ile kryminały skandynawskie czytałam i czytam pasjami, to w kryminalnym światku Islandii nigdy nie byłam. Z wielkim zainteresowaniem podążałam za bohaterami po ulicach Reykjaviku i Akranes nie tylko na kolejnych stronach, ale i na mapach google 😊

Autorka ma interesujące pióro i umie zawładnąć czytelnikiem. Przynajmniej mną. Bo chociaż niejeden...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Z początku byłam przekonana, że wchodzę w typowy kryminał, w którym cała fabuła poświęcona będzie poszukiwaniu seryjnego porywcza i zabójcy kobiet. Jakże się pomyliłam, gdy szybko został ujęty, a na pierwszy plan książki wysunęła się jego ostatnia, tym razem ocalona, ofiara. To było pierwsze, spore zaskoczenie. Nie ostatnie. Kolejne miały już cięższy kaliber, aż do ostatniego, całkowicie nokautującego.

Rzadko trafiam na takie świeże, nowatorskie i nieszablonowe historie w których, political fiction miesza się z wątkami kryminalnymi i ciemną historią bohaterów. Autorka tworząc fikcję literacką bazuje na naszym rodzimym poletku, nie stroniąc od tematów, które społeczeństwo dzielą. Świetnie porusza się w niuansach politycznego bagienka. Znajdziemy tu kwestie aborcji, niezawisłości sędziów, brudne interesy polityków i palestry z biznesem, a także odczytamy ewidentne przykłady zakłamania i światopoglądowej hipokryzji.

Sama intryga kryminalna związana z samobójstwem/zabójstwem (?) kandydata na prezydenta przednia, wciągająca, chociaż może nazbyt gładko i bezproblemowo przeprowadzona, ale to nie stanowi problemu, bo przyczyny tej śmierci były tu, według mnie, ważniejsze od jej okoliczności.

Może ktoś powie, że to opowieść mało pogłębiona psychologicznie i zbyt płytka, ale trzeba przyznać autorce, że chociaż nie stworzyła arcydzieła, to poprzez swą niekonwencjonalność ta historia zagości na dłużej w mojej pamięci. Poza tym pióro Pani Izabela ma świetne, a wyobraźnię znakomicie łączy z realiami politycznymi i obyczajowymi.

To było bardzo udane pierwsze spotkanie z autorką. Z przyjemnością sięgnę po inne jej powieści. Żałuję, że Dama tak długo leżała na mojej półce. Polecam!

Z początku byłam przekonana, że wchodzę w typowy kryminał, w którym cała fabuła poświęcona będzie poszukiwaniu seryjnego porywcza i zabójcy kobiet. Jakże się pomyliłam, gdy szybko został ujęty, a na pierwszy plan książki wysunęła się jego ostatnia, tym razem ocalona, ofiara. To było pierwsze, spore zaskoczenie. Nie ostatnie. Kolejne miały już cięższy kaliber, aż do...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Mistrzostwo świata. Himalaje literatury kryminalnej. Napięcie stopniowane do granic wytrzymałości, tak, że musiałam odkładać książkę. Brać oddech, wyrównać tętno, bo inaczej się nie dało. Popis literackiego talentu widać nie tylko w tym niemożliwym do wytrzymania napięciu i znakomicie skonstruowanej akcji, ale i w wyrazistych postaciach oraz perfekcyjnym opisie motywów zbrodni. Trudne, jak zwykle u autora, pytania o kwestię przyjaźni, lojalności, miłości, zazdrości i zemsty. Ale także fundamentalne dylematy dotyczące winy i kary.

Niepokonany Harry Hole wymierza sprawiedliwość po swojemu, z obejściem prawa. Nie pierwszy raz. Ale skutecznie. W starciu ze skorumpowaną policją czasem nie da się inaczej. Tym razem przeciwnik był wyjątkowo trudny i zdawałoby się, że Harry nie jest w stanie mu podołać. Ale spryt i umiejętność wykorzystania chwili to najlepsze cechy Harrego. A w starciu z nimi nawet najlepszy i najinteligentniejszy morderca jest bez szans.

Nieprawdopodobne emocje. Doskonała lektura. Mój najlepszy kryminał w tym roku.

Mistrzostwo świata. Himalaje literatury kryminalnej. Napięcie stopniowane do granic wytrzymałości, tak, że musiałam odkładać książkę. Brać oddech, wyrównać tętno, bo inaczej się nie dało. Popis literackiego talentu widać nie tylko w tym niemożliwym do wytrzymania napięciu i znakomicie skonstruowanej akcji, ale i w wyrazistych postaciach oraz perfekcyjnym opisie motywów...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Która to książka Mroza? Pewnie pięćdziesiąta któraś. Już postanowiłam jakiś czas temu, że dam sobie z nim spokój, ale tę pozycję dostałam do ręki bodajże we wrześniu, więc w końcu trzeba oddać do szkolnej biblioteki, bo wakacje coraz bliżej. A nie lubię zwracać nieprzeczytanych książek.

Dla mnie to siódme spotkanie z przebogatym dorobkiem autora, ale im dłużej go czytam, tym gorsze oceny wystawiam. Miałam “fazę” na Mroza w 2017 roku. Bardzo wysokie noty dostała wtedy ode mnie Chyłka w “Zaginięciu”, “Behawiorysta” a nawet kryminał retro “W cieniu prawa”. Potem “Deniwelacja”, a tym bardziej “Czarna Madonna” radykalnie zmieniły moje postrzeganie autora.

Jednak ad rem. Biorąc pod uwagę, że to zaprawiony pisarz kryminałów i świetnie wyedukowany prawnik, z doktoratem, nie mnie oceniać, co w książce “Wybaczam ci” mogłoby być realne, a co nieprawdopodobne, ale powiem wprost: nie do końca to kupuję.

Chociaż początek wydawał się wielce obiecujący, zapowiadając mnóstwo kryminalnych tajemnic, z fałszywą tożsamością na czele, to nie tak wyobrażałam sobie poprowadzenie tej opowieści. Ilość wątków poraża, a bohaterowie albo nijacy, jaowi, albo przerysowani. Pierwszoplanowa - Ina Kobryn – w wydaniu Mroza to czysta supermenka. Jak na pracownicę socjalną zbyt odważna i zbyt obrotna, stawiająca czoło mafiosom i znakomicie rozgrywająca nawet prawniczkę. Ok, może i mogłoby tak być, ale nie dowierzam. Pamiętnik czternastolatki, włożony kilkakrotnie w fabułę we fragmentach, zalatuje wyżynami intelektu – nastolatki nie umieją tak pisać. Prywatne śledztwo, które toczy się na ponad trzystu stronach też w końcu zaczyna zwyczajnie nużyć, tym bardziej, że robi się coraz mniej ciekawie i idzie w zupełnie innym kierunku.

A fabuła licząca ponad czterysta tron zobowiązuje do jakiegoś szerszego zakończenia i wyjaśnienia wszystkich aspektów sprawy, a tu ledwie parę stron, w błyskawicznym skrócie i koniec, kropka.

Fakt, że czyta się Mroza bajecznie szybko. Jego pióro jest gładziutkie, jak pupa niemowlęcia. W dodatku duża czcionka sprawę ułatwia. Ale w tym gatunku nie tylko język jest istotny.

W końcu muszę koleżance w bibliotece powiedzieć stanowcze: stop z Mrozem!

Która to książka Mroza? Pewnie pięćdziesiąta któraś. Już postanowiłam jakiś czas temu, że dam sobie z nim spokój, ale tę pozycję dostałam do ręki bodajże we wrześniu, więc w końcu trzeba oddać do szkolnej biblioteki, bo wakacje coraz bliżej. A nie lubię zwracać nieprzeczytanych książek.

Dla mnie to siódme spotkanie z przebogatym dorobkiem autora, ale im dłużej go czytam,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

Marzec 2006 rok, Oksford w Anglii. W ekwinokcjum, 20 marca, czyli w momencie zrównania dnia z nocą ginie pierwsza studentka. Ktoś brutalnie, ale bardzo precyzyjnie wyciął jej serce, a jego miejsce umieścił złotą monetę, stylizowaną na starożytną, rodem z Egiptu.

Ale to jedynie wstęp do całej serii brutalnych morderstw na studentkach, których w Oksfordzie nie brakuje. Dlaczego wyrafinowany morderca wybierał dokładne terminy związane z ruchem planet i dlaczego akurat tego roku? Czy chodziło o przypadającą na koniec marca koniunkcję pięciu planet? Zjawisko niezwykle rzadkie, które poprzednio wydarzyło się w 1851 roku i też zaowocowało serią morderstw na kobietach? I co wspólnego koniunkcja z 1690 roku miała z Izaakiem Newtonem? Tak, tym samym Newtonem od zasad dynamiki.

Czy za tym wszystkim nie kryje się czarna magia? Czy Newton nie był znakomitym alchemikiem? Czy od wieków nie dążono do pozyskania kamienia filozoficznego, złota i nieśmiertelności? Czym był Zakon Czarnego Sfinksa działający ongiś pod wodzą wspomnianego Newtona?

Dużo zagadek, dużo tajemnic. Od historii pierwszych egipskich monet, przez alchemię uprawianą w starożytności aż po dziś dzień napotykamy w tej książce na mnóstwo fascynujących informacji, które autor tak zgrabnie połączył z czasami współczesnymi, że trudno tego nie kupić.

“Połknęłam” tę opowieść prowadzoną w kilku płaszczyznach czasowych w kilka godzin. Zaczęłam i nie mogłam przestać. Klimat grozy, tajemnicy, rytualnych mordów, pradawnych wierzeń jest niesamowity. Połączenie astronomii, astrologii, magii, okultyzmu, kryptografii i kryminału, czyli trochę czegoś nierzeczywistego, a trochę realnego w jednym to nieziemsko wciągający misz-masz. Uwielbiam takie historie na miarę Indiany Jonesa. Wprawdzie tutaj musiałby to być raczej kryminał i to mocno krwisty, ale i przygód nie brakuje, wziąwszy pod uwagę pełne zasadzek penetrowanie labiryntów pod oksfordzką biblioteką.

A chociaż wszystkie książki Michaela White’a mają kiepskie oceny na LC, ja w zachwycie nie ustanę. I co z tego, że mamy tu parę nadzwyczajnie łaskawych dla bohaterów zwrotów akcji, skoro uwielbiam klimat tajemnicy, nierozwikłanych od wieków zagadek, a historia pasjonuje mnie od dziecka. Poza tym autor sam był wykładowcą na Oksfordzie, a jako autor biografii Newtona wie, o czym pisze (w posłowiu zamieszcza kilkadziesiąt stron wyjaśnień, tym razem w postaci faktów historycznych)

I tylko jedno pozostaje niezmienne. Bez względu na upływ czasu i zwykli śmiertelnicy i genialne, nadzwyczajnie wykształcone i zdawałoby się nadzwyczaj racjonalne umysły skłonne są do ulegania magii, do zbrodni i wszelkiej podłości, by sięgnąć po to, co wydaje się nieosiągalne - nieziemskie bogactwa i nieśmiertelność. To znakomita książka o konflikcie nauki i fanatyzmu, racjonalizmu i okultyzmu.

Może za parę tygodni detali fabuły już nie będę pamiętać, ale fascynacja i emocje, jakie towarzyszyły mi przy tej lekturze są bezcenne.

Marzec 2006 rok, Oksford w Anglii. W ekwinokcjum, 20 marca, czyli w momencie zrównania dnia z nocą ginie pierwsza studentka. Ktoś brutalnie, ale bardzo precyzyjnie wyciął jej serce, a jego miejsce umieścił złotą monetę, stylizowaną na starożytną, rodem z Egiptu.

Ale to jedynie wstęp do całej serii brutalnych morderstw na studentkach, których w Oksfordzie nie brakuje....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Po przeczytaniu całej, dziesięciotomowej serii “Milicjanci z Poznania” przedstawiających słusznie minioną epokę PRL przyszedł czas na nowe otwarcie i nową serię. Oto więc porzucamy Polskę Ludową i wkraczamy w rok 1990 do Polski demokratycznej obserwując POLICJĘ.

Stare, znane persony pracują nadal. Ale to nie zarzut, bo ekipa Freda Marcinkowskiego, czyli Olkiewicz, Grubiński, Brodziak i Blaszkowski stanowią drużynę, która jest gwarancją dobrej rozrywki i moich niekontrolowanych wybuchów śmiechu. Jednak pojawia się - i to kompletne novum u Ćwirleja - świeżo upieczona, ostra jak brzytwa i zasadnicza prokurator Brygida Bocian. U niej nie ma żartów, niedopatrzeń i trudno o jakiś humor. Jest uosobieniem rozsądku, precyzji i logiki. Dobrze, że autor wykreował tę postać. Wszak w nowym ustroju trzeba świeżej, nowoczesnej krwi, która bezbłędnie rozeznaje się w nowych metodach złodziejskiego bezprawia.

Bo mimo zmiany ustroju jeszcze więcej jest takich, którzy chcą zarobić, a się nie narobić. Wiatr zmian sprzyja, bo w końcu zgniły Zachód przestał być niedostępny i kusi mnóstwem możliwości szybkiego wzbogacenia się. Kradzieże zachodnich aut, handel narkotykami, seks biznes, szantaże to nowości, którym musi podołać w większości starszawa i nieco zagubiona ekipa z Poznania.

Poza tym jak zwykle. Humor słowny i sytuacyjny, który zawsze jest celny, poznańska gwara pełna szuszwoli, ksiut i gemeli. Smaczki polityczne, które uwielbiam, bo się z nimi zgadzam i rozbudowana, wielowątkowa intryga kryminalna, którą trzeba dobrze kontrolować, by się nie pogubić.

Niewiele zmienił autor w nowej serii, hołdując utartym schematom, konstrukcji książki, a nawet ilości rozdziałów. I słusznie. Bo po co? Nadal jest to przednia rozrywka i fani Ćwirleja z pewnością nie przestaną piać z zachwytu. Mnie osobiście autor nigdy się nie znudzi.

Po przeczytaniu całej, dziesięciotomowej serii “Milicjanci z Poznania” przedstawiających słusznie minioną epokę PRL przyszedł czas na nowe otwarcie i nową serię. Oto więc porzucamy Polskę Ludową i wkraczamy w rok 1990 do Polski demokratycznej obserwując POLICJĘ.

Stare, znane persony pracują nadal. Ale to nie zarzut, bo ekipa Freda Marcinkowskiego, czyli Olkiewicz,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Z wszystkich trzech, przeczytanych dotąd, powieści Macieja Siembiedy ”Kołysanka” najlepiej wpisała się w moje gusta. W każdej opowiedzianej przez autora opowieści historia odgrywa dużą rolę, ale tym razem dobór tematyki, okresu i bohaterów to dla mnie strzał w dziesiątkę.

Od pierwszych stron z wielkim zainteresowaniem śledziłam zwłaszcza najstarszą wersję czasową książki osadzoną w połowie XIX wieku. Dzieje gospodarczego geniusza – Karola Goduli - i jego podopiecznej Joanny Gryzik, zwanej śląskim Kopciuszkiem pochłonęły mnie bez reszty. Sposób przedstawienia autentycznych wydarzeń z ich życia, w wersji fabularyzowanej, wzbudził mój zachwyt. W tle pobrzmiewała mi w głowie muzyka Chopina i Czajkowskiego. Obejrzałam całą internetową grafikę pałacu w Kopicach. W wydarzeniach lokowanych na 1945 rok największą uwagę przykuł Aram Chaczaturian i nie mogłam sobie odmówić wysłuchania jego Tańca z szablami.

W warstwie współczesnej może nie było już takiej ekscytacji, ale nie zmienia to faktu, że Siembieda potrafi w mistrzowski sposób i za pomocą wielu nitek połączyć przeszłość z teraźniejszością w taki sposób, że trudno temu odmówić racjonalności. Powiązać ze sobą tyle elementów, detali, spleść fakty z fikcją literacką i stworzyć rozbudowaną i wielowątkową opowieść w trzech warstwach czasowych to nie lada wyczyn.

Czym jest zatem “Kołysanka“? Inteligentnie i precyzyjnie wykreowanym mikstem historii, przygody, sensacji, kryminału i obyczajówki.

Kto zaczął przygodę z Siembiedą łatwo jej nie zakończy. Tak napisał na LC w opinii jeden z czytelników autora. Pełna zgoda. Autor uzależnia. Jego pióro, pomysły i niewyczerpana wyobraźnia ciągle będą przyciągać jak magnes. Warto!

Z wszystkich trzech, przeczytanych dotąd, powieści Macieja Siembiedy ”Kołysanka” najlepiej wpisała się w moje gusta. W każdej opowiedzianej przez autora opowieści historia odgrywa dużą rolę, ale tym razem dobór tematyki, okresu i bohaterów to dla mnie strzał w dziesiątkę.

Od pierwszych stron z wielkim zainteresowaniem śledziłam zwłaszcza najstarszą wersję czasową książki...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Po serii mocnych kryminałów w scenerii przedwojennego Kłodzka wzięłam lekturę lekką, przyjemną, optymistyczną i w typowo babskim klimacie. Wiem, co oferuje Anna Karpińska, bo to moja szósta pozycja z jej dorobku. Oczekiwania pokryły się w stu procentach.

Otrzymałam kolejną, pełną życiowych zawirowań historię kobiety – tym razem trzydziestolatki z Trójmiasta. Autorka nie pozwoliła mi się nudzić, ale ponad 470 stron spowodowało już pod koniec niezłe przeciążenie i przesyt. Uff, ta kobieta to wulkan energii! W opisie czytam, że bohaterka z determinacją dąży do szczęścia. Ok, ja powiedziałabym, że raczej z desperacją, nie pozwalając sobie na kwadrans refleksji.

Ale co z tego, że takie historie są mocno przerysowane i zbyt cudne, bym ja, kobieta w wieku matki bohaterki, mogła uznać je za wiarygodne, skoro czyta się o nich szybko, płynnie, czasem z politowaniem, czasem ze współczuciem, a czasem, także, z łezką w oku. Pani Karpińska pisze świetnie. Plastycznie, drobiazgowo i czule. I dlatego wszelkie przerysowania, nadmiary zbiegów okoliczności, zbyt troskliwe i hojne teściowe, zbyt poukładane, a zapracowane żony i zakochania od pierwszego drinka jej daruję.

Poza tym, co warto podkreślić i docenić, Pani Karpińska pełnymi garściami korzysta z obserwacji świata i ludzi. Bo jak na obyczajówkę przystało lokuje w tych opowieściach wszystko, z czym mierzą się współczesne kobiety. Zdrady, rozwody, samotność, macierzyństwo w pojedynkę, przelotne romanse – to o kobietach romantycznych. Te rozważne siedzą w kuchni, lepią knedle, wychowują męża i dzieci i ...myślą. Ale i im zdarzają się potknięcia i upadki. Nie ma przepisu na szczęście, bo los niezależnie od nas i naszego wkładu pracy kształtuje nam życie.

Zwariowana słodko-gorzka, bajkowa historia, w której pióro autorki jest największym atutem.

Po serii mocnych kryminałów w scenerii przedwojennego Kłodzka wzięłam lekturę lekką, przyjemną, optymistyczną i w typowo babskim klimacie. Wiem, co oferuje Anna Karpińska, bo to moja szósta pozycja z jej dorobku. Oczekiwania pokryły się w stu procentach.

Otrzymałam kolejną, pełną życiowych zawirowań historię kobiety – tym razem trzydziestolatki z Trójmiasta. Autorka nie...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Pan Duszyński trzyma poziom. Trzeci tom serii to kolejne rasowe retro i kolejny rasowy kryminał. Aby dodać smaczku w kryminalną awanturę angażuje osobiście kapitana Wilhelma Kleina i znanego wszystkim kurdupla z wąsikiem. Wszak początek 1923 roku to już pierwsze widoczne w skali kraju przebłyski nazizmu w Republice Weimarskiej. Tak, tym razem w morderstwa uwikłana jest wielka polityka (tematykę politycznej, gospodarczej i społecznej rzeczywistosci w Niemczech po Wielkiej Wojnie autor nieco rozwinął i za to duży plus). A scenerią w większości są góry i wszechobecny śnieg.

26 lutego 1923 na Śnieżniku, na szczycie Wieży Cesarza Wilhelma, przewodnik górski Markus Henke odnajduje powieszone i zmasakrowane okrutnie zwłoki mężczyzny, którego dosłownie pozbawiono skóry twarzy. A to dopiero początek krwawej serii... Czy morderstwa są efektem spisku, czy też zemstą za dokonane wcześniej zło. A może to działanie demonicznego mściciela znanego z ludowych legend: Ducha Gór - Rübezahla?

Krwisty, mroczny i przenikliwie zimny jest ten tom. Zło wyziera z każdego akapitu tej książki. Trudno się do końca rozeznać kto jest rzeczywistym sojusznikiem śledczych z Kłodzka, a kto jedynie udaje sprzymierzeńca.

Pozyskujemy także szereg informacji z przeszłości kapitana Kleina, która nie daje mu spokoju i wraca po latach ze zdwojoną siłą, by uderzyć. Ten jednak znowu wyrwie się ze szponów śmierci...

Wartka akcja, znakomita scenografia, wiele zimnych trupów bez twarzy, polowanie na demony z przeszłości i ...piękna, inteligentna, intrygująca młoda kobieta. Czego chcieć więcej?

Przy najbliższej bytności w bibliotece biorę kolejny tom. Zakochałam się w tej serii.

Pan Duszyński trzyma poziom. Trzeci tom serii to kolejne rasowe retro i kolejny rasowy kryminał. Aby dodać smaczku w kryminalną awanturę angażuje osobiście kapitana Wilhelma Kleina i znanego wszystkim kurdupla z wąsikiem. Wszak początek 1923 roku to już pierwsze widoczne w skali kraju przebłyski nazizmu w Republice Weimarskiej. Tak, tym razem w morderstwa uwikłana jest...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Drugi tom jeszcze lepszy niż pierwszy. Międzywojenne Kłodzko i Duszniki Anno Domini 1921 otworzyły przede mną swe mroczne podwoje. Kłodzkie hrabstwo – Kraj Pana Boga - przesiąknięte jest zachłannością, zdradą, oszustwem, zbrodnią i hipokryzją. Jednak Bóg nie do końca o nim zapomniał - pozostały tam jednostki, dla których prawda, honor i sprawiedliwość jeszcze coś znaczą i które będą w stanie postawić swe życie na szali w zamian za rozwikłanie kryminalnej pajęczyny zła.

Klimat retro genialny, detalicznie zrekonstruowana topografia miast, a intryga kryminalna rozbudowana, mocna i ociekająca krwią. To największe atuty tego tomu. I nie znalazłam tu grama przedobrzenia czy przekombinowania, które finalnie rzucały się w oko w tomie pierwszym.

Kapitan Klein jeszcze nie do końca usłyszy szczegóły sprawy, a już działa. Co za umysł! Wachmistrz Koschella – jego pojętny uczeń z pierwszego tomu - także wspina się na wyżyny zawodu. Do tego duetu dołącza piękna i szlachetna hrabianka. Wszak bez prawdziwych dam przedwojenny klimat nie ma smaku.

“Glatz” to absolutna perełka. Czytam niczym kolejne odcinki kryminalnego serialu. Zaraz zabieram się za trzeci tom - “Zamieć”.

Polecam tym, którzy nie czytali, a lubią retro z kryminałem lub kryminał w klimacie retro. Jak kto woli, bo tu proporcje są zrównoważone.

Drugi tom jeszcze lepszy niż pierwszy. Międzywojenne Kłodzko i Duszniki Anno Domini 1921 otworzyły przede mną swe mroczne podwoje. Kłodzkie hrabstwo – Kraj Pana Boga - przesiąknięte jest zachłannością, zdradą, oszustwem, zbrodnią i hipokryzją. Jednak Bóg nie do końca o nim zapomniał - pozostały tam jednostki, dla których prawda, honor i sprawiedliwość jeszcze coś znaczą i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Odkąd w ubiegłym roku przeczytałam po raz pierwszy książkę Sylwii Chutnik , a niedawno kolejną, pozostaję pod urokiem jej prozy. Wzięłam więc z biblioteki “Smutek cinkciarza” nie dla tytułu, przywołującego lata PRL-u, które dobrze pamiętam, nie dla serii (którą skądinąd znam i cenię), ale właśnie dla autorki.

Pani Chutnik po raz kolejny pokazuje postać, która wymyka się społecznej presji, stereotypom i dezyderatom. Nie wpasowuje się w zuniformizowane komunistyczne społeczeństwo. I znowu świetnie jej to wychodzi.

Nie jest to reportaż ani dokument, ale fabularyzowana opowieść oparta jednakże na prawdziwych faktach. Autorka (ur. 1979) zdobywała wiadomości również z pierwszej ręki, od rodziców i babci, którym dedykuje książkę.

Życiowe sukcesy, rozterki i problemy tytułowego bohatera - Wiesława R. - opisane w pierwszej osobie i znakomicie stylizowane czyta się szybko, lekko, czasem z uśmiechem, czasem z lekkim zażenowaniem, a często ze współczuciem i niestety politowaniem. Autorka wprowadza nas w każdy aspekt życia, nawet najbardziej intymny. To nie tylko portret cinkciarza – cwaniaka, króla życia i imprezowicza - ale też syna, męża i ojca. Jego życiowa filozofia pełna jest skrajności. Z jednej strony oszukuje klientów pod PEWEX-ami, robi lewe interesy, korumpuje i kłamie, a z drugiej bardzo kocha i szanuje najbliższych, bo najważniejsza jest dla niego rodzina i zabezpieczenie jej bytu.

Czuć klimat tamtych lat, chorej gospodarki, w której albo stoi się tygodniami pod sklepem, albo kombinuje. Autorka nie koncentruje się jednak jedynie na pracy i nadludzkich staraniach o zwykły byt, ale i na rozrywkach, jakie w tamtych latach królowały. Dancingi, nocne imprezy, hektolitry alkoholu, a wszystko okraszone fragmentami peerelowskich szlagierów.

Zachwycająca precyzja w odtwarzaniu wszystkich realiów codziennego życia dla wielu starszych czytelników będzie powrotem do lat młodości, dla młodszych lekcją historii, jakiej nie ma w podręcznikach.

Po tej lekturze, od dwóch dni, godzinami słucham starego hitu “Jak się masz, kochanie” zespołu Happy End😊

Odkąd w ubiegłym roku przeczytałam po raz pierwszy książkę Sylwii Chutnik , a niedawno kolejną, pozostaję pod urokiem jej prozy. Wzięłam więc z biblioteki “Smutek cinkciarza” nie dla tytułu, przywołującego lata PRL-u, które dobrze pamiętam, nie dla serii (którą skądinąd znam i cenię), ale właśnie dla autorki.

Pani Chutnik po raz kolejny pokazuje postać, która wymyka się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

“Przeszłości czasami trzeba stawić czoło. Inaczej nie pozwoli nam uciec. Przeszłość jest jak kotwica”.

Wstyd, że dotąd nie czytałam Małeckiego. Z ilości opinii o książce wnioskuję, że jest popularny, jeśli nie rozchwytywany. I pewnie nie jest trudno się z tym nie zgodzić, bo “wykonanie” opowieści o żałobnicy z Torunia to, według mnie, prawdziwy majstersztyk. Chodzi mi jednak o kwestie konstrukcyjne i językowe. Trzy warstwy czasowe, detalicznie oddane odczucia bohaterki, narracja pierwszoosobowa, świetny klimat, mroczny i duszny, mnogość krótkich zdań, niedopowiedzenia, tajemnice, powolne odkrywanie przeszłości w kolejnych scenach niczym klatki taśmy filmowej... To sprawia, że chce się czytać, a potrzeba dotarcia do prawdy staje się paląca i trudno odłożyć książkę. Zarwałam noc, by po pięciu godzinach snu, z samego rana, chłonąć ją od nowa... Tak, napisane to jest niewątpliwie świetnie. Do tego absolutnie perfekcyjnie oddane są realia społeczne, potwierdzające, że luksus i wygodne życie niekoniecznie są gwarancją szczęścia rodzinnego, a wieś, mimo zmian obyczajowych, tkwi w swoim konserwatyzmie i hipokryzji, chętnie stygmatyzując tych, którzy odstają w tym środowisku i takim postawom nie hołdują.

Jednak sama fabuła książki wydaje mi się zbyt wydumana, a zakończenie mało realne. Trochę trudno przyjąć za pewnik, że mąż grzebie w przeszłości żony aż dwadzieścia lat wstecz. I nie rozumiem absolutnie finalnej decyzji bohaterki. Dodatkowo pewne okoliczności ujrzały światło dzienne na ostatniej stronie, a szkoda, że nie zostały wcześniej rozbudowane.

Jako thriller psychologiczny jest to świetne, ale warstwa kryminalna zbytnio mnie nie zafascynowała.

I nie rozumiem, dlaczego żałobnica musi być suką. Wiem, że takie mocne słowa są dziś modne, że współczesna literatura podąża za codziennym językiem, ale ta “suka” była tu wyraźnie nadużywana. Niepotrzebnie.

Czy sięgnę po kolejne tytuły autora? Tak - dla klimatu i umiejętności budowania napięcia. A może trafię na lepszą historię kryminalną. Oby.

“Przeszłości czasami trzeba stawić czoło. Inaczej nie pozwoli nam uciec. Przeszłość jest jak kotwica”.

Wstyd, że dotąd nie czytałam Małeckiego. Z ilości opinii o książce wnioskuję, że jest popularny, jeśli nie rozchwytywany. I pewnie nie jest trudno się z tym nie zgodzić, bo “wykonanie” opowieści o żałobnicy z Torunia to, według mnie, prawdziwy majstersztyk. Chodzi mi...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Podobnie jak w czytanym przez mnie niedawno “Medalionie z bursztynem” autorka podejmuje tu temat poszukiwania odpowiedzi na zagadki, które rozegrały się w czasie ostatniej wojny, a rzutowały na życie kilku kolejnych pokoleń. Tym razem w przededniu klęski powstania warszawskiego.

Śmierć szanowanego warszawskiego lekarza i jego żony w pożarze willi na Żoliborzu w końcówce września 1944 roku, a także tajemnicze zniknięcie ich starszej córki, uczestniczki powstania, stały się obsesją tej, która przeżyła gehennę wojny.

Młodsza córka, bo o niej mowa, poświęciła całe życie na odnalezienie odpowiedzi na pytania o tragiczne losy rodziny, angażując w to ryzykowne - jak na powojenną, komunistyczną rzeczywistość - przedsięwzięcie także swego męża, a potem córkę. Cień przeszłości nie dał o sobie zapomnieć przez kolejnych sześć dekad. Prywatne śledztwo uruchomiło całą lawinę dziwnych, tragicznych w skutkach wydarzeń, ale nie przyniosło jej, aż do nagłej i nieprzypadkowej śmierci, żadnych odpowiedzi. Co więcej poturbowało psychicznie jej jedyną córkę.

Anna Klejzerowicz stworzyła fenomenalnie skonstruowaną i bardzo emocjonalną opowieść, w której odrzucona wojenna miłość łatwo przerodziła się w nienawiść, doprowadziła do zbrodni, a próba jej ukrycia w kolejnych latach uruchomiła cały ciąg, tragicznych w skutkach, wydarzeń.

Historia sióstr z Żoliborza dowodzi, że opętanie poszukiwaniem prawdy nie zawsze przynosi ukojenie bólu i straty po najbliższych. Wyzwala złość, rozgoryczenie i dojmującą potrzebę zemsty. Staje się siłą niszczącą życie, prawdziwym przekleństwem...

Książka cudowna w każdym wymiarze. Wyzwalająca mnóstwo emocji, pokazująca oblicze człowieka w krytycznej sytuacji, opisująca siłę rodzinnych więzi, determinacji w dążeniu do odpowiedzi, a jednocześnie znakomicie oddająca klimat i rzeczywistość polityczną kilku epok. Wojennej, komunistycznej i tej po 89’roku (fabuła kończy się jakieś dziesięć lat temu). I żadna z nich nie zostaje poddana upiększeniu, ale wiernie oddaje nastroje społeczne tamtych lat, bez przebarwień, rzetelnie i obiektywnie.

Jednocześnie pokazuje inne - zwykłe, ludzkie oblicze powstańców warszawskich. Bez epatowania heroizmem. To byli przecież ludzie z krwi i kości, miotani uczuciami dobrymi i złymi, jak każdy. A przez to opowiedziana historia zyskuje całkiem spore prawdopodobieństwo.

Polecam fascynatom kryminałów z historią rodzinną w tle.

Podobnie jak w czytanym przez mnie niedawno “Medalionie z bursztynem” autorka podejmuje tu temat poszukiwania odpowiedzi na zagadki, które rozegrały się w czasie ostatniej wojny, a rzutowały na życie kilku kolejnych pokoleń. Tym razem w przededniu klęski powstania warszawskiego.

Śmierć szanowanego warszawskiego lekarza i jego żony w pożarze willi na Żoliborzu w końcówce...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to