Rosyjski historyk i pisarz fantastyki naukowej. Pracował w Instytucie Orientalistyki Radzieckiej Akademii Nauk. Jego pierwsze opowiadanie fantastyczne pod tytułem "Dinozaury nie wymarły" zostało wydane w czasopiśmie "Wokrug swieta" pod koniec 1967 roku. Pseudonim autora jest połączeniem Kir – od imienia żony, Bułyczow, od nazwiska panieńskiego matki. Jego najbardziej znane utwory to seria humorystycznych opowiadań o mieszkańcach rosyjskiego miasteczka Wielki Guslar, będącego nieco karykaturalną kopią istniejącego miasteczka Wielki Ustiug. Nawet nazwiska bohaterów zostały zaczerpnięte z książki adresowej tego miasteczka z 1907 roku. Wielki Guslar przyciąga wszelkiego rodzaju kosmitów i nadnaturalne istoty; Dzieją się w nim rzeczy będące często satyrą na życie w Związku Radzieckim. Inną znaną serią utworów Bułyczowa był cykl powieści dla dzieci i młodzieży o Alicji, dziewczynce z przyszłości. Bułyczow zajmował się również tłumaczeniem amerykańskiej science-fiction na język rosyjski, a także napisał ponad 20 scenariuszy filmowych. Laureat Nagrody Państwowej ZSRR (tzw. październikowej) w 1982 za scenariusze.http://www.rusf.ru/kb/
Wyobraź sobie tragedię człowieka, który przez całe życie patrzył w gwiazdy, a potem trafił do lasu, w którym w ogóle nie ma gwiazd. A w doda...
Wyobraź sobie tragedię człowieka, który przez całe życie patrzył w gwiazdy, a potem trafił do lasu, w którym w ogóle nie ma gwiazd. A w dodatku całkiem oślepł. Nie potrafisz tego zrozumieć.
W ostatnich latach zdarzało mi się naprzemiennie czytywać stare (antykwaryczne) książki Kuttnera i Bułyczowa. Pomimo, że napisali wiele pozycji na tzw. poważną nutę, obaj najbardziej zasłynęli krótkimi opowiadaniami z przymrużeniem oka. Nieprzypadkowo.
Bułyczow stał się najbardziej znany i ceniony za cykl humorystycznych opowieści z prowincjonalnego miasteczka Wielki Guslar, regularnie odwiedzanego przez kosmitów z całej galaktyki.
Przeczytawszy kilka jego pozycji spoza tego cyklu i bez humorystycznych klimatów, rozumiem już dlaczego. Z tzw. "sierioznych" chyba stosunkowo najlepsze było "podwójne" opowiadanie Przełęcz-Osada. Ale najlepsze, to nie znaczy wybitne.
Z obecnie omawianym miało wspólny, nieskomplikowany schemat fabuły:
* problemy na odległej, niezbadanej planecie;
* śmiertelne zagrożenie bohaterów;
* ratunek w naj-naj-ostatniejszej chwili z rąk cukierkowo pozytywnych Ziemian przyszłości. Zupełnie przypadkowo pod wodzą... Rosjan. No, jakże by inaczej...
W Mieście "problemy" to: beznadzieja egzystencji w prymitywnych i stale pogarszających się warunkach zamknięcia, przywileje elit, nędza i opresja maluczkich, wszechwładza "tajnej" (???) policji.
Po odjęciu "innoplanetarnych" dekoracji, to po prostu Rosja, od zawsze zorganizowana w kręgi gułagowych piekieł, różniące się poziomem życia, ale nie poziomem swobody. Faktycznymi więźniami (zakładnikami siebie nawzajem) są tam absolutnie wszyscy - z najwyższą wierchuszką włącznie. Dlatego Nawalny (w realnym świecie) przenikliwie drwi, że w swojej kolonii karnej żyje jak Putin i Miedwiediew - za takim samym wysokim murem i tak samo pilnowany przez mrowie strażników...
Sowiecka cenzura zajarzyła, gdzie w realnym świecie da się znaleźć odcięte od świata społeczeństwo permanentnej nędzy, wyzysku, inwigilacji i opresji. Napisaną w 1973 roku książkę po raz pierwszy w całości wydano w Rosji dopiero w latach 90. (na wznowienia teraz pewnie nie ma co liczyć...). Wcześniej zdążyła być wydana w Polsce.
Fabuła, delikatnie mówiąc, nie powala wyrafinowaniem. Sens i logika działań postaci mocno szwankują. Od biedy obroni się to w kategorii przygodowej literatury młodzieżowej, dla czytelników ceniących sobie wartką akcję bardziej, niż uczty intelektualne.
Tym, którzy dopiero chcą zapoznać się z twórczością Bułyczowa, doradzałbym rozpocząć jednak od humorystycznego cyklu Opowiadań Guslarskich.
A może nawet na nich zakończyć..?
Czterdziestolecie.
No piękny jubileusz, nie da się ukryć!
Gratulacje!
I tylko jeden problem – jestem z „F” i „NF” od numeru drugiego. Jaki ja jestem stary :/
Dobra, ale dość użalania się.
Proza polska czeka.
„Pneumatyczne” Wojciecha Guni – pisarz uznany, pisarz chwalony. Cóż, ja się do jego prozy nie potrafię przekonać. Słowa, słowa, słowa…
„Zawsze” Pauli Wanarskiej – fantasy :/. I… Podobało mi się prawie jak „Siedem wrót ki-gal” Kamili Regel (które mam za najlepsze przeczytane przeze mnie opowiadanie XXI wieku; kto nie zna – poszukać w sieci i natychmiast nadrobić!). Ale wracając do Wanarskiej: przepiękne studium zaślepienia, poświęcenia, okrucieństwa, bezduszności – których wspólne miano brzmi miłość. Przepiękne opowiadanie, jedno z lepszych, które w „NF” czytałem. No takiego fantasy to ja się będę domagał!
A z opowiadań zagranicznych:
„Wychowanie Gawriłowa” Kira Bułyczowa – kiedyś, znając tylko jego najlepsze dzieła, miałem go za geniusza. Gdy zapoznałem się z utworami słabszymi, mam go za wyrobnika z przebłyskami wielkości. W tym tekście wyrobnika jest niestety mnóstwo, geniuszu – ledwie ledwie.
„Bebechami” Petera Wattsa – małe novum w naszym postrzeganiu działania ludzkiego organizmu Watts potrafi przekuć w całkiem ciekawe opko. Choć było w wielu odsłonach, jelita w roli siły sprawczej występują chyba po raz pierwszy?
„Anioł Stróż” Mike’a Gelprina – tu niestety, też wiele różnych kalek (nomen omen) się odbija. Nic nowego, raczej do zapomnienia!
„Za rzeką moje serce, moja pamięć” Ann Leblanc – zdaje się, że lekka nadinterpretacja roli SI w życiu przyszłych pokoleń. Bo to chyba przesada, żeby każdy mój włos dysponował własną pamięcią i osobowością?
„Głos pana Wagnera” Carsten Schmitt – to ciekawe, choć trochę topornie wykonane. Bo to akurat fantastyka spełnialna – jak tu pomóc chorym nieuleczalnie? Czy będziemy mogli? Oczywiście tak!
Czy powinniśmy?
A w części publicystycznej – trochę o jubileuszu „NF”. Zdecydowanie za mało! Ileż to barwnych postaci przewinęło się przez redakcję. Brakło mi wywiadu z Jęczmykiem (jestem świeżo po lekturze Jego książki „Światło i dźwięk” – cud, miód i orzeszki!),z Oramusem, z byłymi Naczelnymi. No i z Naczelnym obecnym – o czym tam świergolą w kuluarach ptaszki?
Zawsze na propsie Ninedin (acz serial „Sandman” mam do nadrobienia),Marlon James mówi tak, żeby nic nie powiedzieć, za to wywiad z Kańtoch jak dla mnie za krótki.
I tyle chyba?
Życzę Redakcji kolejnych czterdziestu lat!
(sobie też bym życzył, ale liczę już siły na zamiary)
PS. Czy rozmiar Stopki wynosi już 40?