Amerykańska pisarka, autorka powieści „Piąta pora roku” oraz „Wrota obelisków”, za które została uhonorowana nagrodą Hugo.
Za swoją pierwszą książkę, „Sto tysięcy królestw”, otrzymała nagrodę Locus, jej prace były też wielokrotnie nominowane do World Fantasy Award, Nebuli i RT Reviewers’ Choice, znalazły się także w finale nagród Crawforda i Jamesa Tiptree Jr.
Jest recenzentką książek fantasy i science fiction w „New York Timesie”.http://nkjemisin.com/
Totalny brak logiki w treści, bardzo męcząca narracja. Zupełnie fabuła groch z kapustą. Rzadko spotyka się tak bezsensowne książki.
On wie, że nie może ocenić jej lepiej. Na rdzę, ta książka nawet nie zasługuje na ocenę 4. I wtedy rozerwał świat, swoją rdzawą opinią. Sejszył, że nawet 3 było by lepsze, a obeliksy latały nadal, a świat płonie. // Wybitnie męcząca książka, bez logiki.
Oceny od 1 negatywna do 10 pozytywna.
Fabuła: 3
Pomysł: 5
Logika: 1
Jakość treści: 5
Przewidywalność: 2
Oparcie w faktach: nie dotyczy.
Chęć do następnych książek autora: 2
Zakończenie: 3
Wartość płynąca z książki: 1
Ogólna ocena odbioru: 3
Przyznam, że jest to bardzo specyficzna książka, i choć dla mnie osobiście jest wspaniała, nie poleciałbym jej wielu osobom – nawet fanom autorki.
Akcji nie ma prawie wcale, a jak już jest, to jej opisy przypominają skomplikowaną metaforę z dramatu albo poezji. Zamiast tego jest mnóstwo dialogów, dyskusji i rozważań, zarówno na temat zagrożenia z innego wymiaru, jak i rasy, różnic kulturowych, uprzedzeń itp. (moim zdaniem te dyskusje tylko czasem przybierają postać pogadanki, ale jeśli kogoś nie interesuje ten temat, to podejrzewam, że może się to stać nudne). Język jest potoczny, momentami wulgarny, a styl neutralny miesza się z niskim, czasem w specyficzny sposób, np. jedna postać w narracji brzmi zwyczajnie, a w dialogach uosabia mem „how do you do, fellow kids”. Parę razy zaskoczyły mnie slangowe (?) wyrażenia, które ostatni raz słyszałam co najmniej pięć lat temu, ale to pewnie kwestia tłumaczenia.
Widać jednak, że książka powstała z prawdziwej miłości do miasta. W Nowym Jorku akurat nigdy nie byłam, ale znam to uczucie, a przy okazji te wszystkie opisy ulic, dzielnic, mostów, budynków i atmosfery przypominają mi serię z Percym Jacksonem – moje ulubione książki z dzieciństwa.
Jeśli więc kochacie jakieś miasto, a przy okazji nie przeszkadza wam gadanie zamiast akcji – ta książka może (ale tylko może) wam się spodobać. Ale lepiej wypożyczcie ją z biblioteki, zanim ją kupicie, żebyście w razie czego nie żałowali wydanych pieniędzy.