Epoka Wojny Michael James Sullivan 7,9
ocenił(a) na 74 tyg. temu Michael James Sullivan - wybaczcie, że się powtórzę - zdobył moje serce za sprawą świetnej, pełnej przygód i humoru serii Odkrycia Riyrii, której kolejne tomy w wersji audio pochłaniałam z wypiekami na twarzy (i teraz czekam na obiecane wznowienie, bo chcę je mieć na własność). Potem sięgnęłam po prequelową serię Kroniki Riyrii i znów przednio się bawiłam, choć emocje były może odrobinkę mniejsze, za to zachwycałam się nad elementami, które świetnie dopełniały opowieść z Odkryć... Za to podążanie za Legendami pierwszego imperium okazało się rewelacyjną zabawą i nie zmieniam zdania po Epoce wojny.
Tym razem nie wieszałam Sullivanowi poprzeczki nisko, bo autor już udowodnił, że ma pomysł na swoją serię i na to, jak w ciekawy sposób zaadaptować legendy, które już poznaliśmy, i pokazać, co rzeczywiście przeszło do legendy, a co wyglądało zupełnie inaczej. Wszyscy wiemy, że historię piszą zwycięzcy, a do tego na przestrzeni wieków umykają kolejne detale i właśnie to doskonale wykorzystał autor.
Ten cykl to takie klasyczne high fantasy, który oferuje zabawę na dwóch poziomach. Na jednym - dla osób, które czytają książki autora zgodnie z chronologią wydawania i w Legendach... rozpoznają elementy znane już z Odkryć... Drugi poziom dostępny jest dla wszystkich, także osób, dla których to pierwsze spotkanie z prozą autora i wspaniała, wciągająca opowieść o wielkim konflikcie między ludźmi, Fhrejami i nie tylko.
Jako czytelnicy spodziewamy się po tym tomie wielkiej bitwy, do której nieuchronnie zmierzała cała fabuła. Konsekwentnie prowadzone wątki spinają się w logiczny ciąg. Można by pokręcić nosem, że dzieje się to przewidywalnie, ale wynika to z logiki ciągu przyczynowo-skutkowego i dowodzi, że autor starannie zaplanował całą historię, by wiodła właśnie ku spektakularnej bitwie. A przy tym... okrasza całość zupełnie niespodziewanymi smaczkami, kiedy już opadają maski i na pierwszy plan wypływa prawda o bohaterach. Te chwile, kiedy ujawniane zostają skryte motywy lub padają niespodziewane, choć z perspektywy czasu logiczne decyzje, są niczym wisienki na torcie.
Z jednej strony Sullivan nie przełamuje konwencji gatunkowej, nie jest też specjalnie innowacyjny. Z drugiej książkę naprawdę czyta się świetnie - czasem z zapartym tchem, czasem z uśmiechem na ustach, a nie raz i z łezką w oku. I nawet gdy w pewnych fabularnych rozwiązaniach dopatrzyć się można mankamentów, to wartka akcja i lekkość pióra sprawiają, że lektura to po prostu dobra zabawa.
Do tego Sullivan naprawdę umiejętnie kreuje postaci i rozwija je na przestrzeni czasu, tak że pozostają spójne jeśli chodzi o rdzeń osobowości, a jednocześnie zmieniają się pod wpływem kolejnych wydarzeń i doświadczeń. Mamy tu ciekawe postaci męskie, ale też - a może przede wszystkim - wyraziste, silne, interesujące kobiety. I nawet te, do których sympatią nie pałamy, potrafią zaskoczyć.
Epoka wojny to powieść, która świetnie kontynuuje i domyka wiele prowadzonych przez autora wątków i dodaje kolejne akcenty do opowieści. Może nie jest powieścią wybitną, wyraźnie wyróżniającą się na tle innych, ale napisaną z polotem i lekkością historią, przy której czytelnik dobrze się bawi. Uwielbiam okładki do tej serii, ale przede wszystkim samą fabułę, która wciąga i porywa wartkim nurtem. Chciałabym, by kilka wątków zostało rozbudowanych nieco bardziej, ale też czuję się lekturą usatysfakcjonowana.