Agnieszka Wojdowicz – polonistka z wykształcenia, nauczycielka z zawodu, a z zamiłowania autorka powieści dla młodzieży i dla dorosłych. Otwocczanka od lat zakochana w Krakowie, w jego historii, architekturze, a także w niepowtarzalnym klimacie krakowskich kawiarenek, starych antykwariatów i Plant. Wielbicielka dobrej literatury skandynawskiej, malarstwa prerafaelitów, wszelkich form sztuki użytkowej oraz górskich wycieczek. Dzieli dom z dwiema udomowionymi tygrysicami: Kropką i Mufką.http://czas-bezpowrotnie-miniony.blogspot.com/
"Eliza" jest pierwszą częścią trylogii, której bohaterkami jest trzy kobiety - Eliza Pohorecka, Klara Stojnowska i Julia Schraiber. Jeszcze niedawno Eliza Pohorecka odbywała praktykę w aptece w Otwocku. Życie dziewczyny zmienia się bardzo, gdy wyrusza ona do Krakowa, aby podjąć studia na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze w trakcie podróży Eliza staje się świadkiem wydarzeń, które w niebezpieczny sposób wpłyną na jej pobyt w Krakowie. W powieści Agnieszki Wojdowicz najważniejsze są bohaterki, ale książka nie byłaby tak dobra gdyby nie skrupulatnie odmalowane tło historyczne i obyczajowe ostatnich lat XIX wieku. Kraków widziany oczami powieściopisarki jawi się jako miejsce o dwóch obliczach. Z jednej strony jest to miasto ponure i niebezpieczne, pełne drobnych przestępców i oszustów, będące pod wpływem stacjonujących w mieście wojsk austriackich, nieco uśpione i zacofane. Z drugiej strony jest kolebką polskiego modernizmu, miejscem rozwijającej się sztuki, zyskujących sławę malarzy i pisarzy. Duży plus daję też książce za dobre opisy stosunków społecznych i zwyczajów żydowskich. Bardzo przyjemna lektura, z przyjemnością przeczytam kolejne części. Historia trzech kobiet, których młodość przypadła na czas zaborów ale one mimo wielu przeciwności walczyły o to co dla nich ważne. Biorę się za drugi tom. Polecam.
Już dawno tak się nie przywiązałam do bohaterów i nie przeżywałam ich losów. I już dawno mi tak nie złamano serca zakończeniem. Myślałam, zwłaszcza po tomie I, że to jedna z tych opowieści, gdzie wszystko musi się dobrze skończyć, lecz okazało się, że nie. To tylko podnosi moje mniemanie o tej serii, bo zawsze uważałam, że książki z wyświechtanym, przewidywalnym happy endem są ckliwe i nie zapadają w pamięć (inna rzecz, że z moim sentymentalizmem i tak się na nich wzruszam). Dostałam więc to, co w gruncie rzeczy lubię i cenię w książkach. Tyle że boli mnie teraz przez to serce...