Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Gdy Celeste była dzieckiem mieszkała na wyspie wśród bagien Luizjany. Miejsce słynęło z opowieści o duchach i praktykach voodoo. Jej beztroskie życie zakończyło się wraz ze śmiercią ojca, który został brutalnie z@mord0wany, a Celeste cudem uniknęła podobnego losu. Na skutek traumatycznych doświadczeń mózg dziewczyny włączył system ochronny i wyparła wszystkie okropne wspomnienia. Po dawnej rodzinie pozostał jej tylko tajemniczy klucz, który nie wiadomo co otwiera.

Po latach dziewczyna postanawia odwiedzić rodzinny dom, więc wraca do Chevalier. Tam trafia na Thiery’ego, który pracuje dla miejscowego kart€lu i który słynie z zabøjstw na zlecenie. Mężczyzna natychmiast przejrzał Celeste i dostrzegł, że coś ukrywa.

Młoda kobieta powinna trzymać się od niego z daleka, ale gdy dawni prześladowcy przypominają sobie o jej istnieniu, mroczny mężczyzna może być jej jednym schronieniem.

To moje trzecie spotkanie z twórczością autorki i, choć mam do niej tyci zastrzeżenie, mimo to uważam przedstawioną historię za to najlepszą i najciekawszą z całej trójki.

Zacznę może od tego, że Celeste poznajemy w takim momencie życia, w którym dziewczyna z duchami i innymi bytami może sobie przybijać piątki i mówić im na ty. To jest jednocześnie przerażające, ale także fascynujące, oczywiście z punktu widzenia czytelnika, bo bohaterka jest przerażona i zdezorientowana. Czemu absolutnie się nie dziwię, momentami trudno jej odróżnić prawdę od fikcji. Jednak uważam takie rozpoczęcie historii za rozpoczęcie z przytupem i bardzo mi się to podobało.

Autorka od samego początku stara się w sposób dokładny i zrozumiały przedstawić losy bohaterki oraz towarzyszące jej emocje. Byłam oczarowana początkiem, to taki inny, mroczny, magiczny, oniryczny, trudny do sprecyzowania. Myślałam, że gdy Celeste wróci do miejsca z dzieciństwa, to historia jeszcze bardziej zyska na mroczności i nabierze tempa. W Chevalier dziewczyna trafia na dawnych znajomych i nie ufa nikomu, a dawny dom rodzinny, choć zrujnowany, budzi ukryte w głębi wspomnienia. Zapowiadało się naprawdę interesująco!

Następnie bohaterka trafia na Thiery’ego… i cała historia nagle traci swój oniryczny wymiar, a pojawiające się wcześniej duchy znikają niczym ciemność po zaświeceniu światła. W tym momencie następuje romans i budowanie romantycznej relacji, co rozumiem, bo w końcu to książka konkretnego typu i ta miłość musi się pojawić. Tylko mam wrażenie, że pojawiła się kosztem tego nieuchwytnego mroku. Naprawdę rozumiem też to, z jakiego powodu zniknęły zjawy i upiory, było to spowodowane konkretnymi wydarzeniami, jednak… dlaczego? Przecież było fajnie.

Wróćmy do tajemnicy sprzed lat, bo ona jest fundamentem tej powieści. Oczywiście tajemnice zostają rozwiązane, odpowiedzi przychodzą. Niektóre są zaskakujące, drugie nie. Na pewno są przerażające, bo pokazują do czego skłonny jest człowiek, by osiągnąć to, czego pragnie dla urealnienia swoich chorych wizji. Choć cała historia jest złożona, zakończenie również, to autorka w zgrabnie podkładała wszystkie puzzle w całość, brak tutaj jakichkolwiek fikołków fabularnych. A co do ogółu - romansiary będą zachwycone. Serio, miłość przyćmiewa mrok i tutaj też właśnie tak się dzieje.

Gdy Celeste była dzieckiem mieszkała na wyspie wśród bagien Luizjany. Miejsce słynęło z opowieści o duchach i praktykach voodoo. Jej beztroskie życie zakończyło się wraz ze śmiercią ojca, który został brutalnie z@mord0wany, a Celeste cudem uniknęła podobnego losu. Na skutek traumatycznych doświadczeń mózg dziewczyny włączył system ochronny i wyparła wszystkie okropne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Elle jest autorką kryminałów, Theo jest mistrzem romansów. W życiu prywatnym ona szczerze go nienawidzi i określa mianem wroga. Tak się składa, że piszą dla tego samego wydawcy, a ten wpada na pomysł, by połączyli swoje siły i wspólnie napisali romans. To nic złego, ale jest pewien haczyk - muszą udawać parę, razem zamieszkać i wspólnie pokazywać się publicznie. Wizja sporego zarobku, który pozwoli na realizację obranych celów, przekonuje Elle i zgadza się na prawie rok życia ze swoim największym wrogiem. Ich wspólne życie nie będzie łatwe i przyjemne, bo dziewczyna mówi wprost, że ma zamiar się na nim zemścić za wydarzenia sprzed dziesięciu lat.

Trudno zebrać mi w całość przemyślenia na temat tej historii. Kocham romanse całym sercem, można powiedzieć, że czytam je w znacznej przewadze nad innymi gatunkami, ale z tą książką miłości nie ma. Zanim zaczęłam ją czytać, spotykałam się ze skrajnymi opiniami - od zachwytów po gorzkie rozczarowanie. Niestety jestem bardziej po tej drugiej stronie, ale nie na 100%. Dlaczego? Już tłumaczę.

Zacznijmy od postaci głównej bohaterki. Cóż… jest ona ciężkim orzechem do zgryzienia. Nie tylko dla mnie, ale również dla Theo. Jej zachowanie, infantylność, opryskliwość, arogancja, agresja słowna oraz fizyczna - to mnie przerosło. Elle ma za złe Theo wydarzenia sprzed dziesięciu lat i ja jak najbardziej rozumiem kwestie zranienia oraz to, jak trudno jest wybaczyć. Myślę, że każdy z nas był w swoim życiu zraniony choć raz i to boli, ale to nie daje przyzwolenia na bycie podłym człowiekiem. Scena z samochodem i scena w łazience przelały czarę goryczy i musiałam przerwać czytanie. Zupełnie szczerze przyznam, że do około 250 strony szło mi ciężko i to nie ze względu na to, że pióro autorki jest złe lub sama historia jest zła - a w życiu! Książka jest naprawdę dobrze napisana, pomysł na historię jest świetny, autorka pisze z lekkością, ale karygodne zachowanie Elle przesłoniło wszelkie plusy.

I tu zaczyna się ten moment recenzji, w którym wyjaśniam, że nie do końca jestem w 100% rozczarowana. Około połowy Elle opamiętała się i czas spędzony z tą książką zaczął być znacznie bardziej przyjemny, a słowo „dupek” przestało padać przy co drugiej wypowiedzi. Nie pokochałam nagle bohaterki, bo nie da się zatrzeć pierwszego wrażenia i puścić wszystkiego w niepamięć, ale na pewno było mniej irytująco.

Postacią, którą podziwiam i bardzo lubię jest Theo. Ten mężczyzna jest jak los wygrany na loterii - i nie chodzi mi tutaj, że jest bogaty 😂 - on jest wspaniałym człowiekiem o wielkim sercu, z ogromnymi pokładami cierpliwości, empatii i takiego ciepła prosto z serca. Nie rozumiem tylko, dlaczego pozwalał sobie na takie traktowanie i nie kupuję tłumaczeń: „miłość wszystko wybaczy”, bo są pewne wydarzenia w życiu, których wybaczyć nie można. Różnica między złym zachowaniem i bolesnymi słowami bohaterów jest taka, że Theo zrobił coś przykrego będąc dzieckiem (miał 16 lat), a Elle w wieku 26 nie miała żadnych skrupułów.

„Times New Romans” jest dla mnie książką bardzo nierówną w ocenie emocjonalnej, nie pod względem tekstu jako tako. Przez jej pierwszą połowę miałam ochotę zrobić DNF, by druga część była przyjemnym romansem, choć nadal bez fajerwerków i scen, które zapamiętam na zawsze. Zapowiadało się naprawdę świetnie, ale zachowanie bohaterki zmiotło mnie z planszy. Choć później było lepiej, to nie mogę zapomnieć o wcześniejszych rozdziałach, które miały ogromny wpływ na odbiór tej historii jako całości.

Elle jest autorką kryminałów, Theo jest mistrzem romansów. W życiu prywatnym ona szczerze go nienawidzi i określa mianem wroga. Tak się składa, że piszą dla tego samego wydawcy, a ten wpada na pomysł, by połączyli swoje siły i wspólnie napisali romans. To nic złego, ale jest pewien haczyk - muszą udawać parę, razem zamieszkać i wspólnie pokazywać się publicznie. Wizja...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie Arii wywraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że przez nieszczęsny los jej życie potoczyło się inaczej, niż by tego chciała. Czas mija, a dziewczyna nie może zapomnieć o swoim odkryciu, choć oboje z Asherem postanowili do tego nie wracać. Aria chce tworzyć szczęśliwy związek z Jamesem, który staje na głowie, by spełniać jej wielkie marzenia i najdrobniejsze zachcianki. Tylko cały czas gdzieś w pobliżu kręci się ten drugi brat. Aria będzie musiała wysłuchać swojego serca i zadecydować, który z nich jest tym jednym.

Autorka stworzyła naprawdę złożoną historię, a bohaterowie zmagają się z takimi samymi emocjami jak my. Historia bohaterów ma wiele plusów - przede wszystkim nie jest pospiesznie ułożoną historyjką, byle dać fanom pożądany finał. Każdy element powieści jest przemyślany, ma swój sens i cel. Losy bohaterów nie nudzą i brak tu bezsensownych powtórzeń tego samego. Jednak pomimo tak dużych plusów momentami miałam wrażenie, że niektóre opisy są przydługawe, a jeszcze innych można by się pozbyć i odchudzić książkę. Pomimo tego uważam, że spędziłam z książką naprawdę przyjemne chwile i nie czuję rozczarowania.

Aria, tak samo jak w poprzedniej części, irytowała mnie swoim zachowaniem, ale chyba się uodporniłam dzięki innym romansom, albo po prostu tak bardzo lubię motyw trójkąta miłosnego, że w pewnym stopniu przymknęłam oko na jej niezrozumiałe decyzje.

Pióro autorki jest bardzo lekkie, przyjemne w odbiorze, nie męczy, a stopniowo skutecznie angażuje czytelnika w bogate przedstawienie postaci i ich emocji. To właśnie nimi stoi cała powieść. Emocje bohaterów wypływają z każdej strony, a oni sami brodzą w nich po kostki. Ich wybory, jak to w życiu, nie są proste i czarno-białe. Jednak w tle majaczy najważniejsze z uczuć - miłość, która jest motorem napędowym całej powieści i na niej opiera się wszystko.

Coś, co nie do końca kupiłam, to samo zakończenie. Jest cukierkowe i takie lubię, ale nie kupuję zmiany nastawiania Arii względem posiadania dzieci. Nie wierzę w zmiany, bo „znalazła tego jedynego”, to tak nie działa. To dla mnie jest największym fikołkiem tej powieści, ale autorka tak zakończyła tę historię i nie pozostaje mi nic innego, jak to zaakceptować. :)

Życie Arii wywraca się do góry nogami, gdy dowiaduje się, że przez nieszczęsny los jej życie potoczyło się inaczej, niż by tego chciała. Czas mija, a dziewczyna nie może zapomnieć o swoim odkryciu, choć oboje z Asherem postanowili do tego nie wracać. Aria chce tworzyć szczęśliwy związek z Jamesem, który staje na głowie, by spełniać jej wielkie marzenia i najdrobniejsze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Przed Arianną i paczką jej bliskich przyjaciół jawi się wizja ostatniego lata przed wyjazdem na uniwersytet. Dziewczyna chce, by to ostatnie lato było dla nie magiczne i niezapomniane. Tak też się staje, bo jej serce zostaje brutalnie złamane, a najgorsze jest to, że obiekt jej westchnień należy do ich paczki. Przed Arianną trudna i ciężka droga do uleczenia swojego serca, ale na pewnym etapie pojawia się osoba, która może odmienić jej życie na zawsze. Tylko czy Noah ma taką moc, by naprawić to, co bez żadnych oporów zniszczył Chase?

Jeśli zastanawiacie się, czy istnieje książka, która idealnie oddaje letni klimat, to przestańcie nad tym rozmyślać, bo oto ona! „Say you swear”, zwłaszcza w dwóch początkowych rozdziałach, na maksa oddaje klimat wakacji - szum fal, ocean, ciepły piasek, słońce, młodzi i radośni ludzie gotowi podbijać świat. Młodzieńczy duch wiedzie tutaj prym, a razem z młodością w parze idzie miłość. Niestety często ta nastoletnia miłość niesie ze sobą ból nieodwzajemnienia i rozczarowania.

Teraz ważna info dla wszystkich romansiar - jeśli myślałyście, że już dawno znalazłyście swojego idealnego, książkowego męża, to porzućcie wszystkie swoje założenia o tym ideale, bo wkracza ON, Noah. Jego postać miesza w rankingu jak ja w zamrażarce z lodami w poszukiwaniu wegańskich opcji i totalnie zmienia rozkład gry, bo koleś wskakuje na podium książkowych mężów. Noah jest niczym ten kubełek wegańskich lodów w Lidlu - trafia się jeden na milion.

No i nie mogę porzucić myśli o tych lodach, bo on jest jak te lody… słodki, koi nerwy, najlepszy poprawiacz nastroju, przyjaciel każdej kobiety. To ideał o niebieskich oczach, z umiejętnością gotowania prawdziwych pyszności i do tego nieziemsko przystojny. Tylko się zakochiwać!

„Say you swear” jest moim pierwszym spotkaniem z twórczością autorki i jakże udanym! Autorka z niebywałą lekkością prowadzi czytelnika przez kolejne rozdziały, a wykreowani przez nią bohaterowi i ich problemy wydają się być realnymi. Poza radością z ostatniego szalonego lata w powieści poruszone zostały naprawdę różne i ważne problemy, a autorka nie boi się o nich mówić. Mimo swojej objętości książka nie nudzi, a gdy akcja zwalnia, czytelnika skutecznie cuci zwrot akcji. Kilka razy na głos powiedziałam: „co?”, więc serio autorka potrafi zszokować. Zazwyczaj w trakcie czytania milczę jak grób i wszelkie emocje przeżywam wewnątrz.

Historia przestawiona w powieści to typowy slow burn, więc miłośnicy książek z tym motywem na pewno będą zadowoleni. Ja przepadłam i „Say you swear” ląduje na wysokim miejscu w moim rankingu.

Przed Arianną i paczką jej bliskich przyjaciół jawi się wizja ostatniego lata przed wyjazdem na uniwersytet. Dziewczyna chce, by to ostatnie lato było dla nie magiczne i niezapomniane. Tak też się staje, bo jej serce zostaje brutalnie złamane, a najgorsze jest to, że obiekt jej westchnień należy do ich paczki. Przed Arianną trudna i ciężka droga do uleczenia swojego serca,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Życie Olgi Soboń pewnego dnia zmienia się diametralnie i od tego momentu na spokojnych niegdyś falach życia panuje sztorm stulecia. Mąż Olgi, Maurycy, znika i zostaje głównym podejrzanym w sprawie tajemniczych zaginięć ludzi. Fakty świadczą przeciwko niemu, gdy okazuje się, że wszyscy zaginieni byli pacjentami szpitala, w którym pracuje Maurycy, a czarę goryczy przelewa fakt odnalezienia jednego z zaginionych. Mężczyzna, choć całkowicie sparaliżowany i niezdolny do samodzielnego życia, ma jednak asa w rękawie, który jak nic innego świadczy przeciwko lekarzowi - odnaleziono go razem z telefonem Maurycego, na którym znaleziono niepodważalne dowody.

Olga za nic w świecie nie chce uwierzyć w winę męża, nie przyjmuje tego do wiadomości i jest pewna, że celem życiowym Maurycego było ratowanie życia ludzi, a nie odbieranie go.

Gdy po pięciu latach znika kolejna osoba, a żona jedynego ocalałego otrzymuje list z pogróżkami, Olga nadal jest gotowa poświęcić wszystko, by udowodnić niewinność męża. Czy aby na pewno jest tak, jak myśli?

To moje drugie spotkanie z tą mroczniejsza stroną twórczości Klaudii Muniak. W „Domu obok” zakochałam się bez pamięci i do dziś pamiętam emocje towarzyszące lekturze. Czy w tym przypadku było podobnie?

Może zacznę od tego, że w „Pod jednym dachem z mord€rcą” autorka znaczną część historii poświęciła na ukazanie, jak ogromny wpływ ma na człowieka rodzina i najbliższe osoby, z którymi się wychowuje. Klaudia Muniak skupia się na tym, jak łatwo jest spowodować dziecku traumę, która będzie się za nim ciągnęła do końca życia, jeśli nie wybierze się na terapię.

Myślę, że w naprawdę fajny sposób autorka przedstawiła toksyczne zachowania bliskich osób, od których lepiej jest się odciąć, by żyć w spokoju ze samym sobą.

Pani Klaudia posłużyła się wieloma postaciami, by pokazać zróżnicowanie tego problemu, m.in.: faworyzowanie jednego z dzieci, wychowywanie się bez rodziców, brak wsparcia rodzica, kosmiczne wymagania, którym nie można sprostać, brak poczucia stabilizacji oraz brak zwykłej miłości. Uważam, że w całej powieści świetnie został przedstawiony wpływ takiego traktowania na ludzką psychikę, co zaowocowało w dorosłości licznymi problemami, a one… mogą prowadzić do naprawdę okropnych czynów, a co za tym idzie - do ludzkich tragedii.

Patrząc na całokształt historii, bardzo podobało mi się takie psychologiczne rozbudowanie całej historii. Tak naprawdę każdy był podejrzany, nikomu nie ufałam, a sprawca mógł czaić się za rogiem. Byłam wodzona różnymi podejrzeniami przez dluuugi, długi czas, aż w końcu stało się to dla mnie męczące. Około stu stron przed końcem przestało mnie to bawić, choć swój typ miałam już od dłuższego czasu (wystarczyło jedno zdanie, by pokazać, ze to ta osoba) i mocno się tego trzymałam, to jednak w tego typu książkach nie można być niczego pewnym. Tak też miałam swoje 80% pewności i z czasem drażniące 20% podrzucania nowych tropów, które pasowały totalnie do każdego.

Aż przyszedł finał, który nie wzbudził we mnie większych emocji. Miałam wrażenie, że spadł jak grom z jasnego nieba i to jego nagłe pojawienie się jakoś mi nie pasowało do ogólnego tempa całej historii.

Czy mogę uznać czas spędzony z tą książką za zmarnowany? Absolutnie nie, bo tym razem autorka kupiła mnie psychologiczną stroną powieści i nie mogę zapomnieć, że przez znaczną część powieści bawiłam się naprawdę dobrze. Jednak tym razem nie ocenię książki autorki na 10, ale też nie uważam, że była ona zła. Mało tego, jestem pewna, że znajdzie wielu wielbicieli.

Życie Olgi Soboń pewnego dnia zmienia się diametralnie i od tego momentu na spokojnych niegdyś falach życia panuje sztorm stulecia. Mąż Olgi, Maurycy, znika i zostaje głównym podejrzanym w sprawie tajemniczych zaginięć ludzi. Fakty świadczą przeciwko niemu, gdy okazuje się, że wszyscy zaginieni byli pacjentami szpitala, w którym pracuje Maurycy, a czarę goryczy przelewa...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jessica jest typową królową szkoły - na wszystkich patrzy z góry, jest dziewczyną szkolnego futbolisty i kapitanką cheerleaderek. W swoim środowisku nie uchodzi za przyjazną osobę. Mówiąc wprost, dziewczynę bawi uprzykrzanie życia innym, a zwłaszcza tym, których sobie upatrzyła - Masona oraz jego trzech przyjaciół.

Na jednej z halloweenowych imprez Mason i Jessica podejmują się gry w wyzwanie. Ten, kto przegra, zostaje zdany na laskę lub niełaskę przeciwnika. Takim oto sposobem, i wedle życzenia Masona, Jess ma zostać jego niewolnicą na resztę nocy - tylko czy dziewczyna podejmie się wyzwania? Oczywiście, przecież to Jessica. A ona nigdy nie przegrywa.

OMG!
Co to była za lektura i gdzie się podziali ci wszyscy ludzie krzyczący tak głośno o upadku literatury? Coś za cicho wokół tego tytułu, a w „Wyzwaniu” dzieje się więcej niż w dobrze wszystkim znanym „Księdzu”.

Tom 0.5 jest niepozorny, bo liczy sobie może jakieś 130 stron, ale za to jego treść to hotówa 11/10 i lektura grozi przegrzaniem zwojów mózgowych. Nie zrozumcie mnie źle, w mojej ocenie to dobrze świadczy o książce, bo jak coś jest oznaczone jako 18+ i hot, to takie powinno być i właśnie takich wrażeń oczekuję po tych oznaczeniach. Oczywiście na samym początku pojawiają się odpowiednie ostrzeżenia dla czytelnika, za co kłaniam się wydawnictwu, bo nie wszyscy stosują tego typu środki ostrzegawcze. Nie mogę pominąć kwestii pióra autorki, które jest lekkie, przyjemne, a opisy wydarzeń, pomimo wielu kontrowersyjnych scen, są w porządku. Miałam wrażenie, ze strony same się przewracają, a czytanie szło ekspresem i było dla mnie przyjemnością.

Co do samej historii. 🔥
Motyw wyzwania, podejmowanej gry skutecznie mnie zaintrygował i zaciekawił, a to pozwoliło już od samego początku poczuć pazur tej historii. Choć książka jest cieniutka, a z bohaterami spotykamy się tylko w trakcie tej halloweenowej nocy, to poznajemy ich stopniowo. Powoli zaczynamy rozumieć zależności ich relacji, jej skomplikowanie, bo zdecydowanie nie należy ona do łatwych i tych oczywistych.
Nie wszystko zostaje wyjaśnione i mam wrażenie, że najlepsze zachowano na tom pierwszy, którego nie mogę się doczekać i trzęsę się na samą myśl o nim. Chcę wiedzieć wszystko już teraz! Co się stało, jak się słało i w ogóle dlaczego?

„Wyzwanie” to idealny wstęp do czegoś większego i do kolejnych części tej serii. Intryguje, podsyca ciekawość, aż czytelnik ma ochotę na więcej. To tak jak z czekoladą - zjesz jedną kostkę, ale dobrze wiemy, że na jednej się nie kończy. Dzięki intrygującym postaciom oraz skrywanym tajemnicom nabrałam apetytu na tom pierwszy i wyczekuję go jak pierwszej gwiazdki w Boże Narodzenie.

Jessica jest typową królową szkoły - na wszystkich patrzy z góry, jest dziewczyną szkolnego futbolisty i kapitanką cheerleaderek. W swoim środowisku nie uchodzi za przyjazną osobę. Mówiąc wprost, dziewczynę bawi uprzykrzanie życia innym, a zwłaszcza tym, których sobie upatrzyła - Masona oraz jego trzech przyjaciół.

Na jednej z halloweenowych imprez Mason i Jessica...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Akademia Rosenholm to naprawdę wyjątkowe miejsce. To szkoła, która kształci uzdolnionych uczniów przejawiających posiadanie prawdziwego daru. Zaproszenie do tego miejsca otrzymują dziewczyny, które wkrótce połączy coś niesamowitego. Kirstine, Victoria, Kamille i Malou nawiązują kontakt z duchem, który uprzykrza życie jednej z nich. Takie czary w szkole są surowo zabronione, jednak reguły są po to, by je łamać, a konsekwencje ich złamania nadejdą z zupełnie innej strony, niż bohaterki mogłyby się spodziewać. Natrętny duch, wykorzystując sytuację, przymusza dziewczyny, by rozwiązały zagadkę jego śmi€rci. Prawda, która wyjdzie na jaw, będzie o wiele straszniejsza, niż mogłyby się spodziewać…

Historie trzymające w napięciu, wzbogacone o elementy magii i nutę tajemnicy to coś, co absolutnie uwielbiam. Dlatego też musiałam przeczytać tę jakże wspaniale wydaną książkę.

Już od początkowych stron autorka potrafi w niezwykły sposób oczarować czytelnika światem przedstawionym i budzącymi zainteresowanie tajemniczymi historiami bohaterek. Każda z postaci ma w sobie coś wyjątkowego i, jak później się okazuje, każda z nich włada innym rodzajem magii. Samo ukazanie magii, jako pochodzącej z różnych żywiołów, uważam za bardzo oryginalny pomysł. Zazwyczaj w takich historiach osoba magiczna dowiaduje się o swoich umiejętnościach, następnie dostaje swój atrybut magika, trafia do szkoły i dalej toczy się akcja. W „Różach i fiołkach”, by dostać się do tej elitarnej placówki, trzeba najpierw przejść kilka testów, które nie mają błędnych i poprawnych odpowiedzi, ale wyraźnie dają znać, czy dana osoba się nadaje.

Kirstine, Victoria, Kamille i Malou zostały wybrane przez radę pedagogiczną szkoły, ale także przez ducha, który pragnie poznać prawdę i oczekuje sprawiedliwości. Dziewczyny czeka prawdziwie mroczna i niebezpieczna przeprawa, by odkryć zło, które czai się w mroku. Napięcie i brak poczucia bezpieczeństwa potęguje mrok spowijający szkołę i tajemnice z przeszłości, o których zdaje się nikt nie pamiętać… lub to tylko gra pozorów.

Przygody bohaterek potrafią zaskakiwać i zmrozić krew w żyłach, a jednocześnie zachwycają i wciągają do tego niezwykłego świata na amen. Autorka w bardzo przyjemny i lekki sposób poprowadziła całą historię, wszystko „ma ręce i nogi” i coś czuję, że pierwszy tom był tylko przedsmakiem i wprowadzeniem w ten magiczny świat, który nieraz zaskoczy.

Wprost nie mogę doczekać się kontynuacji, bo wiele jeszcze zostało do odkrycia. ✨

Akademia Rosenholm to naprawdę wyjątkowe miejsce. To szkoła, która kształci uzdolnionych uczniów przejawiających posiadanie prawdziwego daru. Zaproszenie do tego miejsca otrzymują dziewczyny, które wkrótce połączy coś niesamowitego. Kirstine, Victoria, Kamille i Malou nawiązują kontakt z duchem, który uprzykrza życie jednej z nich. Takie czary w szkole są surowo zabronione,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Faye Cavendish wybudza się ze śpiączki, która zagrażała jej życiu i przez to postanawia odciąć się od toksycznej matki, która sprawowała nad nią opiekę, i bierze życie we własne ręce. Dlatego trafia do domu swojej siostry, Neve, i jej partnera Iana, który rządzi sforą wilków. Tam stara się stanąć na własne nogi i nauczyć się życia, do którego nie została przyzwyczajona. Idzie ciężko, ale jest dobrze do dnia, w którym znika Neve. Wszyscy spodziewają się najgorszego, a wtem do ich domu wparowuje Seth, demon snów, wraz z wiadomością od zaginionej. Od tej pory wszystkie rasy magicznych stworzeń będą musiały ze sobą współpracować, by odkryć prawdę. Zachowanie Setha wzbudza podejrzliwość Faye i wraz z upływającym czasem ma wrażenie, że skądś go zna…

Po zakończeniu pierwszego tomu wręcz paliłam się do tego, by poznać treść drugiego! Tak się cieszyłam, że ten dzień w końcu nadszedł.

Tak jak tom pierwszy skupiał się na historii Neve i Iana, tak tom drugi w znacznym stopniu opiera się na postaci Faye. W „Demonie snów” śledzimy jej losy i próby ogarnięcia rzeczywistości. W pałacu, w którym przywykła żyć, nie robiła tak prozaicznych czynności jak chociażby przygotowywanie obiadu. Zawsze grzeczna i posłuszna dziewczyna zostaje sama w nieznanym jej świecie i musi się tutaj odnaleźć. Jakby było jej mało wrażeń - znika Neve, której zawdzięcza wiele i ponad wszystko pragnie naprawić relację z siostrą, dlatego wyrusza jej na ratunek. Po drodze czekają na nią liczne niebezpieczeństwa, bo Cień, który zaatakował poprzednim razem, nadal bezkarnie krąży po świecie. Zagadek, konspiracji i tajemnic z przeszłości tu nie brakuje. Czytelnik dostaje całą gamę angażujących wątków, a podkładanie elementów historii w całość sprawia ogromną przyjemność.

Jednak było mi mało wątku miłosnego. W pierwszym tomie zakochałam się, wpadłam po uszy, a tutaj… mam wrażenie, że autorka poświęciła znaczną część historii fantastycznym wydarzeniom, które musiały znaleźć tu swój koniec, a na tym ucierpiała relacja bohaterów. Nie mówię, że jest ona zła, bo absolutnie nie, jednak mam pewien niedosyt, brakowało mi tej iskry. Faye długo się opierała, nie dopuszczała do siebie uczuć, aż nagle - bum. Mając pełen obraz relacji Setha i Faye to nadal jakoś mnie to nie przekonuje.

Ale, ale! Pozostałe wątki zostały poprowadzone prześwietnie i nie mogę się do nich doczepić w żadnym stopniu. Podobało mi się. Bardzo! Pomimo tego, że pierwszy tom skradł moje serce i po jego zakończeniu miałam OMG wypisane na twarzy, a drugi nie zrobił na mnie aż takiego wrażenia, to i tak uważam, że warto zapoznać się z dalszymi losami bohaterów przedstawionymi w „Demonie snów”. Zagadki przestają być zagadkami, bo autorka wszystko świetnie wyjaśniła, a bohaterowie dostają swój naprawdę fajny finał.

Faye Cavendish wybudza się ze śpiączki, która zagrażała jej życiu i przez to postanawia odciąć się od toksycznej matki, która sprawowała nad nią opiekę, i bierze życie we własne ręce. Dlatego trafia do domu swojej siostry, Neve, i jej partnera Iana, który rządzi sforą wilków. Tam stara się stanąć na własne nogi i nauczyć się życia, do którego nie została przyzwyczajona....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Violet wychowywana jest przez dwóch wujków, Ambrose’a oraz Gabriela, ponieważ jej matka pewnej nocy zniknęła. Zniknięcie rodzicielki było dla dziewczyny zagadką, każdego dnia czekała na jej powrót, aż pewnego dnia zjawia się tajemnicza Penelopa i Violet dowiaduje się, że mama wyruszyła w świat, by odczynić klątwę, która ciąży na ich rodzinie od lat. Violet, do tej pory trzymana w złotej klatce, jest zdezorientowana, dlatego postanawia za wszelką cenę odkryć prawdę i podjąć wyzwanie i zmierzyć się ze światem.

„Miasto gwiezdnego pyłu” oceniam jako naprawdę ciekawą historię, bogatą w całą tonę tajemnic, a to wszystko okraszone zostało sporą dozą magii. To także historia o dorastaniu, o odnajdywaniu siebie oraz o trudach odnalezienia się w brutalnym świecie magii, w którym nie każdy jest przyjacielem. Akcja toczy się powoli, nie gna i oceniam to jako dobry zabieg, bo momentami można się pogubić. Bohaterowie są ciekawi, ich losy również, ale zabrakło mi tego czegoś. Tego ognia ekscytacji i akcji, która przyspieszy bicie serca. Historia Violet mogła być zapierająca dech w piersiach, a tak oceniam ją jako po prostu w porządku, fajną książkę na popołudnie i wieczór.

Bohaterka została skrzywdzona przez bliskich, którzy chcieli dla niej dobrze, ale wyszło jak wyszło i została pozbawiona nawet możliwości edukacji. Najbardziej zachwycające w powieści było dla mnie odczucie czegoś magicznego, trudnego do uchwycenia, coś jak skrzące się drobinki w świetle zachodzącego słońca. Myślę, że osoby dopiero rozpoczynające swoją przygodę z fantastyką będą znacznie bardziej zachwycone tą książką niż ja. Za to czytelnicy „wprawieni” w boju mogą poczuć, że autorka nie wykorzystała pełnego potencjału tej historii. Ja bawiłam się przy niej dobrze i nie uważam spędzonego z nią czasu za stracony, ale (niestety) nie zajmie ona szczególnego miejsca w moim sercu.

Nie mogłem pominąć tego wydania. PRZEPIĘKNE. ZACHWYCAJĄCE.

Violet wychowywana jest przez dwóch wujków, Ambrose’a oraz Gabriela, ponieważ jej matka pewnej nocy zniknęła. Zniknięcie rodzicielki było dla dziewczyny zagadką, każdego dnia czekała na jej powrót, aż pewnego dnia zjawia się tajemnicza Penelopa i Violet dowiaduje się, że mama wyruszyła w świat, by odczynić klątwę, która ciąży na ich rodzinie od lat. Violet, do tej pory...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nadomisarz Oskar Superson dostaje za zadanie odnalezienie zaginionej nastolatki. Wszystkie tropy prowadzą do lokalnej grupy przestępczej. Aby rozpracować ich działania i przy okazji odnaleźć dziewczynę, nadkomisarz postanawia sprytem wykraść informacje o działalności g@angu. I to od nich samych. Informacje, które udaje mu się zgromadzić przechodzą jego najśmielsze oczekiwania.

Pani Hanna Greń w swoich książkach nie boi poruszać się trudnych tematów i jak nikt inny potrafi wkroczyć do męskiego świata bez żadnego zawahania, a później przedstawić go do bólu dokładnie z całą brutalnością i bezwzględnością. Ta historia nie była dla mnie łatwa, przysporzyła mi sporego ciężaru na duszy, bo… to wszystko naprawdę może dziać się pod nosem każdego z nas, a my możemy nie zdawać sobie z tego sprawy.

Zawsze, absolutnie zawsze, poruszanie kwestii krzywdy i wykorzystywania kobiet budzi we mnie poruszenie i ogromną odrazę do oprawców. Tutaj, nie dość, że w grę wchodziło jawne wykorzystywanie płci żeńskiej, do całego wachlarza okropnych odczuć doszedł fakt, który jeszcze bardziej potęgował niepokojące emocje - wykorzystywanie nieletnich wbrew ich woli. Bez względu na wiek takie poczynania budzą odrazę, ale gdy w grę wchodzą dzieci… chyba nie muszę mówić, co przeżywałam w trakcie lektury. Pragnęłam sprawiedliwości, szybkiego schwytania osób za to odpowiedzialnych, ale musiałam swoje odczekać, a odpowiedzi przyszły w swoim czasie.

„Ci, którzy zostali” to powieść wielowątkowa z dużą ilością bohaterów, ich imion i przezwisk. Początkowo można się pogubić, ale z czasem jest tylko lepiej. To książka idealnie skrojona dla fanów wielkich wrażeń, którzy nie boją się kontrowersji, trudnych tematów i lubią brutalność męskiego świata. Zagadka nie jest „nie do rozpracowania” przez czytelnika, choć muszę przyznać, że kilka sytuacji było zaskakujących, a dzięki nim historia potoczyła się innym torem, niż początkowo zakładałam. Autorka trafnie oddała wpływ rodziny i bliskiego otoczenia na człowieka, jego późniejszy sposób myślenia i podejmowane decyzje. Tematyka problemów poruszanych w tej historii jest naprawdę szeroka, każdy znajdzie w niej coś dla siebie i myślę, że każdy pozwoli sobie na chwilę zadumy, że takie właśnie bywa życie. Nieprzewidywalne, momentami bezwzględne, rządzone przeszłością i tylko od nas samych zależy, jak sobie z tym wszystkim poradzimy.

Nadomisarz Oskar Superson dostaje za zadanie odnalezienie zaginionej nastolatki. Wszystkie tropy prowadzą do lokalnej grupy przestępczej. Aby rozpracować ich działania i przy okazji odnaleźć dziewczynę, nadkomisarz postanawia sprytem wykraść informacje o działalności g@angu. I to od nich samych. Informacje, które udaje mu się zgromadzić przechodzą jego najśmielsze...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Chloe i Oliver w dzieciństwie byli przyjaciółmi tak samo jak ich matki, które nawet w podobnym czasie zaszły w ciążę i dlatego między ich dziećmi jest różnica dwóch dni. Oczywiście Oliver jest starszy, co zawsze wykorzystuje przeciwko Chloe. Chłopak wpada też na masę głupich pomysłów, jak skok z dachu, na który namawia przyjaciółkę. W nagrodę za odwagę dziewczyna ma dostać od niego Tamagotchi, no to jasne, że skoczyła! I złamała nogę. A on skoczył za nią i złamał obojczyk. Szybko okazało się, że Oliver nie ma obiecanej nagrody i tego dnia Chloe uznaje go za kłamcę, któremu nie można ufać. Tylko że ich losy są ze sobą ciasno splecione i nie mogą wiecznie unikać siebie nawzajem. Przez wszystkie lata wrogiej przyjaźni doszło między nimi do wielu nieporozumień i kłótni, ale jedna sprawa przelewa czarę goryczy, dlatego Chloe postanawia, że nigdy już nie zaufa chłopakowi i zrywa z nim wszelkie kontakty.

Ale przewrotny los ma za nic obietnice Chloe i sprawia, że po latach dziewczyna będzie musiała rozważyć wspólną pracę
ze swoim największym wrogiem numer jeden. Jeśli nie podejmie ryzyka, to może nigdy nie spełnić swoich marzeń, dlatego musi się porządnie zastanowić… bo gra może być warta ryzyka, a na niej może zyskać coś więcej niż tylko spełnienie marzeń o własnej firmie.

Okej, okej, bądźcie gotowi na moje liczne ochy i achy nad tą książką, bo pokochałam ją całym sercem i jest dla mnie idealnie stworzona niczym wielowarstwowy tort.

Po pierwsze - baza tortu, czyli ciasto. Naszym ciastem w tej historii są Chloe i Oliver (ten to jest dopiero ciachem!), bez nich ta historia nie miałaby sensu i smaku.

Ciąg dalszy w przypiętym komentarzu.

Chloe to bohaterka idealna - pewna siebie, dążąca do realizacji swoich marzeń, niepoddająca się oraz chętnie podejmująca ryzyko, gdy gra jest warta świeczki. To ona w historii gra rolę tej od zawsze poprawnej, idealnej i twardo stąpającej po ziemi. Jest ciepłą i dobrą osobą, może odrobinę naiwną, ale w tym wszystkim jest po prostu urocza.

Oliver jest typem biznesmena, który zna się na swoim fachu, odnosi sukces i swoim doświadczeniem może pomóc dawnej przyjaciółce. Jest oddany rodzinie, a zwłaszcza babci, której nie chce rozczarować. Nastoletni O. przedstawiony został jako typowe bananowe dziecko i typowy dorastający chłopak - bad boy z licznymi podbojami miłosnymi na koncie, pewny siebie jak diabli i nieziemsko przystojny. Mnie takie ukazanie Olivera nie przeszkadzało, odebrałam go jako typowego bohatera amerykańskich filmów o nastolatkach.

Kolejna część naszego tortu to krem, a kremem będą relacje bohaterów ze sobą oraz z bliskimi. I tutaj pojawia się prawdziwa eksplozja smaków. Nastoletni bohaterowie vs. ich obecna wersja. Jako dzieciaki Chloe i Oliver czerpali dziką przyjemność z dokuczania sobie, rzucania sobie wyzwań oraz nieuniknionej porażki jednego z nich. Mimo nieustannej rywalizacji udało im się zbudować prawdziwie przyjacielską relację, która z czasem - i z hormonami buzującymi w nastoletnich ciałach - miała szansę przerodzić się w coś pięknego i jedynego w swoim rodzaju. Niestety po drodze coś się zepsuło, obietnice nie zostały dotrzymane i górę nad wszystkim wziął strach. Pozostaje pytanie - co z tym wszystkim zrobią ich dorosłe wersje? Ja już wiem, ale ani mi się śni Wam zdradzać!

Czas na przybranie tortu, na które składają się ulubione motywy książkar: małomiasteczkowy klimat, motyw drugiej szansy, friends to enemies to lovers, masa zabawnych sytuacji oraz totalnie urocze rodziny bohaterów, no i oczywiście nasza jedyna, piękna i niezastąpiona miłość, która będzie cierpliwie czekała na drugą szansę. Oczywiście nie mogę zapomnieć o tym przepięknym wydaniu, które kocham całym sercem!

Dla mnie drugi tom serii Cloverleigh Farms jest o wieeeeele lepszy od poprzednika. Zakochałam się w „Undeniable”, straciłam rozum i odleciałam. Nie ściągajcie mnie na Ziemię.

Chloe i Oliver w dzieciństwie byli przyjaciółmi tak samo jak ich matki, które nawet w podobnym czasie zaszły w ciążę i dlatego między ich dziećmi jest różnica dwóch dni. Oczywiście Oliver jest starszy, co zawsze wykorzystuje przeciwko Chloe. Chłopak wpada też na masę głupich pomysłów, jak skok z dachu, na który namawia przyjaciółkę. W nagrodę za odwagę dziewczyna ma dostać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Julliet w wieku nastoletnim zamieszkała z rodziną pastora, która postanowiła jej pomóc. Dziewczyna jest wdzięczna za okazaną pomoc, chyba aż zbyt wdzięczna, bo zgadza się dosłownie na wszystko, ponieważ uważa, że przed okazane dobro nie może ich ranić. Dlatego odkłada na święte nigdy swoje marzenia o karierze muzycznej i zostaje dziewczyną Danny’ego, syna pastora. Staje się także potulną pomocą kuchenną, sprzątaczką i spełnia wszystkie oczekiwania nowej rodziny. Po drodze w spełnianiu czyichś oczekiwań, Julliet traci siebie, zamiata swoją osobowość, swoje marzenia i pragnienia pod dywan.

Wszystko zmienia się pewnego lata, gdy Danny przyprowadza do domu Luke’a. Tajemniczy surfer zauważa w dziewczynie jej prawdziwe ja i sprawia, że Julliet zaczyna pragnąć więcej od życia.

Jednak ich życie nieodwracalnie zmienia się na skutek pewnego wydarzenia, które dotknęło wszystkich. Czy po latach rozłąki będą potrafili odnaleźć drogę do siebie?

Jeśli czytałam książkę do 02:00 w nocy, to książka była NIEZIEMSKA. Wspaniała, fantastyczna, dostarczająca dreszczyku emocji i niepewności.

Zawsze z góry odrzucałam okładki z mężczyznami, co gorsza z ich nagimi torsami, a okazuje się to być błędem. Jednym z większych błędów mojego życia. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki (wiecie, te klaty🤣) i wychodzi na to, że muszę nadrobić wszystkie ASAP.

„Lato, kiedy Cię poznałam” to historia pachnąca morską bryzą i olejkiem do opalania. Kwintesencja lata zamknięta na kartach powieści. Historia trójkąta miłosnego, pełna trudnych wyborów, nieoczywistych zwrotów akcji i tajemnicy sprzed lat. Ta niewiadoma dodaje smaczku i jest jak nadzienie w pączku - jest idealnym uzupełnieniem całości.

Główni bohaterowie Luke i Julliet są z pozoru tak różni, a tak naprawdę łączy ich niemal wszystko: podobne doświadczenia życiowe, brak bliskich, próba odnalezienia schronienia w tym brutalnych świecie oraz ogromna potrzeba bliskości i bycia zaakceptowanym. Nic dziwnego, że tych dwoje rozumie się bez słów, a ich serca wyrywają się do siebie, pomimo tego, że ich relacja bardziej przypomina nienawiść niż miłość.

Bohaterów było mi ogromnie szkoda, moje serce pękało na samą myśl o Julliet i jej beznadziejnym położeniu, w którym się znalazła. Nie potrafię ocenić jej wyborów czy zachowań, bo życie w rzeczywistości nie jest takie proste i nic nie jest oczywiste. Jednak wiem, że była to droga, która musiała przejść, by po latach znaleźć się właśnie w tym miejscu. Co do Luke’a… następny książkowy mąż odblokowany. Uwielbiam jego postać, jego dojrzałość mimo młodego wieku, nieustanną walkę o swoje marzenia, upór, ale też walkę na śmierć i życie, gdy chodzi o bliskich i ich honor.

Akcja toczyła się powoli, stopniowo odkrywając tajemnice i wydarzenia przeszłości, które doprowadziły bohaterów do miejsca, w którym są teraz. Rozdziały podzielone są na kiedyś i obecnie, a takie połączenie dwóch linii czasowych jest dla mnie nie lada gratką.

Muszę przyznać, że autorka mnie porwała, nie spodziewałam się takiej historii, takiego zwrotu akcji, jakiejkolwiek tajemnicy, a była! I była świetna, a książka dostarczyła mi wielu emocji, których się nie spodziewałam. Ja chcę jeszcze! I z całą pewnością muszę nadrobić pozostałe książki autorki.

Julliet w wieku nastoletnim zamieszkała z rodziną pastora, która postanowiła jej pomóc. Dziewczyna jest wdzięczna za okazaną pomoc, chyba aż zbyt wdzięczna, bo zgadza się dosłownie na wszystko, ponieważ uważa, że przed okazane dobro nie może ich ranić. Dlatego odkłada na święte nigdy swoje marzenia o karierze muzycznej i zostaje dziewczyną Danny’ego, syna pastora. Staje się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Poppy i Rune są przyjaciółmi z dzieciństwa, zaprzyjaźnili się od swojego pierwszego spotkania i zdawało się, że są nierozłączni. Latami budowali swoją relację, z czasem postanowili być parą, co zdawało się być oczywistym dla otaczających ich osób.

Kiedyś Poppy otrzymała od babci słoik z tysiącem serduszek, by w odpowiednich momentach zapisała na nich wspomnienia o najpiękniejszych pocałunkach otrzymanych chłopaka. Tysiąc wyjątkowych chwil staje się dla Poppy i Rune’a misją pełną szczęścia.

Do dnia, w którym chłopak dowiaduje się, że musi wracać z rodziną do Norwegii. Wtedy pękają ich nastoletnie serca, a życie rozpada się na kawałki. W trakcie ich rozłąki Poppy oddala się od swojego chłopaka, znika bez uprzedzenia i bez żadnych wyjaśnień.

Po dwóch latach Rune wraca do domu, jednak nie jest tym, kim był wcześniej, a na dodatek okazuje się, że Poppy skrywa tajemnicę, która wywróci ich życie do góry nogami po raz kolejny.

„Tysiąc pocałunków” jest powieścią naprawdę wyjątkową, wzruszającą i zapadającą w pamięć. Jest to historia o pięknej miłości, pachnącej jak dojrzała gruszka pełna naturalnej słodyczy. Ta słodycz może niektórych przytłoczyć, bo jest słodko do kwadratu, jednak dla mnie w tym tkwi urok całej historii.

Między mną a przedstawioną historią kliknęło już od początkowych rozdziałów. Później było bardzo podobnie, choć pojawiły się momenty nużące, ale rozumiem, że miały one oddać całą wyjątkowość i urok relacji bohaterów.

Poppy jest jedną z najbardziej oryginalnych bohaterek z jaką było mi dane się spotkać. Dziewczyna od najmłodszych lat zachwyca się otaczającym ją światem, docenia każdy moment życia, czerpie z niego garściami. Przeznaczone były jej piękne rzeczy i tak wyjątkowa osoba musiała trafić w swoim życiu na równie wyjątkowego chłopaka, który patrzy na świat w niezwykły sposób.

Powieść jest napisana w piękny, niespieszny sposób. Emanuje z niej spokój, nieskończona miłość i zrozumienie. To książka idealna dla osób, które lubią się wzruszyć i które nie przepadają za scenami zbliżeń - tutaj są opisane w pięknie i delikatnie, a w porównaniu do innych naprawdę hot książek, to ich praktycznie nie ma. Autorka skupiła się na przekazaniu emocji bohaterów, a nie na opisie scen, co uważam za chwytające za serce i niesamowicie urocze.

„Tysiąc pocałunków” jest historią z głębią, opowiada o losach osób wrażliwych na świat, którzy zakochali się w sobie bez pamięci i dla tej miłości zdolni są do ogromnych poświęceń. To także opowieść o miłości silniejszej niż przeciwności losu, o miłości zwyciężającej wszystko. Autorka nie boi się poruszać trudnych tematów, a przy użyciu pięknych słów potrafi oczarować czytelnika i skłonić go do refleksji nad własnym życiem. To pozycja obowiązkowa dla każdej osoby, która uwielbia się wzruszać w trakcie lektury, bo wzruszenie to nieodłączny element tej historii.

Poppy i Rune są przyjaciółmi z dzieciństwa, zaprzyjaźnili się od swojego pierwszego spotkania i zdawało się, że są nierozłączni. Latami budowali swoją relację, z czasem postanowili być parą, co zdawało się być oczywistym dla otaczających ich osób.

Kiedyś Poppy otrzymała od babci słoik z tysiącem serduszek, by w odpowiednich momentach zapisała na nich wspomnienia o...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Siedemnastoletnia Mila przeprowadza się razem z mamą do miasteczka Rowcroft prosto z jej ukochanego Londynu. Dziewczyna zostawiła tam swoich przyjaciół, dlatego teraz ma wrażenie, że w nowym miejscu nic dobrego na nią nie czeka. Do tego odziedziczony po ciotce dom jest prostu upiorny, a jego niefortunne położenie przy lokalnych mokradłach, o których krążą przeróżne legendy, potęguje niepokój jak mało co.

Z czasem Mila w pewien sposób się zadomawia, znajduje sobie przyjaciół - Noaha i Caleba, którzy są różni niczym ogień i woda. Rok spędzony z nimi będzie dla dziewczyny niezapomniany, ponieważ pod koniec ich wspólnej sielanki będzie miała miejsce tragedia, która całkowicie odmieni ich życie.

Dlatego Mila wyjeżdża.

Jednak po kilku latach jest zmuszona wrócić do Rowcroft i znienawidzonej posiadłości przy mokradłach, co nakazuje jej sądowy areszt domowy. Powrót dziewczyny do miasteczka bardzo komuś nie pasuje, bo Mila zaczyna otrzymywać pogróżki… Najgorsze dopiero przed nią - by odkryć prawdę będzie musiała stawić czoła bolesnej i traumatycznej przeszłości.

Czyj oddech każdej nocy słyszy Mila?

Jestem taką szczęściarą, że towarzyszę Natalii Brożek od momentu jej debiutu, a „Nie chcę być tobą” była moim pierwszym egzemplarzem recenzenckim w życiu. Pióro Natalii, niesamowite historie, które przedstawia w swoich książkach i te emocje jak żywe - to wszystko kupiło mnie od naszego pierwszego spotkania. Naprawdę czytałam każdą książkę autorki i z czystym sumieniem, oraz równie czystym sercem, mogę powiedzieć, że „Każdej nocy słyszę twój oddech” jest najlepszą książką spośród wszystkich wydanych dzieł Natalii.

Rozdziały w książce podzielone są na teraźniejszość i przeszłość, a w każdym z nich narratorem jest Mila. To dzięki właśnie takiemu przedstawieniu historii możemy dokładnie poznać bohaterkę, emocje, które jej towarzyszą oraz problemy, z którymi się zmaga. Nie oszukujmy się, każdy czytelnik chce jak najszybciej odkryć najważniejszą tajemnicę - co się wydarzyło przed laty na mokradłach? Co się stało w Londynie? Na te pytania odpowiedzi przyjdą w odpowiednim momencie i zapewniam Was - będą zaskakujące.

Co do samej głównej bohaterki… było mi jej ogromnie szkoda. Całe swoje życie była sama z mamą, a w gronie rówieśników czuła się samotna, wyobcowana, niechciana. Mila bała się zaangażować w jakąkolwiek relację, bała się bólu straty, która przecież nie musiała nadejść. Właśnie z tego powodu wybierała dla siebie „mniejsze zło” i jej strach, przyczyniający się do jej wyobcowania, sprawiał, że raniła sama siebie. Ale nad tym zranieniem tylko ona sprawowała kontrolę i w głównej mierze właśnie o to chodzi.

Historia Mili pokazuje jak ogromny wpływ na nasze życie oraz zachowanie ma otoczenie i rodzina, w której się wychowujemy. Autorka w piękny i równie bolesny sposób przedstawiła rozdzierający ból straty, otępienie, które ze sobą niesie oraz szkody, jakich może narobić w psychice i życiu człowieka, jeśli nie znajdzie się nikt, to może wesprzeć w trudnych chwilach.

KNSTO jest książką bezapelacyjnie zaskakującą, angażującą czytelnika i skłaniającą do refleksji. Momentami bywa strasznie i da się poczuć dreszcze oraz niepokój, ale nie brakuje momentów wzruszeń i tych uroczych, nastoletnich miłości. Cała gama emocji, które zostały przedstawione w historii bohaterów, jest idealnie wyważona, a dzięki takiemu zabiegowi nie ma przesytu jednych emocji nad drugimi.

Czy polecam? Halko! Oczywiście, że tak! Koniecznie musisz wybrać się w niezapomnianą podróż na mokradła, może akurat Ty wyjdziesz z nich żywy?

Siedemnastoletnia Mila przeprowadza się razem z mamą do miasteczka Rowcroft prosto z jej ukochanego Londynu. Dziewczyna zostawiła tam swoich przyjaciół, dlatego teraz ma wrażenie, że w nowym miejscu nic dobrego na nią nie czeka. Do tego odziedziczony po ciotce dom jest prostu upiorny, a jego niefortunne położenie przy lokalnych mokradłach, o których krążą przeróżne legendy,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Iza ma w życiu naprawdę wiele - oddanych przyjaciół, pracę marzeń, rodzinę, własne mieszkanie… i zupełnie tego nie docenia. Przez większość czasu jej głowę zajmuje myśl o poszukiwaniu miłości, choć dziewczyna ma dopiero 25 lat i zdecydowana większość życia jeszcze przed nią. Izka w kwestii miłości odczuwa niepotrzebną presję, a bez ukochanego czuje się wybrakowana. Dlatego postanawia założyć konto w popularnej ostatnio aplikacji LoveStory i tam poszukać idealnego kandydata na męża.

W tym samym czasie do mieszkania naprzeciwko wprowadza się niejaki Mateusz, z którym Izka od razu ma na pieńku. Momentami ma wrażenie, że jej specyficzny sąsiad ją śledzi.

Kobieta stara się tym nie martwić i rzuca się w wir randek, które okazują się zgoła odmienne od jej wyobrażeń. W tamtej chwili do głowy by jej nie przyszło, że miłość może czekać za drzwiami.

Może zacznę od tego, że poprzednia część tej serii, „Nie będzie z tego happy endu” już bardzo mi się podobała i nie myślałam, że kolejny tom może być jeszcze lepszy. A jednak! „Nie będzie z tego love story” podobała mi się jeszcze bardziej i, w mojej ocenie, była znacznie ciekawsza od swojej poprzedniczki.

Główna bohaterka, Iza, jest niezwykle barwną postacią. To silna kobieta, która wie, czego chce od życia, spełnia się w swoim zawodzie. Ona nie z tych, które dadzą sobie w kaszę dmuchać. Jednak pewne elementy jej życiowej układanki nie idą po jej myśli, a gdy dodamy do tego presję, którą odczuwa to nieszczęśliwa głowa gotowa. I tak właśnie się dzieje. Iza, pomimo naprawdę sporej dawki szczęścia, szczęśliwa nie jest. Liczy, że upragnione ukojenie i akceptację wszystkich otaczających ją osób zdobędzie, gdy… będzie w związku. Niepokój Izy potęguje jedna przykra sytuacja rodzinna, o której nie chcę tutaj spoilerować, a która ma duże znaczenie w całej historii. Trzema słowami - Iza ma doła. Stulecia.

Wtedy trafia na Mateusza.

Skrytego w sobie mężczyznę, który wywrócił swoje życie do góry nogami, by zyskać to, co najważniejsze - spokój psychiczny, którego do niedawna mu brakowało. Mateusz jest mężczyzną, który dostrzega drobiazgi, cieszy się z nich i wie, co daje mu prawdziwe szczęście. Jest również bardzo życzliwym człowiekiem, zawsze chętnym do pomocy i po prostu do rany przyłóż. Mati to stuprocentowy comfort person, jak mięciusi kocyk. Jego rodzice marzą o tym, by syn się ustatkował i w końcu przyprowadził im synową, ale Mateusz nie zamierza się w tej kwestii spieszyć i wciąż czeka na tę jedyną.

Historia Izki i Mateusza jest zabawna, urocza, niespieszna i wprost idealna. Nic nie dzieje się jak za dotknięciem magicznej różdżki, nie śpiewają anioły, gdy bohaterowie trafiają na siebie po raz pierwszy. Ich życie jest po prostu życiem. Każdy z nich musi przejść swoje, by trafić w odpowiednie miejsce, odpowiednią osobę i by zrozumieć, że ta odpowiednia osoba jest już w pobliżu i być może… tylko czeka na znak?

Autorka w momentami zabawny, ale też bardzo ciekawy sposób pokazała, że w życiu nie można gnać ślepo za miłością, bo ona musi przyjść sama. W piękny i pouczający sposób przedstawiony został fakt, że w życiu nie da się zadowolić wszystkich, a życie pod taką presją jest zwyczajnie wykańczające, a to, co liczy się naprawdę, to własne szczęście i życie w zgodzie ze sobą, bo w końcu życie mamy jedno i trzeba z niego czerpać garściami.

Bardzo podobało mi się podzielenie rozdziałów na perspektywę Mateusza i Izy, a ponad wszystko ukochałam sobie rozpoczynanie kolejnych rozdziałów od słów kończących poprzedni rozdział. Mega fun! Sprawiło mi to dużą przyjemność, choć to taka drobnostka. 😁

Agnieszka kolejny raz zabrała mnie w świetną literacką podróż, a w w czasie jej trwania nie brakowało wielu emocji, zabawnych sytuacji, a także momentów wzruszenia. Będę to chyba powtarzać aż do śmierci - uwielbiam książki Agnieszki, a już zwłaszcza te skierowane do starszych czytelników. Uwielbiam i czekam na więcej. 💛

Iza ma w życiu naprawdę wiele - oddanych przyjaciół, pracę marzeń, rodzinę, własne mieszkanie… i zupełnie tego nie docenia. Przez większość czasu jej głowę zajmuje myśl o poszukiwaniu miłości, choć dziewczyna ma dopiero 25 lat i zdecydowana większość życia jeszcze przed nią. Izka w kwestii miłości odczuwa niepotrzebną presję, a bez ukochanego czuje się wybrakowana. Dlatego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Spotkasz mnie nad jeziorem…

By tam wdychać głęboko w płuca ten wyjątkowy zapach wody połączony z zapachem mokrego piasku. Staniesz na brzegu jeziora i jego małe fale zaczną obmywać Twoje stopy, a na Twoją twarz będą padały złociste promienie zachodzącego słońca. To kojące doświadczenie pozwoli Ci zamknąć oczy, a wtedy zobaczysz oczyma wyobraźni radość tych mniejszych i większych, którzy spędzają czas nad wodą. Poczujesz wiatr we włosach, usłyszysz radosny śmiech dzieci połączony z najpiękniejszym dźwiękiem lata - pluskiem wody. Wtedy poczujesz, że jesteś we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Jak pewnego lata Fern. Fern i jej marzenia, tęsknoty, rozterki. Wszystkie bolączki ukoi właśnie to miejsce, ten spokój i… miłość.

„Uwielbiam to miejsce. Czyż nie jesteśmy szczęściarami?”

Jesteście gotowi wybrać się w najpiękniejszą podróż, którą mogło napisać samo życie? Pakujecie już walizki, by odwiedzić Fern nad jeziorem? By doznać ukojenia? By poczuć te wszystkie piękne emocje, które zaserwowała autorka? Weźcie, co tylko chcecie, ale przytulny koc nie będzie Wam potrzebny, bo ta historia otuli Was niczym najprzytulniejszy z kocy.

Życie Fern dalekie jest od ideału. Dziewczyna miała marzenia o posiadaniu własnej kawiarni i musiała je odłożyć na bok przez nieszczęsne zrządzenie losu. Teraz wraca do pensjonatu, który należy do jej matki, by zająć się nim i uratować go przed upadłością. Gdy stara się sobie wszystko poukładać, to… zjawia się ON.

On teraźniejszy, ale jakby nadal on sprzed dziesięciu laty.
Ten, który ją opuścił.
Ten, który zawiódł jej zaufanie.
Ten, który złamał jej serce.
Ale to też ten Will, który tchnął w nią nadzieję.

Dlaczego Will tak bardzo zawiódł Fern? I po co teraz zjawił się w ośrodku? Oraz najważniejsze pytanie: jakie decyzje podejmie Fern i czy w końcu będzie szczęśliwa?


„Spotkasz mnie nad jeziorem” zabiera czytelnika w fascynującą podróż po dwóch liniach czasowych - teraz i tej sprzed dziesięciu lat. Takie przedstawienie historii bohaterów pomogło mi lepiej zrozumieć ich teraźniejsze motywacje, niezagojone rany, a także dostrzec piękno i wyjątkowość kilku relacji, które na przestrzeni tych lat nabierały nowego wymiaru.

Autorka miedzy momenty zwątpienia i smutku zgrabnie wplata również te pozytywne emocje, piękne, ale również bolesne wspomnienia, które uczyniły bohaterów takimi, jakimi są aktualnie. Niesamowicie lekkie i przyjemne pióro autorki pomaga przypomnieć czytelnikowi, że w życiu zdarzają się również te przykre momenty, a one potrafią z biegiem lat nabierać nowego znaczenia - nawet nie zauważamy kiedy, stają się one piękne, potrzebne i pouczające. Carley Fortune skupia uwagę czytelnika na tym, że najważniejsze w życiu jest bycie razem z bliskimi w tych bolesnych i w tych radosnych chwilach. To oni są ukojeniem, którego potrzeba, są zrozumieniem i ciepłem, są dobrym słowem i pomocną dłonią.

„Spotkasz mnie nad jeziorem” opowiada piękną, melancholijną historię, skłaniającą do przemyśleń i podnoszącą na duchu. To książka idealna do popłakania. To opowieść o poszukiwaniu siebie, a także o spełnianiu marzeń. To piękna historia o ponownym otwieraniu serca, pomimo poprzedniego bardzo bolesnego zranienia. Historia bohaterów jest niczym plaster na bolące serce, jak opatrunek na świeżą ranę, jak otarcie pojedynczej łzy przez bliską osobę. Kojąca - taka właśnie jest ta książka.

Spotkasz mnie nad jeziorem…

By tam wdychać głęboko w płuca ten wyjątkowy zapach wody połączony z zapachem mokrego piasku. Staniesz na brzegu jeziora i jego małe fale zaczną obmywać Twoje stopy, a na Twoją twarz będą padały złociste promienie zachodzącego słońca. To kojące doświadczenie pozwoli Ci zamknąć oczy, a wtedy zobaczysz oczyma wyobraźni radość tych mniejszych i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Willow, po śmierci matki, zostaje zmuszona do rozpoczęcia nauki na Uniwersytecie Hollow’s Grove, gdzie naukę z zakresu magii pobierają tylko najlepsi z najlepszych. W tym roku specjalnie dobrana grupa trzynastu osób zostaje zaproszona w progi Uniwersytetu.

Uniwersytet okazuje się być niezwykle mrocznym, a uczucie zagrożenia potęguje wieść, że lata temu doszło w tym miejscu do krw@wej m@sakry. Willow początkowo jest zagubiona w nowym otoczeniu, ale po czasie wreszcie czuje się wolna od osądów i nie musi ukrywać się ze swoją magią. Jednak, by nie było tak kolorowo, jedna osoba pała do niej prawdziwą niechęcią i okazuje to wprost, a jest to Alaric Grayson Thorne, dyrektor szkoły. To oraz dodatkowy fakt, że jest ona ostatnią żyjącą czarownicą ze swojego rodu i ktoś może czyhać na jej życie, potęgują uczucie niepewności…

Główna bohaterka, Willow, to niezwykle silna postać kobieca o wielu twarzach, skora do poświęceń, która uczyni wszystko, by za wszelką cenę chronić swojego brata. Historia bohaterki oraz fakt, że jest ona ostatnią z rodu czarownic wzbudzają zainteresowanie czytelnika. Dołóżmy do tego jakże klimatyczne motywy jak dark academia, gotyckie romantasy, magię, czarownice, wilkołaki, wampiry, tajemnice przeszłości oraz intrygi teraźniejszości wraz z wątkiem enemies to lovers i motywem różnicy wieku. Powstaje mieszanka wybuchowa, niczym zaczarowana zupa we wiedźmim kotle.

W kwestii wątku enemies to lovers mamy postać wzbudzająca wiele skrajnych emocji - Graysona. Emocje z nim związane rozpoczynają się od początkowej podejrzliwości i nieufności, by następnie przejść w akceptację i jednak nadal często pojawia złość na skutek podejmowanych przez niego decyzje względem innych osób. Jego romans z Willow jest super hot i super mroczny, pełen sypiących się iskier oraz napięcia.

Świat wykreowany przez autorkę jest fascynujący, przepełniony mrokiem i w którym na każdym kroku może czyhać jakaś niebezpieczna nadprzyrodzona istota. Uwielbiam wszelkie magiczne aspekty ukazane w powieści, a będąc wychowaną na Harrym Potterze, była to dla mnie ogromna frajda.

Zakończenie spada na czytelnika niczym magiczne zaklęcie odrętwienia - co się tam stało?! To zakończenie IDEALNE, nikt go nie oczekiwał, a każdy takiego chciał i potrzebował. Uwielbiam tak szokujące zwroty akcji, bo one sprawiają, że chcę tylko więcej i więcej. No i cóż, je byłabym sobą, gdybym nie wspomniała o TYM wydaniu. Czy Wy widzicie tę ślicznotkę? PRZEPIĘKNOŚĆ WKROCZYŁA NA SALONY.

Willow, po śmierci matki, zostaje zmuszona do rozpoczęcia nauki na Uniwersytecie Hollow’s Grove, gdzie naukę z zakresu magii pobierają tylko najlepsi z najlepszych. W tym roku specjalnie dobrana grupa trzynastu osób zostaje zaproszona w progi Uniwersytetu.

Uniwersytet okazuje się być niezwykle mrocznym, a uczucie zagrożenia potęguje wieść, że lata temu doszło w tym...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Jamison to nastoletni chłopak, którego matka zmarła na skutek choroby, która ją dotknęła. Teraz, wspólnie z siostrą i ojcem, stara się ułożyć swoje życie na nowo. Cennym przedmiotem dla J jest aparat, który kiedyś podarowała mu mama. Dzięki niemu chłopak łapie ulotne chwile, a fotografowanie daje mu poczucie bliskości ukochanej mamy. Właśnie przez fotografię rodzi się Projekt 21:09, który jest jego sposobem na radzenie sobie ze stratą, a godzina zawarta w jego nazwie nie jest przypadkowa. Cały projekt zmienia podejście chłopaka, pomaga nawiązać nowe znajomości i naprawić to, co jeszcze naprawić się da.

Choć „Projekt 21:09” jest historią o nastolatku oraz o jego próbach pogodzenia się i poradzenia sobie ze stratą, to niesie on głębokie przesłanie, niebywale porusza i zaskakuje. Nie spodziewałam się po tej książce tak dużego ładunku emocjonalnego. Mimo, że jest to książka o tematach bardzo trudnych, to jednocześnie niesie ze sobą promyk nadziei i otulające momenty niczym przebłyski słońca w pochmurne dni.

W powieści została ukazana choroba, z którą żyje J, a jest to synestezja. Synestezja to choroba, która pozwala doświadczać życia za pomocą zmysłów znacznie mocniej od typowego człowieka. Jamison widzi rzeczy kolorami, każdy dzień tygodnia lub każdy miesiąc w jego umyśle ma przypisany swój własny kolor. Pierwszy raz spotkałam się z przedstawieniem synestezji w powieści, dlatego uważam to za bardzo oryginalne i potrzebne. A sama przypadłość idealnie łączy się z pasją Jamisona do fotografowania, bo „dodatkowe” widzenie w znaczny sposób pobudza wyobraźnię i kreatywność.

Autor przedstawił w powieści szereg barwnych postaci, a każda z nich wnosi do historii istotny element. Każdy z bohaterów zmaga się z własnymi problemami, które z czasem zbliżają ich do siebie i ukazują siłę prawdziwej przyjaźni.

„Projekt 21:09” to niewątpliwie książka z przesłaniem, która trafi w gusta zarówno młodszych jak i tych starszych czytelników. Do tego Wydawnictwo Endorfina kolejny raz zachwyca niesamowitym wydaniem z malowanymi brzegami.

Jamison to nastoletni chłopak, którego matka zmarła na skutek choroby, która ją dotknęła. Teraz, wspólnie z siostrą i ojcem, stara się ułożyć swoje życie na nowo. Cennym przedmiotem dla J jest aparat, który kiedyś podarowała mu mama. Dzięki niemu chłopak łapie ulotne chwile, a fotografowanie daje mu poczucie bliskości ukochanej mamy. Właśnie przez fotografię rodzi się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

„Broken Kingdom” wraca do dramatycznych wydarzeń z poprzedniego tomu. Aspen po tragicznych wydarzeniach musi wrócić do szkoły, w której była prze$ladowana. Dziewczyna zmaga się z kolejną traumą, która nie ułatwia jej życia i nie może liczyć na wsparcie bliskich. Jakby tego wszystkiego było mało… spada na nią kolejny cios.

Quinton poprzysiągł zem$tę na oprawcach Aspen. Chłopak nie spocznie, dopóki nie dotrzyma danego słowa. Młody mężczyzna stanie przed wyborem: dobro rodziny lub dobro ukochanej i ten wybór nigdy nie był tak trudny, bo z każdej strony czai się wróg i tylko czeka na potknięcie.

Cóż mogę powiedzieć o „Broken Kingdom”? Ta część jest jeszcze bardziej bru*alna od poprzedniej i nie chodzi tutaj o brut@lność względem Aspen. Można rzec, że w tym tomie wypływa ona z każdego zakamarka, bo każdy czarny charakter musi zostać ukarany. Ta część pokazuje ogromną przemianę Quintona i choć nie powinnam, to z całych sił kibicowałam mu, by pomścił wszystko, co złe, by oprawcy Aspen przeszli prawdziwe piekło. Nie zdradzę Wam, czy moje trzymanie kciuków coś dało. Powiem jedynie tak - spodziewajcie się niespodziewanego, bo tutaj dzieją się naprawdę szalone rzeczy.

Szalenie złe i szalenie pozytywne. „Broken Kingdom” to prawdziwa mieszanka emocji. Autorka pokazała trudy radzenia sobie z doznaną krzywdą, trudy tego, jak nie można pomóc bliskiej osobie, a bardzo by się chciało. Emocji jest naprawdę wiele - raz się śmiejesz, by za moment być bliskim płaczu, a jeszcze później triumfujesz zwycięstwo. Autorka doskonale potrafi wodzić czytelnika za nos, podsuwając wiele tropów, wielokrotnie zaskakując i przerażając.

Zakończenie historii Aspen i Quintona bardzo mi się podobało. Naprawdę. Choć ich relacja od początku nie była zdrowa, to jednak pod swoim wzajemnym wpływem bohaterowie zaczęli przechodzić przemianę. Według mnie to zmiana na lepsze i w mojej ocenie to zdecydowanie najlepsza z części serii Uniwersytet Corium. Właśnie w niej enemies definitywnie stają się lovers, a ja to naprawdę uwielbiam.

„Broken Kingdom” wraca do dramatycznych wydarzeń z poprzedniego tomu. Aspen po tragicznych wydarzeniach musi wrócić do szkoły, w której była prze$ladowana. Dziewczyna zmaga się z kolejną traumą, która nie ułatwia jej życia i nie może liczyć na wsparcie bliskich. Jakby tego wszystkiego było mało… spada na nią kolejny cios.

Quinton poprzysiągł zem$tę na oprawcach Aspen....

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Zoey ma już z góry zaplanowane życie - ma iść śladami swojej matki, tak jak każda kobieta w ich rodzinie - będzie uzdrowicielką. Traf chciał, że na akademickim balu z ogromną siłą w Zoey przebudza się magia tylko… nie ta magia, do której się przygotowywała i na którą czekała z takim utęsknieniem. Sprawy się komplikują, gdy na imprezie umiera jeden z uczniów akurat w momencie, w którym w Zoey przebudziła się magia śmierci. Dziewczyna zmienia wydział i trafia pod opiekę nowego mentora - Dylana, który jest Żniwiarzem i w jednej sekundzie potrafi pozbawić życia. Jak na ironię to z nim Zoey będzie próbowała przyzwyczaić się do nowego życia.

Tylko śmierć kolegi nie daje jej spokoju, dlatego postanawia dowiedzieć się czegoś więcej. Dziewczyna nie wie, co ją czeka…

„Fallen Princess” to moje kolejne spotkanie z twórczością Mony Kasten i jakże udane!

Historia Zoey od samego początku jest przestawiona w interesujący sposób. Młoda dziewczyna musi przełknąć gorzką pigułkę pełną rozczarowania, bo właśnie tym jest dla niej jej niespodziewana moc - rozczarowaniem. Nie dość, że bohaterka musi poradzić sobie ze swoimi emocjami i odnaleźć się w nowej roli, to musi także znieść całkowitą zmianę podejścia rówieśników do jej osoby. Od tego momentu jej życie nie jest łatwe, a każdy kolejny incydent skutkuje dla niej poczuciem strachu i niezrozumieniem swoich wizji.

Całe szczęście Zoey odnajduje w tym wszystkim przyjazne jej osoby, które, podobnie jak ona, zostały zranione i starają się żyć na nowo. Razem odnajdują w sobie wsparcie w trudnych chwilach i pomagają sobie nawet w tych najbardziej szalonych planach.

Świat przedstawiony urzeka i nie przytłacza magią. Powiedziałabym nawet, że miałam jej lekki niedosyt. Klimat panujący w powieści jest zdecydowanie tym mrocznym, a ta mroczność pogłębia się, gdy wychodzi na jaw, że każdy ma swoje brudne sekrety. Przez książkę przebrnęłam migusiem i jej lektura była bardzo przyjemna.

Dobra, teraz pozachwycajmy się wydaniem! Ta książka to ARCYDZIEŁO. Absolutnie piękna, idealna. Połączenie kolorystyczne i te malowane brzegi… spełnienie marzeń każdej książkary.

Zoey ma już z góry zaplanowane życie - ma iść śladami swojej matki, tak jak każda kobieta w ich rodzinie - będzie uzdrowicielką. Traf chciał, że na akademickim balu z ogromną siłą w Zoey przebudza się magia tylko… nie ta magia, do której się przygotowywała i na którą czekała z takim utęsknieniem. Sprawy się komplikują, gdy na imprezie umiera jeden z uczniów akurat w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to