Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Sekret Andrew Child, Lee Child
Ocena 6,5
Sekret Andrew Child, Lee C...

Na półkach: , ,

Mam ważenie, że Lee Child’owi i od niedawna również jego bratu Andrew, z którym już czwartą książkę pisze w duecie, pomysły na zajmującą akcję z kultowym Jackiem Reacherem nigdy się nie skończą. Wszak inspiracji nie brakuje. Cały czas na świecie prowadzone są choćby tajne rządowe projekty, które mają zwiększyć przewagę jednego państwa nad innym, a niektórym bardzo zależy na tym, by pozostały w ukryciu.

Z drugiej strony, jeśli nasz bohater siłą rzeczy nie młodnieje, zawsze można przenieść akcję o kilkadziesiąt lat wstecz, gdy był jeszcze młody, ale już niepokorny i niesamowicie dociekliwy.

I właśnie do roku 1992 podążamy za wówczas jeszcze zasilającym szeregi żandarmerii wojskowej, choć już zdegradowanym, Reacherem. To wtedy dochodzi do ataków na naukowców powiązanych z tajnym rządowym projektem sprzed ponad dwóch dekad, a Jack jest jednym z członków zespołu utworzonego w celu wyjaśnienia sprawy. A ta zatacza coraz szersze kręgi i odsłania tajemnice, których ujawnienie z pewnością nie będzie rządzącym na rękę. Kto poznał już Reachera wie jednak, że nie poprzestanie na półprawdach i nie odpuści bez względu na ryzyko.

I było jak zawsze dynamicznie, zajmująco i co ważne, w dopracowanej fabule nie czuć zmęczenia autorów materiałem, a wręcz świeżość, jakby to był pierwszy, a nie 28. tom cyklu.

Czy jednak po tylu częściach autorzy mogą czytelnika jeszcze czymś zaskoczyć? Przyznam, że mnie nie zaskoczyli, bo dobrze wiem, czego mogę się spodziewać, ale też właśnie dlatego z przyjemnością sięgam po każdy kolejny tom, mając gwarancję emocjonującej i pełnej zwrotów akcji historii, w której ścierają się siły dobra i zła, choć również te pierwsze częściej używają argumentu siły, niż siły argumentu. Przynajmniej wtedy, gdy są reprezentowane przez Jacka Reachera.

Tym razem jednak i niedocenianie kobiet może okazać się śmiertelnie niebezpieczne.

Mam ważenie, że Lee Child’owi i od niedawna również jego bratu Andrew, z którym już czwartą książkę pisze w duecie, pomysły na zajmującą akcję z kultowym Jackiem Reacherem nigdy się nie skończą. Wszak inspiracji nie brakuje. Cały czas na świecie prowadzone są choćby tajne rządowe projekty, które mają zwiększyć przewagę jednego państwa nad innym, a niektórym bardzo zależy na...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Jedz, śpij, sprzątaj, powtórz."

Dokładnie tak wygląda życie Marii, młodej kobiety z bolesną przeszłością, choć jej plany i ambicje były zupełnie inne. Teraz wyczerpująca, fizyczna praca z jednej strony jest próbą ucieczki przed ścigającymi ją demonami, z drugiej w pewnym sensie karą, którą nałożyła na samą siebie za to, co zrobiła. Za przekleństwo, jakim się stała.

Oczywiście praca pozwala jej też przeżyć w Londynie, do którego trafiła w rzeczach darowanych przez organizację humanitarną. Jak do tego doszło? Co spotkało tę ogoloną na zapałkę młodą kobietę z ranami na duszy i ciele?

"Sposób, w jaki ludzie traktują sprzątaczki, dużo o nich mówi." Gdyby tylko znali Marię, nie odważyliby się do niej odezwać lekceważąco, lub z pogardą…

Wraz z Marią, o której od samego początku wiemy, że nie jest zwykłą sprzątaczką, wkraczamy do domów i życia jej pracodawców. Czasem poznaje ich lepiej niż by chciała i angażuje się w ich sprawy zbyt mocno. A sprzątaczce tak łatwo jest odkryć brudy skrywane przez innych za zamkniętymi drzwiami. "Jej specjalne, dogłębne sprzątanie dotyczy teraz pozbywania się brutalnych mężów i ich ciał, a nie zwykłych kuchennych odpadków." Ale jej czyny nie przechodzą bez echa, dręcząc ją wyrzutami sumienia, strachem przed odkryciem i przywołując wspomnienia z przeszłości.

Podążając naprzemiennie dwiema liniami czasowymi zgłębiamy stopniowo zarówno historię kobiety i jej motywacje, jak też morderczą — dosłownie i w przenośni — pracę, której się podjęła. Poznajemy również dwoistość jej charakteru, czyniącą ją zdolną do pełnej miłości opieki nad Elsie, staruszką z demencją, ale i czynów, od których przechodzą ciarki.

Ta historia wciąga od pierwszych stron, podczas których Maria zakopuje pewne zwłoki w ogródku. Atmosfera mroku i napięcia towarzysząca kobiecie wpełza i pod skórę czytelnika, towarzysząc aż do budzącego uśmiech końca. Bo mimo kilku szokujących zdarzeń, powodów do uśmiechu, a nawet szalonego chichotu jest zdecydowanie więcej. Dialogi z Elsie niepowtarzalne, styl lekki, a klimat powieści dwoisty, zupełnie jak charakter głównej bohaterki. Momentami brutalny i nieprzewidywalny, a za chwilę cudownie delikatny, ciepły i pełen miłości. Ta gra kontrastów kupiła mnie zupełnie, podobnie jak mroczna i barwna zarazem historia Marii.

Za takie thrillery uwielbiam ten gatunek!

"Jedz, śpij, sprzątaj, powtórz."

Dokładnie tak wygląda życie Marii, młodej kobiety z bolesną przeszłością, choć jej plany i ambicje były zupełnie inne. Teraz wyczerpująca, fizyczna praca z jednej strony jest próbą ucieczki przed ścigającymi ją demonami, z drugiej w pewnym sensie karą, którą nałożyła na samą siebie za to, co zrobiła. Za przekleństwo, jakim się...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiosnę, lato i część jesieni spędzam w ogrodzie z audiobookiem na uszach. A co robić zimą? No właśnie! Wymyśliłam, że przy słuchaniu audiobooków, w długie zimowe wieczory będę haftować naturę!

Pomysł ten zrodził się, gdy zobaczyłam przepięknie wydany „Haft botaniczny. Nowoczesny podręcznik” Arounny Khounnoraj od razu zachwyciłam się wzorami czerpanymi z natury – kwiatami, liśćmi, muszelkami, gałązkami wykonanymi w różnych technikach. Zachłysnęłam się pięknem, ale kiedy zaczęłam czytać okazało się, że tak łatwo nie będzie. Wprawdzie książka krok po kroku tłumaczy, co jest potrzebne, by zacząć swoją przygodę z haftem, ale zupełnie nie byłam gotowa na taką mnogość różnych ściegów. Rozłupany, sznureczek, łańcuszek, płotek, murek, rybie ości… Czego tu nie ma!

Otrząsnęłam się jednak szybko, tłumacząc sobie, że przecież nie od razu Kraków zbudowano i ja też zacznę od podstawowych ściegów i łatwiejszych wzorów, tym bardziej że każdy z nich jest szczegółowo rozpisany i rozrysowany. A kiedy opanuję podstawy przejdę do bardziej zaawansowanych projektów, bo i one przedstawione są nie tylko od strony wykonania haftu, ale ukazują cały proces uszycia serwetki, torebki, saszetki czy poduszki.

Cudowne jest to, że wszystkie projekty są bardzo praktyczne i pozwolą wprowadzić miłe, dekoracyjne elementy do naszego domu i garderoby, czyniąc je wyjątkowymi i jedynymi w swoim rodzaju, a w te, które już nam się opatrzyły, tchnąć nowe życie.

Po lekturze, która w moim odczuciu okaże się źródłem wiedzy i inspiracji zarówno dla początkujących, jak ja, ale i zaawansowanych miłośników haftu pozostaje mi teraz zamówić tamborki, muliny, nożyczki igły i rozpuszczalny papier samoprzylepny (!) i może na przyszłą wiosnę pochwalę się wyhaftowanym logo czytanie.na.platanie, albo chociaż liściem platana.

Zbliża się Dzień Matki i może właśnie ta książka okaże się idealnym prezentem, który przerodzi się w pasję?

Wiosnę, lato i część jesieni spędzam w ogrodzie z audiobookiem na uszach. A co robić zimą? No właśnie! Wymyśliłam, że przy słuchaniu audiobooków, w długie zimowe wieczory będę haftować naturę!

Pomysł ten zrodził się, gdy zobaczyłam przepięknie wydany „Haft botaniczny. Nowoczesny podręcznik” Arounny Khounnoraj od razu zachwyciłam się wzorami czerpanymi z natury – kwiatami,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Powieści Anny Rybakiewicz sięgające trudnych czasów wojny budzą szczególne emocje. Bo na przekór złu świata Autorka ukazuje zawsze tę dobrą stronę człowieka, zdolnego do głębokich uczuć, ogromnych poświęceń i odwagi, co porusza do głębi i nieraz wzrusza do łez. Przywraca też wiarę w miłość jedyną, bezgraniczną i szalenie romantyczną, choć nie zawsze szczęśliwą.

Podobne emocje wzbudziła we mnie najnowsza powieść Autorki „Ocaleni dla miłości”, w której przemierzamy Łomżę i jej okolice podążając śladami pozostawionymi przez wojnę nie tylko na otoczeniu, ale i kolejnych pokoleniach, w poszukiwaniu prawdy o przeszłości, ocalając wspomnienia sprzed lat. Przenosimy się do roku 1942, kiedy młodziutka Henia ratuje ukochanego Moszka i niemowlę z łomżyńskiego getta i współcześnie towarzyszymy Agacie oprowadzającej gościa z Izraela, poszukującego informacji o swoich przodkach. Obie historie podążają równolegle obok siebie, spotykając się niespodziewanie za sprawą niektórych miejsc lub osób.

Narracja pierwszoosobowa Henryki oraz jej prawnuczki Agaty, pozwala czytelnikowi zanurzyć się w emocje i doświadczenia obu bohaterek. Historia Heni pełna jest poświęcenia, odwagi i niesamowitej determinacji w obliczu okrucieństwa wojny. Czy i jej prawnuczka, zmagająca się z własnymi traumami i rozczarowaniami miłosnymi również znajdzie w sobie odwagę, by odkryć rodzinne sekrety sprzed lat, ponownie zaufać i pozwolić sobie na szczęście?

Ta cudowna opowieść rozgrywająca się między czasami i pokoleniami jest nie tylko historią o wojnie i miłości, ale także o odwadze, nadziei i sile ludzkiego ducha w obliczu najtrudniejszych prób. W jej trakcie cała gama emocji targała moim sercem, a finał sprawił, że nawet nie starałam się powstrzymać pojedynczej łzy wzruszenia spływającej po policzku.

Dajcie się i Wy pochłonąć tej poruszającej, ciepłej i mimo trudnego tematu, budzącej nadzieję opowieści. Zwracam się tu do tych z Was, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać wcześniejszej twórczości Autorki, bo pozostałych, których zauroczył jej wyjątkowo empatyczny i wciągający styl z pewnością zachęcać nie trzeba.

Powieści Anny Rybakiewicz sięgające trudnych czasów wojny budzą szczególne emocje. Bo na przekór złu świata Autorka ukazuje zawsze tę dobrą stronę człowieka, zdolnego do głębokich uczuć, ogromnych poświęceń i odwagi, co porusza do głębi i nieraz wzrusza do łez. Przywraca też wiarę w miłość jedyną, bezgraniczną i szalenie romantyczną, choć nie zawsze szczęśliwą.

Podobne...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Często mówi się o ułańskiej fantazji Polaków, czy zawadiackim polskim duchu, który tyle razy przysporzył nam kłopotów indywidualnie i jako narodowi. Gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, czy to jedynie zwykłe docinki zazdrośników lub wyolbrzymione stereotypy powinien przeczytać najnowszą książkę Krzysztofa Pyzi „Wyszło jak zwykle… Rozbrajająca historia Polski”.

Wzbogacona ilustracjami i zdjęciami książka zawiera historie z przeszłości Polski, te niezbyt chwalebne, często zabawne i pikantne, ale najczęściej pokryte kurzem i nieznane. Okazuje się, że podręczniki szkolne zatajają wstydliwe momenty z życia naszych władców czy znanych postaci przedstawiając ich niemal w samych superlatywach.

A przecież, jak powiedział Churchil „Niewiele jest zalet, których Polacy by nie mieli, i niewiele jest też wad, których umieliby się ustrzec”. I przecież rządzący, czy sławni nie są tu żadnym wyjątkiem. Autor pisze więc o tych, którzy chcieli dobrze, a wyszło jak zwykle, aż chciałoby się krzyknąć „nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało”. A okrzyk ten mógłby z powodzeniem funkcjonować od czasów ślubu Mieszka I z Dobrawą.

Rozpatrujemy zabawne sytuacje i wpadki znanych osób z dalszej i bliższej przeszłości, nie tylko władców, z których każdy kolejny okazywał się mieć większą fantazję od poprzedniego (albo jej brak), ale również polityków, naukowców, pisarzy czy sportowców. Poznajemy też genezę wielu sławnych powiedzeń, których źródeł należy szukać w przeszłości naszego kraju, jak choćby „odszczekać coś” lub „stracić dla niej głowę” i zupełnie nieznane dzieła sławnych pisarzy, o których w szkołach uczyć się nie powinno.

W stylu autora czuć ten zawadiacki polski duch i nieraz śmiałam się w głos z kolejnych absurdalnych ciekawostek i smaczków. Niektóre historie wydają się tak nieprawdopodobne, że nie ma opcji, muszą być prawdziwe, bo to życie pisze najbardziej zaskakujące scenariusze.

Jeśli chcecie się dobrze bawić, poznać tę mniej znaną historię Polski i zyskać cały wachlarz anegdot, którymi możecie zabłysnąć przed znajomymi, to to opracowanie spełnia każde z oczekiwań. Dowiecie się między innymi kto był pierwszym rogaczem Rzeczypospolitej, jak naprawdę wyglądały czwartkowe obiadki u króla Stanisława, który sportowiec zapłacił złotym medalem olimpijskim taksówkarzowi, którego z władców do grobu wpędziły kobiety, a którego polowania, kto był pierwszym moherowym beretem Polski i w końcu, który władca zdobyłby nagrodę Darwina za najgłupszą śmierć.

Mogłabym tak wymieniać (niemal) w nieskończoność, bo to dość obszerna i merytoryczna pozycja, ale to po prostu trzeba przeczytać!

Często mówi się o ułańskiej fantazji Polaków, czy zawadiackim polskim duchu, który tyle razy przysporzył nam kłopotów indywidualnie i jako narodowi. Gdyby ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości, czy to jedynie zwykłe docinki zazdrośników lub wyolbrzymione stereotypy powinien przeczytać najnowszą książkę Krzysztofa Pyzi „Wyszło jak zwykle… Rozbrajająca historia...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Przeczytałam wszystkie książki Tomasza Sablika i każda z nich niepokoi elementem nadnaturalnym, zgłębia mroczne zakamarki ludzkiej psychiki i wręcz hipnotyzuje. Nie inaczej jest z najnowszą powieścią „Mój dom”, która, choć napisana w zupełnie innej formie przyciągała mnie niczym magnes i z każdą stroną coraz łapczywiej chciałam poznać nie tylko historię Edwarda, ale i tajemnicę skrywaną przez jego ekscentrycznego dziadka. I nie ukrywam, że obie namieszały mi w głowie!

Podążamy za Edwardem dwiema ścieżkami. Jedną usnutą z jego wspomnień od czasów dzieciństwa do dorosłości. Przez trudną sytuację rodzinną, odejście matki, przeprowadzkę do domu dziadków. Tego domu, w którym teraz spisuje dla nas swoją historię, szczerą spowiedź i który wydaje się stawać miejscem jego obłędu.

Kolejne kartki z pamiętnika przenoszą nas do wydarzeń z przeszłości, które wydają się być kluczem do zrozumienia obecnej sytuacji. Ale czy na pewno jesteśmy w stanie pojąć, co jest prawdą, a co iluzją? To, co Edward opisuje wydaje się tak zwyczajne i prawdziwe przywodząc na myśl nasze własne dzieciństwo – babcia Wanda zawsze dbająca o jego pełny brzuch, dziadek robiący magiczne sztuczki, tata biorący go zawsze na ręce po powrocie z pracy. Ale też trudne początki w szkole, koledzy, pierwsza miłość i pierwsze upokorzenie. To podróż do cudownych lat okraszonych wzlotami i upadkami, przez którą przepływamy czasem z uśmiechem, innym razem ze smutkiem czy żalem.

Natomiast to, co Edward robi budzi obawy o jego zdrowie psychiczne. Okna pozaklejane kartkami, przerażony wzrok jego żony, odgłosy dobiegające z piwnicy, która ma dla niego specjalne znaczenie i z każdym dniem przybliża go ku przerażającemu finałowi. Czy dowiemy się, co nim kieruje? Dlaczego zachowuje się jak szaleniec? Co jest jego celem?

Autor doskonale balansuje między budowaniem napięcia, wręcz grozy i rozwijaniem wielowymiarowych, niepokojących postaci co sprawia, że mimo niekiedy zbyt rozbudowanych opisów przyciąga nas ku finałowi chęć poznania przyczyn, uzyskania odpowiedzi, odkrycia tajemnic. Te Autor zdradza nam stopniowo pobudzając ciekawość, by na końcu solidnie wstrząsnąć podstawami naszego pojmowania rzeczywistości i wyryć uporczywie powracający obraz w naszej pamięci.

„Mój dom” to hipnotyzująca i niespieszna opowieść nie tylko o strachu przed utratą ukochanej osoby, czy demonach przeszłości kształtujących nasze jestestwo, ale też o ludzkich słabościach, moralności, manipulacji i dążeniu do celu bez względu na wszystko. To kolejna wyjątkowa powieść Autora, której sceny będą do mnie powracać, a myśli kłębić się w głowie długo po jej odłożeniu. I kolejna, którą oceniam bardzo wysoko za ogrom emocji, które we mnie wzbudziła.

Przeczytałam wszystkie książki Tomasza Sablika i każda z nich niepokoi elementem nadnaturalnym, zgłębia mroczne zakamarki ludzkiej psychiki i wręcz hipnotyzuje. Nie inaczej jest z najnowszą powieścią „Mój dom”, która, choć napisana w zupełnie innej formie przyciągała mnie niczym magnes i z każdą stroną coraz łapczywiej chciałam poznać nie tylko historię Edwarda, ale i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam powieści Marka Stelara zarówno w odsłonie typowo kryminalnej, jak i komediowej, co głoszę wszem wobec od wielu lat namawiając Was do poznawania Jego twórczości. I nikt dotychczas nie zgłaszał reklamacji. Znakomicie bawiłam się towarzysząc Miśkowi i Szwagrowi w przezabawnym cyklu „Góra kłopotów”, a po przeczytaniu opisu najnowszej humorystycznej powieści „Kameleon” wiedziałam, że i z Mikołajem Borzymem bardzo się polubimy.

I co z tego, że jest on bohaterem negatywnym? Są tacy, do których po prostu pała się sympatią od pierwszych słów i nic tego nie zmieni. Szczególnie gdy jest to osobnik, owszem parający się złodziejstwem, ale uprawiający swój zawód z prawdziwą klasą, ba, wręcz z wirtuozerią. Kieruje się on bowiem zasadami wpajanymi przez Tatkę (wszak to rodzinny interes), mimo że te doprowadziły rodzicieli wprost za mury więzienia. Mikołajowi wychodzą jednak najczęściej na dobre, najczęściej, bo naszego złodzieja poznajemy podczas pobytu na egzotycznej plaży, o której marzy również goszcząc w miejscu przymusowego odosobnienia.

Bohater zwraca się wprost do czytelnika zmniejszając dystans na tyle, że miałam poczucie, jakby dobry i lubiany znajomy opowiadał mi niesamowitą historię, w której wir wpadł zupełnie niechcący i przypadkowo. Ale czy rzeczywiście? Dlaczego drobnym, choć zdolnym złodziejem "nienachalnej urody" nagle zaczynają interesować się służby bezpieczeństwa, wywiad chiński i rosyjski, a nawet brat jego współpracowniczki Oleny (nie w taki sposób, o jakim myślicie 😉) a na jego drodze trup ściele się gęsto?

W tej historii nie każdy okaże się tym, za kogo się podaje, a stawka w grze będzie wysoka. Kto ostatecznie będzie górą w tej komedii pomyłek i kłamstw?

Autorowi, na wzór swoich kryminalnych powieści i tutaj udało się stworzyć niebanalną, zaskakującą i spójną fabułę, której dynamika i żywe, naturalne dialogi, nie pozwalają odłożyć powieści do ostatniego słowa. Tym bardziej że bohater porywa swoją opowieścią okazując się gawędziarzem równie zdolnym, jak złodziejem i graczem w tej zagmatwanej grze, a jego lekki i humorystyczny styl sprawia, że uśmiech nie schodzi z ust podczas czytania. Co może jedynie smucić? Że powieść wydaje się kompletna, co może sugerować, że z Mikołajem nie spotkamy się ponownie, choć przyznam, że wierząc w inwencję twórczą Autora liczę na to, że nas zaskoczy.

Polecam Wam gorąco tę lekką, komfortową, zabawną i inteligentną rozrywkę, której wisienką na torcie jest budząca ciepło na serduchu przyjaźń pomiędzy człowiekiem i psem. I jak można byłoby nie pokochać tego sympatycznego złodzieja?

A na koniec zastanówmy się, czy złodziejstwo popłaca? Nawet jeśli po lekturze tej powieści dojdziecie do takiego wniosku, to pamiętajcie, że Wy nie macie Tatki, który służyłby Wam złotymi radami i na którego błędach w tym fachu moglibyście się uczyć. No, chyba że macie?

Uwielbiam powieści Marka Stelara zarówno w odsłonie typowo kryminalnej, jak i komediowej, co głoszę wszem wobec od wielu lat namawiając Was do poznawania Jego twórczości. I nikt dotychczas nie zgłaszał reklamacji. Znakomicie bawiłam się towarzysząc Miśkowi i Szwagrowi w przezabawnym cyklu „Góra kłopotów”, a po przeczytaniu opisu najnowszej humorystycznej powieści „Kameleon”...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Decydując się na powieść „Afghan narcos” Marcina Szymańskiego miałam pewne obawy, czy nie okaże się zbyt ciężka w odbiorze ze względu na tematykę i styl narracji, skuszona jednak wysokimi notami, jakie zyskały poprzednie książki Autora powiedziałam jej „tak”. I to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć, bo ominęłaby mnie szalenie wciągająca i fascynująca powieść sensacyjna.

Brawa należą się Autorowi, bo to właśnie jego lekkie pióro, barwne i wyważone objętościowo opisy, naturalne dialogi i znakomita kreacja bohaterów sprawiły, że mimo poruszania zagadnień zawiłych relacji międzynarodowych, złożoności walki z narkotykowym imperium i brutalnej rzeczywistości Afganistanu prócz źródła wiedzy, jakim w dużej mierze jest, powieść zyskała również walor rozrywkowy. I spodziewajcie się rozrywki na naprawdę wysokim poziomie.

Jako były żołnierz z wieloletnim stażem, dowódca grupy bojowej w Afganistanie Autor dysponuje szeroką wiedzą na tematy, o których zwykły śmiertelnik nie ma bladego pojęcia i to obeznanie daje się wyczuć na każdej stronie i w spójności fabuły powieści. Autor nie popełnił jednak błędu, którym byłoby nadmierne faszerowanie czytelnika faktami, choć wykazanie się swoją wiedzą może kusić. I za to kolejne brawa, bo wszelkie informacje wplecione są w treść naturalnie i budzą prawdziwą ciekawość.

Zestawienie wydarzeń globalnych z życiem uwikłanych w nie, często wbrew własnej woli, jednostek okazało się kolejnym znakomitym posunięciem. Śledziłam z zapartym tchem próbę udaremnienia przerzutu narkotyków na niewyobrażalną skalę, ale prawdziwie zaangażowałam się w osobiste losy zarówno Artura Jurasza, który powraca do Afganistanu z misją humanitarną, jak i Isaada Kazimiego zmuszonego do współpracy z talibami. Bo prócz faktów wiele w tej powieści trudnych emocji. Ciągłego strachu o bezpieczeństwo swoje i rodziny, zagubienia w obecnym świecie, wyrzutów sumienia, ale też odwagi i determinacji, by przeciwstawić się systemowi epatującemu brutalnością władzy i brakiem poszanowania dla ludzkiego życia.

Autor wybiega z akcją powieści do roku 2025, ale nie ma w niej nic z fantastyki, a szeroko ukazany kontekst polityczny i społeczny zarówno w zniszczonym przez konflikty i rządzonym przez talibów Afganistanie, jak i dbającej wyłącznie o swój interes Rosji reprezentowanej przez wagnerowców rzuca światło na zawiłą sieć powiązań i wzajemnych układów, za którymi stoją gigantyczne pieniądze.

Ta powieść dostarczyła mi wielu emocji i skłoniła do stawiania pytań o granice moralności, odpowiedzialność jednostki i nadzieję na lepsze jutro w świecie, gdzie zło wydaje się zwyciężać. Przyznam szczerze, że nie spodziewałam się tak wartościowej pod względem merytorycznym lektury i jednocześnie tak wciągającej i angażującej powieści sensacyjnej. Gorąco polecam!

Decydując się na powieść „Afghan narcos” Marcina Szymańskiego miałam pewne obawy, czy nie okaże się zbyt ciężka w odbiorze ze względu na tematykę i styl narracji, skuszona jednak wysokimi notami, jakie zyskały poprzednie książki Autora powiedziałam jej „tak”. I to była najlepsza decyzja, jaką mogłam podjąć, bo ominęłaby mnie szalenie wciągająca i fascynująca powieść...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Może się wydawać, że o trudach dorastania napisano już wszystko, gdy jednak skuszona opisem zaczęłam czytać „Woda w jeziorze nigdy nie jest słodka” włoskiej autorki Giulii Caminito i każde zdanie przeszywało mnie na wskroś, a ulubione cytaty zajęły cztery strony, wiedziałam, że trafiłam na historię wyjątkową i że w tym temacie z pewnością nie powiedziano jeszcze ostatniego słowa.

Autorka przenosi nas na przedmieścia Rzymu i do umiejscowionej nad jeziorem niewielkiej Anguillary, ale nie rysuje przed nami klimatycznych Włoch przyciągających tłumy turystów, a codzienną walkę o przetrwanie biednej, wielodzietnej rodziny.

"Myślę o nas, że jesteśmy wybrakowanym materiałem"

Jak wygląda życie dziecka naznaczonego od najmłodszych lat piętnem biedy? Opartym na cudzej pomocy i dobroczynności, składającym się z resztek i odpadów innych? O tym opowiada nam Gaia, którą poznajemy, gdy wchodzi w okres nastoletni i której towarzyszymy aż po osiągnięcie dorosłości. Codzienność dostarcza jej gorzkich pigułek, odbijających się obrzydzeniem, litością lub pogardą innych. Obciążeniem oczekiwaniami matki przelewającej na nią własne marzenia. Upokorzeniem i wstydem.

"Każdego dnia trzeba było toczyć nową bitwę w obronie przed osądem i roszczeniami ludzi, którzy posiadali więcej niż my”

Rówieśnicy nie dadzą jej zapomnieć, że w uszytym przez matkę za ciasnym kostiumie kąpielowym, babcinym czepku i z nieogolonymi nogami jest „zwykłą bidulą, kujonką z łatami na dupie… gościem, intruzem, dzieckiem niezasłużonego szczęścia”, czy może więc dziwić jej "pragnienie, by zostać docenioną, by nie rozczarować, by zaistnieć”?

Pierwszy raz moja opinia opiera się w tak dużej mierze na cytatach, ale chciałam i Wam dać choć niewielką próbkę mocy zawartej w słowach Autorki. Bo historię dorastającej Gai choć wypełnioną, jak u każdego dziecka, zabawą, przyjaźniami, później pierwszą miłością, zdradą i stratą determinuje w dużej mierze jej sytuacja społeczna i rodzinna. A Autorka tka tę opowieść bez upiększeń, ale i przerysowań. Kipiącą od złości, naznaczoną samotnością i aktami przemocy, emocjami zaklętymi w kamień w dole brzucha.

Ten szczególny, dojmujący, bezpośredni i trafiający głęboko pod skórę styl urzekł mnie od pierwszego zdania - „Każde ludzkie życie zaczyna się od kobiety” i trzymał w zachwycie aż do ostatniego, którego Wam nie zdradzę. Słowa jednak nie oddadzą siły i złożoności tej historii, zanurzcie się więc wraz z Gaią w wodach jeziora Bracciano i sprawdźcie sami, jaki mają smak.

Może się wydawać, że o trudach dorastania napisano już wszystko, gdy jednak skuszona opisem zaczęłam czytać „Woda w jeziorze nigdy nie jest słodka” włoskiej autorki Giulii Caminito i każde zdanie przeszywało mnie na wskroś, a ulubione cytaty zajęły cztery strony, wiedziałam, że trafiłam na historię wyjątkową i że w tym temacie z pewnością nie powiedziano jeszcze ostatniego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jeśli lubicie czasem przeczytać powieść lekką, nie wymagającą nadmiernego skupienia, w której z góry wiadomo, że finał wywoła uśmiech na twarzy, to taki komfort zapewni Wam nie tylko „Córka z Grecji”, ale cała seria „Utracone córki” autorstwa Sorai Lane. W każdej z nich możemy nie tylko z przyjemnością śledzić rozwijające się pomiędzy kolejnymi parami uczucie, ale przede wszystkim zwiedzać fascynujące kraje i otrzeć się o ich koloryt podążając za tajemniczymi przesyłkami z przeszłości.

Z bohaterkami pierwszych dwóch tomów skosztowaliśmy klimatu Kuby i Włoch, a tym razem zamieszkująca w Londynie miłośniczka sztuki, Ella, odnajduje w pudełku należącym do jej przodkini tropy kierujące ją do klimatycznej Grecji. Ciekawość odkrycia historii swojej babki i własnych korzeni zbliża ją do Gabriela, jej nastoletniej miłości, ale też skłania ją do zastanowienia się nad własnym życiem i wyborami.

Autorka prowadzi nas przez dwie linie czasowe płynnie i zajmująco łącząc współczesną narrację z retrospekcjami. Stopniowo zgłębiamy tajemnice przeszłości, z której wyłania się obraz tragicznej miłości i olbrzymiej muzycznej pasji potrafiącej łączyć nawet po wielu latach. Czy przykład babki i wsparcie ukochanego dadzą Elli siłę, by odważyć się na powrót do malowania stanowiącego sens jej życia i pogodzić z przeszłością, której nie może zmienić?

To piękna historia miłosna z muzyką, sztuką i inspirującą Grecją w tle mówiąca również o utracie, tęsknocie, szukaniu własnego miejsca w świecie i spełnianiu marzeń. To też opowieść o relacjach rodzinnych, czasem tych trudnych i bolesnych i tych, które warto pielęgnować. To podróż pełna wewnętrznych odkryć, ale też magicznych krajobrazów, dźwięków muzyki i bogactwa sztuki, a autorka zgrabnie wzbogacając ją o wątek romantyczny czyni z niej cudownie ciepłą i urzekającą opowieść.

Już wyczekuję kolejnego tomu planowanego na październik, który wraz z czwartą córką przeniesie nas do urokliwej Genewy. Zaplanujcie sobie i Wy w kalendarzu czas na tę fascynującą podróż.

Jeśli lubicie czasem przeczytać powieść lekką, nie wymagającą nadmiernego skupienia, w której z góry wiadomo, że finał wywoła uśmiech na twarzy, to taki komfort zapewni Wam nie tylko „Córka z Grecji”, ale cała seria „Utracone córki” autorstwa Sorai Lane. W każdej z nich możemy nie tylko z przyjemnością śledzić rozwijające się pomiędzy kolejnymi parami uczucie, ale przede...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dwie poprzednie części cyklu obyczajowego „Ogród sekretów i zdrad” Agnieszki Krawczyk nasyciły w stu procentach mój głód barwnego okresu dwudziestolecia międzywojennego, o którym zawsze czytam z ogromną fascynacją, a wzbudziły ciekawość co do dalszych losów ich bohaterów. Zarówno tych skrytych już za zasłoną przeszłości, jak i współczesnych.

Autorka z rozmachem i prawdziwym kunsztem dopina fabuły obu linii czasowych podsycając zaangażowanie czytelnika naprzemienną narracją i budując obraz przeszłości ze strzępków informacji skrywanych w pamięci nieświadomych ich wagi bohaterów.

Wojna zmienia wszystko, i wtedy, i teraz wpływając na losy bohaterów, ich wybory i decyzje. Ciągłe poczucie zagrożenia, otarcie się o śmierć i strata najbliższych przewartościowuje priorytety, wydobywa odwagę do szczerości i uczciwości wobec siebie i innych. Odwagę do życia nadzieją i dania sobie szansy na szczęście.

Śledzimy losy dawnych przyjaciół i wrogów w okolicznościach trudnych, często wydobywających z ludzi, to co najlepsze i to, co najgorsze. Autorka nie tylko z ogromną wrażliwością obnaża emocje bohaterów, ale z dbałością historyczną oddaje beztroski czas poprzedzający wojnę, czy grozę uciekających kanałami ludzi.

Z uśmiechem przyjęłam rozwiązanie rodzinnych tajemnic sprzed lat i nie ukrywam, że na takie po cichu liczyłam. Ale i postępowanie Róży wreszcie się zmieniło na tyle, że miałam chęć poklepać ją z uznaniem po plecach.

Trudno rozstawać się z bohaterami tak wciągającej sagi, zachwycającej swoim rozmachem i wielowątkowością, dającej czytelnikowi odczuć arystokratyczny przepych, blichtr rewii, ale i otrzeć się o świat wywiadu czy sztuki. Najbardziej jednak przybliżyły mnie do kobiet z rodu Korsakowskich rodzinne tajemnice, których wyjaśnienia wypatrywałam z zapartym tchem.

Jeśli lubicie przepiękne sagi rodzinne z historią w tle i tajemnice wypływające na powierzchnię po latach zapomnienia, to odwiedźcie pałac w Łabonarówce i jego mieszkańców. To będzie cudowna i ekscytująca podróż!

Dwie poprzednie części cyklu obyczajowego „Ogród sekretów i zdrad” Agnieszki Krawczyk nasyciły w stu procentach mój głód barwnego okresu dwudziestolecia międzywojennego, o którym zawsze czytam z ogromną fascynacją, a wzbudziły ciekawość co do dalszych losów ich bohaterów. Zarówno tych skrytych już za zasłoną przeszłości, jak i współczesnych.

Autorka z rozmachem i...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Daniel Komorowski to nazwisko znanego mi od lat autora fascynującej serii „Furia wikingów”, której osiem tomów pochłonęłam z niesłabnącym zachwytem. Gdy pojawił się sygnał o kryminalnym debiucie Autora nie tylko z ciekawością i radością przeczytałam go przedpremierowo, ale i z dumą objęłam patronatem medialnym. Bo co tu się działo! Po miesiącu od przeczytania nadal mam ciarki, gdy przywołuję w myślach „Szklarza” znajdującego przyjemność w brutalnych zbrodniach i wyraz szoku na twarzy na wspomnienie zakończenia. A pojawia się i uśmiech, bo Autor puszcza też oko do czytelnika, angażując go w swoją grę i pozwalając zadecydować o kontynuacji książki. Ale o tym napiszę na końcu.

"Śmierć jest jednym z najlepiej sprzedających się towarów"

Kto może przekonać się o tym najdobitniej, jeśli nie dziennikarz szukający gorącego tematu? Adamowi Lebudzie wegetującemu na życiowej mieliźnie podrzucona niespodziewanie zagadka, której rozwiązanie prowadzi go na miejsce zbrodni jest niczym makabryczny prezent znaleziony pod choinką. Rozdarty pomiędzy naturalnym ludzkim odruchem, by sprawcę jak najszybciej ujęto, a pragnieniem, by źródło jego sukcesu nie wyschło zbyt szybko nie zastanawia się zbytnio, dlaczego sprawca właśnie jego wybrał na medialny przekaźnik.

Dziennikarska natura każe mu jednak drążyć temat i mężczyzna znajduje niespodziewane powiązanie pomiędzy zbrodniami a zyskującą olbrzymią popularność książką, w której prócz zagadki, podobnej do tej, którą otrzymał, budzi ciekawość tajemniczy autor kryjący się pod pseudonimem D.D.K. Dokąd zawiedzie go podążanie za tropami?

Ależ to była historia! Wciągająca, zaskakująca, wielowątkowa, momentami brutalna i choć sporo kart zostało odkrytych, nadal nie do końca wyjaśniona! Ale mamy tu przede wszystkim dwóch pełnokrwistych i wielowymiarowych bohaterów, których myśli i emocje, a w przypadku Adama i skomplikowane życie osobiste możemy śledzić bez cenzury za sprawą narracji pierwszoosobowej. Mamy dynamiczną akcję, za którą podąża się z niesłabnącą ciekawością. Mamy w końcu sugestywne opisy zbrodni, które pozostają pod powiekami na długo po odłożeniu książki. I wszystko to spowite mrocznym klimatem Łodzi gdzie, cytując klasyka, „nawet bieganie psom szkodzi”.

Wisienką na torcie jest przygotowana przez Autora niespodzianka. I uwaga! To my, pod postem Autora na Instagramie lub Facebooku będziemy mogli zdecydować czy w pierwszej kolejności przeczytamy drugi tom z Adamem Lebudą, w którym nastąpi zapowiadane wyjaśnienie pozostałych wątków, czy też tę tajemniczą, związaną z fabułą książkę zatytułowaną "Uciekaj". Zaintrygowani? Ja bardzo. Ale by móc zdecydować poznajcie „Szklarza” i dajcie się wciągnąć w jego grę.

Daniel Komorowski to nazwisko znanego mi od lat autora fascynującej serii „Furia wikingów”, której osiem tomów pochłonęłam z niesłabnącym zachwytem. Gdy pojawił się sygnał o kryminalnym debiucie Autora nie tylko z ciekawością i radością przeczytałam go przedpremierowo, ale i z dumą objęłam patronatem medialnym. Bo co tu się działo! Po miesiącu od przeczytania nadal mam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Malować oznacza przede wszystkim kochać"

Do paryskich muzeów wybrałabym się z przyjemnością ponownie bogatsza o wiedzę i emocje, które niesie dzisiejsza premiera „Oczy Mony” autorstwa historyka sztuki Thomasa Schlessera. Bo okazuje się, że nawet takiego laika, jak ja, można nauczyć uważności na sztukę, na jej piękno, głębię i symbolikę.

I – co więcej – nie trzeba udawać się do Luwru, d’Orsey i Pompidou, by móc sprawdzić, czy pięćdziesiąt dwa dzieła, o których w książce mowa wywrą na Was podobne wrażenie, jak na dziesięcioletniej Monie i jej dziadku erudycie, Henrym. Na obwolucie znajdziecie zdjęcie każdego z nich i wierzcie mi, że świetnie się bawiłam próbując najpierw sama w nich jak najwięcej dostrzec, a później spoglądając na nie ponownie oczami Mony i jej dziadka.

Powieść ta ma jednak nie tylko wymiar edukacyjny, ale jest przede wszystkim poruszającą historią pięknych i pełnych czułości relacji rodzinnych, prawdziwej więzi dziadka i wnuczki. Dziewczynki, która z niewyjaśnionych przyczyn miewa utraty wzroku i istnieje ryzyko, że kiedyś będzie spoglądać tylko w ciemność. I Henry’ego kochającego wszystko, co piękne, którego celem jest, by wnuczka właśnie to piękno miała pod powiekami i we wspomnieniach, jeśli wydarzy się najgorsze.

Uczą się od siebie wzajemnie dawania, brania i oddawania. Biorą lekcje życia odkrywając piękno i mądrość sztuki, której rolą jest poruszać "najgłębsze warstwy naszego jestestwa" i wyostrzać również nasze lęki. Zgodnie ze słowami Edvarda Muncha "sztuka jest formą obrazu przepuszczonego przez nerwy człowieka — jego serce — jego mózg — jego oko", a emocje, których Mona doświadcza każdego tygodnia swojej muzealnej terapii budują jej dojrzałość i wrażliwość na innych, uczą ją czegoś o świecie i o niej samej.

I każdy z nas może wynieść z tej powieści wiele, jeśli zagłębi się w nią nieśpiesznie i da sobie czas, by dojrzeć bijące z niej światło. Światło, które przelewa się i do naszych serc za sprawą ujmujących bohaterów i ich historii, bogactwa emocji i doznań płynących z lepszego zrozumienia i dostrzeżenia głębszych znaczeń dzieł, do którego kluczem są słowa dziadka Mony. Bo zarówno sztuka, jak i życie kryje znacznie więcej niż to, co widziane oczami i warto zatrzymać się w codziennym biegu, by to dostrzec.

To powieść przepiękna i wartościowa w każdym wymiarze, z której bohaterami chciałoby się bez końca przemierzać korytarze paryskich muzeów, a potem... pójść na lody.

"Malować oznacza przede wszystkim kochać"

Do paryskich muzeów wybrałabym się z przyjemnością ponownie bogatsza o wiedzę i emocje, które niesie dzisiejsza premiera „Oczy Mony” autorstwa historyka sztuki Thomasa Schlessera. Bo okazuje się, że nawet takiego laika, jak ja, można nauczyć uważności na sztukę, na jej piękno, głębię i symbolikę.

I – co więcej – nie trzeba udawać...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zapowiadana trzecia część cyklu kryminalnego z komisarz Marią Herman przyniosła obawę, że Autor poprzestanie na trylogii, ale na szczęście tak się nie stało i cieszę się, że nadal będę mogła towarzyszyć bydgoskiemu Archiwum X w odkrywaniu tajemnic zakopanych głęboko w przeszłości.

Wraz z „Zapadliną” udajemy się do niewielkiego Wapna, gdzie prace górnicze wyrządziły wiele szkód i gdzie przed dwudziestu laty zniknął bez śladu młody chłopak. Zmiana zeznań przez jednego ze świadków, ale i dziwne poczucie bliskości z zaginionym jest dla Herman impulsem do przyjrzenia się dawno zapomnianej sprawie. Czy po tylu latach uda się ustalić cokolwiek nowego?

Herman patrzy tam, gdzie w jej ocenie coś przeoczono, zatajono lub pozostawiono niedomkniętą furtkę. Przechodząc przez nią stąpa po niepewnym gruncie nieraz nadeptując komuś na odcisk, dociekając i wyciągając wnioski. Niespodziewanie aktualne zdarzenie związane z parą lokalnych lekarzy może mieć swoje przyczyny w przeszłości, a z mgły domysłów zaczyna wyłaniać się coraz bardziej bolesna historia ludzkich relacji.

Wątek kryminalny, w który początkowo we własnym interesie angażuje się pozostający na zwolnieniu lekarskim Olgierd Borewicz, zaczyna z czasem zyskiwać na tej współpracy, podobnie jak ich wzajemna, podszyta nieufnością relacja. Autor nie zawiesza jednak prowadzonego śledztwa w próżni wypełniając otaczającą je przestrzeń życiem osobistym bohaterów, z których jeden każdego dnia podejmuje żmudną walkę ze swoimi demonami, a drugi poddaje im się nie bacząc na konsekwencje.

Autor zapewnia nam niespieszną, ale intrygującą i spowitą mrokiem przeszłości i ludzkich serc rozrywkę kryminalną na wysokim poziomie. Na jej klimat składa się specyfika małej miejscowości, gdzie wszyscy się znają, a wiele spraw trafia pod dywan, ale i tak często spotykany tam brak tolerancji i niezrozumienia dla jakiejkolwiek odmienności.

Zakończenie tym razem nie okazało się dla mnie zaskoczeniem, a motywu domyśliłam się sporo wcześniej niż śledczy, ale przecież nie sam cel się liczy, a fascynująca droga do niego. Poza tym w tej serii równie mocno przyciąga mnie wątek osobisty bohaterów, ich tak podobne demony i tak odmienne wybory, i ciekawi, w jakim kierunku potoczą się ich dalsze losy. Kolejna część będzie czytana obowiązkowo.

Zapowiadana trzecia część cyklu kryminalnego z komisarz Marią Herman przyniosła obawę, że Autor poprzestanie na trylogii, ale na szczęście tak się nie stało i cieszę się, że nadal będę mogła towarzyszyć bydgoskiemu Archiwum X w odkrywaniu tajemnic zakopanych głęboko w przeszłości.

Wraz z „Zapadliną” udajemy się do niewielkiego Wapna, gdzie prace górnicze wyrządziły wiele...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Klątwa drugiego tomu? Na pewno nie tym razem.

„Na pewno?” to druga część cyklu kryminalnego Pawła Leśniaka z podkomisarz Ireną Adamczuk i w jej przypadku absolutnie nie można mówić o klątwie, bo Autor ponownie zaskakuje nieszablonową fabułą, mrocznym klimatem i ogromnym realizmem w kreacji bohaterów, a wciągając czytelnika w bagno krakowskiej gangsterki, trzyma w kleszczach napięcia aż do budzącego emocje zakończenia.

O klątwie można tu mówić jedynie w kontekście głównej bohaterki, bo zdaje się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko niej. Balansując pomiędzy dwoma światami, policyjnym i przestępczym stąpa po naprawdę cienkim lodzie, choć to gorący sierpień, a przerost ambicji i chęć wykazania się mogą ją w końcu zgubić. Mały błąd może kosztować ją wycieczkę do lasu, z której nie będzie powrotu, ale i śmierć innych osób, za które czuje się odpowiedzialna.

Życie zakłóca jej nie tylko wezwanie do nowosądeckiej policji i ponowny kontakt z podinspektorem Robertem Zalewskim, z którym wiąże ją dość zawiła relacja, ale przede wszystkim niespodziewane wyjście z więzienia mężczyzny, który może chcieć się na niej mścić. Przeszłość, która zdawała się zamknięta, ponownie puka do jej drzwi pozostawiając pod nimi niepokojące przesyłki.

Irenę w drugiej części poznajemy dużo lepiej, nie tylko od strony zawodowej, gdzie jej skłonność do ryzyka jest równie wielka, jak chęć wymierzenia sprawiedliwości, ale również jako człowieka, młodą kobietę z rodzącymi się potrzebami, które stara się odsuwać na bok. Czy codzienne noszenie maski tak bardzo ją zmieniło, że nie zdejmuje jej nawet przed sobą?

Autor bardzo sugestywnie przedstawia bezwzględny przestępczy świat porwań dla okupu, żerujący na strachu, ludzkiej bezsilności i miłości do najbliższych, w którym nie ma miejsca na skrupuły, na wyrzuty sumienia, w którym liczą się tylko pieniądze i władza. Ukazuje również proces śledczy, który ma umożliwić ujęcie sprawców. Dynamiczna akcja, pełna nagłych zwrotów, niebezpiecznych sytuacji, nawet pościgów i strzelanin cechuje się jednak ogromną wiarygodnością i spójnością, a emocje bohaterów, również więzionych zakładników są głęboko odczuwalne.

Zakończenie śledziłam z zapartym tchem i miałam ochotę kimś potrząsnąć, ale wiem, że Autor nie mógł oddać tego lepiej i bardziej prawdziwie. Widać, że znajomość natury ludzkiej jest mu znana od podszewki i to w dużym stopniu sprawia, że ta historia tak bardzo angażuje. Ja już czekam na kolejny tom, bo zapowiedź wieńcząca powieść brzmi bardzo intrygująco, a Was zachęcam do nadrobienia pierwszych dwóch tomów, jeśli jeszcze nie mieliście okazji, bo przez wzgląd na ciągłość niektórych wątków, warto czytać je w kolejności chronologicznej.

Klątwa drugiego tomu? Na pewno nie tym razem.

„Na pewno?” to druga część cyklu kryminalnego Pawła Leśniaka z podkomisarz Ireną Adamczuk i w jej przypadku absolutnie nie można mówić o klątwie, bo Autor ponownie zaskakuje nieszablonową fabułą, mrocznym klimatem i ogromnym realizmem w kreacji bohaterów, a wciągając czytelnika w bagno krakowskiej gangsterki, trzyma w...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Czasem tkwimy w toksycznych relacjach z przyzwyczajenia, strachu przed zmianą, czy tym, co ludzie powiedzą. Czasem brakuje siły, odwagi, nadziei, że za zakrętem może czekać coś lepszego niż znane, doświadczane codziennie zło odbierające całą radość życia. Najnowszy kryminał Kasi Magiery „Moment pęknięcia” jest w dużej mierze manifestem kobiet zepchniętych do roli służących we własnym domu, poniżanych i pozbawianych poczucia kobiecości i własnej wartości przez swoje rodziny. Kobiet, które chcą znaleźć w sobie siłę, by powiedzieć dość, by zawalczyć o siebie i swoje szczęście.

W codzienności kobiet, których życie poznajemy, każda z nas znajdzie choć część własnych spraw, problemów i emocji, dlatego tak łatwo utożsamić się z bohaterkami i wraz z nimi odczuwać. Naturalnie rodzą się refleksje nad nierówną pozycją kobiet i mężczyzn, uleganiem presji społecznej i ze strony rodziny, nad uginaniem się pod naporem oczekiwań i zatracaniem w tym wszystkim siebie. I w końcu nad krytyką kobiet, które odważyły się odciąć od toksycznego związku, odejść od rodziny i zacząć żyć inaczej.

Czy to na pewno kryminał, zapytacie? Oczywiście jest wątek kryminalny, ale przesłanie, które może wielu kobietom dać nie tylko impuls do zastanowienia się nad własnym życiem, ale i do działania, wybrzmiewa tu najsilniej i wzbudziło moje największe emocje. A sprawa kryminalna wiąże się oczywiście z poruszaną tematyką i dotyczy zniknięcia Oli, żony i matki nastolatków, której zaginięcie niezbyt porusza jej rodzinę. Prowadzący śledztwo policjanci sami ulegają emocjom widząc, jakiego piekła kobieta doświadczała ze strony najbliższych jej osób, a fasada kreowanej na zewnętrzny użytek szczęśliwej rodziny upada z hukiem. Czy odebranie sobie życia wydawało się zdesperowanej kobiecie jedyną drogą ucieczki, a może komuś zależało, żeby zniknęła?

Historia Oli, którą poznajemy z jej pamiętnika jest ogromnie bolesna, ale Autorka daje nam i wiele pozytywnych i budujących emocji za sprawą drugiej bohaterki Anki, która odcina się od przeszłości i zaczyna życie od nowa, w innym mieście, z nową pracą i nowymi relacjami. Tu na jej drodze staje przystojny młodszy mężczyzna, który, choć totalnie niedojrzały i arogancki, bardzo ją pociąga, stanowiąc powiew świeżości i wolności. Czy kobieta odnajdzie się w nowym życiu i jak potoczy się jej znajomość z Igorem?

Obie bohaterki łączy trudna przeszłość i nieszczęśliwy związek. Wiemy, jaką drogę wybrała Anka, a co przytrafiło się Oli? Czytajcie i chłońcie emocje, których doświadczycie tu wiele. I niech nie przeraża Was gabaryt książki, bo lekkie pióro Autorki i niesamowita umiejętność przelania na papier emocji bohaterów sprawia, że przy tej wciągającej historii kartki umykają jedna za drugą. Historii o ludzkich relacjach, tajemnicach i walce o siebie, w której wnikliwa analiza portretów psychologicznych bohaterów konkuruje z intrygującą zagadką kryminalną.

Czasem tkwimy w toksycznych relacjach z przyzwyczajenia, strachu przed zmianą, czy tym, co ludzie powiedzą. Czasem brakuje siły, odwagi, nadziei, że za zakrętem może czekać coś lepszego niż znane, doświadczane codziennie zło odbierające całą radość życia. Najnowszy kryminał Kasi Magiery „Moment pęknięcia” jest w dużej mierze manifestem kobiet zepchniętych do roli służących...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Wiosna to czas porządków, odświeżania garderoby, pozbywania się niepotrzebnych rzeczy. Warto też pomyśleć o porządkach w głowie. Rzadko czytam książki rozwojowe i motywacyjne, ale gdy spojrzałam na tę wiosenną okładkę "Be Your Best Self" Rebekah Ballagh, to również zapragnęłam wiosennego odświeżenia. Szczególnie gdy na kilka pytań zamieszczonych na okładce odpowiedziałam pozytywnie, co oznacza, że jednak mogę zrobić dla siebie coś więcej, by zgodnie z mottem tej książki "postawić siebie na pierwszym miejscu i zacząć wreszcie żyć!".

Książka składa się z dziesięciu rozdziałów, w których Autorka zwraca się bezpośrednio do czytelnika, a każdy dotyczy innego istotnego zagadnienia, które może wpłynąć na poprawę naszego życia. Każdy wzbogacają zabawne ilustracje i przemawiające przykłady, co sprawia, że czyta się z przyjemnością. Co najistotniejsze jednak zawiera praktyczne ćwiczenia, które mogą pomóc poradzić sobie z naszą bolączką i wyrobić odpowiednie nawyki na przyszłość.

Kilka tematów trafiło do mnie dużo bardziej niż inne, bo po prostu dotyczą mnie bezpośrednio i stref, które chciałabym poprawić. I czułam się, jakby autorka znała mnie na wskroś i tak dobrze rozumiała na przykład mojego wewnętrznego krytyka, który jest bardziej nieprzychylny i surowy dla mnie samej niż byłby w stosunku do kogokolwiek z mojego otoczenia. Istotne okazały się dla mnie również rozdziały związane z nadmiernym dążeniem do perfekcjonizmu i prokrastynacją (może za rok bez odkładania zrobię porządki w garderobie) oraz skłonnością do zadowalania innych często własnym kosztem.

Bardzo trafiła do mnie ta lekka, bezpośrednia forma, która jest jednocześnie szalenie praktyczna, a styl pozbawiony lukru, ale przychylny i przyjazny rzeczywiście jest jak spotkanie przy kawie z wyrozumiałą przyjaciółką, a nie lektura książki poświęconej samorozwojowi.

Zakończeniem każdego rozdziału jest zbiór najistotniejszych zdań i rad podsumowujących temat, więc można do nich wracać w razie potrzeby bez konieczności czytania całości, czy wyszukiwania treści. Oczywiście nic samo się nie zmieni, więc po pierwsze warto być ze sobą szczerym, by uświadomić sobie obszar do poprawy i po drugie czerpać z doświadczeń osób, które poskromiły już swojego wewnętrznego sabotażystę i zastosować je we własnym życiu.

Wiosna to czas porządków, odświeżania garderoby, pozbywania się niepotrzebnych rzeczy. Warto też pomyśleć o porządkach w głowie. Rzadko czytam książki rozwojowe i motywacyjne, ale gdy spojrzałam na tę wiosenną okładkę "Be Your Best Self" Rebekah Ballagh, to również zapragnęłam wiosennego odświeżenia. Szczególnie gdy na kilka pytań zamieszczonych na okładce odpowiedziałam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Temat starości nie wydaje się wdzięcznym filarem, na którym można oprzeć powieść. Ukazywany zwykle przez pryzmat smutku związanego z przemijaniem, może budzić dyskomfort i bolesne emocje. Dlaczego więc „Zapomniane niedziele” Valerie Perrin, których akcja rozgrywa się w dużej mierze w domu spokojnej starości tak urzekają? Niosą tyle ciepła i uśmiechów?

Życie pensjonariuszy ośrodka poznajemy z perspektywy młodej opiekunki Justine, której praca przynosi ogromną satysfakcję, a każdy z jej podopiecznych stanowi dla niej nie tylko osobę wymagającą troski, ale przede wszystkim księgę zgromadzonych przez lata emocji i wspomnień. Z pasją otwiera każdą z nich pieczołowicie spisując każdą opowieść.

Dzięki niej poznajemy cudowną, słodko-gorzką historię życia Hélène i Luciena, która może być symbolem miłości i tragedii i odbija się echem również w życiu głównej bohaterki. Bo doświadczone bolesną stratą losy Justine stają się jedną z opowieści, kroplą w morzu historii, które nie tylko ją fascynują, ale stają się z czasem także drogowskazem w zrozumieniu siebie samej, własnej przeszłości i rodzinnych tajemnic, które mogą rujnować, ale i oczyszczać.

Mamy dwie linie czasowe i dwie kobiety, o których przeżyciach i emocjach czyta się z wypiekami na twarzy, czasem z uśmiechem, innym razem z odrobiną melancholii i zrozumieniem. Rozważania o starości, bo dla każdego jest ona czymś innym. I niedziele, te dni, kiedy rodzina odwiedza pozostawionych w ośrodku bliskich. I zawód w oczach, gdy ktoś nie dostrzega wśród wchodzących znajomej twarzy, jeszcze czeka, ma nadzieję… I mamy w końcu te dziwne telefony, które narobią sporo zamieszania w ośrodku i wśród rodzin pensjonariuszy, sprawiając jednak tyle radości.
Prócz starości, Perrin porusza inne trudne tematy, takie jak miłość, zdrada, zemsta i wybaczenie prowadząc czytelnika przez labirynt ludzkich losów i emocji. W jej słowach znajdujemy jednak nadzieję i odwagę, uśmiech i powód do wzruszeń. Czaruje codziennością, która dzięki właściwemu nastawieniu nie musi być zwyczajna, bo właśnie drobiazgi składają się na szczęście, trzeba je tylko dostrzec.

Jeśli czytaliście wcześniejsze książki Autorki, to wiecie, że w jej opowieściach można zatonąć jak w ulubionym za dużym swetrze, poddać się emocjom, które napływają falami i poczuć się po prostu dobrze, ciepło i bezpiecznie. Bo czasem w życiu czujemy się zagubieni, jak statek, który zdryfował płynąc z nurtem w nieodpowiednią stronę, a opowieści Autorki są niczym latarnie morskie wskazujące kierunek do domu.

Temat starości nie wydaje się wdzięcznym filarem, na którym można oprzeć powieść. Ukazywany zwykle przez pryzmat smutku związanego z przemijaniem, może budzić dyskomfort i bolesne emocje. Dlaczego więc „Zapomniane niedziele” Valerie Perrin, których akcja rozgrywa się w dużej mierze w domu spokojnej starości tak urzekają? Niosą tyle ciepła i uśmiechów?

Życie pensjonariuszy...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Ósma część cyklu z Martinem Servazem „Spirala zła” miała swoją premierę 12 marca, a Autor w ramach promocji swojego najnowszego dziecka pojawił się na Poznańskich Targach Książki. Z przyjemnością uczestniczyłam w spotkaniu prowadzonym przez Martę Matyszczak, a mój egzemplarz książki wzbogacił się o sympatyczną dedykację Autora.

Od razu wspomnę, że możecie czytać tę książkę bez znajomości wcześniejszych części i w niczym nie będzie przeszkadzało to w jej odbiorze, bo Autor wspomina o tych zdarzeniach, szczególnie związanych z osobistym życiem głównego bohatera, o których powinniśmy wiedzieć, by nie odczuwać najmniejszego dyskomfortu przy czytaniu. Ja mam za sobą trzy pierwsze tomy cyklu i przeskok do ósmego, który trzyma zadziwiająco wysoki poziom wywołał jedynie chęć nadrobienia luki.

Autor wciąga nas w świat horroru zacierając granice pomiędzy tym, co rozgrywa się na ekranie, a brutalną rzeczywistością. Zaczynają ginąć ludzie związani z nagraniem filmu tak perwersyjnego, pełnego przemocy i zła, że nigdy nie pozwolono, by trafił do szerszego grona odbiorców. Jego reżyser, kultowy i ekscentryczny Morbus Delacroix odciął się przed laty od świata i mediów osiadając w Pirenejach. Niespodziewanie zaprasza do swojej samotni studentkę filmoznawstwa zafascynowaną jego filmami.

Prowadzone przez Servaza śledztwo fascynuje równie mocno, jak kolejne chwile spędzone przez Judith w domu reżysera, a mroczny i duszny klimat grozy towarzyszy nam na każdym kroku. Autor sączy w nasze serca ciemność, strach, a momentami wręcz obrzydzenie obnażając spiralę zła, która może zrodzić się w najbardziej spaczonej ludzkiej psychice.

I choć tajemnicza przeszłość i kontrowersyjna twórczość rzucają cień podejrzeń na reżysera, to oczywiście u Miniera nic nie jest takie, jak się z początku wydaje, a skrywana niemal do końca tożsamość sprawcy niejednego zaskoczy. Martin Servaz pozostaje solidnym fundamentem powieści, dzięki któremu stopniowo odkrywamy kolejne elementy tej diabolicznej układanki.

Prócz znakomitej i zdecydowanie niepokojącej rozrywki, w której mimo opisów brutalnych zbrodni i perwersyjnych zachowań Autor nie przekracza jednak granicy dobrego smaku powieść stanowi również przyczynek do zastanowienia się nad granicami moralności, zawiłością ludzkiej natury, czy motywem winy i kary. I choć dynamiczna akcja, która szczególnie w drugiej części nabiera przyspieszenia nie pozwalała oderwać się od lektury, to utrzymujący się i narastający klimat grozy prawdziwie przyszpilił mnie do fotela, by zakończeniem po prostu mnie w niego wbić.

A jeśli oglądacie horrory to wartością dodaną „Spirali zła” jest lista stu pięćdziesięciu filmów grozy, które Autor obejrzał w ramach researchu do swojej najnowszej powieści. Wiele z nich obejrzałam, ale jestem niezmiernie wdzięczna za tę nietuzinkową polecajkę, bo o niektórych tytułach nigdy wcześniej nie słyszałam.

Ósma część cyklu z Martinem Servazem „Spirala zła” miała swoją premierę 12 marca, a Autor w ramach promocji swojego najnowszego dziecka pojawił się na Poznańskich Targach Książki. Z przyjemnością uczestniczyłam w spotkaniu prowadzonym przez Martę Matyszczak, a mój egzemplarz książki wzbogacił się o sympatyczną dedykację Autora.

Od razu wspomnę, że możecie czytać tę książkę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

„Karol III. Król ekscentryk” to biografia napisana przez Iwonę Kienzler, która miała swoją premierę 27 marca. A skoro wyszła spod pióra tej właśnie Autorki, to zapewniam Was, że jest bardziej wciągająca niż niejedna powieść. Jak to się czyta! 500 stron przelatuje nie wiadomo kiedy, gdy zagłębiamy się w szalenie ciekawą historię rodziny królewskiej z naciskiem na osobę obecnego króla Karola III. Bo prócz sylwetki tego ostatniego, Autorka szeroko przedstawia klimat i zasady rządzące światem panującej obecnie monarchii, co pozwala na dużo szerszy kontekst.

A świat ten jest trudny, szczególnie dla następcy tronu od najmłodszych lat przysposabianego do tej roli. Dla wrażliwego dziecka, które łaknie bliskości matki i jest wyśmiewane przez ojca. Który nie może wybrać samodzielnie studiów (jest „z zawodu archeologiem specjalizującym się w historii wypraw krzyżowych"), a nawet żony. Jego życiem uczuciowym przede wszystkim żyje opinia publiczna przedstawiając go często jako okrutnego męża, ale jednocześnie wiernego kochanka.

Autorka ukazuje różne perspektywy i opinie, które pozwalają wyrobić sobie własne zdanie na wiele tematów i jednocześnie ujrzeć w pełnym świetle stronniczość i manipulacje ze strony mediów. Zainteresowanie życiem miłosnym obecnego króla przysłania wiele jego istotnych cech i osiągnięć, przez co pozostaje postacią często niedocenianą i krytykowaną przez media i opinię publiczną. Iwona Kienzler wydobywa na światło dzienne te aspekty życia króla, które często były ignorowane lub bagatelizowane.

Zaskoczyło mnie, jak wszechstronną osobą jest Karol III. Potrafi nie tylko pilotować helikopter, czy nawigować okręt wojenny, ale poluje, uprawia wiele sportów, pasjonuje się ochroną środowiska i aktywnie działa w tym aspekcie, a nawet potrafi przygotować pudding chlebowy, brytyjskie klasyczne danie. Miałabym o czym podyskutować z Nim przy herbatce, bo łączy nas choćby pasja do ogrodów i hołdowanie zasadzie „zero waste”.

Jeśli interesujecie się przeszłością, bieżącą sytuacją i perspektywami brytyjskiej rodziny królewskiej, to lektura tej zajmującej biografii Was zachwyci, a jeśli nie, to również ją przeczytajcie, a z pewnością to się zmieni. Wszystko za sprawą lekkiego pióra Autorki, które biografii uważanej za nieco cięższy w odbiorze gatunek, dodaje świeżości i sprawia, że wciąga, naprawdę wciąga bez reszty!

„Karol III. Król ekscentryk” to biografia napisana przez Iwonę Kienzler, która miała swoją premierę 27 marca. A skoro wyszła spod pióra tej właśnie Autorki, to zapewniam Was, że jest bardziej wciągająca niż niejedna powieść. Jak to się czyta! 500 stron przelatuje nie wiadomo kiedy, gdy zagłębiamy się w szalenie ciekawą historię rodziny królewskiej z naciskiem na osobę...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to