Najnowsze artykuły
- ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
- ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
- ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać392
- Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Joanna Sarnecka
5
6,6/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
15 przeczytało książki autora
20 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Lampa i Iskra Boża, nr 14 (19). Almanach euforyczny zimową jesienią 1998
5,0 z 1 ocen
1 czytelnik 0 opinii
1998
Najnowsze opinie o książkach autora
Karpaccy muzykanci Joanna Sarnecka
9,2
Książka większego formatu, w twardej oprawie, papier matowy, duża czcionka. Przeznaczona dla dzieci w różnym wieku.
Cudowna opowieść, bajka, spokojna ,pełna optymizmu i nadziei, kojąca jakikolwiek niepokój wewnętrzny. Jest jak plaster miodu na serce, nawet dla czytającego dorosłego.
Autorka bardzo kocha Karpaty. Jest z wykształcenia antropolożką, etnografką oraz miłośniczką tańców tradycyjnych.
I całe swoje zainteresowania i pasje przelała na papier. Ta miłość jest przedstawiona wprost poetycko na każdej stronie książki.
Głównym bohaterem powiastki jest malutka istotka, która dopiero co przyszła na świat w lesie, ma bardzo duże uszy i nie zna swojej tożsamości.
W ustaleniu bliższych szczegółów pochodzenia małego ludzika pomaga wiewiórka , która prowadzi go do orła. Król ptaków nie ma najmniejszych wątpliwości ,że ma do czynienia z chochlikiem leśnym.
Chochlik przekonuje się ,że potrafi pięknie śpiewać i jest aż nadmiar wrażliwy na ckliwe bądź radosne świergotanie ptaków. Już wie od orła kim jest ,ale nie zna swojego imienia.
Orzeł nie wyjawia mu jednak tego, wysyła go w drogę, by sam go poszukał, dając mu życiowe zadanie by skompletował orkiestrę na przyszły rok na jego wesele.
Zaczyna się powieść drogi , pełnej przygód przez całe Karpaty i z powrotem – Polska, Ukraina, Rumunia, Słowacja, Węgry i znowu do Polski.
Podróż geograficzna jest zarazem wędrówką w głąb do środka siebie, zdobywaniem przyjaciół wśród nieprzyjaciół.
Normalnie przecież zając nie brata się z niedźwiedziem czy lisem.
Jednak jest to wyczyn ponadczasowy, odwieczni wrogowie między gatunkami zwierząt mogą stać się jednością w przyjaźni. A wszystkich łączy muzyka. Nie ma bariery językowej różnych narodowości. Muzyka łagodzi obyczaje.
Jak pięknie pisze autorka i pozwolę sobie zacytować.
,, Wśród muzykantów istnieje niepisane braterstwo.
Jeden drugiego nie skrzywdzi, jeden drugiemu zawsze pomoże.
Muzyka zobowiązuje, jest czymś lepszym niż język, dzięki niej każdy z każdym
może się zrozumieć, dogadać.’’
Albo:
,, Muzyka sprawia ,że wszystko staje się jasne, bliskie, znajome.’’
Czy chochlik skompletuje całą orkiestrę weselną?
Jakie zwierzątka będą w zespole?
Czy zwierzątka zdąża na czas terminu wesela orła?
Czy chochlik pozna w końcu swoje prawdziwe imię?
Tego dowiecie się z lektury. Poznacie kulturę innych narodowości, stroje oraz instrumenty.
Dodatkowo na końcu prawdziwy rarytas przygotowany przez autorkę – spis wszystkich niezwykłych instrumentów, występujących w książce wraz z dokładnym opisem technicznym.
Będzie czym się zachwycać i o czym czytać.
A cudowne obrazki Gabrieli Gorączko dopełnią tylko całości ukojenia w lekturze.
Miłego muzykowania wraz ze zwierzątkami z Karpat i samych cudownych chwil w ich towarzystwie ,życzę każdemu kto odważy się przeczytać tę książkę.
Dziennik uciekiniera Joanna Sarnecka
9,0
Miłka Kołakowska | www.mozaikaliteracka.pl
___
Antropolog kultury, etnograf, aktorka, tancerka, autorka bajek i scenariuszy. Tak szeroki wachlarz zajęć zachwyca, ale świeżo wydany Dziennik uciekiniera potwierdza, że Joanna Sarnecka potrafi także z gracją ożywiać słowa i wyrażać za ich pomocą naprawdę wielkie treści. Piękna publikacja to przykład prozy poetyckiej, której myśl przewodnią odkrywa się niemal na każdej stronie. Czytelnik trafia zatem do labiryntu ludzkich myśli, których autorka co i rusz zadaje pytanie, jak można uciec przed tym, co zdaje się być nieuniknione?
Chociaż imiona bohaterów dyktowane są tu z niebywałą skromnością, szybko okazuje się, że nie są one tej historii potrzebne. W zaproponowanym zgiełku słów typowa ścieżka fabularna właściwie nie istnieje, ale Joanna Sarnecka pozwala chwytać zdania, które w wyobraźni odsłaniają jej fragmenty. Odbiorca jest zatem w stanie wyodrębnić opowieść kobiety, której ogromna tęsknota materializuje się w bolesnych wspomnieniach. W jej otoczeniu ewidentnie brakuje mężczyzny i można odnieść wrażenie, że to właśnie jego utrata jest podłożem do snucia tak emocjonalnej historii. Kobieta nieustannie wspomina stary dom, wspomina również taniec i muzykę, a także tajemniczego M., któremu trudno przyporządkować konkretny wizerunek. Czy był to ukochany mężczyzna? Dawna przyjaciółka? A może M. oznacza miasto odwiedzone po latach? Pozostaje to zagadką gotową na interpretację, podobnie, jak traumatyczne wydarzenie z przeszłości, które zmieniło życie bohaterki i do tej pory pogłębia w niej poczucie winy. Nowa rzeczywistość wyraźnie przytłacza ją swoim ciężarem i często nakazuje szukać ratunku w ciszy, jawiącej się jako upragniony tunel bezpieczeństwa.
Niezwykle metaforyczna konstrukcja pozwala na bogatą interpretację i pokazuje, że to nie sama opowieść jest ważna, a raczej przekaz ludzkich emocji, tak imponujący i jednocześnie stylowy w swej treści. Autorka transferuje bowiem ważne treści, na pierwszy plan wysuwając głębokie poczucie tęsknoty, która ogarnia niemal każdą myśl i regularnie wyżera chęć obecnego życia. Wyczuwa się tu gorycz niespełnionych nadziei i wciąż uwierający bezkres samotności. Odbiorca nieustannie utożsamia się z bohaterką i widzi, jak trudno zacząć jej wszystko od zera – to uczucie dosłownie wżera się w człowieka i nie chce opuścić poharatanego niegdyś serca. Mimo ogromnej tęsknoty, kobieta ma świadomość, że tylko czas może wspomóc proces mentalnego pożegnania z przeszłością. Nie, nie zetrze doszczętnie pamięci, ale pozwoli sprawiedliwie zmierzyć się z tym, co się kiedyś stało. Niezaprzeczalnie pomoże też złapać świeży oddech i ujrzeć codzienność, która przecież wciąż gromadzi powody do śmiechu.
Poza subtelnie opisywanym motywem przewodnim pojawiają się też inne, które autorka implikuje w niespotykany sposób. Pojawiają się tu bowiem różnorakie formy wypowiedzi, zaczynając od snów i wierszy, a kończąc na opowieściach rodem z bajek, baśni i legend. Gdzieś pomiędzy mocno wyrafinowanym stylem, tak ochoczo brnącym w stronę refleksji, pojawiają się zatem zaskakujące treści, które w niektórych przypadkach ubarwione są humorystyczną nutą. Trudno się bowiem nie uśmiechnąć przy lekturze słów-legendy o niedźwiedziu, dzięki któremu wymyślony został przepis na chleb. Autorka w swych przemyśleniach zagłębia się również w wyklarowanej przez siebie definicji ciszy, tak charakternie znaczącej własną wielkość. Świadomie opisuje też proces przemijania, który w tym przypadku wyznaczają bezszelestnie upływające pory roku.
Nie ma najmniejszej wątpliwości, że autorka korzysta z zaplecza mądrych słów i za ich pomocą kreuje niecodzienny klimat własnej twórczości. Dziennik uciekiniera okazuje się lekturą niebywale wymagającą, którą trzeba nie tylko przeczytać, ale też zrozumieć i poczuć. Każde zdanie jest tu intensywne, ma zauważalnie emocjonalny wydźwięk, jest też stabilnie osadzone w przypisanym kontekście. Pozostaje mi zatem pogratulować zarówno autorce za tak żywo i rozsądnie prowadzone myśli, jak również wydawnictwu Oficynka, które zdecydowało się na wydanie tej niesamowicie treściwej publikacji. I na koniec dobra rada. Polecam czytać tę prozę na głos lub chociażby szeptem, gdyż doznania przyjmują wtedy formę bardziej wyczuwalnych, sensualnych i pięknych. Tej lektury z pewnością nie będziecie żałować!