Fabryka lalek Elizabeth Macneal 6,7
ocenił(a) na 311 tyg. temu Okładka książki prezentuje się ciekawie. Mamy w szklanym naczyniu zamknięty świat. Kobietę z długimi, rudymi włosami, zwierzęta, owady, nawet miasto w tle. Już samo to może podsunąć naszej głowie wiele myśli dotyczących powieści. Posiada skrzydełka, które dodatkowo chronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim fragment z powieści. Piękne owady fruwają nam na odwrocie okładki i skrzydełka. Ma kremowe stronice, czcionkę wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, literówek brak. Podzielona została na rozdziały.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i z tego, co wiem, na naszym rynku wydawniczym jest dostępna jeszcze antologia, gdzie napisała swoje opowiadanie, jednak z pewnością po nią nie sięgnę. Już piszę Wam, dlaczego... Otóż książka ta jest bardzo specyficzna. Inna, niż z reguły czytam. Oczywiście ma zarys całej fabuły, która nie mogę nie przyznać, jest wymyślona świetnie, ale pióro niestety nie przekonało mnie, by jeszcze kiedykolwiek sięgnąć. Nużyła mnie, niewiele się działo, a jeśli już, to moje odczucia były niezbyt pozytywne. Ma prawie czterysta stron, gdzie w większości czułam...
...OBRZYDZENIE. To, co miało tutaj miejsce było obrzydliwe, oczywiście nie cała książka taka jest, ale są takie momenty i one niestety psują całokształt. Dziwne hobby Truposza doprowadzało mnie do dreszczy, ciarek i odruchu wymiotnego. I im dalej w las, tym gorzej. Nie mogłam zdzierżyć tej postaci i całą powieść zastanawiałam się, dlaczego nie porzucę tej książki i nie zacznę czegoś innego? Z reguły staram się trzymać zasady, że jak już coś zacznę, to i kończę, a ta nie była jeszcze na tyle kiepska, bym miała to zrobić. Uwierzcie mi, jestem wrażliwym człowiekiem, nie ukrywam tego. Czytam obrzydliwe powieści, gdzie np. krew leje się strumieniami, czy jest sporo trupów, ale żadna z nich nie odrzuciła mnie na tyle, jak ta lektura.
Bohaterów mamy kilku, są oni dosyć specyficzni (a jakże). Nikt z nich nie zyskał mojej sympatii. Czasami obawiałam się tego, co im chodzi po głowie i co się zaraz wydarzy... Każde żyje tak jakby w swoim świecie. Każde z nich obarczone jest swoją przeszłością, problemami, które wpływają na ich codzienną egzystencję. Jeden pragnie miłości i obecności, ktoś inny uznania i sławy, a ktoś inny jeszcze wolności. Patrząc ogółem każdy z nich ma swoje marzenia, które stara się spełnić. Jednak tak jak wspomniałam wyżej, nikogo z nich niestety, nie polubiłam.
Ważnym wątkiem tutaj jest sztuka, dążenie do spełniania marzeń, celów, wyrwania się ze szponów stereotypów, uwolnienie z klatki, która wcale nie jest złota... Mamy też człowieka z obsesją, która uświadamia nam, jak może być niebezpieczna i jaki obrót przybrać. Niemniej nie zmienia to mojego zdania, że jest tak pokręcona, że drugi raz bym się za nią nie zabrała. Wzbudziła we mnie tylko negatywne emocje i odczucia, i jest to książka, której nie polecę niestety dalej. Oczywiście, jeśli macie ochotę - sięgnijcie, ale nie spodziewajcie się cudów.