Randkowa katastrofa Ewelina Nawara 6,8
ocenił(a) na 72 tyg. temu Kto z nas nie próbował kiedykolwiek randek w ciemno. Czy to przez znajomych, życzliwych swatów, czy przez aplikacje randkowe. Wiadomo, jakie kwiatki czasem wychodzą z takich spotkań. Katastrofa to czasem mało powiedziane :)
Ewelina Nawara w swojej książce stawia bohaterkę przed wyzwaniem takiego właśnie randkowania. Weronika wraca z wakacji z przyjaciółkami z prezentem, o jakim marzył jej mąż. Nie spodziewa się jednak, że ten przygotował dla niej niespodziankę w postaci kochanki, z którą stworzył komitet powitalny. Niewiele myśląc rozprawia się z niewiernym, składa pozew rozwodowy, a ponieważ chciałaby jeszcze skorzystać z życia - zakłada konto w aplikacji randkowej. Poznaje wielu różnych facetów, ale iskry brak. I kiedy postanawia się poddać, rozwiązuje się worek z naprawdę ciekawymi egzemplarzami (proszę mi wybaczyć, nie chcę tu nikogo uprzedmiotawiać). Co zrobi nasza bohaterka?
Randkowa katastrofa to wesoła powiastka poprawiająca nastrój, ale też pokazująca, jak ważne jest wsparcie przyjaciół i rodziny.
Weronika dostaje je w pełni od swoich przyjaciółek. Potrafią przelecieć z dnia na dzień pół Europy, by towarzyszyć sobie w ważnych chwilach. Ile przy tym wypiją wina wyleją łez śmiechu, wściekłości czy wzruszenia, to inna kwestia. Ale choć każda ma swoje życie, inne doświadczenia, to nieba sobie uchylą, a jak trzeba - wyleją kubeł zimnej wody na głowę. Nie patrzą na życie schematem, ale potrafią dostrzec inne możliwości, perspektywy, czy dać na wstrzymanie, bo pewne kwestie muszą jeszcze dojrzeć. Ich cięte riposty i poczucie humoru z pewnością Was rozbawią.
Wzruszeń natomiast dostarczą chwile, jakie Nika spędza z rodziną. Ojciec, rodzynek w tym babińcu, całym sercem wspiera swoje córy w ich decyzjach. Matka służy dobrą radą i kuchnią, w której można wyrzucić z serca wszystko, co boli. I młodsza siostra, z szafą pełną fatałaszków i ukrytą intencją podszeptywaną przez złośliwego chochlika. Rodzinka ciepła i zżyta, ale z pazurem, jakiego każdy z nas doświadcza.
Ah, no i faceci... Byłego męża pozostawię bez komentarza. Ale Arek i Aaron - sama miałabym twardy orzech do zgryzienia...
Ciekawym pomysłem było tu też dodanie do rozdziałów podsumowania w formie kartki z pamiętnika Weroniki. Poza śledzeniem samej fabuły możemy w ten sposób obserwować jej wewnętrzne zmagania i rozterki, ale też to, jak dojrzewa do myśli o nowym związku i uczucia.
Polecam serdecznie, Randkowa katastrofa dostarczy Wam solidnej rozrywki.