Źródło: By Laura Kay, photographer - The uploader on Wikimedia Commons received this from the author/copyright holder via photosubmissions (OTRS)., CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=73308239
Kanadyjski pisarz fantasy. Wiele jego powieści dzieje się w fikcyjnych krainach przypominające prawdziwe, historyczne miejsca, takie jak Konstantynopol za rządów Justyniana I lub Hiszpania za czasów El Cida.
Urodził się w mieście Weyburn w prowincji Saskatchewan, zaś wychowywał się w Winnipeg w prowincji Manitoba. Kay poznał Christophera Tolkiena, gdy studiował na University of Manitoba. Gdy Tolkien potrzebował pomocy w redagowaniu nieopublikowanych dzieł swojego ojca, skontaktował się z Kayem, który przeniósł się w 1974 na University of Oxford, by współpracować z Tolkienem nad Silmarillionem.
W 1976 wrócił do Kanady i ukończył prawo na University of Toronto. Wtedy też zaczął pisać własne teksty i został głównym scenarzystą i współproducentem serialu radiowego The Scales of Justice.
W 1984 ukazała się pierwsza powieść fantasy Kaya, Letnie drzewo, pierwszy tom trylogii Fionavarski gobelin.
Nominowany parokrotnie do Nagrody World Fantasy otrzymał ją w roku 2008 za powieść Ysabel.http://www.brightweavings.com/
Dawno temu pisk
.
Lisioł uwielbia historię, Lisioł także nie stroni od fantastyki, a zatem książka, która łączy te dwa nurty, będzie idealna do wetknięcia nosa między strony, prawda? Wychodzi na to, że w tym wypadku to… absolutna prawda! „Dawno temu blask” Guy Gavriela Kaya to książka, jaką Lisioł od dawna chciał przeczytać, ale nie zdawał sobie z tego sprawy.
.
Powieść została osadzona w realiach bliźniaczych do włoskiego renesansu – dla Lisioła szybko stało się jasne, że Seressa to Wenecja, Firenta to Florencja, a Sarancjum wzorowane jest na Bizancium. Piski radości! Dla futrzaka to znakomita wiadomość, bo czuć w tej książce gęstą od spisków atmosferę wojny między miastami-państwami. W książce występują elementy fantastyczne, ale nie wybijają się na pierwszy plan. Zamiast kondotierów na smokach mamy delikatnie zarysowaną magię, która dla zainteresowanych oznacza zwykle więcej kłopotów, niż jest tego warta.
.
„Dawno temu blask” jest napisany z perspektyw kilku postaci, z których najważniejszych jest Guidanio Cerra – częściej znany jako Danio (ten od serka). Rozdziały Guidanio są przedstawione z perspektywy pierwszej osoby jako wspomnienia, podczas gdy inne postaci otrzymały narrację trzecioosobową. Lisioł tylko piśnie, że to, jak Guidanio wspomina niektóre rzeczy, wcale nie pokrywa się z rzeczywistością. Postaci początkowo dobre mają ukryte motywy i potrafią zmienić się miejscami z antagonistami w toku fabuły, co Lisioł przyjął z radosnymi piskami. Styl autora w pełni rekompensuje nieśpieszne tempo, ale futrzak przyznaje, że nie jest to powieść, gdzie co trzy strony wpadniemy na nagły zwrot akcji.
.
Przygodę zaczynamy przed komnatą krwiożerczego księcia Uberto – dla przyjaciół Bestia – który żywi przekonanie, że kochankowie to produkt jednorazowego użytku. Los chciał, że Guidanio trafił na dwór Uberto, a ofiarą na tę noc jest kobieta, która wcale nie jest mu obca. Adria nie zjawiła się w pałacu przypadkowo, a jej pocałunek jest śmiertelny – dosłownie i w przenośni. Lisioł nagle zorientował się, że przebywanie w komnatach władcy świeżo awansowanego do rangi ciała to zły pomysł, zatem wskoczył na ramię Danio i razem z Adrią dał susa do świata intrygi. Warto!
Na szczęście ostatni tom jakoś bardziej mi podszedł niż "Wędrujący ogień". Kay zręcznie pozbierał razem wątki, których liczebność zaczynała już budzić we mnie niepokój, i ku mojej uldze wprowadził jednak do gobelinu losu wątek wyboru i wolnej woli, tak że nawet historia króla Artura, Ginewry i Lancelota wydała się jakoś strawniejsza. Pompatyczny styl był dozowany jakby lepiej, a może po prostu wydawał się bardziej uzasadniony w obliczu rzeczywiście doniosłych, tragicznych albo po prostu efektownych zdarzeń. Momentem, w którym już wiedziałam, że książka mnie nie zawiedzie, było zjawienie się kryształowego smoka - i to mimo że do wątku krasnoludzkiego na początku podeszłam bardziej sceptycznie.
Ofiarności i poświęcenia jest w tej książce jeszcze więcej niż w poprzednich częściach, wyraźnie był to autora ulubiony motyw. Z jakiegoś powodu dużo radości sprawił mi wątek Paula i Jaelle. W ogóle wszystkie zakończenia wydają się sensowne, co bardzo doceniam, bo naprawdę obawiałam się rozpełznięcia historii i końcowej klapy.
Było kilka dłużyzn, trochę dreptania w miejscu (niektóre rozdziały z Darienem, na które czekałam z niecierpliwością, bo ten wątek wreszcie stał się obiecujący, sprowadzały się do entej powtórki jego żali, jak to wszyscy go odtrącili),ale w akceptowalnych granicach. Czasami wydaje mi się, że można było lepiej wykorzystać narrację z perspektywy różnych postaci, żeby nie powtarzać tych samych informacji i żeby czytelnik nigdy nie wiedział więcej, niż postać, z której punktu widzenia akurat opowiada jest historia - u Kaya często siada przez to napięcie. Co natomiast nie zagrało w ogóle, to obraz sił zła, które nigdy nie wydawały mi się do końca realne. No i jeszcze Shalhassan, który w ogóle był marnotrawstwem papieru, jedyne, co zrobił, to pograł w szachy i dobrze się bawił w domu publicznym.
Czy trylogia Kaya zmieniła moją percepcję świata, jak to szumnie zapowiadała na okładce Marion Zimmer Bradley? Raczej nie, ale koniec końców okazała się satysfakcjonującym przeżyciem. W trakcie czytania naszła mnie też refleksja, czy "Saga o zbóju Twardokęsku" Brzezińskiej nie była w jakimś stopniu inspirowana "Fionavarskim gobelinem".