Brytyjski pisarz i krytyk literacki. Autor głośnych i znakomitych książek m.in. o Williamie Blake'u, Karolu Dickensie i T.S. Eliocie. Jeden z najwyżej cenionych współczesnych prozaików brytyjskich.Dogłębna znajomość literatury i historii pozwala mu łączyć w swojej prozie różne konwencje, a także faktografię i autentyzm z fikcją. Jego życiowym tematem jest Londyn, który zajmuje bardzo ważne miejsce w jego twórczości.
Ta biografia Londynu jest raczej biografią socjologiczną i obyczajową, niż urbanistyczną. Autor wybrał układ tematyczny, a na każdy z omawianych tematów można by z pewnością napisać osobną książkę. Londyn jest tu miejscem ciągłych przemian, ruchu, handlu i rywalizacji. Miejscem, gdzie najbardziej liczy się przepływ kapitału. Niestety z tej wizji wyłania się też Londyn jako piekło na ziemi, miasto, które połknie, przeżuje i wypluje. Ackroyd na gros stronach przedstawia ciemne strony stolicy Wielkiej Brytanii: brud, smród i ubóstwo. Stronice tej pozycji są przepełnione nieszczęściami wszelakiego rodzaju: nędzą, przemocą, przestępstwami, szaleństwem, prostytucją, chorobami. Także hałasem i zanieczyszczeniem środowiska. Pozytywnych obrazów tu bardzo niewiele, dlatego też - nawet nie dlatego, że czytanie wymaga znajomości topografii tego miasta - lektura jest trochę udręką.
Książce tego autora o Londynie jakoś nie podołałem, biografia Wenecji natomiast bardzo przypadła mi do gustu. Biografia to zresztą trafne określenie tej pozycji bo nie mamy do czynienia z usystematyzowaną historią tego miasta. To bardziej pewien kolaż, a kolejne rozdziały to tematyczne impresje np. o uwarunkowaniach geograficznych, sztuce czy znanych budynkach Wenecji. Od czasu do czasu mamy też porządkujące chronologię rozdziały o wzlocie, rozwoju i schyłku miasta, jednak osoby, które oczekują wyczerpujące historii miasta obejmującej politykę, militaria i gospodarkę będą rozczarowane. Autor historię zarysowuję, ale co najmniej równie mocno interesuje go uchwycenie klimatu, mitu i ducha Wenecji.
Najtrafniej jest mi chyba określić tę książkę po prostu jako przyjemną lekturę.