Kochanka pana Brontë Finola Austin 7,5
ocenił(a) na 610 tyg. temu Za głosem serca...
Gdybym się nie bała
Gdybym była odważna
Gdybym tchórzem nie była
Zrobiłabym to dawno
Ale nie mam siły
Odwagi, boję się
Nigdy tego nie uczynię
Więc jest jak jest
Mówisz, że jest potrzebna
Że ona dodaje sił
Że bez niej nie ma nic
A co jeśli czujesz się
Jak drzewo samotne
Podczas wichury
Stoisz sam
Pada deszcz
Wieje wiatr
A ty boisz się
Nikt nikt
Więc jest jak jest
Czujesz ciężar smutku
Do ziemi przygniata
Kolejna łza
Samotność na drugie imię masz
Mówisz, że jest potrzebna
Jak powietrze by żyć
Że bez niej nie ma nic
Nie ma nic
Więc jest jak jest
Gdybym się nie bała
Gdybym czuła że jestem
Kochana
Nie myślałabym nawet o tym
Ale płaczę znów
Nikt nikt
Nie ma nic
Więc jest...
jak jest
Czy słyszeliście kiedyś o Lydii Robinson? Czy zdawaliście sobie sprawę z jej romansu z Branwellem Brönte ? Wiecie, kim jest ten pan Brönte? Romansie, który splamił jej honor i dumę, romansie, który stał się skandalem, gwoździem do trumny, zaczątkiem potępienia przez ludzi i historię. Romansie, który stał się zalążkiem sporów między fanami twórczości rodzeństwa Brönte, i który wybuchł prawdopodobnie, bowiem na temat tego romansu trwają debaty, czy on był czy nie. Wielu starało się wytłumaczyć, usprawiedliwić panią Robinson, czy Finoli Austin ostatecznie to się udało? Sięgajcie po powieść autorki i przekonajcie się sami ;)
Lydia Robinson, pani na Thorp Green Hall, kobieta, której życie nie jest usłane różami. Gdy się o niej czyta to jej losy wywołują współczucie, pogrążona w smutku po stracie córeczki i matki, prowadząca spory z teściową, z którą nie przepadają za sobą nawzajem, odtrącona przez męża, który obdarza ją tylko chłodem i samotnością, starająca się dobrze wychować i okiełznać buntujące się dzieci.
Wszystko zmienia się, gdy do posiadłości przybywa guwerner jej syna, młody, przystojny, przy którym Lydia odżywa, poddaje się głębokim i gwałtownym emocjom. Emocjom, które będą początkiem nowych problemów bohaterki.
Wraz z upływem wydarzeń w powieści zmieniało się także moje zdanie, moje odczucia względem Lydii, gdy na początku książki jej współczułam, tak potem zaczęła tracić w moich oczach. Zdawała mi się egoistką dbającą tylko o swój status i pieniądze, nie chcącą stracić dotychczasowego poziomu życia, nie chcącą być samą. Choć zakończenie książki stanowi swoisty policzek dla Lydii, bowiem zagubiona w uczuciach, emocjach, uciekająca przed samotnością i chłodem męża, ponownie trafia jakby nie patrzeć w ten sam świat. Ostatnie strony powieści ponownie wywołały we mnie współczucie dla głównej bohaterki. Nie chcę spojlerować, dlatego musicie sięgnąć sami po książkę Finoli Austin i wtedy dowiecie się co mam na myśli !
"Kochanka pana Brönte" to książka, która miała przybliżać losy rodzeństwa Brönte, a zwłaszcza Branwella i jego romansu z Lydią Robinson, a czytając miałam wrażenie, że główny temat tej powieści jest gdzieś w cieniu, stanowi tło dla całej fabuły książki, że jest po prostu za mało o tym związku. Tak, poznajemy losy głównej bohaterki, ale ona sama nie daje się lubić, pomijając te momenty w których można jej współczuć. Ta powieść najlepiej pokazuje jednak życie kobiet w XIX wieku, ich osamotnienie w małżeństwie, ich traktowanie przez mężczyzn, ich smutek, tęsknotę za ciepłem, miłością, emocjami, za równym traktowaniem, za możliwością ukazywania uczuć i emocji jak mężczyźni, bez obelg naruszających ich honor i cześć. Jest to na pewno w jakimś stopniu interesująca powieść, bo przed jej lekturą nie słyszałam ani o Lydii Robinson ani o bracie sióstr Brönte i ich tajemniczym związku. Jeśli intryguje Was XIX - wieczny świat, historia Lydii i Branwella, choć jego jest tu mało według mnie, to bierz się za "Kochankę Pana Brönte" i czytaj !
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Świat Książki.