Ratownik Tomasz Mitra 5,3
Jeden wielki bełkot. W jakim celu powstała ta książka? Takie zadaję sobie pytanie po skończonej lekturze. Z pewnością nie po to aby ukazać świat medycyny ratunkowej z punktu widzenia ratownika medycznego a raczej w celu podbudowania ogromnego ego i poopowiadania o swoich seksualnych przygodach, którymi jestem całkowicie zniesmaczona, bo co rozdziały takie jak np. Czarna albo Joanna mają wspólnego z tematem? Jeśli autor chciał się pochwalić swoim życiem seksualnym to mógł zmienić tytuł książki i opis aby nie wprowadzać nikogo w błąd. Ewidentnie facet ma kompleks Boga i zero pokory o czym mówi wprost bez zażenowania. Jak ktoś taki mógł w ogóle zostać ratownikiem medycznym? Totalne nieporozumienie. Przemawia przez niego nienawiść do ludzi, pacjentów a raczej klientów. Niesamowicie antypatyczna postać, aż się czytać nie chciało jego wywodów (zwłaszcza seksualnych). Ocena na LC sugerowała, że nie jest to lektura wyższych lotów, ale zaryzykowałam i kupiłam ją w Biedronce na promocji za ok. 13 zł. Nawet tyle nie jest warta a co dopiero 39,90 zł kujące w oczy z tylnej okładki. Zmarnowany papier. Autor pozuje na wielkiego inteligenta, macho i bad boya w jednym oraz profesjonalistę i uzdolnionego ratownika. Na siłę chcę być kontrowersyjny jak np. z tekstami do anestezjologa, kiedy to wymądrzał się aby ten zaprzestał uporczywej terapii w stosunku do pacjentów w beznadziejnym stanie jakby to faktycznie było takie proste. Jak dla mnie to przemawiała przez niego zazdrość, bo był niżej w hierarchii od kolegi, który zrezygnował z ratownictwa na rzecz medycyny. Normalizowanie przemocy, przedmiotowe traktowanie kobiet i pacjentów, branie udziału w imprezach narkomanów i wynoszenie dla nich leków, szkodzenie pacjentom, mobbing wobec młodszej współpracownicy (biedna Marta, nic tylko jej współczuć!) to już przysłowiowy gwóźdź do trumny tej pozycji. Patologia a nie ratownik medyczny. Styl wypowiedzi autora pełen wulgaryzmów razi w oczy i to mocno, ale czego innego można się było po nim spodziewać? Ależ ta książka a przede wszystkim autor wyzwoliły we mnie negatywne emocje. Facet chciał taniej kontrowersji i ją zaserwował, ale mi byłoby wstyd pod czymś takim się podpisać. Ta książka nie ma żadnego sensu, przesłania, plusów. Jedynym atutem całej tej twórczości jest fakt, że autor zrezygnował z pracy w ratownictwie medycznym. Uff, kamień z serca. Oby jak najmniej takich frustratów w służbie zdrowia, która i tak ma wiele problemów. Pozycja ta to totalny niewypał i gniot z pseudointelektualnymi wynurzeniami. Moja ocena to 2/10. Dwie gwiazdki daję za przypadki medyczne, które niestety były tylko tłem dla wielkiego ego autora i za momenty w których parsknęłam śmiechem (doceniam, że pan ratownik potrafił mnie chwilami rozbawić). Apeluję o zaprzestanie wydawania tak beznadziejnych książek, które nic nie wnoszą do żadnej dziedziny życia. Szkoda papieru i drzew. Nie polecam.