Cień kruczych skrzydeł Garth Stein 6,6
ocenił(a) na 23 lata temu Zaczynam powoli podejrzewać, że ilekroć kupuję jakąś książkę w antykwariacie, bądź w przecenie to jest ona kiepska. Może nie jest to prawdą, ale ta reguła ostatnio coś często zaczęła się pojawiać.
Nie wiem nic o książkach Gartha Steina. Po recenzjach wnioskuję, że są dobre. Podejrzewam, że „Cień kruczych skrzydeł” jest jego debiutem, gdzie nie wytworzył jeszcze swojego warsztatu. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest kiepska.
Zacznijmy jednak od głównej bohaterki Jenny. Ta kobieta to zwyczajna prostytutka. Z początku myślałem, że narracja będzie taka, że to wina męża, bo jest gburem i samolubem, tylko, że źle to autor pokazał. Potem dostajemy rozdziały z perspektywy męża (Roberta) i okazuje się, że nie jest to prawdą. Jenna zwyczajnie wychodzi z przyjęcia i ucieka. A potem mówi, że rodzina i mąż, którzy się martwią, że kobieta z depresją po śmieci syna zniknęła, zachowują się samolubnie. Noż kur… nóż się w kieszeni otwiera. Mało tego! Twierdzi, że się od niej odwrócili, co z tego, że przez te dwa lata chodziła na terapię, ale najwyraźniej miała to gdzieś i była królową cierpienia! Potem wynajęła pokój w domu pewnego chłopka i dosłownie po pięciu minutach już czuła do niego pożądanie i najwyraźniej on też czuł do niej. Trzymajcie mnie.
Przejdźmy jeszcze do fabuły. Dwa lata temu zginął syn, powiedziałbym, że przez głupotę Jenny, ale wiadomo – to nie jej wina, ponieważ mówi nam o tym książka. Po dwóch latach Jenna ucieka od męża i wraca do miejsca na Alasce, gdzie zginął jej syn. Przez pierwszą połowę książki, albo ucieka, albo Szweda się po mieście. W drugiej połowie dowiaduje się, że duszę jej syna mają kusztaki. I właściwie dalej się szwęda po okolicy. W końcu jednak Jennę ratuje szaman w wyjątkowo beznadziejniej i niesatysfakcjonującej konkluzji. Ogólnie, jest to książka o niczym.
Z innych uwag, najwyraźniej ze wszystkich wierzeń świata, te indiańskie są najprawdopodobniej prawdziwe.
Duchy są w końcu nieśmiertelne czy nie? Pytam, ponieważ najwyraźniej pod koniec szaman zabił jedną kusztakę.
Czy polecam tą książkę? Nie. Jest to książka o niczym. Podejrzewam, że indiańskie wierzenia potraktował po macoszemu. Główna bohaterka irytuje. Autor chyba również na siłę próbował zwalić winę na męża i wykorzystywał każdy powód, jaki mógł wymyślić. Ktoś by pomyślał, że Robert to niemalże drugi Hitler.