Najnowsze artykuły
- Artykuły[QUIZ] Harry Potter. Sprawdź, czy nie jesteś mugolemKonrad Wrzesiński12
- ArtykułyW drodze na ekrany: Agatha Christie, „Sprawiedliwość owiec” i detektywka Natalie PortmanEwa Cieślik3
- ArtykułyKsiążki na Pride Month: poznaj tytuły, które warto czytać cały rokLubimyCzytać49
- ArtykułyNiebiałym bohaterom mniej się wybacza – rozmowa z Sheeną Patel o „Jestem fanką”Anna Sierant3
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Kashiwai Hisashi
2
6,6/10
Pisze książki: literatura piękna
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
257 przeczytało książki autora
336 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Kamogawa. Tropiciele smaków Kashiwai Hisashi
6,6
Pyszne azjatyckie jedzonko, filiżanka herbaty ryżowej i spokojna, schematyczna książeczka o poszukiwaniu smaków z dawnych lat...
Ta książka nie porusza żadnych ważnych wątków, ale wydaje mi się, że jej powtarzalność i sentymentalność może pomóc się wyciszyć czytelnikowi, który akurat tego potrzebuje. Rozumiem zarzut, że książka jest o niczym, ale smakoszom kuchni azjatyckiej może się spodobać.
Kamogawa. Tropiciele smaków Kashiwai Hisashi
6,6
Bookstagram: Entropia_Kontrolowana
Ehh, literatura azjatycka… Jakież smutne byłoby moje życie, gdybym jej nie poznała! I mówię tu zupełnie serio. Osoby autorskie z tamtego rejonu świata mają niesamowitą zdolność do ubierania w słowa i historie nieuchwytnego realizmu magicznego. Dawniej zachwycałam się każdą książką napisaną w przez autorów pochodzących z tamtego rejonu świata, ale chyba im więcej poznaję, tym bardziej podnoszę poprzeczkę i staję się coraz bardziej krytyczna.
Albo po prostu Kamogawa to wyjątek potwierdzający pewną regułę.
Gdybym miała krótko ocenić Tropicieli Smaku powiedziałabym: zdecydowanie jest to meh/10. A teraz rozwinę. Ogólnie, sam koncept bardzo przypadł mi do gustu. Określiłabym go jako uroczy i przytulny. Odkrywanie potraw ważnych dla poszukujących, osobiste historie osób zgłaszających się po usługę (pod przykrywką zwykłych opowiastek o jedzeniu sprzed lat),kot, który próbuje wkraść się do lokalu... No cud, miód i orzeszki (jakby powiedział mój tata).
Problem pojawił się, kiedy odkryłam, że niestety, realizacja konceptu w ogóle nie pokrywała się z moim wyobrażeniem na jego temat. Dialogi były trochę zbyt sztywne, nienaturalne. Irytująca powtarzalna struktura opowiadań (bo właściwie każdy rozdział funkcjonuje jako osobna historia) też dawały mi w kość. Nieustanna repetycja zasad, które panują w lokalu (i nieustannie podobna reakcja na te zasady ze strony klientów) sprawiały, że przewracałam oczami z myślą: „Borze tucholski, przecież ja już to wiem”. To wszystko wydało mi się niezwykle pretensjonalne. Ale książka jest krótka, da się przebrnąć…
…pytanie, czy warto?
Jest absolutnie jeden niezaprzeczalny powód, dla którego warto (i nie, nie jest to kot, bo jego w tej historii jest tyle ile… No wiecie, kot napłakał) i są to opisy przygotowywanych potraw. Niemal poetyckie! Takie, że aż pocieknie wam ślinka! Mówię wam!
Szczerze? Nie wiem o jaki przepis bym zapytała (może kartoflankę mojej babci),ale na pewno chciałabym czegoś podobnego doświadczyć. Tylko na wstępie zaznaczyłabym, że naprawdę znam zasady (bo szlak by mnie trafił, gdyby ponownie ktoś zaczął mi je tłumaczyć).