Skucha Jacek Hugo-Bader 6,5
Bardzo wkurzający ten Hugo-Bader. Dziennikarskie prześledzenie losów solidarnościowych konspiratorów, dawnych kolegów i koleżanek samego autora, który w konspirę był mocno zaangażowany. Przewija się tam multum osób, trzy znane szerzej – Michał Boni, Macej Zalewski, Marek / Ewa Hołuszko. Całość spisana emocjonalnie i w sporym chaosie, przeskakuje od osoby do osoby, od wspomnienia do teraźniejszości, od wygranych do przegranych i z powrotem. Jaki się wyłania z tego obraz? Poszczególne losy są w książce tak splecione narracyjnie, że bohaterem staje się de facto całe środowisko, co zresztą Hugo-Bader miał na celu. Jaki to zatem obraz? Smutny. Smutny, pomimo wysiłków autora, który próbuje wydobyć z bohaterów pozytywne deklaracje, że „to wszystko miało wysoki sens” i „poszło nadspodziewanie dobrze”. Sam autor wypowiada się tu raz jako naiwne dziecię historii, raz z wymuszonym przez odpowiedzi rozmówców cynizmem. Obraz środowiska konspiratorów pełen jest postaci przegranych, ciut zakłamanych, heroicznych i egotycznych. Widać, że charakter nadający się do spiskowania w czasie konfliktu nie do końca nadaje się na czasy pokoju, co zresztą można oglądać do dziś wśród ludzi nami rządzących.
Dwa razy jakiś przełom prawdy niepudrowanej następuje w autorze – gdy odwiedza dawną, nieznaną sobie konspiratorkę ze starszego pokolenia, a ta szacowna i sympatyczna starsza pani wyrzuca go za drzwi, gdy słyszy, że on jest z „Gazety Wyborczej”. I drugi raz, gdy z nagłą frustracją czyni wyrzuty Michałowi Boniemu:
"Nie umiem Michale, wytłumaczyć w prostych słowach mojej mamie, dlaczego jej sąsiad przez płot, jakiś emerytowany notabl komunistyczny, średniego z resztą szczebla, do tego z frontu gospodarczego, żyje jak pączek w maśle, co parę lat zmienia auto na nowe, a mama klepie biedę ze swojej nauczycielskiej, minimalnej emerytury, więc do osiemdziesiątego roku życia musi pracować, ciągle dorabiać. Z tym jest coś nie tak. Coś ze sprawiedliwością nawaliło. My nawaliliśmy! Ja jako dziennikarz, a ty jako związkowiec i urzędnik państwowy.(…) Dlaczego po upadku komunizmu winowajcy nie zapłacili? Dlaczego nie ponoszą kosztów, nie płacą rachunków? Dlaczego zachowują przywileje?!"
Co na to Boni? Miga się i wyślizguje. Zbywa. Czy wobec tych samooskarżeń, zadziwiająco wpisujących się w narrację prawicową, nie jest dla Hugo-Badera jasne, dlaczego został wyrzucony przez sympatyczną starszą panią z mieszkania na klatkę schodową? I Jakoś nie staje się to jasne w toku książki.
„Skucha” jest zbyt nerwowa, chaotyczna, zbyt wiele srok łapie za ogon. Niemniej jest warta przeczytania, bo oprócz ciekawych faktów i biografii zawartych wewnątrz jest przy okazji, między wierszami, niezamierzoną wiwisekcją autora.