Najnowsze artykuły
- ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
- ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
- ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać385
- Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Tomasz Teluk
8
6,6/10
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.pl
6,6/10średnia ocena książek autora
42 przeczytało książki autora
62 chce przeczytać książki autora
1fan autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Fronda nr 61 zima 2011. Życie seksualne katolików
Sebastian Reńca, Tomasz Teluk
4,7 z 10 ocen
15 czytelników 0 opinii
2011
Raport o ochronie zdrowia w Polsce. Co zrobić, aby nowoczesna medycyna była dostępna dla pacjentów?
Adam Kozierkiewicz, Tomasz Teluk
10,0 z 3 ocen
5 czytelników 0 opinii
2006
Najnowsze opinie o książkach autora
Dyneburg. Inflanty zmysłami reportera Tomasz Teluk
4,5
Co tu dużo mówić - miałem nadzieję na mięsisty reportaż, a dostałem zbiór niejednokrotnie bardzo podobnych tekstów o charakterze polityczno-ekonomicznym. Książka mówi BARDZO niewiele o Inflantach, a przynajmniej o tematach kulturowych czy społecznych, trudno też nazwać ją niestandardowym przewodnikiem. Osobiście uważam, że - chcąc lepiej poznać opisane kraje - lepiej udać się na miejsce albo kupić jakikolwiek przewodnik.
Dyneburg. Inflanty zmysłami reportera Tomasz Teluk
4,5
Bardzo ciekawy pomysł na książkę – o naszych bałtyckich sąsiadach, zwłaszcza Łotwie i Estonii, wiemy raczej niewiele, dobrze więc, gdy na rynku pojawiają publikacje, mogące uzupełnić ten brak wiedzy. Szkoda tylko, że ta nie została w pełni przemyślana.
Książka Tomasza Teluka jest zbiorem jego prasowych artykułów z lat 1997–2013, ułożonych chronologicznie. I to, koniec końców, okazuje się być największym mankamentem tomu, ponieważ to, co sprawdza się w prasie, czyli wnikliwy ogląd stanu obecnego połączony z krótkim rysem historycznym, nie sprawdza się jako książkowych zbiór reportaży. Brakuje bowiem w nim, o co aż się prosi, perspektywy czasowej, głębszej analizy sytuacji krajów bałtyckich na przestrzeni lat, pokazania ewolucji ich sytuacji. W zbiorze tym brakuje też pogłębionej perspektywy historycznej. Do czego autor, od kilkunastu lat jeżdżący na tereny dawnych Inflantów, związanych z tamtymi obszarami więzami rodzinnymi, wydaje się mieć szczególne predyspozycje.
Poza tym fakt, że książka jest zbiorem artykułów pisanych do różnych gazet i czasopism, powoduje, że powtarzają się w nich informacje, np. o tym, że po zastąpieniu rubla przez łata przez pierwsze kilka lat nazywano nowe pieniądze „repszykami” od nazwiska Einersa Repszego, dyrektora Banku Centralnego, który wprowadził nową walutę. Przy trzeciej lekturze tej samej informacji, tylko ubranej w nieco inne słowa, czytelnik zaczyna się lekko irytować, ponieważ ma poczucie, że autor nie ma zaufania do jego pamięci, skoro kolejny raz powtarza to samo.
Kolejnym minusem zbioru „Dyneburg. Inflanty zmysłami reportera” jest ułożenie artykułów według kolejności ich powstania (publikacji),ponieważ powoduje to, zwłaszcza w części środkowej książki, że artykuły poświęcone Łotwie i Estonii ułożone są naprzemiennie. W wyniku takiego zabiegu czytelnik gubi się i nie wie, czy właśnie czyta o Łotwie czy Estonii, ponieważ, nie oszukujmy się, zarówno nazwiska łotewskie, jak i estońskie są nam obce i trudno podczas takiej chaotycznej lektury zapamiętać, które wiąże się z którym państwem. Lepszym wyjściem wydaje się pogrupowanie tekstów tematycznie, czyli według państw, którym są poświęcone. Pozwoliłoby to na zachowanie pewnej ciągłości i umożliwiłoby czytelnikowi stworzenie jakiegoś całościowego obrazu Łotwy, Estonii, Litwy czy Białorusi.
Na niekorzyść książki przemawia także brak porządnej ostatecznej korekty, co powoduje, że pojawiają się w niej takie kwiatki, jak: „Pod koniec stycznia, zwykle przez dwa tygodnie czynna jest autostrada biegnąca po zamarzniętym Bałtyku. […] Jeśli sprzyja pogoda, czyli zima jest sroga, a mróz zamarza na co najmniej 30 cm […]” (s. 248). Zdecydowanie nie ułatwiają one lektury.
Podsumowując, książce należy się zdecydowanie duży plus za podjęcie tematu i z tego powodu zachęcam do sięgnięcia po nią, ale nie należy się nastawiać na pogłębiony obraz i wnikliwą analizę sytuacji u naszych wschodnich i północno-wschodnich sąsiadów. Na ten trzeba będzie więc jeszcze poczekać.