Ślimaki Shaun Hutson 5,4
ocenił(a) na 62 lata temu Powiem wprost, aktualnie nadszedł ten moment, że potrzebowałem wrzucić na warsztat coś kompletnie odmóżdżającego. Wybór padł na wydaną w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych powieść "Ślimaki", autorstwa Shauna Hutsona. Książka ukazała się w serii "Mistrzowie Grozy", obok takich tytułów jak "Jestem Legendą" Mathesona, "Inwazja Porywaczy Ciał" Finney'a czy "Widmowi Piraci" Hodgsona. Ogólnie cała seria liczyła tylko te cztery pozycje, a "Ślimaki" były do tej pory jedyną, której nie przeczytałem. Wcześniej z autorem miałem styczność raz, przy lekturze powieści "Renegaci". Wspominam ją dobrze, mimo, iż była to bardziej historia sensacyjna niż typowa groza (aczkolwiek muszę ją sobie koniecznie przypomnieć). Jak więc wypadło moje drugie spotkanie z twórczością Shauna Hutsona?? Zapraszam zatem do świata oślizgłych, śmiercionośnych i spragnionych ludzkiej krwi bezkręgowców...
Inspektor sanitarny Mike Brady, podczas próby przeprowadzenia eksmisji zalegającego z opłatami mieszkańca miasteczka Merton, trafia na jego zmasakrowane, wręcz ogołocone z żywej tkanki, zwłoki. W domu denata natrafia również na dziwne ślady śluzopodobnej substancji. Tymczasem w mieście zaczyna dochodzić do coraz dziwniejszych śmiertelnych wypadków. Brady postanawia rozwiązać zagadkę zgonów, tylko czy wystarczy mu czasu??...
Ok, lubię animal horrory i nie kryję się z tym, aczkolwiek czasami mi się za to obrywa. Głównie jest z tego powodu ze mnie beka... Powieść "Ślimaki" jest typowym przedstawicielem tego gatunku literackiego. Co zatem dostajemy w tej niedużych rozmiarów historii?? Na początek na pewno sporo scen gore. Całkiem dobrze napisanych, potrafiących wywołać lekki odruch zniesmaczenia podczas czytania. Wystarczy wspomnieć tu chociażby scenę rozpoczynającą książkę, pechową wizytę w przydomowej szklarni czy nie do końca udany służbowy obiad. Ogólnie fabuła, no nie ukrywajmy, niczym specjalnie nie zaskakuje. Mam wrażenie, że autor nawet nie chciał jej za bardzo gmatwać. Postawił na sprawdzony schemat, próbując zaskoczyć czytelnika wspomnianymi wcześniej mocno krwawymi scenami. Tytułowe ślimaki wypadają całkiem przyzwoicie, jak na takie niepozorne stworzenia. Jak to się mówi - "w kupie siła" - i one tej zasadzie bardzo mocno hołdują. Aczkolwiek wielokrotnie pojawiał mi się banan na facjacie, szczególnie w momentach, gdy autor trochę na siłę starał się przekonać czytelnika, jakie to mordercze bestie. Chociaż, jakby nie patrzeć, to po lekturze zacząłem trochę bardziej podejrzliwie patrzeć na muszle klozetową...
Bohaterowie, cóż... Jest ich sporo, większość kończy jako karma dla ślizgaczy, ale główny protagonista, czyli Brady daje radę i w sumie jest to całkiem fajnie napisana postać. Podobnie jak jego towarzysze w walce z obśluzowanym wrogiem, Palmer i Foley.
"Ślimaki" zostały przeniesione na ekran w 1988 roku. Widziałem tą ekranizację, była całkiem dobra, mocno wierna książce. Powstała również druga część powieści, pod tytułem "Breeding Ground". Niestety, nigdy nie została przetłumaczona na język polski.
Podsumowując, szybka historia, idealna żeby całkowicie zresetować mózg. Nie zachwyciła mnie jakoś szczególnie, ale i też nie było aż tak bardzo tragicznie. Ot taki typowy średniak. Jednak warto ją przeczytać, chociażby ze względu na tytułowych antagonistów, żeby samemu się przekonać, co te małe bestyjki potrafią zrobić dużo większym człowiekom...