Książka Jonasa Jonassona "Analfabetka, która potrafiła liczyć" została nominowana w Plebiscycie Książka Roku 2015 lubimyczytać.pl w kategorii Literatura piękna.
Jonas Jonasson urodził się i wychował w Växjö. Po ukończeniu studiów w Geteborgu pracował jako dziennikarz, najpierw dla gazety Smlandsposten, a następnie Expressen. Otworzył własną działalność konsultanta do spraw mediów, które w końcu przerodziło się w firmę medialną OTW.
Ale po 20 latach pracy z prasą, telewizją i komunikacją, zmienił życiową drogę. Sprzedał wszystko i rzucił pracę. Obecnie mieszka we włoskojęzycznym kantonie Szwajcarii, Ticino. Tam, z widokiem na jezioro Lugano, pisze swoją kolejną powieść.http://www.jonasjonasson.com/
Ha! Ta książka to dla mnie prawdziwa niespodzianka. Podchodziłam do niej jak pies do jeża, bo od piątej strony tekstu nie zapowiadało się to jakoś szczególnie (i nawet pożałowałam, że w ogóle w to zabrnęłam). I fakt, idzie to jak krew z nosa gdzieś tak około do 130 strony, ale muszę oddać autorowi sprawiedliwość, bo od tego momentu nie mogłam tej powieści odłożyć, mimo że wcześniej odkładałam ją 2 razy, i to na kilka miesięcy.
Więc tak - genialny, niewymuszony splot teraźniejszości z historią, wykorzystany zmysł obserwacji mniej lub bardziej irracjonalnych zachowań ludzkich, do tego ta skandynawska prostota opowiadania i narracji. Nie wiem czy to prawda, ale tak właśnie wyobrażałam sobie chłodny, logiczny, lekko nawet kąśliwy sposób myślenia ludzi Północy ;)
Główny bohater rozczula, chociaż w samej swojej istocie rozczulający nie jest - do pewnego stopnia celne jest porównywanie go do Forresta Gumpa, jednak (!) jest to Forrest Gump, który polega nie tylko na szczęściu (jak ten klasyczny),ale również na pewnej interpersonalnej inteligencji i sprycie (żeby nie nazwać tego czasem wyrachowaniem). W każdym razie gość, który zjednał sobie jednocześnie Trumana i Zedonga nie mógł nie zjednać sobie i mnie. Ma gość zdolności. I mimo że najpierw miałam wrażenie, że czegoś tej książce brakuje, tak kończę z poczuciem przeczytania świetnego odmóżdżacza, który przy okazji bawi i uczy. Ale umówmy się raz na zawsze, te wszystkie cudowne zbiegi zdarzeń, słoniara i jej pupil - no nie, tyle to nie (zdzierżę).
To niezwykle zabawna i absurdalna komedia. w której tytułowy bohater często wymawia słowa alleluja i hosanna, a piwo było jego wodą życia. Anders Morderca, który do tej pory robotę miał w poniedziałek, środę i w piątek postanowił skończyć z alkoholem, masakrowaniem ludzi i miażdżeniem rzepek za opłatą zdecydował pójść za Jezusem i rozpoczął karierę, jako kaznodzieja zresztą we własnym kościele. W związku z tym często wymawiał też słowa alleluja i hosanna, a piwo było jego wodą życia. Nowemu idolowi, rewolucjoniście pomagała niejaka pastor Johanna Kjellander i recepcjonista Per Persson, którzy zresztą byli dość oryginalną parą. Polecam tą lekką w czytaniu książkę, w której specyficzny szwedzki humor powoduje, iż czyta się ją szybko i z wielką przyjemnością.