absolwentka Aberystwyth University w Walii i Uniwersytetu St. Andrews w Szkocji; autorka wielokrotnie nagradzanych powieści: „Haweswater” (2002, polskie wydanie: Wyd. Literackie 2003),“The Electric Michelangelo” (2004, nominowana m.in. do Man Booker Prize oraz Orange Prize for Fiction),“The Carhullan Army” (2007, na liście 100 najlepszych książek dekady według The Timesa). Czwarta książka Hall “How to Paint A Dead Man” (2009) była nominowana do Man Booker Prize, zdobyła także Portico Prize for Fiction. Pierwszy zbiór opowiadań autorki “The Beautiful Indifference” ukazał się w 2011 roku i otrzymał prestiżowe wyróżnienia: Portico Prize for Fiction 2012, Edge Hill Short Story Prize, a także nominację do nagrody Franka O’Connora. Książki Sary Hall przełożono na kilkanaście języków. Autorka uczy kreatywnego pisania w Wielkiej Brytanii i za granicą; mieszka w Norwich.
Mroczny tom wciąga od pierwszego zdania - przeczytałam go niemal na jednym oddechu. Jest czym się zachwycać. Zaskakująca poetyckość opisów przepływała przeze mnie, słowa dobrane w punkt rozjaśniają iskry inspiracji, a całe wszechświaty zamknięte w 16 różnorodnych opowiadaniach przenoszą w rejony, których jeszcze w sobie nie zbadałam. Mimo tych wspaniałości coś mnie razi. Sprawia dyskomfort. Czy to źle? Nie wiem. Nie każde opowiadanie odbieram jako ukończone, może to kwestia tego? A może po prostu to tom, o którym należy z kimś podyskutować?
🍊 Wszechświaty bohaterów i bohaterek są żywe, autorka nie boi się zwierzęcości, bazowych pragnień, żądzy, cierpienia. Krajobrazy podbijają emocje. Tomik niewątpliwie zostaje w duszy. Jak okruchy lustra, czy babcinego ciasta? Poczujecie sami i zadecydujecie czy ten pierwotny świat baśniowy Sarah Hall to coś, w co warto było wejść. Ale uwaga, nie ma odwrotu!
🍊🍊🍊 Przede wszystkim ukłony dla tłumaczki i pięknego wydania!
A "Pani Lis" 🦊 czyli pierwsze opowiadanie pozostało moim ulubionym przez cały tom. Na pewno przeczytam je jeszcz raz bardzo niedługo.
Mam wrażenie, że im więcej współczesnych opowiadań czytam, tym bardziej nie lubię tej formy.
Nie wiem, czy męczy mnie to, że co chwila muszę przyzwyczajać się do nowej fabuły, nowych bohaterów, że muszę się wciągać i zastanawiać się, czy mi się podoba, czy nie, czy może męczy mnie coś zupełnie innego.
Ale już sam fakt, że czytam i się nudzę, nie angażuję się tak mocno, jak bym chciała i lubię, jestem rozproszona i co chwilę odkładam książkę, jest niepokojący.
Może naprawdę opowiadania nie są dla mnie...
Bo przecież one nie są złe. Czuć w treści tych krótkich form prawdziwy niepokój... jest w nich coś, co sprawiło, że doczytałam ten zbiór do końca... Ale to była decyzja racjonalna... nie wewnętrzna potrzeba, nie emocjonalny przymus poznania...
Może nawet dałabym się im bardziej przekonać, gdybym mogła o nich z kimś porozmawiać tak twarzą w twarz... Mogłoby tak być...
A może o to właśnie chodzi...