Wszystkie moje jutra. Trzy historie Elizabeth Camden 6,9
ocenił(a) na 109 tyg. temu „Wszystkie moje jutra” to jak głosi widniejący na okładce napis, trzy historie opowiedziane przez trzy znakomite amerykańskie autorki.
Pierwsze z opowiadań, które otwiera tę dobrą pozycję, to „Warta czekania” Karen Witemeyer. Bohaterka tej historii, Victoria Adams jest właścicielkę sklepu w kobiecej kolonii Herper`s Station. Wychowuje małego synka, który jest jej największą miłością i radością. Spotykamy ją w chwili szykowania się do drogi. Viktoria, chcąc zyskać nowych klientów, postanawia dotrzeć do nich sama, aby umożliwiać im sprzedaż swoich towarów na miejscu oraz zapewnić sobie stałych odbiorców. W podróży towarzyszy jej Benjamin Porter, mężczyzna słusznej postury i dobrego serca.
Niestety, podróż nie zapowiada się jako miła przejażdżka. Już od pierwszych stron autorka sygnalizuje nam, że jej bohaterka kryje jakąś tajemnicę i jej stosunek do mężczyzn jest nie tylko wrogi. Ona się ich panicznie boi.
Czy podróż zakończy się powodzeniem? Czy stosunek Vicky do mężczyzn ulegnie zmianie? Czy Ben, szaleńczo zakochany w tej pięknej kobiecie, będzie miał szansę zdobyć jej serce? Czy pozna mroczną tajemnicę kobiety? Czy Victoria Adams, jest warta czekania?
Na te pytania czytelnik znajdzie odpowiedź sięgając po książkę.
Pisząc o tej historii nie można nie wspomnieć o jednym z ważnych walorów tego tekstu. O wierze Victorii w Pana Boga. O jej ufności w Bożą Opatrzność. Nie można nie wspomnieć o burzy myśli, które toczą się w głowie i sercu bohaterki. Nie mogę nie przytoczyć choćby jednego z cytatów:
„Całym sercem wierzyła, że Bóg po to właśnie posłał do niej Lewisa: żeby opatrzył rany złamanego serca, pocieszył zasmuconą, zamienił popioły w coś pięknego, co będzie jej dumą, aby wszczepił ją z powrotem do winnicy Pana i dał jej szansę na uczciwe życie. I, dzięki Bożej pomocy, jej śliczny chłopiec tego właśnie dokonał.”
Muszę wspomnieć, że podobnie jak w naszym życiu, Pan Bóg stawia na naszej drodze potrzebnych nam ludzi, tak też postąpił i w życiu bohaterki stawiając na jej drodze Frannie, kobietę, która doświadczyła podobnej tragedii, co Vicky. To właśnie Frannie stała się pierwszą osobą, która dała Victorii nadzieję.
„Zawdzięczam to modlitwie i bardzo cierpliwemu mężczyźnie.”
„Warta czekania”, to historia zniszczenia piękna, ale i budowania na zgliszczach. To historia odradzania się jak Feliks z popiołów. To zawierzenie swoich spraw Panu Bogu i szukanie u Niego ratunku. To historia, miłości, która potrafi uleczyć rany i traumy. Która zło przemienia w Dobro. Historia, która pokazuje jak zagrożenie i narodzenie się wdzięczności, staje się początkiem czegoś nowego. Początkiem wyzwalającej i uzdrawiającej miłości.
„Przebudzone serce” Jody Hedlund, to kolejna historia, którą możemy przeczytać sięgając po „Wszystkie moje jutra”. I tym razem przenosimy się do XIX wieku , tyle, że akcja tej historii dzieje się w Nowego Jorku. Opowiada o skutkach pewnego spotkania pastora Bedella ze Stowarzyszeniem Domowych Misjonarek. O sile jego przemowy, która sprawiła, iż panna Christine Pendelton postanowiła przybyć do kaplicy Centre Street, w której pracował i nauczał wspomniany pastor. Słuchając jego kazania przekonała się, że moc jego słów ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, a nędza emigrantów zamieszkujących Manhattan jest zatrważająca. To właśnie podczas tego kazania padają znamienne słowa jednej z kobiet, wykonującej najstarszy zawód świata:
„ Ojcze ..., co tydzień nauczasz nas o potrzebie przemiany naszego życia. I co tydzień siedzę tutaj, modląc się o przemianę…. Daj nam w zamian możliwość godnego zarabiania na życie,
a natychmiast porzucimy to obecne zajęcie. Gdybyśmy wiedziały, jak inaczej uniknąć głodu, na pewno nie tkwiłybyśmy w grzechu.”
To właśnie te słowa poruszyły Christine. To właśnie wtedy, po raz drugi jak pisze autorka, „poruszyły w Christine jakąś wrażliwą nutę”. To wtedy postanowiła pomóc tym biednym kobietom. Postanowiła przyjąć propozycje pastora, aby w najbliższą sobotę udać się do domów tej biedoty, aby rozdać im ulotki zapraszające na nabożeństwo. Już wtedy jednak zdała sobie sprawę, że to za mało. Ci ludzie potrzebują konkretnej pomocy, a nie tylko ulotek i modlitwy.
To właśnie podczas tej wyprawy do domów emigrantów doświadczyła ogromu ich biedy i poniżenia. To właśnie wtedy zetknęła się z grozą ich codziennego życia i sytuacji bez wyjścia. To wtedy też spotkała Neumannów rodzinę holenderskich emigrantów, a raczej ich córek, które wzbudziły w niej szczere uczucia żalu i bólu nad ich losem. To pierwsze spotkanie zapadło jej w pamięć i serce.
Potrzeba zmiany życia emigrantów przesłoniła wszystko. Stała się priorytetem jej życia. Ta majętna, a tak samotna kobieta, nadała sens swojemu życiu. Z pomocy tym biednym kobietom, zrobiła cel swojego życia. Modliła się, prosząc Pana Boga o pomoc, co ma czynić i robiła wszystko, co w jej mocy, angażując do tego pastora Bedella. Wspólne działania na rzecz tych kobiet zaowocowały dość bliską relacją tej dwójki szaleńców, którzy we wszystkim widzieli Bożą wolę. Powierzali się jej z całkowitym zaufaniem.
Jednocześnie, niezależnie od działań tej dwójki, śledzimy losy osieroconych córek, wspomnianych wcześniej holenderskich emigrantów. Jesteśmy świadkami ich życia i strasznej doli. Czytając tę historię mogłoby się zdawać, że wspomnienie o życiu tych holenderskich dziewcząt jest, tylko wzmianką autorki. Na szczęście ziarno, które zakiełkowało w sercu Christine podczas pierwszego z nimi kontaktu, przyniosło owoc dla obu stron.
„Przebudzone serce” to historia strasznej niedoli emigrantów, którzy w poszukiwaniu chleba i lepszego życia przybyli do Ameryki, by w Nowym Jorku szukać szczęścia. Miast tego, każdego dnia, w warunkach urągających ludzkiej godności, walczyli o przeżycie.
„Przebudzone serce”, to historia dojrzewania do czynienia Dobra. Pomoc w przemianie życia tym, którzy stracili nadzieję i szansę na normalne życie. To również historia miłości zrodzonej ze współczucia tym najbiedniejszym. To historia zanurzona w zaufaniu Bożej Opiece i mądrości. To prowadzenie innych ku Dobru.
Trzecią i zarazem ostatnią historią zamieszczoną w książce „Wszystkie moje jutra”, jest „W stronę słońca” Elizabeth Camden. Opowiada ona o Julii Broeder studentce medycyny w Żeńskiej Szkole Medycznej Stanu Pensylwania, która chcąc ratować psa, samodzielnie przeprowadza operację, a potem nie chcąc go oddać właścicielowi, który wcześniej czy później doprowadziłby psa do śmierci, wywozi go do sióstr zakonnych. Początek, a zarazem koniec pięknie zapowiadającej się kariery? A może przypadek, który sprawił, że bohaterka zyskała szansę na coś ważniejszego niż wykształcenie? A może czasami musimy coś stracić, by zyskać coś ważnego? A może strata, jest tylko przystankiem, do zrozumienia tego, co ważne i cenne?
„W stronę słońce”, to walka o spełnione marzenia. Rezygnacja i wiara, że marzenia nie umierają. I ile nie minęłoby lat, warto iść za marzeniami? Czy siła marzeń Julia Broeder i Asthona Carlyle`a może być dla nich szansą na wspólną przyszłość? A może wypowiedziane do nas słowa, staną się punktem zwrotnym, by uwierzyć, że warto podążać za marzeniami?
„ Zależało mi przede wszystkim na umacnianiu twojej wiary i intelektu, choć liczyłem także na to, że nigdy nie porzucisz własnych marzeń.”
Marzenia, uczucie, ciężka praca, wytrwałość, wdzięczność, obraz rodzica i różne sposoby wychowania dziecka, to tylko niektóre z wątków podjętych przez autorkę. W tej historii dostajemy kilka różnych ludzkich postaw, które budzą w nas szacunek, nadzieję, ale i zdziwienie. Jesteśmy też świadkami przemiany ...
„Wszystkie moje jutra” to historie, które pobudzają wyobraźnię. Uwrażliwiają na ludzki los. Przypominają o tym, co ważne. Nie zapominają o miłości. Dzieją się w XIX wieku i to co najważniejsze, bohaterowie pokładają ufność w Panu Bogu czego dają dowód swoimi słowami i czynami oraz tym, jak zmieniają życie swoje i inny