Polska pisarka satyryczna, uważana przez jej współczesnych za jedną z najbardziej finezyjnych.
Wnuczka Juliusza Kossaka, córka Wojciecha Kossaka, siostra Jerzego Kossaka oraz Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, z którą tworzyła przez całe życie idealny, intelektualno-emocjonalny duet.
Polecam Bardzo realistyczna. Nie z opiniami tu zamieszczonymi. Prawdopodobnie młodych osób. To przepaść pokoleniowa. Krystyna to postać z krwi i kości. Kocha. Dzisiejsze dziewczyny kochają wyłącznie siebie i rzeczywiście ta książka nie jest dla mlodych egoistek, chelpiących się tym, że umieją się posługiwać telefonem i media społecznościowe to ich niestety jedyny świat. Czasem trzeba dać innym cząstkę siebie, żeby nie stracić swojego życia.. Egoizm dzisiejszych młodych kobiet pchających się na psychologię, by ratować głupszySmutna codziennośc. Krystyna nie przegrala swojego mimo wszystko. ch od siebie to codzienność naszych czasów.
Nie przepadam za poezją, nie jestem jej zwolennikiem ani fanem (może poza Wisławą Szymborską ale to naprawdę wyjątek i duży wpływ na to ma osoba noblistki),po prostu dużo bardziej lubię i bardziej podchodzi mi proza. Dlatego też moja znajomość wierszy i świadomość poetycka są naprawdę bardzo znikome. Stąd też nie znam twórczości Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej a samą postać znam z twórczości jej siostry, pisarki i satyryczki Magdaleny Samozwaniec, którą dla odmiany uwielbiam. „Zalotnica niebieska” dla Samozwaniec była książką życia, jak to sama kiedyś określiła, napisała bowiem książkę o najważniejszej osobie swojego życia. Bowiem książkę tę nie można określić inaczej jak hymnem do ukochanej siostry, poematem na jej cześć.
Obie siostry łączyła niesamowita więź. Wiadomo to z wielu publikacji Samozwaniec, zwłaszcza z „Marii i Magdaleny”, kto czytał, ten wiem. W „Zalotnicy niebieskiej” Magdalena Samozwaniec opisuje życie a zwłaszcza twórczość swojej siostry oraz to, co miało na nie – czyli poetkę i jej twórczość – wpływ. Mamy zatem solidną interpretację wierszy Marii, którą moim zdaniem można odebrać na trzy sposoby. Po pierwsze, interpretowała bo wiedziała bezpośrednio od poetki co miała na myśli pisząc. Po drugie, nie wiedziała bezpośrednio od niej ale wiedziała dzięki temu, że ją po prostu doskonale znała. Po trzecie, mogło to być jej pobożne życzenie i nijak się miało do tego co tak naprawdę chciała przekazać poetka. Jaki by to nie był powód nieważne, liczy się bowiem efekt, interpretacje te okraszone zostały okraszone ogromną ilością faktów biograficznych o obu Kossakównach a także niezliczoną ilością barwnych, ciekawych i zabawnych anegdot.
Może i dla Magdaleny Samozwaniec było to najważniejsza książka jaką w życiu napisała, dla mnie jednak, jako czytelnika, nie była to najlepsza książka jej autorstwa jaką przeczytałem. Nie zmienia to faktu, że była dobra. I ciekawa. Mojego stosunku do poezji nie zmieniła ale przeczytałem z przyjemnością.