Alkoholiczka Mika Dunin 6,7
ocenił(a) na 86 lata temu "Układam włosy i bach, znika pół szklaneczki. Zawsze muszę się z nimi naszarpać, więc nie żałuję sobie nagrody. Nakładam make-up, kolejny łyk. Puder, róż, pociągam haust. Ostre jak ślad po cięciu brzytwą czarne kreski na powiekach - wymagają sporo uwagi i co najmniej dwóch łyków, po jednym na każdą powiekę. Tuż przed rzęsami muszę dorobić drinka. Potem jeszcze czerwień na wargi i gotowa ja mogę ruszyć na podbój świata."
Przypadkowo sięgnęłam po tę książkę, przeczytałam na początku powyższych kilka zdań i już wiedziałam, że chcę ją mieć i doczytać do końca.
Niby banalny opis. Ot, kobieta szykująca się do wyjścia do klubu. Zdarzyło ci się to kiedyś? No jasne. Z małym domowym"biforkiem"? No a jakże!
Książka przerosła moje oczekiwania. Nie była tak łatwą lekturą jak mogłam sądzić po tych kilku pierwszych zdaniach, ale była lekturą fascynującą. Bezkompromisowa szczerość, porażający opis nie tyle samego okresu picia, co długiego okresu trzeźwienia. Najpierw zwykłej abstynencji, potem szukania swojej drogi, poszukiwań duchowych. Przemiany - długiego, bolesnego procesu pogłębiania samoświadomości, widzenia rzeczy takimi jakie naprawdę są, odzyskiwania poczucia godności, wpływu na swoje życie, konfrontowania się z problemami, noszonym głęboko poczuciem wstydu, uczenia się dbania o siebie, nowych postaw życiowych, życia tu i teraz zamiast powierzchownego trwania w oczekiwaniu na to jakieś wielkie wydarzenie, które nagle wszystko odmieni.
Byłam i nadal jestem porażona procesem trzeźwienia, jego długotrwałością i trudnością, i tym jak autorka sobie z tym poradziła. Tym jak odważnie o tym pisze, jak otwarcie pokazuje, że alkohol nigdy nie był problemem, był raczej nieudolnym sposobem radzenia sobie z problemami, a dopiero po jego odstawieniu można było zacząć te problemy dostrzegać, nazywać i mierzyć się z nimi. Nie byłam świadoma jak trudne to jest, jak długiego czasu wymaga odnalezienie tej właściwej dla siebie drogi.
Zaskoczyło mnie jak wiele dla siebie w tej książce znalazłam. Zobaczyłam w skali makro to, co bywa i moim doświadczeniem. Czyż nie zdarza mi się odkładać jakichś nieprzyjemnych spraw na nieco później? Sięgać po lampkę wina na odstresowanie po ciężkim dniu? Czy nie czekam na tę wielką miłość, która pojawi się i zmieni wszystko? "Czekanie jest stanem umysłu" - pisze autorka i nagle dociera do mnie waga tego odkrycia.
Bardzo dobra książka. Jedna ze znanych polskich psychoterapeutek pani Ewa Woydyłło stwierdziła: "zachwyciło mnie w tej książce każde słowo, każde zdanie". Mogę się pod tym podpisać.
http://wlasnieczytam.blogspot.com/