- ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
- ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
- Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
- Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Didier Eribon
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Powiązane treści
Popularne cytaty autora
Poczucie godności jest kruche i niepewne, potrzebuje znaków potwierdzenia. Przede wszystkim nie możemy odnosić wrażenia, że ma się nas za ni...
Poczucie godności jest kruche i niepewne, potrzebuje znaków potwierdzenia. Przede wszystkim nie możemy odnosić wrażenia, że ma się nas za nic albo traktuje się nas jak zwykłe dane z tablic statystycznych czy ksiąg rachunkowych, to znaczy jak milczące obiekty decyzji politycznych. Jeżeli ci, których darzyliśmy pewnym zaufaniem, już na nie nie zasługują, przenosimy zaufanie na innych i, zależnie od okoliczności, zwracamy się ku nowym przedstawicielom.
Jako siedemnastolatek odkryłem, że istnieją miejsca, gdzie się chodzi na podryw: w Reims była to niezbyt dyskretna uliczka między teatrem i ...
Jako siedemnastolatek odkryłem, że istnieją miejsca, gdzie się chodzi na podryw: w Reims była to niezbyt dyskretna uliczka między teatrem i budynkiem sądu; przechodząc kiedyś tamtędy, widziałem, jak jakiś samochód zwalnia i jego żałośni pasażerowie wrzeszczą „pedały!”, do ludzi, którzy się tam kręcili. Jakby jakiś zorganizowany spisek zadekretował, że agresja słowna wtedy jest mocna i w pełni skuteczna, jeśli się powtarza wszędzie i bez przerwy.
2 osoby to lubiąCzyż i ja nie cierpiałem w jakiś zupełnie inny sposób, zgodnie z Freudowskim schematem „melancholii", związanej z nieuniknioną żałobą po moż...
Czyż i ja nie cierpiałem w jakiś zupełnie inny sposób, zgodnie z Freudowskim schematem „melancholii", związanej z nieuniknioną żałobą po możliwościach, któreśmy odsunęli, tożsamościach, które odrzuciliśmy? Trwają one w człowieku jako jeden z konstytutywnych elementów jego osobowości. To, z czego nas wyrwano, bądź skąd sami chcieliśmy się wyrwać, nadal stanowi integralną część tego, kim jesteśmy. Socjologia zapewne lepiej niż psychoanaliza opisałaby to, co metafora żałoby i melancholii, pozwała wyrazić w prostych, choć nieadekwatnych i mylących słowach: ślady tego, kim byliśmy w dzieciństwie i jak przeszliśmy proces socjalizacji, trwają, nawet jeśli zmieniły się warunki naszego dorosłego życia, nawet jeśli pragniemy oddalić się od przeszłości. Toteż powrót do środowiska, z którego pochodzimy i z którego wyszliśmy w każdym sensie tego słowa - zawsze jest powrotem do siebie, odnalezieniem zarówno zachowanego, jak i zanegowanego Ja. W świadomości budzi się wtedy coś, o czym my, wiem że strukturyzuje naszą osobowość, i od czego wydawało się nam, że się uwolniliśmy, mianowicie cierpienie wynikające z przynależności do dwóch różnych światów, oddzielonych od siebie tak dalece, że dają się nie do pogodzenia, a jednak w nas współistnieją: budzi się melancholia związana z „rozdartymi habitusami", że użyję mocnego i pięknego określenia Bourdieu. To dziwne, ale właśnie gdy staramy się pokonać, a w każdym razie złagodzić to podskórne, nieokreślone cierpienie, z tym większą siłą powraca ono na powierzchnię, melancholia jeszcze się pogłębia. Odkrywamy, a raczej ponownie odkrywamy, że te uczucia nigdy nie wygasły, że tkwią przyczajone w głębi nas i na nas oddziałują.
1 osoba to lubi