To ja, Pusheen Claire Belton 7,4
ocenił(a) na 82 lata temu Z tą kotką (kotką, cholera, ja całe życie byłem przekonany, że to kocurek) zetknął się chyba każdy, kto choć trochę czasu spędza w internecie. W końcu ma ona już 11 lat, na kocie to już będzie wiek emerytalny! Ten swojego rodzaju puchaty i uroczy fenomen jest na Facebooku, koszulkach, bluzach, piórnikach i masie innych rzeczy, a jak pisze o nim sama autorka: “to pulchna kotka pręgowana, którą rodzina przygarnęła ze schroniska, gdy kotka była mała. Lubi się przytulać, czyścić sobie futerko i ogólnie mówiąc - być urocza”. Kot jak malowany, nie ma mowy o pomyłce.
Nie będę ukrywał, że jestem pod wrażeniem wydawcy, który w 8 lat po premierze w Stanach zdecydował się na przetłumaczenie i wydanie tej pozycji. Czy warto? To zależy. Dostajemy w swoje ręce około 180 stron grafik z naszą bohaterką opatrzonych stosownymi opisami, które są takie jak sama kotka, urocze i w stylu: “Dom jest tam, gdzie mój zadek”. Ciężko z takimi uniwersalnymi prawdami polemizować.
Czy wydałbym na tę pozycję okładkowe 39,99 zł? Zdecydowanie nie. Ale wierząc w porównywarkę na LC, aktualnie można ją kupić dużo taniej i uważam, że nawet jeżeli całą książkę można przejrzeć (bo o czytaniu ciężko tutaj mówić) przez jakąś godzinę, to będzie to godzina podczas której uśmiech nie powinien Wam schodzić z ust, a w tych dziwnych czasach, to szczególnie ważne dla zdrowia i samopoczucia :) Dodatkowo podejrzewam też, że konstrukcja książeczki zdecydowanie może się sprawdzić jako ćwiczenie dla tych najmłodszych czytelników, którzy w lekturze dopiero stawiają pierwsze kroki.