Czytamy w majówkę 2024
Opowieść o ludziach, którzy handlują zasobami naszej planety, zanurzenie w opowieściach Roberta Makłowicza, podpowiedź: jak poradzić sobie w świecie, w którym nie ma miejsca na bezradność, a także historia Polski w anegdotycznej formie – te książki na majówkę wybrała redakcja Lubimyczytać i Ciekawostek Historycznych. A wy?
Książki na majówkę
Niedawno obchodziliśmy Dzień Ziemi. Z tej okazji nasza redaktorka Ania zaprezentowała zestawienie kilku ciekawych książek o naszej planecie, które warto przeczytać. Wylądowały w mojej biblioteczce i czekają na swoją kolej. Jedną z nich przeczytałam i bardzo polecam – to „Skarby Ziemi. Sześć surowców, które zadecydują o przetrwaniu naszej cywilizacji” (Ed Conway, Wydawnictwo Szczeliny). To wspaniała podróż po świecie, bardzo dziwnym szlakiem. Podążamy razem z autorem, szukając i „śledząc losy” (trochę dziwne określenie, ale pasuje idealnie) sześciu głównych zasobów, które przyczyniają się do technologicznego rozwoju ludzkości: piasku, soli, żelaza, ropy, miedzi i litu.
Postęp ma swoją cenę, którą płacimy i którą będą płaciły jeszcze przyszłe pokolenia. Conway w swojej książce nie tylko pokazuje liczne, czasami bardzo nieoczywiste powiązania i zależności między poszczególnymi sektorami gospodarki, ale też otwiera czytelnikom oczy i edukuje w bardzo przystępny sposób. Użytkownik Lubimyczytać Marcin Łopieński wystawia książce wysoką ocenę 8/10 i tak pisze w swojej opinii: „Conway w sposób anegdotyczny i na prostych przykładach wyjaśnia złożoność zawiłego świata ekonomii i geopolityki (znakomity przykład budowy ołówka), a wszystkie szczegóły dotyczące surowców, sposobów ich przetapiania i budowy przedmiotów udało mu się opisać przystępnym językiem. To znakomicie, bo czytelnik nie czuje się przeciążony czy przeładowany informacjami, a zainteresowany”.
Ta książka sprawiła, że sięgnęłam po następną pozycję od Szczelin, zbliżoną tematycznie: „Świat na sprzedaż. Kulisy dziennikarskiego śledztwa w sprawie handlu zasobami Ziemi” (ocena 7,4/10). I tak majówkę spędzę, czytając o tym, „Kim są traderzy, ludzie, którzy handlują zasobami naszej planety”, i jakie mają do tego prawo.
Ostatnio czytam jakby mniej. Kusi picie piwa pod parasolem, łażenie po lesie. Słowem: kusi mnie chyba podróż. Odciąga od siedzenia w domu. Od pochylenia nad książką.
Po lekturze Kiša obiecałem sobie odwiedzić Bałkany, ale moje plany sięgają września, więc bolesność (i masochistyczną przyjemność) tego oczekiwania podsycam sobie oglądaniem Makłowicza, no a ten też pije piwo pod parasolem, popija kawę w dalmatyńskich kawiarniach, wdzięczy się do słońca na bośniackich wzgórzach, pokazuje palcem Albanię, most na Drinie, wspomina prozę Ivo Andricia.
Przerobiłem już chyba pół YouTube’a (niczego nie żałuję!), ale ukochana, kończąc Rijnevelda, pyta: ile już książek przeczytałeś w tym roku? – no a w kwietniu, powtarzam, nieco się opuściłem, więc łączę jedno z drugim i sięgam po Makłowicza w wersji książkowej. A kto pana Roberta zna i kocha, ten wie, jak pięknie opowiada. I choć „Café Museum” pozbawione będzie uroczego cmokania, pomrukiwania, gdy coś mu smakuje, całego tego makłowiczowskiego wiercenia się nad talerzem, to nie spodziewam się, by jego podróżniczo-kulinarno-historyczna narracja mogła mnie rozczarować. Więcej: spodziewam się olśnienia. Równego usłyszeniu: ależ ten pies żre koperek!
Tomasza Stawiszyńskiego polecał mi kilka lat temu mój przyjaciel, który był częstym gościem w jego audycji pt. „Niedziela filozofów, czyli potyczki z życiem”. Miałem jednak wtedy inne priorytety czytelnicze – głównie beletrystyczne, rzadziej reporterskie, wspomniany radiowiec i publicysta czekał więc sobie cierpliwie przyczajony z tyłu mojej głowy. Ostatnio jednak chuchał, skrobał, łaskotał, drażnił, skubał, stukał, drapał, mierzwił, furkotał, aż doprosił się uwagi – tuż przed majówką ruszyłem do biblioteki, by zrobić solidny zapas na trudny czas, w którym zdobycie świeżej, sycącej lektury graniczyć może z niemożliwością, czyli na długi weekend. Wróciłem między innymi ze zbiorem esejów „Co robić przed końcem świata”, wydanym na wczesnym etapie pandemii.
Kartkuję i widzę, że filozof przygląda się współczesnemu światu: cyfrowej rzeczywistości, naszym lękom, poczuciu bezradności (wobec koronawirusa, wobec wojny za naszymi granicami), populizmowi, hejtowi, ekologii, zataczającej coraz szersze kręgi wierze w płaską ziemię, reptilian i innym współczesnym teoriom spiskowym. Czytam kilka rozdziałów, w tym znakomity o coachingu, mindfulness i innych sposobach na przekonywanie nas, że wszystko, łącznie z naszym samopoczuciem, zależy od nas, w sensie każdego z osobna, a system społeczny, ekonomia, polityka, COVID-19 czy wszelkie patologie życia społecznego to pies. Bo skoro wszystko zamyka się w jednostkowym doświadczeniu, to bunt społeczny przestaje mieć sens, prawda? Z daleka czuć w tej książce pochwałę refleksji (w znaczeniu długiego procesu, a nie tej redukowanej do memów i bon motów) oraz empatii, a przy tym napisane jest to z taką lekkością, że można czytać, kiedy na skomplikowaną formę nie ma się już siły. No to ruszam na majówkę, hej!
Nadchodzi kilka pięknych majowych dni, więc trzeba wykorzystać czas na odpoczynek, oczywiście z dobrą książką.
Nie zaskoczy was to, że jako redaktor naczelny Ciekawostek Historycznych wybrałem książkę naznaczoną historią. Nie będzie tu jednak ciężkiej naukowej terminologii, tylko, mam nadzieję, dobra zabawa.
A głównym powodem będzie tytuł, jaki sobie wybrałem, a mianowicie „Wyszło jak zwykle… Rozbrajająca historia Polski” autorstwa Krzysztofa Pyzi. Więcej na jej temat przeczytasz w Ciekawostkach Historycznych.
Jak czytam w opisie: „Oto historia Polski w anegdotycznej formie. Wszystko oparte na faktach, choć momentami trudno w to uwierzyć. Sam Stanisław Bareja by tego nie wymyślił! Będzie zatem o królu, który gdy tylko zobaczył kandydatkę na żonę, uciekł, gdzie pieprz rośnie. Zajrzymy do królewskiej sypialni, w której od miłosnych igraszek zawaliła się podłoga. Opowiemy, jak polscy władcy i ich najbliżsi odchodzili z tego świata w stylu laureatów Nagrody Darwina (no bo kto podcina gałąź, na której siedzi, albo dławi się ogórkiem kiszonym?!).
Osobiście jestem ogromnym fanem historii z przymrużeniem oka. Uważam to za bardzo dobrą formę przedstawiania przeszłości masowemu odbiorcy. Jest to także świetny punkt wyjścia do zarażenia wiedzą, a następnie skierowania czytelnika na bardziej naukowe pozycje i rozwijanie tematu.
Mam nadzieję, że majówka spełni wasze oczekiwania i znajdziecie również czas na dobrą książkę.
A jak prezentują się wasze majówkowe wybory? Koniecznie dajcie znać w komentarzach.
[kw]
komentarze [366]
U mnie było Siedem dalekich rejsów, a w słuchawkach Wszystko za życie.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWszystko na darmo Odpływ The List of Suspicious Things
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post"Masło wyborowe" czyli Dziesięć lat życia mleczarza nie było zjełczałe, wręcz przeciwnie, a przede mną Peter Camenzind
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Majówka upływa mi pod znakiem nowel. Postanowiłam przeczytać wszystkie dostępne nowele Orzeszkowej, Konopnickiej i Sienkiewicza, jak mi się znudzą, to sięgnę po kryminał Kości niezgody, który już rozpoczęłam.
Odpoczywajcie i korzystajcie z pięknej pogody. 😎
Ja wybrałem lekką lekturę "Puchar Bogów" R Riordana podebraną mojej młodzieży :). Puchar Bogów
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten postWitajcie, ja zaczynam czytać książkę pt. Mrok duszy. Część 2, mam nadzieję, że nie zacznie padać deszcz, bo chcę poczytać na balkonie 😍, a wieczorem obejrzę kolejną część sagi Zmierzch na TVN 7, pięknego majowego weekendu dla Was kochani.
Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Będę czytał:
Elryk z Melniboné
może:
Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści
Przejrze też 2 ostatnie Thorgale które czytałem, celen porównania różnicy temperatur. Raz gruba kra na rzece, raz tropikalna dżungla. Pewnie ze 60 Celsjusza.