Listy 1956-1978
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2011-10-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2011-10-01
- Liczba stron:
- 624
- Czas czytania
- 10 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-08-04730-9
Dwaj wielcy pisarze. Dwie odmienne osobowości, dwa różne temperamenty. Wydawać by się mogło, że Stanisława Lema ze Sławomirem Mrożkiem niewiele łączyło. Okazuje się jednak, że pisarze przez wiele lat byli przyjaciółmi i pisali do siebie arcyciekawe listy. Nie tylko o literaturze, nie tylko o wielkiej polityce, ale i o czymś tak przyziemnym jak… samochody, których byli wielkimi miłośnikami. Mnóstwo w tej korespondencji ironii, słownych gier i żartów.M
Opublikowanie listów Stanisława Lema i Sławomira Mrożka to wydarzenie kulturalne najwyższej rangi. Książka, wzbogacona o liczne fotografie, rzuca nowe światło na twórczość pisarzy i czasy, w których przyszło im żyć.
Sławomir Mrożek (ur.1930),dramatopisarz, prozaik, satyryk. Prawdopodobnie najczęściej grywany w kraju i za granicą polski dramaturg współczesny. Jeden z najbardziej poczytnych polskich prozaików. Jego twórczość przekładana była na kilkanaście języków.
Stanisław Lem (1921-2006),najwybitniejszy polski pisarz fantastyczny, futurolog, filozof i satyryk. Jego książki zostały przetłumaczone na 41 języków i osiągnęły łączny nakład ponad 30 mln egzemplarzy
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Lem i Mrożek w korespondencji, czyli „Mroki Drożku! Drogi Staszku…”
Mistrzostwo epistolografii. Cudeńko wydawnicze. Czytelnicza i intelektualna uczta. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że książka „Stanisław Lem. Sławomir Mrożek. Listy 1956-1978” to najważniejsza publikacja tego roku. Korespondencja dwóch wybitnych polskich pisarzy to niezwykły obraz Polski lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku okraszony humorem, satyrą i, co najważniejsze, przenikliwością obserwacji. Erudycja godna największych twórców kultury europejskiej, co tam - światowej. Czapki z głów Panowie i Panie, bo oto na scenę wkraczają dwie tęgie, literackie głowy – Mrożek i Lem. Lem i Mrożek.
Korespondencja pisarzy zaczyna się w roku 1956, od listu Mrożka do Lema w sprawie uwag na temat niedawno wydanego „Szpitala Przemienienia”. Ta pierwsza, formalna korespondencja szybko przerodzi się w wieloletnią przyjaźń oraz zaowocuje częstą i bogatą wymianą informacji. Listy to tematyczne spektrum – od poświęconych mechanice samochodowej (uszczelkom, nadwoziom, wyciąganym prędkością etc.),marzeniom motoryzacyjnym, przez autorefleksyjne, literacko-opiniotwórcze, aż po te z tzw. kręgu tematyki „szarej codzienność”, czyli walce o byt w świecie PRL-u. Jednak pierwsze, najważniejsze i zaszczytne miejsce w sercach obu Panów (szczególnie Lema) przez długi czas zajmować będą sprawy związane z mechaniką pojazdów osobowych:
„Stanisławie,
widzę: nie wymigam się od relacji o samochodzie. (...) Przesadą byłoby utrzymywać, że z pełną świadomością skierowałem p-70 na słup przydrożny. Nie. Ale faktem jest, że już od dłuższego czasu nie miałem dla niego litości. Gdy skarżył się cichym jękiem, odpowiadałem ciosem obcasa w akcelerator. Wpędzałem go w nerwicę, rozpędzając nadmiernie, aby potem, z uśmiechem na cienkich wargach, zmusić go do gwałtownego przystanięcia. Zajeżdżałem go na szosach, żywiąc hańbiący mnie wstyd, gdy droga wydawała się za długą…”.
(s. 64-65, Warszawa, 7 września 1961)
„Signore Mrożeq!
Najwyższym zrządzeniem, czyli Summie Auspiciis, dostałem fiata 1800. Ach! Było to jak sen.”
(s. 399 Cracovia, 10 Februari 1965)
Drugie, równie ważne miejsce w listach, należało oczywiście z racji wykonywanego zawodu, do szeroko pojętej literatury. Pisarze często przesyłali sobie swoje publikacje dzieląc się uwagami i spostrzeżeniami. Jako ciekawostkę warto wspomnieć, że Lem bardzo długo nie doceniała Tanga. Dopiero po sukcesie książki, opinii cenionych przez autora „Wysokiego Zamku” krytyków zaczął doceniać dramat. Uwagi natury pisarskiej nie dotyczyły tylko własnej twórczości. Pisarze chętnie dzielili się opiniami na temat ówczesnych wydawnictw, „podrzucali” i wymieniali się wartościowymi tytułami literatury polskiej jak i światowej. Jak pisze Lem:
„Ostatnio czytałem kawałki Ulyssesa, przebrnąłem, ale jakoś zimnawo, nie wzięło mnie to. Natomiast spodobał mi się Salinger…”
(s. 409, Kraków, 18 marca 1965)
Ważną składową korespondencji stanowi również sprawy bytowe i próby okiełznania rzeczywistości PRL-u. Trudności z wyjazdem za granicę, próba osiedlenia się poza Polską, problemy dewizowe, deficyt części samochodowych, „rozpracowanie” polityki kulturowej władzy – to tylko niektóre z nich. Z drugiej strony, to także dzielenie się radościami i smutkami dnia codziennego, gdzie rola pocieszyciela i ironisty przypada bez wątpienia Lemowi:
„Truskawki są, ale się kończą. Ostatni czas! Porzeczek do cholery, cebuli też. (…) Ale Tyś, zdaję się nigdy za botaniką nie szalał, nawet za jadalną. Żyjemy, wieś, cicho czasem ktoś właśnie, jak wyżej, się zesra, albo kogo zarżną. Poza tym spokój. Psy oba tłuste bardzo i krnąbrne, przeszkadzają, każą lizać, drapać, jedzą drogo i dużo, Basia zabrania bijać. Przykre. Błoński pisze do gazet artykuły szalenie mądre, za cholerę nie razbieriosz. Coś u Levi-Straussa wyczytał i zasuwa…”
(s. 131, Kraków, 15 lipca 1962)
W korespondencji pisarzy fascynuje intelektualna atmosfera – literacki, mocny front, gdzie obok „odbiorcy” i „adresata” częstym gościem jest również Jan Błoński, czy Jan Józef Szczepański. Elita kulturowa ówczesnej Polski, która kreuje najwyższą jakość polskiej krytyki literackiej i twórczości.
Publikacja „Staniław Lem. Sławomir Mrożek. Listy 1956-1978” to przede wszystkim obraz pięknej i długoletniej przyjaźni. Lem – gigant intelektu, rzeczowy i stanowczy („słowotwórczy”). Mrożek – uważny obserwator rzeczywistości (świetne i niezwykle trafne fragmenty dotyczące kondycji współczesnego człowieka),wielki dramaturg. Dwie różne osobowości, których spotkanie zaowocowało niezwykły świadectwem wartym, bez żadnej wątpliwości, czytelniczej uwagi! I tylko pozostaje smutek nieokiełznany: Biedni, my współcześni, właściciele adresów e-mail.
Monika Długa
Oceny
Książka na półkach
- 799
- 293
- 207
- 66
- 23
- 13
- 7
- 6
- 5
- 3
OPINIE i DYSKUSJE
Właściwie to ta książka jest w ciągłym czytaniu. Na jakiś czas o niej zapominam, a potem wracam i znowu zazdroszczę takiej możliwości wymiany myśli i bezmyśla. Świetni są w tych listach, dobrali się jak w korcu zgredów. Ale zgredzą cudownie.
Właściwie to ta książka jest w ciągłym czytaniu. Na jakiś czas o niej zapominam, a potem wracam i znowu zazdroszczę takiej możliwości wymiany myśli i bezmyśla. Świetni są w tych listach, dobrali się jak w korcu zgredów. Ale zgredzą cudownie.
Pokaż mimo toWyzwanie LC na wrzesień 2021 - Przeczytam książkę Stanisława Lema lub nim zainspirowaną
Trochę mi się wrześniowe wyzwanie przeciągnęło. Kolejne krzyżyki na kark spadają, gramatura papieru rośnie i ani się człowiek nie obejrzy, kiedy 700 stron w twardej oprawie wymaga Warunków. A ja lubię czytać w pozycjach różnych, w większości niezalecanych przez Ministerstwo Zdrowia, więc wymuszona pozycja katafalkowa to wyzwanie. Czy ten fitness się opłacił? Tak, po stokroć tak. To jest REWELACJA. Nie obejdzie się bez wyświechtańca, że poznałam inne oblicze Lema i Mrożka. Korespondencja obu Panów, aż iskrzy od humoru, nieszablonowego, czasem uszczypliwego, czasem z nutką goryczy. Sporą część, jak to literaci poświęcają wzajemnym analizie/krytyce swoich tekstów. I tu muszę przyznać optymalnie byłoby być na świeżo po ich lekturze lub mieć jako tako funkcjonującą pamięć. Niestety to nie jest mój przypadek, więc została mi do odrobienia mała praca domowa.
Za to zachwyciły mnie, nie mniej liczne, opisy podróży i perypetii automobilowych ze smakowitymi szczegółami uzupełniającymi obraz lat 60-tych.
Żal, że nakład wyczerpany, wrzuciłabym kilka pod tegoroczną Choinę.
Kto dorwie egzemplarz niech czyta. Koniecznie.
Wyzwanie LC na wrzesień 2021 - Przeczytam książkę Stanisława Lema lub nim zainspirowaną
więcej Pokaż mimo toTrochę mi się wrześniowe wyzwanie przeciągnęło. Kolejne krzyżyki na kark spadają, gramatura papieru rośnie i ani się człowiek nie obejrzy, kiedy 700 stron w twardej oprawie wymaga Warunków. A ja lubię czytać w pozycjach różnych, w większości niezalecanych przez Ministerstwo Zdrowia,...
Ostatni list napisałem pewnie jeszcze w okropnym wieku XX; wyjątkowo okropny jak na wiek XXI rok 2020 skłonił mnie do sięgnięcia po raz pierwszy po listy cudze. Mój wybór padł na dwóch tytanów polskiej literatury, dla których miniony okropny wiek okazał się jednocześnie więzieniem i katalizatorem.
Jakkolwiek bowiem ustrój komunistyczny nakładał na twórców kneble i kajdany, inspirował ich zarazem do twórczości i zmuszał do sprytu oraz omijania knebli i kajdan czy to przy pomocy poetyki absurdu, czy paraboli. Obydwaj pisarze opanowali te środki w stopniu dalece przekraczającym przeciętny, czego ślady można dostrzec również w ich korespondencji.
Na korespondencję tę składają się elementy bardziej i mniej oczywiste. Nie jest niespodzianką, że dużo miejsca zajmuje w niej analiza szerokiej recepcji dzieł obu pisarzy; Lem uskarża się, że mimo ogromnych nakładów, jest czytany powierzchownie i jego rewolucyjne koncepty nie wywołują żadnego oddźwięku ani w świecie literackim, ani naukowym. Mrożek klaruje, że winne jest zawieszenie Lema między tymi dwoma światami – literaturoznawcy nie są w stanie przebrnąć przez wywody naukowe, naukowcy nie traktują go poważnie ze względu na jego literacką (w szczególności fantastyczną!) proweniencję.
Sporo miejsca zajmują wrażenia z lektur, choć tymi chętniej dzieli się Lem, stojący okoniem wobec nadmiernego przywiązywania wagi do formy, wobec eksperymentu skrywającego pustkę. To czytelnik skrajnie krytyczny. Dostaje się na przykład Kazikowi Brandysowi, ale primo, Kazikowi z przełomu lat 50’ i 60’ dostaje się zasłużenie, secundo – znalazł się on tu w doborowym towarzystwie, bo krakowski pisarz bez wahania chłoszcze również takie nazwiska jak Mann, Frisch czy Faulkner.
Obaj panowie wymieniają się także własnymi utworami, przy czym Mrożek swoją produkcję często dostarcza do Krakowa przedpremierowo i z drżeniem pośladków oczekuje werdyktu. Drżenie to zaiste jest słuszne, albowiem Staszek nie uznaje taryfy ulgowej i w wielostronicowych analizach wyjaśnia przyjacielowi, gdzie, jak, a nawet dokąd raczył był pobłądzić. Szczerość utożsamia się tu z surowością i jeden Mrożek wie, co mu tak naprawdę ta krytyka robiła.
W listach znalazło się oczywiście również miejsce na uwagi na temat życia codziennego tak w PRL, jak i na emigracji; szczególnie to pierwsze jakże odmienne jest od współczesnego i niemal wszechobecnego dobrobytu, gdy tymczasem wówczas nawet wielcy musieli zmagać się z materialnymi i – może przede wszystkim – formalnymi trudnościami.
Cieniem nad tą korespondencją unosi się postać Ireneusza Iredyńskiego, którego obaj interlokutorzy szczerze nie znoszą, mnożąc wielopiętrowe wymysły pod jego adresem. Obaj dżentelmeni są zresztą, mimo bardzo odmiennych temperamentów, niezmiennie błyskotliwi. Czasem rozprawiają o kwestiach zasadniczych, czasem o sprawach niskich, ale jedne i drugie rozprawy okraszają przednim humorem, dzięki któremu przechichrałem sporo wieczorów.
Tematy tych listów można by wymieniać przez wiele dni, i to bez przerw na odżywianie tudzież inne niezbędne czynności; obejmują one na przykład dość rozbudowane motoryzacyjne przygody pisarzy. Na chwilę do głosu dochodzi w Lemie nawet wstecznik, gdy zżyma się na długość włosia Beatlesów i ich naśladowców. Zgodnie i ponuro komentują obaj panowie wiele przykrych zjawisk, które dziś znacząco przybrały jeszcze na sile.
Ale może najważniejsze strony tej korespondencji, potwierdzające szczególną kondycję pisarza jako człowieka, dotyczą kryzysów twórczych i zmagań z nimi obu panów. Ten Lemowski w dużej mierze wynika z przywołanych powyżej trudności, Mrożek z kolei nieustannie wątpi w siebie, stale zmagając się przy tym z kryzysem egzystencjalnym, a okresowo z czymś, co nosi wszelkie oznaki depresji.
I właśnie czytając opisy tych mąk rozlicznych, autentycznego, cichego cierpienia w mroku gabinetu, gdy na zewnątrz łaskawe promienie słońca padają na kwitnące łąki i majestatyczne górskie szczyty, człowiek prędko dochodzi do wniosku, że najhojniejszym darem, jaki otrzymał od Bozi, jest brak talentu.
Ostatni list napisałem pewnie jeszcze w okropnym wieku XX; wyjątkowo okropny jak na wiek XXI rok 2020 skłonił mnie do sięgnięcia po raz pierwszy po listy cudze. Mój wybór padł na dwóch tytanów polskiej literatury, dla których miniony okropny wiek okazał się jednocześnie więzieniem i katalizatorem.
więcej Pokaż mimo toJakkolwiek bowiem ustrój komunistyczny nakładał na twórców kneble i kajdany,...
Korespondencja dwóch cenionych przeze mnie intelektualistów, z której można dowiedzieć się, co myśleli wzajemnie o swoich utworach, jak postrzegali pisarstwo w ogóle i jakie części do fiata musiał mieszkający we Włoszech Mrożek przysyłać Lemowi. Tomiszcze jest opasłe i miejscami ciężkawe, ale warto się z nim zmierzyć.
Korespondencja dwóch cenionych przeze mnie intelektualistów, z której można dowiedzieć się, co myśleli wzajemnie o swoich utworach, jak postrzegali pisarstwo w ogóle i jakie części do fiata musiał mieszkający we Włoszech Mrożek przysyłać Lemowi. Tomiszcze jest opasłe i miejscami ciężkawe, ale warto się z nim zmierzyć.
Pokaż mimo toZbiór korespondencji znacznei bardziej wartościowy niż przeczytane wcześniej dzienniki Mrożka, choć czas przeznaczony czytanie tej pozycji raczej zmarnowany. Męczona przez dwa lata nie dała mi wielkiej satysfakcji. Lem wydaje się zupełnie przeciętnym facetem, nie traktującym zbyt poważnie swego pisarstwa, a najbardziej zainteresowany swym samochodem. Mrożek jawi się tu jako uprzejmy facet, nie bardzo rozumiejący literatury Lema, lecz nie krytukujący jej. Lem przeciwnie dość zdecydowany krytyk dramatów Mrożka, posuwa się zbyt daleko. W szczególności długi list z 1968 analizujący Vaclawa, musiał być nieprzyjemny dla Mrożka. Chyba nie przypadkowa, któtko po tym liscie korespondencja się urywa na całę dziesięć lat. Powraca w 1978. Gdy Lem przebywa na mikro-emigracji w Berlinie. Nie jest dla mnie jasne, czy potem korespondencja ustaje zupełnie, czy taki był limit tego tomu.
Mrożek w swych poglądach i życiowej filozofii perzentuje się jak Europjeczyk, podczas gdy Lem, przynajmneij w latach sześdziesiątych prezentuje post-wojenną mentalność. Obserwowanie sporów obu mistrzów na tej płaszczyżnei jest naciekawszym aspektem ich korespondencji, tym bardziej, że Mrożek komentował te kontrowersje ws woich dziennikack, znacznie bardzie otworcie niż w listach.
Gdybym miał oceniać obydwu pisarzy wyłacznie na podstawie listów, mój wybór by padł na Mrozka. Pisze w dobrym stylu, w przeciwieństwie do pretensjonalnego i niekeidy przesadnie udziwnionego Lema.
Zbiór korespondencji znacznei bardziej wartościowy niż przeczytane wcześniej dzienniki Mrożka, choć czas przeznaczony czytanie tej pozycji raczej zmarnowany. Męczona przez dwa lata nie dała mi wielkiej satysfakcji. Lem wydaje się zupełnie przeciętnym facetem, nie traktującym zbyt poważnie swego pisarstwa, a najbardziej zainteresowany swym samochodem. Mrożek jawi się tu jako...
więcej Pokaż mimo to„[W] ostatecznym rozliczeniu list jest listem, czyli przekazem od jednej osobistej osoby do drugiej osobistej osoby, zawsze do jednego adresata od jednego autora. Pewnie, że jeśli listy dobre, to mogą je czytać także inni, niepowołani (zresztą nie muszą być koniecznie dobre, mogą być byle jakie, też przeczytają)” (S. Mrożek).
I ja miałam opory przed czytaniem prywatnych listów Lema i Mrożka, bo to w końcu listy prywatne, ale ta książka spoglądała na mnie z półki przez niemal pięć lat, ogromnie zachwalana przez osobę, która mi ją podarowała. No i w końcu po nią sięgnęłam.
Ludzie, ja czytałam tę książkę przez prawie dwa lata (według Goodreads zaczęłam 10 lutego 2018). Widzę, że tutaj wszyscy czytelnicy się nią zachwycają i ja polemizować nie będę – zresztą i tak co niektórzy orzekną, że muszę być ignorantką, skoro się nie zachwycam. Ten zbiór po prostu nie do końca był dla mnie i nie wstydzę się do tego przyznać.
A dla kogo ten zbiór? Dla osób zainteresowanych i zaznajomionych z twórczością i biografiami autorów, jak również ówczesną sceną literacką w Polsce. Ja takiej wiedzy i takich zainteresowań za bardzo nie mam – znowu się przyznaję bez bicia – i dlatego pewnie wiele mi z tej pozycji umknęło.
A co mi się spodobało? Ogromne wrażenie zrobiły na mnie fragmenty dotyczące codzienności lat 50., 60. i 70., opisy zmagań obu panów zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, ich reakcje na zmieniające się realia. I te pociski na Iredyńskiego.
Co mi dała ta książka? Przede wszystkim przekonanie, że nie sięgnę po nic pióra Lema. Dla mnie czytanie jego listów było niemal bolesne, więc przynajmniej nie wpadnę nigdy na genialny pomysł, aby przeczytać jakąś jego powieść. (Wiem, że to autor uwielbiany przez wielu zgromadzonych tutaj czytelników, na pewno słusznie, bo doceniono go przecież na całym świecie, ale ponownie: nie jest to twórczość, która odpowiadałaby akurat mnie). Mrożek pisał jakoś tak przejrzyściej. Nawet umiał ująć w słowa taki dylemat zwykłego, szarego człowieka jak ja:
„Chciałbym więcej i nadal nie jestem dumny z mojego nieuctwa, ale co się wstanie rano, to już trzeba się położyć wieczorem i nie bardzo wiadomo właściwie, co się dzieje między tymi dwoma faktami”.
I jeszcze:
„[W]iemy coraz więcej, a możemy nie tak bardzo znowu. Wiemy szybciej, niż możemy. Stąd większa suma pożądań, tęsknoty, goryczy, zawiści, niezadowolenia, smutku. Ilość miejsc, gdzie nas nie ma, a gdzie powinniśmy być – wydaje się nam – dla naszego dobra, ilość innych, ‘którym jest lepiej’, niezmiernie wzrosła, ale tylko dlatego, że teraz już o nich wiemy, zostaliśmy lepiej poinformowani”.
„Zawsze sobie myślałem, że gdyby kto naprawdę wierzył, że ale tak naprawdę, że umrze, nie byłoby wojen, bo kto by wtedy był taki głupi. Przecież każdy, ale to każdy rusza na wojnę, właściwie rusza z najtajniejszym przekonaniem, że wróci cały, śmieje się tylko z kolegów, głupców, dla których, owszem, może się to źle skończyć. Co tam wojen, nie byłoby w ogóle życia. Przecież statystycznie wiadomo, że rocznie musi umrzeć na szosach, powiedzmy, dziesięć tysięcy ludzi. A jednak nikt się tym nie przejmuje, tylko wsiada i jedzie. Tylko dlatego że według każdego z nas musi umrzeć jakieś dziesięć tysięcy, ale oczywiście nikt z nas konkretnie, osobiście. Dwa razy miałem sekundy, kiedy nie wiedziałem, jak to się skończy, kiedy miałem wypadek samochodowy i kiedy leżałem w łazience zatruty gazem. Za każdym razem, pamiętam, przeważało przede wszystkim ogromne zdziwienie”.
Książkę pozostawiam bez oceny, ponieważ uważam ocenianie czyjejś prywatnej korespondencji za niestosowne.
„[W] ostatecznym rozliczeniu list jest listem, czyli przekazem od jednej osobistej osoby do drugiej osobistej osoby, zawsze do jednego adresata od jednego autora. Pewnie, że jeśli listy dobre, to mogą je czytać także inni, niepowołani (zresztą nie muszą być koniecznie dobre, mogą być byle jakie, też przeczytają)” (S. Mrożek).
więcej Pokaż mimo toI ja miałam opory przed czytaniem prywatnych...
Jest w listach coś takiego, że wchodzimy w intymny świat autorów. Poznajemy ich opinie, problemy finansowe, zwątpienia we własną twórczość, codziennie czynności. Nagle jawią się przed nami jest zwykli ludzie, mogliby być naszym sąsiadem, znajomym, nawet przyjacielem. Nie szczędzą czasem przykrych uwag, narzekają na brak weny, czy przyznają się do pisania dla zarobku.
Wejście w ten Lemowo-Mrozkowy, Klińsko-Chiavarski swiat, sprawiło, że zaczęłam przez chwilę patrzeć na świat ich oczami. A jakie to oczy! Pełne humoru, ironii, metafizycznych lęków, trafnych uwag, rozmyślań o literaturze i życiu.
Warto poznać ich od tej strony.
Jest w listach coś takiego, że wchodzimy w intymny świat autorów. Poznajemy ich opinie, problemy finansowe, zwątpienia we własną twórczość, codziennie czynności. Nagle jawią się przed nami jest zwykli ludzie, mogliby być naszym sąsiadem, znajomym, nawet przyjacielem. Nie szczędzą czasem przykrych uwag, narzekają na brak weny, czy przyznają się do pisania dla...
więcej Pokaż mimo toKocham Mrożka. Na maturze trafiło mi się do interpretacji jego opowiadanie pt. "Lolo". Nie mogło być lepiej. Dzisiaj w antykwariatach wyszukuję zbiorki jego twórczości, ostatnio nabyłam "Amora". Nic więc dziwnego, że listy, które wymieniał z Lemem, również w mojej biblioteczce znaleźć się musiały (niestety tylko chwilowo, bo wypożyczone).
Nie jest to pozycja, o której można mówić "dobra" lub "zła", nie można oceniać fabuły, której nie ma, ani bohaterów, trudno też czepiać się języka. Mrożek i Lem to nie wykreowane przez autora postacie, którym można zarzucić, że były zbyt nudne bądź całkowicie niewiarygodne. Mi ta pozycja się podobała, bowiem pozwoliła mi chociaż troszeczkę poznać autora "Rzeźni", "Tanga" czy "Wesela w Atomicach".
Dla każdego fana Lema, jak i dla każdego fana Mrożka - pozycja idealna.
Kocham Mrożka. Na maturze trafiło mi się do interpretacji jego opowiadanie pt. "Lolo". Nie mogło być lepiej. Dzisiaj w antykwariatach wyszukuję zbiorki jego twórczości, ostatnio nabyłam "Amora". Nic więc dziwnego, że listy, które wymieniał z Lemem, również w mojej biblioteczce znaleźć się musiały (niestety tylko chwilowo, bo wypożyczone).
więcej Pokaż mimo toNie jest to pozycja, o której...
Tomiszcze to zajęło mi 3 ostatnie miesiące, w tym czasie jednak przeczytałem parę innych książek. Jako, że, ze względu na swoją formę, nie występuje tu fabuła sprawdziła się formuła czytania "z doskoku", pomiędzy innymi rzeczami, albo po prostu gdy nastrój był. I przy każdym takim "doskoku" ciężko było się oderwać, prawdziwą przyjemnością jest śledzenie korespondencji dwójki tak inteligentnych i błyskotliwych ludzi.
Pisarze dzielą się informacjami "co u nich", planują spotkania, rozmawiają o samochodach (wielka pasja obu z nich),ale też przechodzą na tematy "głębsze" - kondycji świata, ich odczuć, filozofują sobie. Tematy te w ciekawy i często zabawny sposób się ze sobą mieszają, w paro-stronnicowym traktacie filozoficznym zdarza się wtrącenie zdania o wyrośnięciu czereśni, problemach z samochodem itp. po czym wraca sens życia:) Z czasem Lem wyrasta trochę na mentora popadającego w mały marazm emigracyjny Mrożka. A wszystko to w PRZEPIĘKNYM stylu, mimo, że jest to ewidentnie intymna forma, każdy z autorów (z szacunku do drugiego) stara się formułować list pięknie, argumenty budować konstruktywnie. Sam Lem zresztą mówi wprost, że epistolografia Mrożkowa bardziej mu się podoba niż jego dramaty i opowiadania :-)
Sporo miejsca zajmuje też właśnie ocena i krytyka wzajemna swoich dzieł. Szczera czasem do bólu, ale nie pozbawiona szacunku dla autora, konstruktywna. Druga strona zresztą często się "broni", naświetla swój punkt widzenia czy motywy nim kierujące, czasami takie recenzje przeradzają się w wielolistowe dywagacje, rzucając inne spojrzenie na książki obu autorów.
Kolejną kwestią jest dokumentacja czasów w którym przyszło obu panom żyć, trudne do wyobrażenia dla nas problemy (np. listowna prośba do mieszkającego we Włoszech Mrożka o uszczelkę do wału w samochodzie, z dokładnym opisem jaka jest potrzeba, bo we Włoszech był salon Fiata...). Wydaje mi się, że musieli też lawirować przed cenzurą (której wszystkiej krytyki nie udało się wyłapać),bo widać w szaleńczym i bezpośrednim pisaniu Lema gdy znalazł się na zachodzie, pod koniec książki.
Już się rozpisałem, a jeszcze wiele by mówić (może kiedyś:P). Dzieło to wielowymiarowe. Kopalnia cytatów i "myśli nieuczesanych". Czytając zaśmiewałem się do rozpuku, dumałem sobie, smuciłem, czasem nudziłem. Na pewno nie spodoba się każdemu, też jeśli czytałbym tylko to to bym się zanudził (brak fabuły jako takiej). Ale doświadczenie to piękne, szczególnie dla fanów obojga Pisarzy. Jak już trzeba, to ocena 8/10
Tomiszcze to zajęło mi 3 ostatnie miesiące, w tym czasie jednak przeczytałem parę innych książek. Jako, że, ze względu na swoją formę, nie występuje tu fabuła sprawdziła się formuła czytania "z doskoku", pomiędzy innymi rzeczami, albo po prostu gdy nastrój był. I przy każdym takim "doskoku" ciężko było się oderwać, prawdziwą przyjemnością jest śledzenie korespondencji...
więcej Pokaż mimo toMiałem problem z początkiem. Zachciało mi się pisać listy po przeczytaniu książki. Mrożek pokazał siebie, Lem myślę, że nie.
Najwolniej czytałem wątki włoskie:)
Miałem problem z początkiem. Zachciało mi się pisać listy po przeczytaniu książki. Mrożek pokazał siebie, Lem myślę, że nie.
Pokaż mimo toNajwolniej czytałem wątki włoskie:)